Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
  • #5
Od czasu pamiętnej kłótni z Callaway minęło kilka dobrych dni. Może nawet tydzień? Colton nie liczył aż tak szczegółowo, ale krótki czas to nie był. Nie dla niego. Nie dla agenta, który lubił swoją robotę i wypełniał nią dzień, a wolne brał rzadko kiedy. Teraz jego czas wypełniony był głównie... tak w zasadzie to znalazł czas na malowanie, lepsze urządzenie pokoju, a nawet małe sprzątanie resztek po przeprowadzce - bo wcześniej mu się nie chciało wyrzucać pudeł. Poza tym dostał czasu na nadrobienie seriali, a to był plus bo nie skończył jeszcze trzeciego sezonu Stranger Things kiedy za rogiem już czwarty był. Jak to o nim świadczyło?! Co się zaś tyczy samej Scarlet to nie uważał, że stracił pracę. Pierwszy raz co prawda się tak pokłócili, ale oficjalnie nie dostał wypowiedzenia, więc no... Czy czekał na to? Na pewno nie miał zamiaru do niej dzwonić, a tym bardziej jej odwiedzać w "tajnym mieszkaniu, które już takie tajne nie było". Chciała wszak by dał jej spokój, prawda? I ładnie słuchał. Nie, że na złość się obraził... Okej, był zły, wiadomo. Ale kto by nie był? Poza tym szybko mu złość przeszła i można rzec, że wręcz wrócił niemal do swojego codziennego zachowania. Z tą drobną różnicą, że zastanawiał się nad tym wszystkim co usłyszał i nad tym co można z tym zrobić jak już dojdą do porozumienia... przy którym trzeba rozmawiać... a on siedział sobie na kanapie i zajadał pizzę... Zdarza się!
O całym zdarzeniu nie mówił bratu bo nie widział powodu. Ot, kłótnia biznesowa co wcale taka biznesowa nie była, ale nie był typem co rozmawia o swoim dniu pracy. To raczej teki co odpowiada "no, okej było" i trzeba go za język ciągnąć by więcej usłyszeć. Ale jakby stracił pracę to by dał bratu znać bo przecież dzielą się czynszem, więc to już poważna sprawa. Dlatego mega się zdziwił jak dostał wiadomości od Ezry i informacje, że rozmawiał ze Scarlet, która podobno ma zamiar szukać nowego agenta. No kto to widział! Jak tak można! Mowy nie ma! Spokojnie, spokojnie. Głęboki wdech. Dalej miał robotę bo nie miał papierka. Dalej też się nie ruszył z mieszkanie by iść to wyjaśnić. No, ale po prostu jej posłuchał, dobra? Nie chciała go widzieć to go nie widziała. Nie znaczyło to jednak, że nie miał czasu na pewne przemyślenia - w których odruchowo super siebie usprawiedliwiał, ale próbował ją zrozumieć. Aczkolwiek bardziej skupiał się na kwestii braku weny... kiedy to rozległ się dzwonek do drzwi, więc westchnął ciężko, pauzując serial na telewizorze - bo się nie będzie na laptopie męczył - i ubrany w spodnie dresowe oraz t-shirt z logiem Flasha (jasna sprawa) zwlókł się co by drzwi otworzyć.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
[11]

Powiedzieć, że Scarlet paskudnie się czuła po owej kłótni to powiedzieć za mało. Nadal jednak nie widziała w tejże kłótni tylko swojej winy – wciąż sądziła, że Colton mimo wszystko nie powinien był wtedy do niej przychodzić. Ani też wciągać osoby Cami jako argument w sprzeczce. Ale poza tym… gdy zaczęła się nieco dłużej nad tym wszystkim zastanawiać, gdy już przeszło jej chlipanie i okres, i chwilowe załamanie nerwowe, to musiała przyznać, że jak na Coltona, to owe odwiedziny były całkowicie czymś nadzwyczajnym. Nie spodziewała się przecież, że jej agent postanowi spontanicznie ją odwiedzić tylko dlatego, że była „chora” albo, że kupi jej pluszowego Lokiego – który tak notabene wpatrywał się w nią z każdym kolejnym dniem z pretensją. I musiała przyznać, że owe nietypowe zachowanie Coltona sprawiło, że uderzyły w nią wyrzuty sumienia, spowodowane tym, że tak na niego nakrzyczała i mówiła mu te wszystkie rzeczy. Poza tym zaczęła zastanawiać się, dlaczego postąpił w tak niewyjaśniony sposób, ale bała się dojść do jakichkolwiek głębszych wniosków w tym temacie, dlatego porzuciła owe rozmyślania. Zresztą jej głowa zajęta była czymś innym.
I gdy już się wreszcie wyspała, wypoczęła, a miesiączka dobiegła końca, Scarlet poczęła panikować wewnętrznie. Bo nagle okazało się, że telefon milczy; że nie dostaje żadnych smsów z zapytaniem, kiedy wyśle rozdział do zredagowania wydawnictwo; żadnych dziwnych pomysłów i żadnych komentarzy na temat jej zdjęć na Instagramie. I tak przez około tydzień, co doprowadziło do tego, że Scarlet zaczęła zastanawiać się czy ma jeszcze agenta. Jasne, poprosiła go o wyjście – ale miała wówczas na myśli swoje mieszkanie, a nie swoje życie generalnie! Wcale nie pomagał fakt, że mimowolnie podrywała się, gdy tylko usłyszała dźwięk przychodzącego maila albo wibracje telefonu, bo wówczas czuła tylko rozczarowanie, gdy okazywało się, że to tylko jej asystent znów o czymś zapomniał. I wcale nie pomogło jej spotkanie swojego byłego w supermarkecie – to tak właściwie jeszcze bardziej ją tylko zestresowało.
Ostatecznie nie wytrzymała i skierowała się do innego Brooksa, który zawsze wydawał jej się głosem rozsądkiem w tej rodzinie ¬– pomimo swojego wieku – i zanim biedak zdążył chociażby zdziwić się z powodu jej telefonu, Scarlet wylała mu ekspresowo wszystkie żale. Prawdopodobnie nie zrozumiał wszystkiego, ale liczyło się, że wyłapał to, co dla niej najważniejsze – czyli pytanie, gdzie może znaleźć Coltona. I jak się okazało, Colti też mieszkał w nowym miejscu! Chwilę walczyła sama ze sobą w myślach, ale w końcu stwierdziła, że musi się zapytać czy nadal dla niej pracuje, czy serio powinna już organizować rekrutacje na nowego agenta – pewnie z pomocą Harper, skoro oboje poznali się na jej organizacyjnych zdolnościach.
Kiedy przybyła na miejsce, jeszcze chwilę się wahała zanim faktycznie nacisnęła dzwonek. Przestępowała z nogi na nogę na wycieraczce i nieco zestresowana czekała. I kiedy wreszcie jej otworzył, wyparowała: – Bądź wciąż moim agentem – poprosiła z błagalnym spojrzeniem.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Po tych "wolnych" dniach dalej nie widział winy w swoich odwiedzinach. Dla niego były uzasadnione. Ale było coś czego żałował - porównania do Scarlet do Cami. Nie uważał aby były w ogóle podobne. Gdyby było inaczej to by już dawno dla Callaway nie pracował. Poniosło go przez te tajemnice i zawiłości, ale wcale nie chodziło mu o to, że jego szefowa przypomina mu o eks, która tak go złamała, i przez którą był tym kim dzisiaj jest. To był jego największy zarzut do samego siebie. Z jednej strony był nawet gotów przyznać się do winy, a z drugiej unikanie tematu Cami miał tak wyćwiczone, że zapomniał nawet Ezrie powiedzieć, że ją ostatnio spotkał. Może napomknie o tym na spotkaniu rodzinnym, kto wie.
Scarlet miała za dużo facetów w życiu - o czym Colton nie wiedział tak szczegółowo i prawdę mówiąc tylko raz pomyślał o asystencie Scarlet, którym usprawiedliwiał sobie, że pewnie Callaway dzięki temu jakoś sobie tam radę daje. W końcu asystent pomaga, a agent prześladuje, prawda? Nieprawda, ale jakoś trzeba było to sobie tłumaczyć by nie nawiedzić ponownie szefowej skoro sobie tego nie życzyła. Nie żeby miał zamiar nigdy tam nogi nie postawić, ale założył sobie, że odczeka póki kurz po awanturze nie opadnie. Nie wiedział ile to potrwa, no ale nie znał się aż tak na tym. Miewał kłótnie - nawet częściej niż można się spodziewać - ale albo go nie obchodziły albo to były kłótnie związkowe, a ze Scarlet w związku nie był to jej nie kupi kwiatów na przeprosiny.
W każdym razie był taki moment, w którym ogarnął, że tak w zasadzie nie wiedział, że Scarlet ma numer do Ezry. Z drugiej strony jakby miał jej dać numer telefonu do jakiegoś brata w razie wypadku czy czegoś to pewnie do niego - zwłaszcza, że razem mieszkali od niedawna. I to nie tak, że ukrywał przed Callaway nowe miejsce zamieszkania. Niedawno się przeprowadził i nie było okazji by to wpleść w rozmowę dopóki nie zaczną znowu w swoich mieszkaniach pracować zamiast na mieście. Dopiero kiedy zobaczył ją przed swoimi drzwiami to szybko do niego dotarło, że Ezra musiał jej podać adres... czemu nie miał nic przeciw, ale nie spodziewał się jej i tak tutaj. A tym bardziej jej "przywitania" więc brwi zmarszczył.
- A przestałem nim być? - brzmiało to bardziej jak pytanie retoryczne, a on serio uważał, że przez te dni ciszy normalnie robotę miał. Co prawda nie bardzo mógł wytłumaczyć tego, że nie pracował, ale dalej widział siebie jako jej agenta i ciężko było sobie wyobrazić aby inaczej być miało. Dzięki temu jednak co teraz usłyszał trochę mu ulżyło - bo go wcześniej Ezra nastraszył tymi wiadomościami!

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
No to chyba oboje zgadzali się co do tego, że temat Cami nie powinien być poruszony w tamtej kłótni – ani w ogóle podczas ich wspólnej pracy, tak jak sobie obiecali zresztą na samym początku. Scarlet mimo wszystko zabolało tamto porównanie wygłoszone przez Coltona i czuła, że zostało ono rzucone całkowicie bezpodstawnie i nie powinno mieć wcale miejsca – a już na pewno nie w tamtym momencie. Co z kolei sprowokowało ją do wypowiedzenia paru okropieństw, które wolała mimo wszystko wyprzeć z pamięci. Aczkolwiek źle czuła się z tym, że powiedziała, że jego uczucia jej nie obchodzą, bo to… nie było do końca prawdą. Poza tym, że Scarlet uwielbiała Cami – w końcu ta była jej najlepszą przyjaciółką – to jednak odpowiadało jej równie skuteczne unikanie tematu przyjaciółki. Zwłaszcza w relacji służbowej, jaką mieli Colton i Scar.
A co do asystenta… cóż, radził sobie… nie najgorzej, ale nie zmieniało to faktu, iż brak Coltona był odczuwalny w jej pisarskiej egzystencji, więc nic dziwnego, że Scarlet naprawdę niemalże z nabożnym wyczekiwaniem wpatrywała się w telefon, oczekując na choćby wysłaną emotkę. Cokolwiek, co dawałoby jej pretekst do wygłoszenia elaboratu na temat jego nieodzywania się. Dobrze, że miała swoją drugą pracę, bo przynajmniej to zajmowało jej myśli na tyle, by nie tworzyć w głowie najczarniejszych scenariuszy. Aczkolwiek kilkukrotnie przeszło jej przez myśl, by przynajmniej podpatrzeć na necie w jaki sposób należy ułożyć ogłoszenie o pracę na stanowisko agenta pisarki. Bo przecież nie mogłaby tego zlecić Francisowi, prawda – zwłaszcza, że jego angielski nie był najwyższych lotów. Tym bardziej więcej musiała sprawdzić czy wszelkie nadzieje, jakie pokładała w Coltonie, na pewno przepadły.
Ostatecznie przecież nie wytrzymała. Ten tydzień milczenia był zbyt podejrzany i zasiał w niej zbyt wiele niepewności, by się nie przemóc i nie zadzwonić od Ezry. I zapewne miała numer do niego, tak samo jak i miała do innych Brooksów – po prostu ich wszystkich dobrze znała. To tylko łut szczęścia sprawił, że padło na Ezrę, z którym Colti mieszkał. I gdy jej były-nie-były-niewiadomo agent otworzył jej drzwi, Scarlet na moment wstrzymała oddech ze zestresowania.
Nie – odpowiedziała z wyraźną ulgą i nagłą radością wymalowaną na jej twarzy. Przede wszystkim rozpromieniła się natychmiast i uśmiechnęła. I niewiele myśląc, podniosła się na lekko i zgrabnie na palcach i do niego przylgnęła, przytulając się spontanicznie. Nawet nieszczególnie zastanawiała się, że to w zasadzie po raz pierwszy, gdy go przytulała.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Brooks był przyzwyczajony do tego, że jego uczucia nie są ważne. Przynajmniej tak sobie wmawiał, i dlatego też nie dzielił się nimi szczególnie chętnie. Ba, prawie wcale. Jak tak się zastanowić to chyba Autumn wiedziała o tym najwięcej bo mimo jego nastawienia to wciąż się przyjaźnili i nie wyrzuciła go do kosza. On też nigdy specjalnie nie lubił okazywać za wielu emocji. Znaczy "nigdy"... wiadomo od jakiego momentu. Wcześniej był bardziej wygadany i towarzyski. Taki, z którego dało się czasem czytać jak z otwartej księgi. Dzisiaj ta księga była zamknięta na cztery spusty i obwiązana łańcuchem bo po co kartki w środku mają się brudzić, o. I tak spora ich część została niegdyś wyrwana, więc nie ma co ryzykować.
Tak w ogóle to jak Colton się nie odzywał to faktycznie był trudniej dostępni niż większość osób teraz. Przykładowo - miał konto na instagramie, ale prawie wcale nie korzystał. To samo tyczyło się twittera. Dlatego jak nie odpowiadał na wiadomości i nie odbierał telefonu to ciężko było go złapać - chyba, że się go nawiedziło w domu. Nie był typem co lubi chwalić się swoim życiem na internecie. Nie żeby pogardzał tym, którzy to robili. Niech robią. Nie miał nic przeciw. On po prostu taki nie był. Wystarczyło, że musiał mieć pieczę nad tym co wypisuje się o Callaway i jak ona tam wypada. Wracając jednak do dni ciszy... Nah, nie miał super wytłumaczenia poza tym, że zrobił to co Scarlet chciała i do dzisiaj nie obawiał się utraty pracy - do czasu smsa od brata. I jeszcze o tym nie wiedział, ale nie będzie się mógł doczekać jak powie szefowej "a nie mówiłem" z komentarzem o asystencie.
Ave dla łutu szczęścia bo sam Colton nie wiedział jakby to poszło, gdyby zadzwoniła do innego brata. Ezra jeszcze w miarę rozsądny był, ale ktoś inny mógł tutaj wpaść z gradem pytań, chęci wsparcia brata i jeszcze udzielenia jakże super braterskich rad - czego u nich nie brakowało, ale nie wydawało mu się by tego potrzebował. A może? On tak nie uważał, ale kto wie.
Kiedy po jego odpowiedzi - i swojej, że jednak ma pracę - uśmiechnęła się to nawet jemu lekko warga drgnęło w mało dostrzegalnym uśmiechu. Była to zaledwie chwila bo zaraz go przytulono czego się w ogóle nie spodziewał. Raz, że nieszczególnie był przyzwyczajony do takiego okazywania sobie uczuć, a dwa, że nie przez Scarlet. Widać ta ich kłótnia miała większe pole manewru niż myślał - acz sam wiedział, że nie była mała. No dobra... zaskoczenie... i jak się zachować? Hm... Nie można to nazwać stu procentowym odwzajemnieniem uścisku, no ale jedną rękę delikatnie nieco ją objął... położył... a drugą poklepał ją po chwili po plecach. No co! Nie wiedział jak się zachować! Nawet jeśli nie było to takie złe uczucie.
- To dobrze. Ale Ezra mówił, że szukasz już nowego agenta - był już przekonany, że nie acz się zastanawiał czy wstawiła ogłoszenie czy nawet do tego nie doszło. Przy tym - kiedy go puściła - przesunął się aby ją wpuścić do środka.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Scarlet chyba nawet nie żałowała, że Colton nie był wygadany i towarzyski. Wystarczyło przecież, że był skuteczny i rozmowny na tyle, by pozałatwiać wszelkie interesy i pchać jej karierę pisarską do przodu. A jeśli chodziło o jego styl bycia to przecież, gdyby jej nie odpowiadał to nie byliby takim… nie wiem czy zgranym, ale na pewno nie byliby duetem – a obecnie póki co dogadywali się całkiem nieźle, prawda? Poza tym jej odpowiadało, że był, jaki był. Zwłaszcza, że jako agent dość dobrze się nią opiekował. Na tyle, że faktycznie czuła się zaopiekowana. Momentami nawet nieco za bardzo, jak wtedy, gdy wtryniał nos w jej tinderowe randki albo gdy usilnie próbował wbić do jej mieszkania, ale postanowiła wspaniałomyślnie na razie tego nie wytykać. Możliwe, że ten temat wróci w ich relacji, ale na pewno nie tego dnia, bo Scarlet nie zamierzała ponownie się kłócić.
Właściwie przyszła tutaj z zamiarem odzyskania swojego agenta i upewnienia się, że ten jeszcze nie znalazł pracy – albo co gorsza, nie zamierza nigdzie wyjechać i jej zostawić tutaj na pastwę losu. Może nie na pastwę, bo przecież miała Harper, ale mimo wszystko liczyła, że Colton zostanie w jej życiu – to znaczy w jej życiu zawodowym.
I czuła ulgę, gdy okazało się, że owszem, zostanie. To właśnie z tej radości pozwoliła sobie na przytulenie go. Scarlet miała ochotę się roześmiać na ten jego niezręczny gest. – Mój boże, to chyba najbardziej robotyczny uścisk, jakiego doświadczyłam w całym swoim życiu – oznajmiła półgłosem i ze słyszalnym rozbawieniem, ale korzystając jeszcze z chwili, objęła jego szyję ramionami i jeszcze przez chwilę go ściskała. Ale odsunęła się po krótkiej chwili, gdy uznała, że nie ma co przedłużać tego i tak niezręcznego objęcia.
Zamierzałam. Ale już chyba nie muszę – odparła zgodnie z prawdą i spojrzała na niego wciąż z tym radosnym spojrzeniem. Nie zamierzała mu się przyznawać do tego, że w istocie przejrzała tysiące draftów ogłoszeń o pracę na stanowisko agenta pisarki. Tymczasem zerknęła na niego przelotnie i mimo wszystko zawahała się, stojąc w progu. – Mogę wejść? – spytała i założyła wymykające się z jej spiętych włosów kosmyki za ucho. W końcu nie była pewna czy faktycznie jest to dobry czas na dłuższą rozmowę, a ona zdołała się już upewnić, że Colton wciąż dla niej pracuje.

Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Osobiście uważał, że gdyby był zbyt miły i towarzyski - jak przykładowo w szkole - to nie byłby dobrym agentem i dzisiaj pewnie nie pracowałby dla Scarlet. Ta branża nie była łatwa, a miłe osoby często nie dostawały tutaj tego co chciały. Musiał, więc być profesjonalny i nawet chłodny w rozmowach z innymi. Callaway była tą radosną, z którą chciano pracować - on miał być tym za zasłoną, który dba aby nikt jej nie zrobił w balona. Co prawda potrafiła raczej o siebie zadbać, ale był pewien, że w wielu kwestiach "agentowych" nie postąpiłaby jak on. Raz prawie stracili jeden wywiad do pewnego programu bo Brooks nie zgodził się na niektóre pytania. A kiedy doszli do porozumienia to nie pozwolił na nadawanie na żywo - właśnie przez te wcześniejsze pytania i poznanie gagatka, który miał tą rozmowę przeprowadzać. Głowę by sobie Colton dał uciąć, że będą na żywo na wizji to ten gość zrobiłby coś co nadszarpnęłoby wizerunek Scarlet. No, ale widać był gotowy czasem stracić jakieś tam pogadanki jeśli to miałoby Callaway uchronić.
Prawdę mówiąc nie myślał o wyjeździe... o szukaniu pracy też nie, ale dlatego, że nie sądził, iż szefowa pomyślała, że sobie odszedł. W innym przypadku pewnie by się już rozglądał, ale na szczęście widać nie musiał. No, a sprawa z przeszłości dobitnie go nauczyła, że bez chociaż "nara, wyjeżdżam z miasta" to Lorne Bay nie opuści nie gadając o tym każdemu kogo zna - dobrze, że lista nie była długa.
- Dzięki. Może kiedyś dogonię w tym Connora - nie miał pojęcia czy Scarlet będzie wiedzieć, że to nawiązanie do Connora z gry Detroit Become Human - i że ten po napisach dał lepszy uścisk niż taki Colton - no, ale trudno. I tak uznał to za komplement. - Poza tym może nie ściskam mocno bo bym mógł cię uszkodzić, hm? Nie wiesz tego. Może uratowałem ci życie - nawet głową pokiwał w dowód swego własnego uznania. Ale serio to nie był przyzwyczajony i tyle. Może jak będzie miał więcej treningów to kiedyś pójdzie mu lepiej niż dzisiaj. Aż dziw, że Callaway to nie zniechęciło tak od razu.
- Przystojnego asystenta łatwiej znaleźć niż przystojnego agenta - wiedział co mówi bo widział ich wielu dzięki tej pracy. Chociaż to w sumie kwestia gustu, więc kto go tam wie. Grunt, że nie szukała - albo nie znalazła przystojnego, o. - Nie. Otworzyłem te drzwi na oścież byś podziwiała mój apartament z daleka. Tam mamy fikuśną lampę - wskazał na lampę w kształcie geparda stojącą niedaleko. - Wchodź. I tak prędzej czy później byś odwiedziła to miejsce, więc może być dzisiaj - wzruszył ramionami bo sam Ezra proponował ją zaprosić, więc równie dobrze może ogarnąć jego nowe lokum dzisiaj skoro już tu jest.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Może faktycznie, dlatego Colton był takim dobrym agentem? Bo faktycznie twardo negocjował warunki umów i faktycznie dbał o to, by nikt nie skrzywdził Scarlet. To znaczy, Scar była doskonale świadoma tego, że Colton miał przede wszystkim na względzie jej wizerunek medialny i dbał o to, by nikt nie naruszył go w jakikolwiek sposób, bo przecież Scarlet musiała być postrzegana pozytywnie przez swoich fanów i ewentualnych partnerów czy kontrahentów, czy sponsorów. Ale mimo wszystko czuła się zaopiekowana i dobrze traktowana. I jeszcze nikt jej nie wrzuci pod koła rozpędzonego pociągu, odkąd pracowała z Coltonem. To tez nie tak, że Scarlet robiła cokolwiek, by wypaść niekorzystnie, bo tak nie było. Ale gdyby ktoś chciał to w wywiadach czy gdziekolwiek mógłby wytknąć jej każde potknięcie albo wmówić jej coś, co nigdy z jej ust nie padło. Albo tak niekorzystnie odwrócić jej słowa, że straciłaby w oczach fanów. Tymczasem z Coltonem zawsze na jakieś kiepskie sytuacje nie załamywali rąk, a od razu szukali rozwiązania i to się liczyło.
Oczy Scarlet zabłyszczały. Może nie była jakąś gejmerką, ale akurat w Detroit Become Human pewnie grała za sprawą siostrzenicy i całkowicie rozumiała fenomen tej gry. I pewnie tak jak ja była nieodwołalnie zakochana w Detroit. Aż pisnęła z tego porównania i promiennie się do niego uśmiechnęła, powstrzymując wzruszone pociągnięcie noskiem. Aczkolwiek nie mogła nie pokręcić z politowaniem głową, gdy powiedział o tym za mocnym ściskaniu. – Popracujemy nad tym – obiecała cicho i wyszczerzyła się do niego, odnotowując w myślach, że prawdopodobnie powinni. Ale niech ograniczą uściski do specjalnych okazji – póki co. A jednak ten dzisiejszy dzień był trochę specjalną okazją.
Och, z pewnością – mruknęła, przewróciwszy oczyma, ale nie chciała mu wytykać, że ona niewątpliwie by jakiegoś znalazła, bo ma jakieś szczęście do ściągania do siebie przystojniaków, skoro jej asystent dosłownie pojawił się w dziekanacie. – Ale z ciebie totalny młotek – skomentowała tylko to jego ironiczne poczucie humoru, ale cała się po chwili rozpromieniła i weszła do jego mieszkania lekkim krokiem. Zsunęła szybko buty ze stóp, pozostając w samych skarpetach i podchodząc do tej fikuśnej lampy, rozejrzała się po ich apartamencie. – Skąd ją wytrzasnęliście? – spytała z niejakim podziwem, ale i rozbawieniem, gdy lekko tknęła gepardziego materiału. – Z jakiegoś lumpa? – W końcu tam czasem można wyhaczyć fajne rzeczy. A generalnie Scarlet cieszyła się, że lampa była z porcelany, a nie ze skóry geparda, bo raczej nie była za polowaniem i zabijaniem zwierząt na rzecz przerabiania ich na rzeczy tak trywialne jak lampa. Albo wypychanie, bo nie było niczego gorszego niż wypchane zwierzęta.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Mimo tego jaki się wydawał na pierwszy rzut oka to faktycznie pracę traktował serio. No... tą obecną bo jednak różnie bywało z tymi poprzednimi - raz było lepiej, a raz gorzej. Teraz jednak serio lubił rolę agenta. Czuł, że robi coś ważnego - może nie dla świata, ale tak ogólnie! Dlatego też sprawdzał każdego kto chciał ze Scarlet wywiady przeprowadzać. Dzięki temu wiedział, którzy lubią robić niewłaściwy szum wokół "przesłuchiwanych" i wtedy w ruch wchodziły wszelakie przemyślenia, rozmowy z Callaway, przygotowywania lub ewentualne odmowy bo lepiej stracić jakiś wywiad niż całą karierę. Tak jak z domem kultury... będzie dopiero - będzie uważać to za dobry pomysł, ale wiadomo, że też wcześniej wszystko sprawdzą i się przygotują bo pytania od publiczności mogą być wszelakie. No, ale on tam będzie i przerwie w razie problemu, a jakoś był przekonany, że Harper też nie da tam siostry skrzywdzić.
- Hm... ale to nie będzie "popracujemy" w stylu unagi? - oczy zmrużył podejrzliwie i już sobie wyobrażał jak Scarlet wyskakuje zza każdego rogu i znienacka go tuli. Jeszcze biedny zawału by kiedyś dostał - albo odruchowo ją uderzył bo takie odruchy bywały, a tego to by jednak nie chciał. Wyglądało też na to, że wiedziała do czego nawiązaniem był Connor - plus na pewno - a teraz znowu się zapomniał, że też istniały osoby co nie widziały Przyjaciół... czego w sumie nie ogarniał i mimo swej świadomości dziwił się za każdym razem jak ktoś o tym mówił głośno. To nie jest coś czym należało się chwalić!
- Staram się - wzruszył ramionami jak nazwano go młotkiem. Choć tak... kłamał bo się nie starał. Był taki i już, o. Starał to by się wtedy jakby przez cały dzień Scarlet nie usłyszała od niego ani jednej ironii w głosie. To by było wiadomo, że coś się dzieje. - Nah. Jakiś czas temu były te... jakieś targi... i jakiś festyn - i widać było jak pamięć próbował wytężyć bo najwyraźniej nie był stałym bywalcem miejskich świąt. Znaczy wiedział o nich, czasem bywał na takich i zdarzało się, że udział w konkursach brał - tak wiem, szok! No, ale do ostatniego uwagi nie przywiązywał szczególnie. Przeszedł jedynie tamtędy bo miał po drodze do domu rodzinnego. - Spodobała mi się, więc kupiłem - dodał jeszcze bo jednak jakby była ze skóry to nie by nie brał. Nie był fanem lamparcich centek, ale porcelanowe zwierzaki to co innego.
- Musimy pogadać, więc jako dobry gospodarz zaproponuję coś do picia... Co chcesz pić aby ci w gardle nie zaschło? - powędrował w stronę zaopatrzonej kuchni. Tym samym pokazał też mimochodem, że jak chciała uciec to drzwi jej nie zablokuje, ale jednak miał nadzieję, że tego nie zrobi. Poza tym teraz wiedział, gdzie mieszka.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Na pewno robił coś ważnego dla Scarlet – o czym jeszcze będzie miał okazję niejednokrotnie się przekonać. Może nawet w nagrodę coś dostanie – na przykład dwutygodniowy urlop, podczas którego będzie mógł odpocząć od obecności Callaway? Aczkolwiek nie gwarantuję, że nie skończy się to jakimś morderstwem na Korfu, gdzie akurat wybrałaby się Scar, bo akurat czytam i być może mnie natchnie (a co za tym idzie natchnie też Scarlet) na zabawę w szukanie inspiracji pod przykrywką detektywa. Oby nie, bo wówczas również cały urlop Coltona zostałby pokrzyżowany i tym razem naprawdę musiałby ratować swoją chlebodawczynię.
W jakim stylu? – dopytała niepewnie z bladym uśmiechem, bo kompletnie nie pokojarzyła ze sobą faktów, a wolała jednak by jej to wyklarował teraz; zanim przykładowo wcieli w życie jakieś niecodzienne praktyki. Aczkolwiek wiadomo, że nie miała niczego złego na myśli – bardziej chodziło jej o to, że być może odnajdą nieco więcej okazji ku temu, by jednak się przytulić raz na jakiś czas. Bez presji, ale jeśli miałoby to wyjść naturalnie, to czemu nie?
Zmarszczyła brwi, próbując odgadnąć o jakich targach albo też festynie mówił Colton. – Bożonarodzeniowe? – podpowiedziała uczynnie o pierwszych jakich pomyślała, bo jednak tylko te świąteczne jej się skojarzyły. Dotknęła niepewnie tej lampy, ale mimowolnie też odwróciła od owej rzeczy spojrzenie, by przenieść je na swojego agenta. I nagle przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Choć raczej należała do tych osób, które o problemach i konfliktach wolały szczerze porozmawiać, to jednak nie chyba nie była jeszcze gotowa na poważną rozmowę właśnie z nim, a tymczasem słowa Coltona zabrzmiały bardzo poważnie. – Po tak oficjalnym i przerażającym oświadczeniu, chyba tylko alkohol by mi pomógł – mruknęła. Tym bardziej, że ona wcale nie poczuła, że ma drogę wolną do ucieczki. Niechętnie więc westchnęła. – Ale poproszę herbatę – wybrała rozważnie, bo najwyżej będzie mogła uciec do łazienki za potrzebą. I po tych słowach klapnęła sobie w oczekiwaniu na napój i osłoniła skrawkiem koszuli odsłonięte uda.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Brooks czuł, że praca agenta równa się nici z urlopu dłuższego. Z tego też powodu głównie nie brał aż tylu dni wolnego. Jak się zdarzało to góra kilka dni pod rząd - lub pojedynczy dzień co dwa dni na coroczną Eurowizję. W innym wypadku serio by się obawiał, że Scarlet może coś zmajstrować albo co gorsza jej coś się stanie bo była za miła dla ludzi. Co tylko mu udowodniła zatrudniając asystenta tylko dlatego, że "był ładny"! Niejeden seryjny morderca wyglądem dorównywał modelom. Co prawda obawa mu przeszła jak poznał i zobaczył francuzika w akcji, no ale to tylko znaczyło, że Callaway miała tym razem farta. Choć Colton i tak miał zamiar mieć go na oku.
- Jak możesz. Teraz to mnie zraniłaś do żywego - aż się za serce złapał kiedy usłyszał, iż jego szefowa nie kojarzy unagi! W sumie liczył, że to wina pamięci, a nie ignorancji i nigdy nie oglądała "Przyjaciół". Do tej pory jej nie pytał o tak ważną rzecz, ale widać nadszedł ten czas. - Oglądałaś kiedyś "Przyjaciół"? - rzucił jej baczne spojrzenie co by nie chciała go wykiwać. To była najważniejsza odpowiedź w jej życiu! A on nie wiedział, której opcji się spodziewać.
- Hmmm... Nie wiem. Bardziej jakieś wiosenne, ale może. Dam znać następnym razem - wzruszył ramionami bo najwidoczniej Scarlet padnie z tęsknoty jak nie dostanie podobnej lampy, więc jako super agent zadzwoni do niej, gdy na targach świąteczno-jakichś znowu zobaczy takie cuda. - Mamy alkohol. Albo herbatę z rumem jak wolisz - dodał znikając przy szafkach kuchennych i za chwilę wrócił ze szklankami, czajnikiem herbaty - bo też sobie kupił elegancki na targach i jeszcze nie miał okazji próbować bo na braciach nie wypróbuje - i butelką rumu jeśli Callaway najdzie ochota. - Od sześciu lat mam niedokończoną sprawę i wiem jak mnie to męczy. Dlatego wolę oczyścić atmosferę niż dodawać kolejne sprawy na kolejne lata - zaczął z wyjaśnieniem, siadając naprzeciwko. I chociaż nie wymienił sprawy z nazwy to wiadome, że pierwszy raz przyznał się do tego, iż serio męczyła go ucieczka Cami. Ogarnąłby jakby dostał wyjaśnienia, a tak wciąż na nie czekał i rozdziału zamknąć nie mógł. - Masz jednak prawo veta - westchnął ciężko przy tym, chcąc być tym wyrozumiałym. - Powiesz "veto" to bez zbędnych pytań zostawiamy poruszany temat i przechodzimy dalej, a do tego od veta powróci się kiedyś - bo serio nie chciał by czuła, że musi koniecznie o wszystkim rozmawiać jeśli nie była gotowa. - Zaczniemy od najtrudniejszego - aż brwi zmarszczył, za kark się złapał i wstał... i zaczął łazić. Najwyraźniej dla niego był to najtrudniejszy temat, że musiał do niego "dochodzić". - Przepraszam, że porównałem cię do Cami - i aż się oparł o kanapę, którą ścisnął zdecydowanie za mocno. Wydawało się też, że zrobiło mu się niedobrze... Tak, przeprosiny szczere to był u niego taki rarytas, że prędzej człowiek spotka UFO niż natrafi na taką scenę w wykonaniu Coltona.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Bez przesady – przysługiwał mu normalny urlop tak jak na warunkach umowy o pracę, którą przecież posiadał. Scarlet doskonale dawała sobie radę bez niego i świat się nie zawalał – z czego on ewidentnie nie zdawał sobie sprawy. Wbrew temu co myślał Colton, Scarlet wcale nie była hopeless. Po prostu w ostatnim czasie jej wena przechodziła koszmarny okres buntu i to wszystko. Ale organizacyjnie Scar była nadal świetna. Poza tym miała nosa do ludzi – i fakt, była czasem zbyt miła i uprzejma i nawet jak widziała, że ktoś jest nie teges to nie potrafiła tak całkiem się odciąć, ale stopniowo, stopniowo się odsuwała i jej się udawało.
Jej kąciki ust drgnęły na tą teatralność Coltona, bo dało jej to nadzieję, że niebawem ich relacja naprawdę wróci do normy. – Pewnie, że oglądałam… – mruknęła i zmarszczyła czoło, wytężając umysł. – Ale to brzmi bardziej jak metoda walki wzięta z Karate Kid albo Kobra Cai… Albo jak coś na co wpadliby Joey i Chandler – powiedziała po chwili namysłu. Inna sprawa, że wyparła to z pamięci, bo nie cierpiała Rossa.
Wystarczy herbata – poprosiła ostatecznie, rezygnując ze wstawek alkoholowych, które mogłyby tylko pogorszyć sprawę. A w przeciwieństwie do ostatniego razu dziś była ultra spokojna i hormony jej nie buzowały, i tego wolała się trzymać. Kiedy otrzymała herbatę, chlipnęła z filiżanki i nieco sztywno wyprostowana wpatrywała się w Coltona, wysłuchując jego słów. Doceniała możliwość veta, ale uparcie milczała, dając mu możliwość wypowiedzenia wszystkiego, co mu leżało na duszy i tylko słuchając. Skinęła tylko głową na potwierdzenie, że rozumie gdzieś około wypowiedzi o prawie veta, z którego, jeśli będzie musiała to skorzysta.
To chyba pierwszy raz kiedy słyszę słowo przepraszam z twoich ust ¬– palnęła bez zastanowienia, przyglądając mu się ze zdumieniem. I trochę głupio wyszło, bo przecież nie chciała mu tego teraz akurat wytykać – w normalnych okolicznościach owszem mogłaby się z nim podroczyć – niemniej korzystając z okazji szybko przeniosła się na kanapę, za którą stał Colton i ujęła jego dłonie, rozprostowując delikatnie jego palce, by nie zaciskał ich z taką złością i siłą. I podniosła wzrok na Coltona z ciepłym uśmiechem, gdy już to zrobiła. – Przeprosiny przyjęte. Właściwie nie powinnam się nawet obrażać, bo w końcu Cami to moja najlepsza przyjaciółka i uwielbiam ją – oznajmiła szczerze, wzruszając ramionami – więc porównanie nie powinno mi wcale przeszkadzać, ale… sposób w jaki to powiedziałeś… – skrzywiła się wymownie, co chyba najlepiej świadczyło o tym, że wcale jej się to nie spodobało, i że ją to bardzo zraniło z wielu powodów. Bo to porównanie zabrzmiało jak paskudna oblega, a przecież nie powinno tak brzmieć. – Ja też przepraszam za to, że nie powiedziałam ci o przeprowadzce. Nie byłam gotowa i tylko to niepotrzebnie odkładałam – wyjaśniła szczerze i tylko westchnęła. Wówczas zauważyła, że nadal trzyma jego dłonie, więc w tym momencie też go puściła i odsunęła się nieco, wciąż jednak pozostając na kanapie.
Colton Brooks
ODPOWIEDZ