Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
To nie była parapetówka. Tak, poparł Ezrę z pomysłem, ale potem wydarzyło się kilka rzeczy i tak jak obiecał, że zrobią prędzej czy później parapetówkę tak wydawało mu się, że lepiej wpierw zaprosić braci. No... rodzinę, ale mama była tu już pierwszego dnia bo nawet nie brał pod uwagę by zapraszać ją później. Bracia to co innego. Wszak każdy miał swoje zajęcia. Ba, Ezra i Colton też bywali często nieosiągalni... chociaż Colton mniej bo często miał "luz" jak to ujmował. W każdym razie zaledwie tydzień temu na własnej skórze poczuł jak to jest kiedy ktoś ukrywa przed tobą swoje miejsca zamieszkania, więc dotarło do niego, że należało wreszcie odkryć ten "wielki sekret" przed resztą Brooksów. Apartament miał swoje rozmiary, więc braku miejsca się nie obawiał. Notabene Ezra na pewno widział, że jeszcze przed całą sprawą ze Scarlet to Colton nie miał wyraźnie ochoty na imprezy. Nie miał jeszcze okazji podzielić się powodem, no ale już taki Colton był. Wyjdzie to prędzej czy później.
W każdym razie wysłał braciom wiadomości z adresem i datą kiedy mogą wpaść - naturalnie przedwczoraj by mieli czas na zorganizowanie sobie czasu albo wymówek. Nie byłby też super bratem, gdyby nie dodał, że jak wpadną bez prezentów to im zamknie drzwi przed nosem. No co! Nowe mieszkanie to należy je święcić prezentami przy pierwszej wizycie! W sumie nie wiedział czy jest taka zasada, ale tutaj taka była, o. To też dobry powód by za jakiś czas Callaway zaprosić i nie zapomnieć wspomnieć o prezencie to może nie wpadnie, a on będzie miał czyste sumienie. Tak samo jak teraz kiedy wyrzucił Ezrę po deser bo tak jak coś do jedzenia mieli i tak jak Colton miał zamiar zamówić większy obiad, tak o deserze w ogóle zapomniał. Nie był idealnym panem domu... no, daleko mu do tego, więc to nie było żadną niespodzianką, ale sam nie mieszkał to jakoś dadzą radę. Aż szok, że agentem był mega zorganizowanym i normalny catering poszedłby mu o wiele lepiej. No, ale grunt, że mieli tu ładnie i schludnie - bo Colton nie zdążył jeszcze nabałaganić swoimi artystycznymi zapędami - więc gotowy był od rana... nawet jak się szczególnie nie przygotowywał bo jednak przy rodzinie czuł się swobodnie, więc nawet gdyby dziurę mieli w podłodze to by ręką na to machnął. Dobra... może jednak wpuści każdego - nawet bez prezentów, aaaaleeee jeszcze się zastanawiał.

Archer Brooks
ezra brooks
benji brooks
Casper Brooks
Malcolm Brooks
Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
Zaskakująco ciężko było mu się zwlec tego dnia z kanapy. Nie należało rozumieć tego lenistwa opacznie - kochał braci jak, no, braci, ale też wizja przebywania z nimi wszystkimi w jednym miejscu niosła za sobą perspektywę spicia i rychłego kaca. Bo z całą pewnością nie zamierzał siedzieć tam o suchym pysku, wszyscy byli już pełnoletni i uważał, że musieli towarzyszyć mu w radosnej alkoholizacji. Z jednej więc strony cieszył się, bo upijanie młodszych braci stanowiło rozrywkę wysokich lotów, z drugich wiedział, że sam skończy upodlony niczym żul pod mostem i zapewnie wyśle mnóstwo żałosnych wiadomości do aktualnych obiektów westchnień.
Maszerując już, po prysznicu, przebraniu się i zakupieniu butelki przyzwoitej, dwudziestoletniej whisky (dwudziestoletniej, bo dwa, a tam Brooksow mieszkało dwóch, mentalnie dla niego mieli po dziesięć lat, więc prezent idealny!), szukał w odmętach aplikacji takiej, która blokowałaby jego pijackie wypociny. Tym sposobem dotarł na właściwe miejsce. Rozejrzał się, jakby oczekując, że dostrzeże chociaż jednego kaszojada albo swego ulubieńca o pseudonimie stare próchno, ale nie dostrzegł ani żadnego młodszego, ani najstarszego z braci.
Wszedł więc sam. Rzecz jasna nie pukał, nie po to mieszkał z nimi tyle lat pod jednym dachem, żeby pukać.
- Wchodzę, wchodzę, lepiej nie lataj nago, bo rzygnę! - przywitał się wesoło, od progu już macając jakieś ramki i kwiatki.
Wtedy okazało się, że pomylił mieszkania. Kiedy więc wyleciał jak proca z przyjemnego korytarza starszej, zdezorientowanej pani, odnalazł właściwą przestrzeń mieszkalną i wszedł już nieco ostrożniej, mrużąc oczy.
- Colton? Ezra? Kaszojady? - zawołał niepewnie, stając na palcach jak surykatka, wypatrująca zagrożenia.

Archer Brooks
ezra brooks
Colton Brooks
benji brooks
malcolm cromwell

MYSLALAM, ZE BĘDĘ PISAĆ OSTATNIA, A TU CO, KASZOJADY!
ambitny krab
Misia
profiler policyjny — Lorne Bay Police Station
30 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pasjonat psychologii i psychokryminalistyki, niegdyś terapeuta, obecnie ściśle współpracuje z policją i poświęca się pracy w stu procentach, trochę przy tym zapominając, że istnieje coś takiego jak życie prywatne. Zajmuje się problemami wszystkich wokół, ale swoje własne ignoruje i udaje, że nie istnieją.
✶ 2 ✶
Nawet dobrze się stało, że Colton postanowił wyjść z inicjatywą spotkania, bo w przeciwnym razie Malcolm miałby pewnie zerową motywację żeby ruszyć się z domu i w końcu zgniłby nad kolejną książką analizującą umysł jakiegoś psychopaty. To nie tak, że nie robił w życiu niczego innego, ale nie dało się ukryć, praca oraz wszystkie łączące się z nią w jakiś sposób rzeczy zabierały mu ostatnio niezdrową ilość czasu i sprawiały, że powoli zaczynał zapominać, czym jest życie towarzyskie i jak to jest mieć wolny czas - i oczywiście nie widział w tym absolutnie niczego złego, twierdząc, że skoro spełnia się w pracy to już nie potrzebuje do szczęścia niczego innego.
Mimo to pojawił się pod podanym przez Coltona adresem równo o umówionej godzinie, oczywiście odjebany w jakąś fancy koszulę i dopasowane (zapewnie nietanie) spodnie, bo czuł nieustanną potrzebę udowadniania sobie i innym, że reprezentuje jakiś poziom. No i miał ze sobą swoją drugą połówkę - to znaczy pół litra czystej - i oprócz tego jakiś kawowy likier, to drugie oczywiście bardziej z myślą o sobie, bo jeśli coś miało w sobie choć trochę kofeiny to musiało być dobre, nie ma opcji że nie. On również nie zawracał sobie głowy pukaniem, po prostu sobie wszedł, uprzednio dosyć zamaszyście otwierając drzwi, którymi przypadkiem omal nie przyjebał stojącemu w korytarzu najstarszemu z młodszych braci.
- No i czego stoisz w przejściu? - rzucił na dzień dobry, teatralnie wywracając oczami, choć przez ciemne okulary pewnie nie było tego widać. Dodałby pewnie coś jeszcze, ale ugryzł się w język, bo już i bez ciągłego zwracania braciom uwagi był tytułowany reliktem przeszłości, starym próchnem czy innymi, równie dumnymi i zaszczytnymi określeniami, które w szczególności upodobał sobie właśnie Casper. Po tylu latach Malcolm chyba zdążył już do tego w jakimś stopniu przywyknąć. - Chodź, nie będziemy tak tu stać cały wieczór. Przywitamy się z resztą i otworzymy to. - Miał tu na myśli oczywiście trzymaną w dłoni butelkę, którą pomachał bratu przed twarzą. Normalnie nie ciągnęło go do alkoholu jakoś mocno, upijał się naprawdę od wielkiego święta, ale czuł, że dzisiaj się bez tego nie obejdzie. Ruszył więc korytarzem w poszukiwaniu gospodarzy tego przybytku, licząc, że Casper pójdzie w jego ślady.

Archer Brooks
Colton Brooks
ezra brooks
benji brooks
Casper Brooks
sory za jakość, miałam jakiś dziwny spadek weny, ale się rozkręcę! :lol:
powitalny kokos
Brysia
FOTOGRAF KRYMINALNY — LORNE BAY POLICE STATION
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Jest fotografem kryminalnym. Trochę nie umie w życie, ale w sumie jest młody, to może jeszcze ogarnie.
15

Ezra najwidoczniej przegrał w papier, kamień, nożyce, skoro tak lekkomyślnie zgodził się pobiec do najbliższej cukierni po deser. Jego zdaniem by się obyło, ale skoro Colton tak się upierał, to Ezra oczywiście nie mógł odmówić jako, że był tym najmilszym bratem. W sumie to wyjście z mieszkania dało mu możliwość, by napisać jeszcze do Alexandra i przypomnieć mu, że owszem widzą się dzisiaj. Z tego, co kojarzył nie wszyscy bracia mieli z nim okazję się już spotkać po jego powrocie, więc tym bardziej cieszył się, że brat zamierzał do nich wpaść. Jak i pozostali, bo prawdę powiedziawszy nawet on tęsknił trochę za wesołą hałastrą. Mieszkanie z Coltonem było takie… ciche – co zazwyczaj bardzo mu odpowiadało, bo jednak miał podobną naturę, co starszy brat, ale raz na jakiś czas potrzebował chyba przypomnieć sobie jak to jest mieć braci.
W cukierni wybrał jakieś ciasto, które wyglądało najmniej sztucznie i drugie czekoladowe, i jeszcze połówkę jakiegoś wegańskiego, bo w sumie już zapomniał o nawykach żywieniowych braci. Jak się okażę, że żaden nie przeszedł na weganizm to najwyżej sam je pochłonie. Nie ma problemu. Dokupił jeszcze po drodze po dwie butelki whisky – tak na wszelki wypadek – i po nieco dłuższym czasie wrócił na mieszkanie, spodziewając się, że zastanie tam już część rodzeństwa. Bo oczywiście liczył się z tym, iż któryś z Brooksów będzie chciał mieć dramatyczne wejście smoka i się spóźni.
Nie miał okazji słyszeć tego jakże uroczego powitania ze strony Caspera ani tego, co powiedział do niego Malcolm, gdyż wszedł dopiero za nimi. I przy okazji zastanawiał się, kto nie umie zamknąć za sobą drzwi za dupą. – Cześć – powiedział do pleców swoich braci i nagle zmarszczył czoło. – Co tak tu stoicie? Idźcie dalej, tam jest kuchnia – powiedział, domykając za sobą drzwi i wskazując im głową odpowiedni kierunek. – Pozostali też już są? – spytał jeszcze i nagle odchrząknął. – COLTON! Cas i Malcolm przyszli! – zawołał i obdarzył braci uśmiechem. Sam podążył też w odpowiednim kierunku, targając ze sobą siaty z deserem i whiskaczami.

Archer Brooks
Colton Brooks
benji brooks
Casper Brooks
Alexander Brooks
Malcolm Brooks
[kolejka jakaś dziwna, ale mniejsza :lol: ]
kreatywny księgowy — ratusz i prywatne rozrachunki
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Po liceum mieszkał w Madrycie, wrócił niedawno z uwagi na zdradę swojej narzeczonej. Próbuje sobie na nowo życie ułożyć.
1

Możliwości aby dowiedzieć się drogą pantoflową o nieparapetrówce było wiele. Chociażby fakt, że przecież śpi znów w swoim rodzinnym domu, w pokoju, w którym na całe szczęście nie zaszło tak wiele zmian. Może tylko ktoś przywłaszczył sobie jego kostkę Rubika świecącą w ciemności i na dywanie jest dziwna plama po czymś w typie wina. Szukanie winnych sobie jednak odpuści, ale właśnie z uwagi na przebywanie w rodzinnym domu ma możliwość wpadania na część ze swoich braci. W końcu niektórzy na pewno nie odpuszczą sobie możliwości wizyty na pysznych obiadach mamy zamiast stołować się na mieście lub zadowalać się swoimi marnymi umiejętnościami kulinarnymi. Gdzieś tam więc w międzyczasie wpadł na informację o zebraniu stada.
Stał już w sklepie, przeglądając półkę z trunkami, gdy jego telefon zawibrował. Ezra jako jedyny wykazał się troską o brata i bezpośrednio powiadomił go o posiadówce. Oczywiście Alex doskonale wiedział, że istnieje grupa gdzie jest każdy z nich, ale od kiedy na stałe mieszkał w Madrycie – nie ukrywajmy – rzadziej tak zaglądał. Głównie z uwagi na to, że kiedy widział kolejne plany na spotkanie robiło mu się nieco przykro, że nie weźmie w tym udziału. Czasem zazdrościł im, że mogli w ciągu godziny ustalić wspólne spotkanie na plaży aby pogadać o życiu. Z tego też względu umknęła mu informacja o zebraniu i czuł się całkowicie bezkarny, uznając konieczność osobistego powiadomienia go o tym fakcie.
Mimo to był podekscytowany perspektywą zobaczenia ich wszystkich w komplecie i to dosłownie chwilę po tym jak znalazł się w Lorne Bay. Bo minął może nawet nie cały miesiąc jak jest tu znów? Odpisał szybko najtroskliwszemu z braci i wybrał whiskey, której przyglądał się najdłużej i, która urzekła go dodatkiem chilli. Po drodze zgarnął jeszcze jakieś orzeszki i ruszył prosto do kasy.
Okolica w której zamieszkali bracia była mu znajoma, szybko odnalazł więc odpowiednią uliczkę i docelowy budynek. Był nawet prawie pewien, że usłyszał przez otwarte okno głośny śmiech jednego z braci.
Stanął przed drzwiami i darując sobie próbę pukania, nacisnął na klamkę umożliwiając sobie wejście do mieszkania. Rozejrzał się po przestronnym przedpokoju, ruszając za znajomymi głosami.
- ¡mis hermanos! – krzyknął radośnie, podnosząc ponad głowę trzymaną w ręce whiksey, orzeszki i reklamówkę, w której miał dla każdego z braci po jednym magnesie. Każdy z innego hiszpańskiego miasta, także będą musieli się podzielić. – Nawet nie wiecie jak się cieszę, że was widzę – powiedział i czekał już tylko na grupowego przytulaczka. Nie mieli tego w praktyce? To muszą zacząć.

Archer Brooks
Ezra Brooks
Benji Brooks
Casper Brooks
Malcolm Brooks
Colton Brooks
Alexander Brooks
Mania
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
15.


Archer kochał swoich braci. Kochał ich miłością najszczerszą, chociaż jak to w dużych rodzinach bywało, miał pośród nich swoich ulubieńców. Oczywiście nigdy nie mówił o tym na głos, żeby przypadkiem nie sprawić któremuś z nich przykrości, nie był aż takim debilem. Wiedział też, że pojawiając się w apartamencie Coltona i Ezry nie wypadało pojawić się z pustymi rękami, więc na prędkości kupił w markecie jakiegoś gustownego kaktusa, co przecież można uznać za strzał w dziesiątkę, bo do tych roślin nie trzeba mieć ręki i jakichś wyjątkowych umiejętności. Nie potrzebowały idealnego światła, wyszukanego nawozu, a co najwyżej trzeba było pamiętać, żeby ich nie przelać. Wszystkie znaki na niebie wskazywały na to, że bracia sobie poradzą. Wszystko wskazywało również na to, że na nieparapetówce pojawił się praktycznie jako ostatni. Dosłownie, bo prawie gały wyszły mu z orbity, kiedy dostrzegł Ala, którego chyba nikt się nie spodziewał, o czym świadczyły ich zbite z tropu miny. Malcolm i Casper wyglądali bardzo głupio ze swoimi rozdziawianymi gębami.
- A ty co tutaj robisz, gościu? - zdążył zapytać, bo zaraz został zakleszczony w grupowym uścisku. Nie, nie mieli tego w zwyczaju, zwykle takie ekscesy praktykowali na Boże Narodzenie w rodzinnym domu, a i to tylko dlatego, że zmuszała ich do tego mama. - Oj, sorki - dodał, kiedy doniczka z kaktusem znalazła się niebezpiecznie blisko Ezry, ale finalnie jeden z kolców znalazł się w palcu Coltona. O, właśnie takie atrakcje najmłodszy Brooks zafundował im na nowe mieszkanie. Nie musieli dziękować, cała przyjemność po stronie Archiego.
Czy byli w komplecie? Pierwszy raz od... Nawet nie pamiętał od kiedy. A nie, nic bardziej mylnego, bo wciąż brakowało Benjiego. Nie no, bez jaj, jeśli w najbliższym czasie uda im się spotkać w pełnym braterskim gronie, to trzeba będzie to gdzieś zapisać. Poważnie. Nawet w ostatnie święta bracia byli w rozjazdach. Nie było co się dziwić, każdy z nich był dorosły, a dorosłość mocno ssała. Szczerze mówiąc, Arch wcale nie chciał być już dorosły, wcale mu się to nie podobało. I nie przekonywał go nawet fakt, że od kilku lat mógł legalnie spożywać alkohol i popalać papieroski. Zero frajdy, kiedy można było to robić bez obaw, że mama go przyłapie, a wuj Deacon spuści wpierdol.

benji brooks (jeśli nie gra, to możemy go po prostu pominąć)
Colton Brooks
Casper Brooks
Malcolm Brooks
ezra brooks
Alexander Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Nawet na swoim starym mieszkaniu był przyzwyczajony do tego, że rodzina wchodzi jak do siebie. Co prawda myślał o wymianie zamków i wielkich, stalowych drzwiach, ale za dużo z tym roboty. Zdziwił by się raczej, gdyby zaczęli pukać. Wtedy już podejrzliwość weszłaby na scenę. Dlatego jak z pokoju usłyszał niepewny głos, który brzmiał jak Casper to sądził, że się przesłyszał. Wszak to on był z tych co wchodzi z buta i głośno - skąd Colton mógł wiedzieć, że to miało miejsce, ale u sąsiadki? Może lepiej, że nie mieli jeszcze relacji z sąsiadami do psucia się.
- Tak jakbym nie słyszał! - odkrzyknął Ezrie kiedy ten poinformował o tym kto już wpadł. Musiał wpierw skończyć odpisywać na wiadomość, a dopiero potem się ruszył by przywitać braci. Priorytety! Poza tym nie sądził aby uciekli w ciągu minuty. Chooociaż jakby się postarał to kto wie. - Usłyszałem coś niesamowitego. Niepewnego Caspra. Nie sądziłem, że nowe lokum będzie Cię onieśmielać - nie byłby sobą jakby złośliwej uwagi do tego nie przykuł. Po każdym się mógł spodziewać kulturalnego wejścia, ale Casper był na dole tej listy. - Możecie prezenty na stole położyć. Nie mamy nic wartościowego do przywłaszczenia, więc nas nie spijecie - zauważył widząc alkohole, które też go nie zdziwiły, a nawet doceniał wybory nie byle jakie. No i nie mógł ich już wyrzucić bo zaznaczył, że wyrzuca bez prezentów. Nie można było też odmówić gościnności Coltona. Dzięki temu, że Ezra wrócił z deserem, po który go posłał to chociaż na pusty żołądek pić nie będą. Chociaż czy to tak pasuje ciacho do procentów... a mniejsza. Nie jego problem. Panią domu nigdy nie będzie idealną. Ale nawet jego zaskoczył widok Alexandra. - A kto się zjawił! Czuję się jak na świętach. Zrobiłbym wyjątek i bez prezentu też bym Cię wpuścił - ach, ta dobroć Coltona granic nie zna! Ale orzeszki to był o wiele lepszy pomysł od ciasta, które też się nie zmarnuje. A potem został nie tylko zmuszony do grupowego uścisku, ale jeszcze kaktus go zaatakował! Chciał pochwalić za super roślinę, którą nie trzeba się zajmować - widać ktoś tu zna rękę Coltona do roślin - a z taką zdradą się spotkał! - Au... I po co te ukryte ataki zazdrości? Jeszcze będę musiał wziąć wolne z powodu kontuzji palca - cmoknął i głową pokręcił, westchnąwszy pod nosem. Znany był z tego, że wielu emocji nie pokazywał - od ponad sześciu lat - więc i przy tym jego ton brzmiał dosyć obojętnie, ale głównie przez to często ciężko było stwierdzić czy żartował czy wręcz przeciwnie. Kontuzja palca to nie byle co! Mimo, że krwią nie tryskał. - Atak kaktusa i litry procentów na znieczulenie... Wyczuwam podstęp - i rzucił braciom podejrzliwie spojrzenie kiedy to udał się do kuchni i zaraz wrócił ze szklankami i kielichami. Do wyboru do koloru - na bogato! Szczegół, że jego pokój wyglądał jakby huragan tam przeszedł. Na razie salon im wystarczy.

Casper Brooks
Malcolm Brooks
ezra brooks
Alexander Brooks
Archer Brooks
benji brooks
Opiekun kangurów — Sanktuarium dzikich zwierząt
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Włóczykij, powsinoga, błędna dusza. Bardzo chciałby usiedzieć w miejscu, ale obawia się, że stracił taką umiejętność.
Zdążył tylko podskoczyć w przerażeniu, gdy najstarsza z wszystkich znanych mu braterskich łachudr zaczaiła się za jego plecami i odezwała.
- Weź mnie nie strasz, bo się zacznę jakąć, chodząca skamieniałościo - bąknął krótko, bo chwilę później pojawiła się reszta gawiedzi i wśród chaosu ciężko było się rozeznać. - Czego morde drzesz, już nas słyszał przecież - zwrócił kulturalnie uwagę Ezrze, bo przecież był starszy i musiał świecić przykładem. Dlatego właśnie jednocześnie strzelił mu z pięści w ramię. Dokładnie dlatego. Kiedy zaś pojawił się Archer, również czynił honory drugiego z najstarszych i objął go ramieniem wokół szyi, przecierając kłykciami wolnej ręki wlosykaszojada.
Choć chciał wyjaśnić, jaka trauma stała za t jego niepewnym głosem, z którego naigrywał się Colton, ale ostatecznie stwierdził, że pokaże mu tylko środkowego palca.
- Jakie prezenty, to gospodarze nam powinni coś kupić, że się odważyliśmy tu przyjść w ogóle. - to mówiąc rozpoczął już ze spokojnym serduszkiem (bo jednak nie było to mieszkanie jakiejś baby) przeszukiwanie wszystkich szafek i szufladek w zasięgu swoich rąk. - Nie no, ściągnęliście tu matkę, żeby wam posprzątała, czy co? - zapytał z uznaniem, co można było uznać ostatecznie za komplement, bo po młodszych braciach spodziewał się, no cóż, tego samego czego oni mogliby się spodziewać po nim.
Casper u siebie też miał tak czysto. Jak się wprowadzał.
Pojawienie się Ala rzeczywiście było wystarczająco szokujące, by na krótki moment porzucił przerzucanie zawartości półek, na rzecz uniesienia brwi i zmierzenia drugiego z największych kaszojadów wzrokiem. Przetarł oczy, ale jednak nie miał halucynacji z niedożywienia (gdzie było żarcie, halo?), a Alexander rzeczywiście stał parę kroków od niego.
I miał reklamówkę reklamówkę.
- Zaklepuję największy magnes! - To mówiąc rzucił się przed siebie, wyciągnął najokazalszy w swoim mniemaniu i w razie czego polizał, bo te chujki bywały złodziejskie. Kiedy zaś jakimś dziwnym trafem wciągnięto go do grupowego uścisku, stęknąl teatralnie i odsunął się, otrzepując wyimaginowany kurz. - No ale szanujmy się, jeszcze ktoś pomyśli, że was, ugh, lubię .
Choć w gruncie rzeczy dobrze było widzieć wszystkich razem.

Malcolm Brooks
ezra brooks
Alexander Brooks
Archer Brooks
benji brooks
ambitny krab
Misia
strażak — w Fire Station
42 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
loading...
~2~

wujek na kwadracie...


Rodzina musi się trzymać razem, w rodzinie siła. Takiej mantry trzymał się niczym barierki Jason, gdy chodziło o bratanków, którzy z czasem byli nieraz jak synowie, bracia, czy kto tam jeszcze dla niego. Nie lubił się postarzać ale taka była prawda, że niektórzy z nich mogliby by być i jego synami przy dobrych wiatrach. Niestety jednak, w przeciwieństwie do swojego brata nie dorobił się męskiego potomka, ale to nic złego skoro wychowywał gromadkę Brooks. Chociaż wychowanie to może za duże słowo bo jednak był raczej niczym nauczyciel życia, niczym wujek dobra rada. I taką zamierzał też im służyć przez lata, w chwilach smutku i radości jak teraz na przykład gdy jeden z nich otwierał nowy rozdział w życiu, swoje mieszkanie czy co tam dokładnie - bo też nie zawsze był w temacie. Przy takiej ilości bratanków miał prawo, dobra?
Tak czy inaczej, skoro był z rodziny to i on otrzymał zaproszenie na to spotkanie, zlot rodzinny z okazji tego też eventu dwójki z braci. Bo pewnie w trakcie dowiedział się, że to Colton i Ezra będą tutaj wspólnie mieszkać, to ci los! Ale nie przejmując się szczegółami po odpowiednim doborze mini prezentów, udał się pod wskazany adres z nadzieją, że nie jest ostatnim gościem i że chłopcy niczego nie rozwalili i co najważniejsze nie wypili bez niego.
Młody duchem.. Wciąż się taki czuł w ich obecności, co było trzeba przyznać, radosne dla niego. Mógł chociaż na chwilę cofnąć się do swoich młodzieńczych lat, pełnych złych decyzji, kiepskiej wypłaty i ciągłych problemów czy to miłosnych czy życiowych. Nie ma co jednak zanudzać kłopotami. W ręce miał potężną butelkę dobrej whisky a w drugiej coś co zawsze się przyda facetowi - czyli zapas papieru toaletowego. Nie żeby coś ale był trochę śmieszkiem i lubił takie kawały, chociaż czy to kawał? Papier to element nierozłączny wyposażenia domu i lepiej, aby go nigdy nie zabrakło.
- Hop, hop.. Wuja przyszedł! - zawołał dosyć głośno od progu, nie siląc się na dzwonek do drzwi czy inne takie gdy miał ręce już tak zajęte, że wysiadał powoli. Co jak co ale starości nie da się oszukać, niestety. Rzecz jasna trochę mu zajęło zanim się im ukazał na oczy, bo pewnie było już tak głośno i radośnie, że ciężko przekrzyczeć się z taką ilością testosteronu w jednym pomieszczeniu. Ilość to jedna sprawa, ale zwrócenie uwagi każdego z braci, przywitanie się czy udział w rozmowie aby nikt nie został pominięty to nie lada wyzwanie..


Alexander Brooks
Archer Brooks
benji brooks
Casper Brooks
Colton Brooks
ezra brooks
Malcolm Brooks
powitalny kokos
Jason Brooks
brak multikont
FOTOGRAF KRYMINALNY — LORNE BAY POLICE STATION
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Jest fotografem kryminalnym. Trochę nie umie w życie, ale w sumie jest młody, to może jeszcze ogarnie.
Prychnął tylko na uwagę starszego brata i potrząsnął głową. – W przeciwieństwie do niektórych nie uważamy sprzątania za uwłaczającego wroga – oznajmił na te oszczerstwa Caspera dotyczącego wzywania matki, by posprzątała im mieszkanie. Chyba obaj należało do osób, które względnie utrzymywały porządek – poza tym to było stosunkowo nowe mieszkanie, więc nie mieli okazji nabałaganić zbytnio.
Ezra bynajmniej nie spodziewał się, że tego dnia utknie w grupowym uścisku. Trochę za dużo tych emocji dla niego, dlatego pewnie przy akompaniencie wbijania łokci w tego i w owego brata po prostu się wyplątał z tej plątaniny ramion i nóg. I dobrze, bo prawdopodobnie tylko dzięki tej decyzji uniknął bliskiego spotkania z kaktusem, którym Archer tak wymachiwał. Rzecz jasna, wiedział, że Alex też wpadnie na posiadówkę, ale zabawnie było teraz patrzeć na pozostałych braci, którzy się nie spodziewali widoku marnotrawnego brata. Nieomal się roześmiał i poklepał Alexandra po ramieniu tuż przed tym jak bracia zasypali go pytaniami.
Jakie wolne? – prychnął ironicznie do brata, z którym mieszkał, bo czy przypadkiem Colton nie był takim trochę pracoholikiem? Albo przynajmniej stał się nim, odkąd zaczął pracować dla pisareczki. Dlatego posłał mu dość wymowne spojrzenie i najbardziej ironiczny uśmieszek, na jaki go było stać w tym momencie. Podążył jednak za nim, by nieco mu pomóc z noszeniem szkła.
Poza tym zajął się też rozpakowywaniem zakupów i ogarnianiem przekąsek na talerzach. No i tego deseru, po który został wysłany. I tak patrząc na braci, stwierdził w myślach, że to chyba nawet dobrze, że żaden nie przyprowadził drugiej połówki, bo po pierwsze byłoby tutaj zbyt tłoczono, a po drugie – chyba za dużo Brooksów w jednym miejscu mógłby przestraszyć ewentualną partnerkę bądź partnera któregoś z braci. Tak czy inaczej, akurat kroił owoce, kiedy spostrzegł wujka. – Cześć! – rzucił tylko ze swojego stanowiska, ale nie uniósł rękę i nie pomachał nożem, żeby któryś z braci nie poczuł się zagrożony.

Alexander Brooks
Archer Brooks
Casper Brooks
Colton Brooks
Jason Brook
kreatywny księgowy — ratusz i prywatne rozrachunki
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Jeden z Brooksów. Po liceum mieszkał w Madrycie, wrócił niedawno z uwagi na zdradę swojej narzeczonej. Próbuje sobie na nowo życie ułożyć.
Stał z wyciągniętymi ramionami czekając aż obecna zgraja rzuci mu się na powitanie. Spodziewał się, że może się okazać, że tak sobie postoi i będzie musiał ze zrezygnowania opuścić ręce, ale na szczęście bracia nie zawiedli. Zakleszczony w uścisku braci usłyszał nagle o kaktusowym ataku, który zmusił ich do rozluźnienia.
- Casper, oczywiście, dla ciebie zarezerwowałem największy – oznajmił gdy brat błyskawicznie dostrzegł torebkę wypełnioną kilkoma magnesami. Pewnie naprzywoził im tego od groma na przestrzeni lat, ale myśl, że szybko do Hiszpanii nie wróci zmusiła go do tego ostatniego, pamiątkowego szaleństwa. A magnesy były zawsze najlepsze. Zostawił torbę na jednej z szafek aby każdy kto chciałby przyozdobić swoją lodówkę mógł według uznana wciąć sobie ulubiony.
Odwrócił głowę w kierunku z którego doszedł głos wuja. Nie spodziewał się go tutaj, więc aż mu się ciepło na sercu zrobiło gdy dostrzegł tylu Brooksów w jednym pomieszczeniu. Podszedł do Jasona aby i jego po męsku przytulić. Na pewno mieli okazję widzieć się już wcześniej – to pewnie wujo czynił honory i odebrał Alexa załamanego z lotniska. Może nie mieli jeszcze za sobą głębokiej rozmowy na temat okrucieństwa kobiet, ale Jason był dla niego dużym wsparciem samą obecnością.
Alexander zdecydował aby nie zamęczać nikogo swoją beznadziejnością dziś i chociaż rana była świeża – wrócił do Lorne z jakiś tydzień temu, starał się twardo stąpać po ziemi i nie dać się żadnemu trzęsieniu ziemi o imieniu Pilar. Był w rodzinnym gronie i niczym na święta bożego narodzenia nie chciał się przejmować głupotami.
Z całego zamieszania jakie powstało Alex postanowił przelawirować między wszystkimi aby znaleźć się obok Ezry, który najwidoczniej pełnił dziś rolę pana domu. Wywnioskował to oczywiście z dzierżącego przez niego noża w ręce i spojrzenia, którym jakby starał się zapanować nad towarzystwem. - Pomóc wam coś? – dopytał brata, mając nadzieję, że na coś się przyda zanim wszyscy się popiją i jedne do czego się nadadzą to albo głębokie rozmowy o życiu albo sen. I osobiście preferował to drugie.

Archer Brooks
Colton Brooks
Casper Brooks
Jason Brooks
ezra brooks
Alexander Brooks
Mania
doradca klienta — bendigo bank
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
zaproś mnie na swój ślub, niech widzę jak inny cię będzie trzymał za rękę, niech cierpię, niech cierpię i już;
- Dlaczego to on ma mieć największy magnes? - obruszył się, bo tak jak Ezra miał najlepsze relację z Coltonem, tak Archerowi wydawało się, że jego i Alexandra łączy specjalna więź, jak na dwóch najmłodszych z rodziny przystało. Nie miał jednak zamiaru sprzeczać się z braćmi o wielkość i wzór ozdób na lodówkę, w końcu i tak byli nieaktywni, więc większość magnesów przypadła ich trójce, hehe.
Popatrzył z politowaniem na Coltona, który faktycznie ostatnio pracował więcej niż ostatnio, więc o żadnym wolnym nie było mowy, nawet w ramach hipotetycznej kontuzji. Zresztą Ezra w oczach Archer też był pracoholikiem, ale akurat policjanci tak mieli. Najmłodszy z braci pamiętał późne powroty ojca, kiedy ten zjawiał się w domu po służbie gdzieś nad ranem i kiedy mama wyprawiała całą gromadkę do szkoły, pan Brooks dopiero kładł się spać.
Złapał puszkę z chłodnym piwem, a otwarcie jej wiązało się z charakterystycznym pstryknięciem. Kątem oka dostrzegł, jak część braci rozeszła się po mieszkaniu, a druga część zakręciła się w kuchni. Arch postanowił iść śladami Ala i rozejrzał się, jakby też chciał się do czegoś przydać.
- No właśnie, pomóc jakoś? - zapytał, ale w przeciwieństwie do niewiele starszego brata, liczył na to, że starszaki zdążyli już wszystko ogarnąć, więc teraz wystarczy zająć tylko miejsca, żeby napychać się przekąskami i zapijać je nisko i wysokoprocentowym alkoholem. - Zaniosę do salonu papierowe talerzyki - oznajmił dumnie Coltonowi, jakby co najmniej wykonywał bojowe zadanie od nieżyjącego ojca. Przynajmniej na to mógł się przydać, niech bracia znają jego dobre serce. - Nie mogę uwierzyć, że tutaj jesteś. I że nikomu o niczym nie wspomniałeś - z kolei te słowa kierował do Alexa, który niespodziewanie przyleciał do Lorne, a wcześniej nie wysypał się nawet jemu, chociaż Archiemu wydawało się, że mówili sobie o wszystkim! W tej sytuacji powinien poczuć się urażony, ale radość spowodowana powrotem brata była zbyt silna, żeby wyrzygiwać na niego swoje pretensje.

Colton Brooks
ezra brooks
Alexander Brooks
mistyczny poszukiwacz
-
ODPOWIEDZ