lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
...w noc urodzin Chandry...


Już nawet w Ameryce nie musiała udawać - była dorosła! D O R O S Ł A! Ten fakt do tego stopnia uderzył Chandrze do głowy, że postanowiła hulać do białego rana i bawić się bez zahamowań, mieszając najróżniejsze alkohole, które nie tylko sama sobie zamawiała, ale też stawiali przed nią inni (bo chyba nie było osoby w lokalu, do której nie dotarłaby wiadomość, że Ginsberg ma dziś urodziny). Jakimś dziwnym trafem, ku jej nieszczęściu, udało jej się uniknąć dobrych rad starszych znajomych, by za bardzo nie mieszać alkoholi i żeby mimo wszystko coś zjeść, a nie lać procenty na pusty żołądek…
Nim dziewczyna się oglądnęła, była tak wstawiona, że nie do końca rejestrowała, gdzie znajduje się sufit, a gdzie podłoga baru, który zdawał się nagle falować. Mimo to stawiała jeszcze jedną kolejkę wszystkim, nie tracąc dobrego humoru!
Jakby tego było mało, zaczęła dzwonić i pisać smsy do Spectera. Nie wiedziała dlaczego akurat on był tym nieszczęśliwcem, któremu Chandra postanowiła zapchać skrzynkę bełkotliwym spamem. Może zrobiła to z czystej niczym niedawno wypita wódka złośliwości, która nie zdążyła się jeszcze utonąć w oceanie procentów? Albo kierowała nią ciekawość, czy Leonard w jakikolwiek sposób zareaguje, bo w końcu zarzekał się, że już nigdy się nie będą razem bawić, a ona ewidentnie (choć może nieco pokrętnie) zapraszała go na urodzinową balangę…
Po serii sms-ów wysłanych do ciemnowłosego, podczas wystukiwania których Ginsberg postanowiła opuścić lokal i ruszyć gdzieś przed siebie zygzakiem, na początku nie dostała żadnej odpowiedzi, co strasznie ją rozbawiło i o mały włos nie wpakowało pod jadący w jej kierunku samochód. Na szczęście w ostatnim momencie zrobiła coś w stylu piruetu, chwytając się latarni, która posłużyła za chwilową podporę i sprawiała, że świat wirował trochę mniej. Długo jednak Chandra nie ustała i wybierając kierunek zupełnie przeciwny niż centrum Lorne Bay, powlekła się dalej, wchodząc w coraz mniej oświetlony obszar.
Nieprzytomnym wzrokiem odczytała wiadomość od Spectera, wysyłając mu lokalizację podaną przez telefon, bo gdyby było jej określić, gdzie się znajduje, to raczej by się nie dogadali. Znów zachichotała, gdy jakaś gałązka połaskotała jej ramię. W pewnym momencie uznała, że najwyższa pora opróżnić pęcherz, który pękał jej od nadmiaru wlanych w siebie płynów i nieustającego rozbawienia dziewczyny. Ściągnęła bieliznę, kucnęła pod krzaczkiem i kiedy już po wszystkim chciała się podnieść, okazało się to niewykonalne, dlatego na czworakach zaczęła niezgrabnie gramolić się z zarośli, gubiąc po drodze majtki… i resztki godności…
W końcu padła na jakąś grządkę, a kiedy wydawało jej się, że słyszy jakiś głos, uniosła rękę - co było nie lada wyczynem - bełkocząc pod nosem:
- Jesze szyje, jesze… szyje…

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
Dla Spectera to był zwyczajny dzień. Nie wydarzyło się w jego ciągu nic wyjątkowego, ta sama nieznośna rutyna. Było już późnawo, a on siedział w mieszkaniu sam, bo wszyscy gdzieś wybyli. Zajmował się zupełnie niczym, dosłownie. Leżał w łóżku i przeglądał Instagram. Siedział na fotelu i odbijał piłkę o ścianę. Patrzył się w telewizor, co było właściwym określeniem, bo wcale nie oglądał telewizji, gdyż nawet nie rejestrował, co się działo. Wtedy jego telefon zaczął wibrować, a on dostawać kolejne wiadomości. Pierw nawet po niego nie sięgnął, bo ktokolwiek to był to mógł poczekać, bo on przecież był taki zajęty. Jednak smsy przychodziły dalej, ze swego rodzaju oślą upartością, więc w końcu sięgnął po niego. Przeczytał tą całą serię, a raczej bardzo próbował to zrobić. Co nie było takie łatwe, bo dziewczyna pisała raczej jakimś kodem. Od razu domyślił się, że była wstawiona i to nawet bardzo. Jednak już odkrycie tego, co miała mu do przekazania nie było takie łatwe. Ale w końcu zrozumiał końcówkę, co zapaliło mu czerwoną lampkę w głowie.
Nie powinien się nią przejmować. Nie miał przecież takiego obowiązku. Nic jej nie wisiał, a co więcej to ona była mu winna jeszcze kilka głupich zadań za te całe zdjęcia. Więc powinien odłożyć ten telefon na bok i mieć ją kompletnie gdzieś. I nawet chciał to zrobić. Już wygasił ekran i odsunął dłoń, ale… nie mógł. Napisał do niej wiadomość, po czym podniósł się z miejsca. Nałożył pierwszą lepszą koszulkę, wciągnął dżinsy na tyłek, zabrał kluczyki od samochodu i wyszedł. Nie wiedział nawet jeszcze gdzie, ale gdy już wsiadał do samochodu to miał lokalizacje. Mocno się zdziwił, ale ruszył w tamtym kierunku. Nie gnał specjalnie, żeby to nie skończyło się jakimś większym wypadkiem. Zresztą z tego co widział, to dziewczyna musiała być w szczerym polu, więc tam raczej nic jej nie groziło. Gdy przyjechał na miejsce to zaparkował samochodów na poboczu i ponownie odpalił lokalizacje na telefonie. Rozejrzał się dookoła, krzyknął kilkukrotnie jej imię, ale bez żadnego efektu.
Szedł w kierunku, który wskazywał mu telefon, ale nie widział jej. Chociaż w końcu zaczął dostrzegać ślady, które świadczyły o tym, że na pewno ktoś tędy się przemieszczał. Szedł dalej i dalej, aż w końcu natrafił na kobiecą bieliznę. To znaczyło, że był blisko, a ona albo właściwe zaliczała dno albo zaliczała kogoś. Zatrzymał się na moment. Pierwsza opcja oznaczała, że potrzebowałaby jego pomocy. Druga, że raczej przyszedłby nieproszony… Ale tak czy inaczej, pisała do niego, więc chciała żeby przyjechał, więc ruszył dalej. I w końcu ją znalazł.
- Chandra? - zapytał i niedowierzaniem, przyglądając się dziewczynie i rejestrując jej stan. - Chyba coś zgubiłaś - powiedział, rzucając jej majtki na klatkę piersiową i pokiwał przecząco głową. - Super. Cieszę się, że jeszcze żyjesz… wstawaj, jedziemy do hotelu - powiedział, wyciągając do niej swoje dłonie i próbując ją jakoś podnieść.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Nie była pewna czy na pewno słyszy swoje imię, czy może tylko jej się wydaje? Z brzucha, na którym leźała, przewróciła się na plecy, gapiąc się w niebo, które usiane było małymi, błyszczącymi punkcikami. Przypominało jej to brokat na ulubionej sylwestrowej kreacji.
- Wooow… - powiedziała z zachwytem. Wyobraziła sobie, że gwiazdy są niezliczoną ilością reflektorów, które mają zamiar ją oświetlić, gdy będzie ponownie w centrum uwagi - najlepsza, najpiękniejsza i najwspanialsza. Nabierała powietrza, by ponownie westchnąć nad tym pięknym zjawiskiem, gdy ze świstem coś przeleciało nad jej głową, lądując na piersiach. Powoli sięgnęła ręką po rzecz, która zaczęła jej ciążyć i uniosła ją na wysokość oczu.
- Uuu, majtki! Jesem tak sławna, że już we mnie rzucają gaciami - podsumowała to znalezisko, dopiero teraz rejestrując, że obok, prawdopodobnie spadając z nieba, pojawił się Leonard. - Lelo, szy ty nosisz damskie gacie? - zapytała, parskając śmiechem, bo to wydało jej się strasznie zabawne. - Jak Ponikio…Pinkokio… ten pajasyk ze Shreka? Damskie stringi? - dodała, ponownie spoglądając na bieliznę, którą trzymała w ręce. Zupełnie nie zarejestrowała faktu, że mogą należeć do niej…
Pokręciła głową, najwyraźniej nie mając ochoty ruszyć się z miejsca. Poklepała za to ziemię obok siebie, co miało wyglądać zachęcająco, by ciemnowłosy dołączył do jej leżakowania. Miała wrażenie, że on znów gdzieś goni, a to było dziwne, bo przecież jej się nigdzie nie spieszyło…
- Chodź tu do mnie. Nawet cię posunę - zaproponowała, a plączący się język płatał figle w poprawnym formułowaniu myśli. - Się. Cię. Wszysko jedno kto kogo… - Machnęła ręką w powietrzu, by pokazać, że nieważne są szczegóły i ewidentnie w tej chwili nie ma do nich głowy.
Z opóźnieniem, ale dotarło do niej, co Specter powiedział jej na powitanie. Próbowała zlokalizować jego twarz, ale miała wrażenie, że chłopak tak szybko się przemieszcza, że nie jest w stanie nadążyć za jego ruchami.
- Serio sieszysz się, że jesze szyje? Och, to takie słodkie - skwitowała z rozczuleniem, uśmiechając się przy tym błogo. - Pewnie jeseś taki miły, bo masz zisiaj uroziny. Wszyskiego najlepszeeego - powiedziała, podejmując próbę podparcia się na łokciu, bo przecież życzenia wypowiadało się prosto w twarz, dodając do tego nieszczery uśmiech, bo tak naprawdę nie liczył się jubilat, a kolejna okazja do imprezowania… - Jakie miałeś szyczenie, kiedy dmuchałeś świeszkę? - zapytała wlepiając w chłopaka zaciekawione spojrzenie. - Obiesuję, sze nikomu nie powiem! - Chandra przytknęła dłoń do ust, by tym samym potwierdzić swoje słowa.

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
Leonard musiał być bardzo naiwny skoro uwierzył, że tak po prostu powie jej że jadą do domu, a Chandra wstanie i z nim pójdzie. Przecież ona na trzeźwo nie robiła tego, co do niej się mówiło, więc co dopiero w stanie nietrzeźwości. Chociaż nie, to było za mało, ona była kompletnie pijana. Boże, czemu Specter zawsze pakował się w takie bagno…
- Nie. Nie noszę damskich gaci, zresztą… Co ty, Chandra, nie pamiętasz? Przecież sama mi je ściągałaś - powiedział z przebiegłym uśmiechem na twarzy. Ale żartowanie w tym stanie i nabijanie się z niej wcale nie dawało mu takiej satysfakcji. Bo teraz jakby… była niepełnosprawna, a wygrywanie z taką osobą, gdy było się w pełni kontaktującym i zdrowym nie dawało poczucia zadowolenia. Kompletnie nie załapał o co chodziło jej z tymi postaciami z bajek. Chyba już tak dobrze ich po prostu nie pamiętał, bo nie kojarzył żeby w jednej czy drugiej przewijał się jakiś motyw stringów… No nieważne. Z pijanym nie było co dyskutować, bo i tak zawsze kończyło się na przegranej pozycji.
- Wszystko jedno kto kogo? - powtórzył jej słowa i zaraz parsknął powietrzem z nosa. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że dziewczyna mówiła kompletnie od rzeczy. Zresztą w tym stanie… co innego jak on byłby w podobnym, to miałoby jeszcze jakieś prawo bycia, ale obecnie to można by podciągnąć pod wykorzystywanie seksualne, więc nawet nie pozwolił swoim myślom podążyć w tym kierunku.
- Nie mam dzisiaj urodzin, dopiero za dwa tygodnie. Ale z tego co zrozumiałem, to ty masz dzisiaj urodziny i chyba dobrze się bawiłaś co? W ogóle, jak tutaj trafiłaś? - zapytał, bo w obecnej chwili to interesowało go najbardziej. Wątpił, że przyszłaby tutaj o własnych siłach. Raczej obstawiał, że wpakowała się komuś do samochodu, ale po kilku minutach osobnik miał jej już dość i wyrzucił ją na poboczu. Tak, to była najbardziej prawdopodobna opcja. W końcu przykucnął naprzeciwko niej, bo wyglądało na to, że się załączyła i nie miała zamiaru przestać mówić. Wyciągnął do niej dłoń i spokojnym, opanowanym tonem zaproponował.
- Pójdziesz ze mną do tego samochodu? - Brzmiał jeszcze miło, jeszcze. Chociaż był bliski tego, by zaraz ją zabrać siłą i nie pytać się wcale o jej zdanie.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Ginsberg zmarszczyła brwi i zmrużyła oczy, próbując sobie przypomnieć tę scenę, ale zarówno na trzeźwo, jak i teraz - będąc otumanioną alkoholem - miała dziury w pamięci, jeśli chodzi o ich igraszki i to co kto z kogo ściągał.
- Nie pamiętam - przyznała otwarcie, a zaraz na jej ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek, do którego dołączyła jakaś nieskoordynowana wędrówka rąk, która miała na celu odszukanie rozporka spodni Leo. - Muszę sprawzić. Najwyszej zdejmę znów - stwierdziła, uśmiechając się szeroko, bo wydało jej się całkiem zabawne dobieranie się do Spectera. - Muszisz ze mną trochę współprasowaś, bo do tanga tszeba dwojga - upomniała go, bo miała wrażenie, że inicjatywa wychodzi tylko od niej i zaczynało ją to męczyć, zwłaszcza gdy w tym samym czasie chciała leżeć i jednocześnie siedzieć, co skutkowało ułożeniem się w mega niewygodnej pozycji, w której nawet tak wysokoprocentowe znieczulenie nie sprawiało, że nie czuła kamyków i innych twardych ździebełek wbijających się w jej niczym nieosłonięte nogi.
- Taaaak, wszyyyscy byli tacy mili, dolewali mi i dolewali… Ale szemu… Gzie byłeś jak się nie było? Lelo? Szemu…? Przesiesz tak się dobrze rasem bawimy nawet jak nie chsesz - zapytała z niezrozumieniem, podciągając się do pozycji siedzącej. Trochę za szybko, bo zakręciło jej się w głowie, więc kurczowo chwyciła się ramienia ciemnowłosego.
Zaśmiała się, wymachując przy tym ręką, w bliżej nieokreślonym kierunku. W końcu pokazując na niebo.
- Jak ty! Sssspadłam z nieba. Popasz, tyle nas łąszy… - Zachichotała, nie do końca mogąc utrzymać równowagę nawet podczas siedzenia, więc pochyliła się, by wesprzeć się na Specterze.
I gdy zaczynało jej być całkiem wygodnie, ten wyciągnął dłoń, którą Chandra od razu złapała, ale zamiast zacisnąć na niej palce i wykorzystać ją do dźwignięcia, Amerykanka postanowiła przyjrzeć się palcom chłopaka.
- Masz takie dłuuugie palce, takie miękkie i ciepłe… - Uniosła dłoń Leo i przyłożyła ją do swojego policzka. - Mmmm… - mruknęła, bo całkiem jej się podobało przytulanie się do jego ręki. - Po so mamy iś do samochodu? Chsesz mi dać tabletkę? Już się chyba od ciebie usaleszniłam… - wymamrotała, niezbyt chętna by puścić dłoń chłopaka, którą jeśli ten próbował wyrwać, to i tak łapała z powrotem, bo jak dotychczas (nie licząc latarni) była ona czymś pewnym, istniejącym i dlatego nie warto było tego stracić.

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
- Co? Nie, uspokój się, weź, Chandra, ogarnij się serio - zaczął wydukiwać z siebie, gdy zarówno jego i jej ręce trącały się ze sobą w okolicy jego rozporka. No aż tak zdesperowany raczej nie był, żeby przelecieć zupełnie pijaną dziewczynę… Chociaż, należałoby się jej. Za to jak traktowała go jak śmiecia. Bo po wszystkim on mógłby potraktować ją dokładnie tak samo i pokazać, że ma o sobie nie wiadomo jakie mniemanie, a właśnie dała dupy kolesiowi, o którym przeważnie wypowiada się ze swego rodzaju obrzydzeniem. Ale aż tak zły nie był, raczej. Przynajmniej nie w tej chwili. Zresztą w takiej postaci wcale go do siebie nie przekonywała, więc nie miał zamiaru z nią współpracować.
- Nie… ty się dobrze bawisz jak jesteś pijana i nagle jest ci kompletnie bez różnicy w jakim towarzystwie przebywasz - skomentował krótko. W sumie to dziwne, że wcześniej nie zauważył tej zależności. Czyli jakby on sam popełnił błąd na samym początku. Bo oczekiwał od niej takiego samego zachowania wtedy kiedy była wcięta i na prochach i wtedy gdy była całkowicie świadoma. Ups. Samouświadomienie. Pytanie, co z tym zrobisz, Leo?
- Kurde, spadłaś z nieba? Bolało? Bo wiesz, ja cały czas jestem jeszcze jakiś taki spięty. I powiedz mi, Chandra, co nas jeszcze łączy? - zapytał, nawiązując z nią rozmowę. Jeszcze przed chwilą byłby gotowy puszczać jej wszystkie teksty płazem, zachować się dobrze i zwyczajnie odwiedź ją do domu, ale… zrozumiał, że prawdopodobnie miał jedyną, niepowtarzalną okazję, by trochę sobie z niej pożartować i może dowiedzieć się co nie co, bo widać dziewczyna była wyjątkowo rozmowna i otwarta.
- Pewnie, pamiętasz, mówiłem że mam tabletki w samochodzie. Więc może na chwilę odlecimy? - zaproponował, widząc że jego próby zabrania swojej dłoni są zupełnie bezcelowe. Tak więc, musiał ją jakoś przekonać, żeby chociaż na moment się zdezorientowała i mógłby jakoś zadziałać, by ruszyć się z miejsca. - Nie ma co gadać, postanowione - powiedział po czym pochylił się nad nią, objął ją jedną ręką w pasie i podnosząc się do góry, przerzucił ją sobie przez ramię. Na szczęście była mała i drobna. Miał tylko nadzieję, że nie zacznie rzygać, bo przecież nie woził w samochodzie żadnych ciuchów na zmianę. Nie czekając już dłużej ruszył wprost do auta, cały czas mocno ją przytrzymując. Postawił ją na ziemi, dopiero tuż przy pojeździe, by od razu mogła się o niego podeprzeć plecami. - Lelo mówi, wsiadaj do środka - powiedział i nawet machinalnie uśmiechnął się po chwili.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Chandra ciężko westchnęła, bo najwyraźniej Leonard miał dziś jakieś muchy w nosie, a ona przecież nie zamierzała mu ich wygrzebywać. Szkoda, że nie docierało do niej, że chłopaka wcale nie musiało tu być, więc nie powinna nadwyrężać jego cierpliwości, której pewnie do kogo jak do kogo, ale do Ginsberg mogło mu w każdej chwili zabraknąć.
- Aleee jeseś sztywny! I to hurde nie tam gzie tszeba - skomentowała, niechętnie przerywając tę szamotaninę. - Jesze beziesz soś ode mie chsiał, też będę taka niedostępna - burknęła pod nosem, robiąc minę obrażonej księżniczki.
Kolejna uwaga ciemnowłosego brzmiała w uszach Chandry jak wyrzut, z którym na dodatek ona zupełnie się nie zgadzała. Czyżby? Czy nie było prawdą, że w jej przypadku alkohol zacierał granice, które na trzeźwo stawiała kategoryzując ludzi i z marszu segregując ich na gorszych od siebie?
- Oooo nieprawda. Osatnio całkiem dobrze się bawiłam na cześwo. Na dodatek z tobą! Chyba pierwszy raz było tak... - urwała, podejmując próbę zamyślenia się, ale szybko zrezygnowała. - Inaczej... - dokończyła, błogo uśmiechając się na to wspomnienie. Mimo tego ognia, czuła się dobrze i - choć nawet w jej głowie brzmiało to absurdalnie - bezpiecznie, mimo tego, że była w towarzystwie całkiem obcych i nieprzewidywalnych ludzi, którym daleko było do kulturalnych snobów z jej towarzystwa.
Pokiwała głową, a nawet lekko poklepała Spectera po ramieniu, które faktycznie było dość napięte, więc chłopak nie kłamał z tym spięciem.
- Duszo rzeszy, a może zasząć jeszcze więcej - skomentowała, parskając śmiechem. - Spóśnia mi się okres, więc może będziemy mieś dzidziusia? Myślisz, że od rasu urozi się z tatuaszem? - Zachichotała, próbując w tym mroku odnaleźć twarz Leo. - A poza tym... chyba nie masz taty, tak jak ja. Bo jeseś fasetem, a za bardzo się troszczysz. Tak jakbyś wsielał się w jego rolę... - I choć parę sekund temu Chandra się śmiała, tak teraz kąci jej ust wygięły się w podkówkę, co nie wróżyło dobrze, jeśli chciało się uniknąć jej rozbeczenia się.
I chyba kolejny raz powinna być ciemnowłosemu wdzięczna, bo skutecznie przekierował jej myśli na inny temat. Latania. Lubiła latać, co prawda samolotem, w który od dziecka ją pakowano, gdy wraz z mamą leciały na plan filmowy albo w inną podróż, mniej lub bardziej służbową. Dlatego Amerykanka zupełnie nie protestowała, ba! przerzucona przez ramię Leo rozłożyła ręce, by faktycznie mieć wrażenie, że frunie.
- Łiiiiiiii... Ale suuuuper! Wiesz, że kiedyś wygrałam lot balonem? Tutaj. Ale to jes fajniejsze - uznała, zamykając powieki. Nie miała czasu myśleć o rzyganiu!
Z nieskrywanym rozczarowaniem stanęła na nogi, gdy dotarli do celu.
- Już?! I tyle?! - zapytała, bo najchętniej wgramoliłaby mu się na kolejną rundkę wokół pola. - Ja chsę jeszcze! - powiedziała naburmuszona, jak przystało na dorosłą kobietę. Z drugiej strony, czuła się coraz bardziej zmęczona, więc oderwała się plecami od stabilnego samochodowego podparcia, czego zaraz pożałowała, bo nie była w stanie wykonać kroku. Miała wrażenie, jakby ktoś wkręcił jej dwie niepasujące do siebie kończyny, których ona za cholerę nie umiała obsługiwać.
- I snów wygrałeś... - przyznała na głos, choć wolałaby by te słowa nigdy nie wyszły z jej ust. - Nie dam rady... bez ciebie - dodała ciszej, zwieszając przy tym głowę, by schować swój wstyd pod opadającymi na jej twarz włosami.

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
- W tym stanie jesteś bardzo niedostępna - skomentował krótko. Nie był przekonany, że jakby chciał to mógłby sobie ją wziąć… chociaż pewnie w tym stanie było to najbardziej prawdopodobne. Ale to była Chandra i wszystko, nagle mogło jej się odwidzieć, nawet jak była pijana. Aczkolwiek przepychanki w tym temacie średnio go interesowały.
- Może to wcale nie chodzi o to, że dobrze się bawiłaś. Tylko może dobrze poczułaś się z tym, że zrobiłaś coś dobrego? - zapytał, chociaż był przekonany, że w tym stanie dziewczyna nawet za bardzo nie zrozumie co sugerował, szczególnie że za wiele razy pojawiło się słowo dobry w różnych wersjach, więc mogło troszeczkę naplątać się jej w głowie.
- Co? Czekaj, co? O czym ty mówisz. Nie wkręcaj mnie tutaj. Może ty tego nie pamiętasz, ale ja dobrze pamiętam że gumek używałem - powiedział od razu zaczynając się zapierać, bo zapewne Chandra i tak sobie z niego pociskała. Zresztą, nie wierzył że akurat tylko z nim poszła w takie tango, bo jakoś strasznie nie musiał jej namawiać. A poza tym, był pewny że się zabezpieczali, więc nie, nie było mowy o jakimkolwiek dzidziusiu. Ale to był tylko początek, bo poruszenie tematu ojca nie było dobrym pomysłem. Od razu widocznie się spiął, a uśmiech zniknął z jego twarzy. Miał wspaniałego ojczyma i niczego mu nigdy nie brakowało. Ale jego ojciec był do bani, z tym akurat trafiła idealnie. Nawet nie skomentował, nie miał zamiaru o tym z nią gadać, czy pijaną czy nie. - Jak ci się nie podoba, to mogę cię tu zostawić i sobie pojechać - odpowiedział szorstko mając nadzieję, że w ten sposób zamknie jej usta. Niestety nie na długo, bo potem zaczęła zachowywać się jak mała dziewczynka. Po wszystkim jedynie westchnął znacząco i wywrócił oczami.
- No… jestem zwycięzcą - odpowiedział bez przekonania, bo wcale nie miał za bardzo z czego się cieszyć. Opuścił na nią swój wzrok i przez chwilę milczał. Zaraz złapał za klamkę od drzwi i otworzył je. - Wskakuj do środka - powiedział, po czym pomógł jej z tym, tak żeby o nic się nie uderzyła, szczególnie głową. Potem zamknął je i przeszedł na drugą stronę. Wsiadł, wsadził kluczyki do stacyjki i już miał ruszać, ale zapomniał. - Pasy - mruknął ponownie przysuwając się do niej, sięgając za pas i próbując go zapiąć, bo sama pewnie miałaby z tym niemałe trudności.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
W przymulonym umysł Chandry miał takie przebłyski świadomości, która czasami próbowała dojść do głosu, podsuwając dziwne myśli. Jedną z nich sprowokował Leonard, mówić o tej zabawie wtedy, gdy jest się pijanym. Niby udzieliła już odpowiedzi w tym temacie, ale on w połączeniu z tym byciem niedostępną, zmusił jej szare komórki do wysilenia się i wyciągnięcia wniosków.
- Nie przespałbyś się ze mną na trzeźwo, so nie? - zapytała, trzymając już rączki przy sobie, bo Specter wydawał się nieugięty w jej prowokacjach, które były tylko nieudaną próbą podroczenia się z chłopakiem, więc i tak nie skończyłyby się niczym poważnym - przynajmniej ze strony nawalonej Amerykanki. - Szyli przyganiał kosioł garnkowi. To tobie jes… albo było obojętne z kim się bawisz - skomentowała, tuż po tym unosząc palec do góry. Pogroziła nim ciemnowłosemu. - Nie oseniaj luzi swoją miarą - pouczyła go, po czym parsknęła śmiechem, bo najwyraźniej własne słowa odebrała jako dobry żart. W tym towarzystwie to ona była pierwsza do wydawania opinii, szczególnie o ludziach, których nie znała.
- Jak się robi coś dobrego? - zapytała szczerze zainteresowana, bo to udało jej się wyłowić z tego stwierdzenia Leo. - Wiesz jak dużo rzeszy kupiłam luziom, ale oni po tym uśmiechali tak jakby…ummm… do siebie, nie do mnie… Pojmujesz? Uch… sięszko mi to wytłuszczmaczyś… - Chandra westchnęła głośno, mając ochotę wykręcić sobie język i wstawić nowy, by łatwiej jej było się wysławiać i w zrozumiały sposób przekazać to, co chciała.
Z całych sił próbowała zachować kamienną twarz, gdy ciemnowłosy podejrzewał ją o wkręcanie. Nawet jej się to udało, więc grzecznie poczekała aż skończy, by jeszcze trochę go podrażnić.
- Aaa, mówisz o tych tanich ze stasji bensynowej? Mmmmhmmmm, a wiesz, że gumki łatwo… PYK! - pstryknęła palcami - pękhają? - zapytała, tym razem nie hamując już uśmiechu, który pojawił się na jej ustach wraz z chichotem. - Spoookoooo, jak się okaże, że ten…no, to dam sobie radę. Żałuj, że nie widziałeś swojej miny - dodała, klepiąc Leo po kończynie, która znalazła się w tej chwili najbardziej pod ręką Ginsberg.
Mimo ogólnego wyluzowania, wyłapała tę zmianę w głosie towarzysza.
- Zamarnynowałeś już tyle szasu, że chyba teraz to już bez sensu mie tu sostawiaś - skwitowała, ale nie tak pewnie, jak wcześniej formułowane myśli. I wedle życzenia Leo przymknęła się… na chwilę.
Wyzwaniem było wpakowanie się do samochodu i tylko jakimś cudem nie skończyło się to uszkodzeniem pojazdu, Leo i Chandry, która nawet nie marudziła, tylko po tym jak usiadła w fotelu, zsunęła się nieco niżej, by zająć wygodniejszą pozycję. Nie było przez to łatwiej zapiąć pasów, ale to przecież nie był jej problem…
- Łaszkoszesz mieee! - zwróciła uwagę Specterowi, gdy próbował ją zabezpieczyć przed drogą. Zachichotała i zaczęła się wiercić, by uniknąć stykania się jej ciała z dłońmi chłopaka. Ale im więcej się kręciła, tym bardziej niedobrze zaczynało jej się robić, więc w końcu zastygła w bezruchu, bo wcale nie podobał jej się ten stan jak po zdecydowanie za szybkiej karuzeli.
- Pojeziemy do ciebie? - zapytała, po czym ziewnęła szeroko, opierając głowę o fotel. - Chsę jechać do ciebie - przedstawiła swoje żądania, bo przecież- pijana, czy nie - nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła. - Tylko nie rób mi zdjęć…

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
mechanik samochodowy | diler — mały, prywatny zakład ojczyma
20 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Maybe it's in my blood
Got a pain that I can't avoid, I think I'm breaking down
- Co? - mruknął, nie wiedząc czy dobrze usłyszał. Bo jakby… próbował zachowywać się dobrze. Chandra była kompletnie nawalona i nie kontrolowała tego co robiła. Teraz. A był przekonany, że po tym jak wytrzeźwieje to wyprze się swojego, całego zachowania. Więc jeżeli w tych okolicznościach zrobiłby coś… to groziły mu zarzuty, które dziewczyna na pewno by przeciw niemu złożyła! Musiał się martwić o swój tyłek. - Nie wiem… - odpowiedział szczerze, bardziej do samego siebie. Bo już sam kompletnie pogubił się w tym wszystkim. Z kolejnym było o wiele łatwiej. - Nieprawda. Jeżeli dobrze mi się z kimś gada albo po prostu jest to… flow, to mogę się bawić. Ale wcale nie jest mi obojętne - odpowiedział pokrótce. Co prawda po alkoholu czy MDMA było o wiele prościej, granice się rozszerzały, każdy stawał się zabawny. Jednak to nie tak, że było mu obojętne.
- Nie pojmuje, możesz wyjaśnić? - zapytał ze słyszalnym rozbawieniem w głosie. No bo jakby, przecież wszyscy byli wdzięczni za te „prezenty”, to że była jakaś lista wynikało tylko z tego, że Leo chciał kupić to, co faktycznie było potrzebne. Lecz ostatecznie, mimo iż Chandra została do tego „lekko przymuszona”, to przecież nikt poza brunetem o tym nie wiedział, więc ich podziękowania i radość były szczere.
- Chandra, ja pierdole, to nie jest wcale śmieszne! - powiedział trochę za głośno. Nie wiedział, czy jakby był pijany jak ona to by to bawiło, lecz w tym stanie nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Czy ją opierdolić, bo sobie z niego pociskała? Czy zacząć się przejmować i wypytywać, bo to mogła być prawda? Gumka mu nie pękła, tego też był pewien, no bo przecież po wszystkim to on ją zdejmował. Chandra nie była pierwszą laską, z którą przespał się tak nagle i niespodziewanie, więc nie był totalnym idiotą. Wiedział jak dbać o swoje bezpieczeństwo, zresztą nie chodziło tylko potencjalnego bachora, ale też o to całe świństwo, którym można było się pozarażać.
Już miał jej zaprzeczyć, bo przecież nie było powodów, by jechali do niego. Ale wspomniała o tym zdjęciach i poczuł się… jak największy dupek pod słońcem. Patrzył na nią dłuższą chwilę w ciszy i w końcu dopiął ten pas. Przecież nie robił wtedy tych zdjęć celowo. Nie chciał ich wykorzystać przeciwko niej. Po prostu bawili się razem dobrze, a… wyszło jak wyszło. - Okej, pojedziemy do mnie - powiedział bardziej do samego siebie, cicho pod nosem i przekręcił kluczyki w stacyjce. Nie odzywał się przez całą drogę, zastanawiając się nad tym wszystkim. Tym szantażem. Jej zachowaniem. Tym co próbował osiągnąć. I po co w ogóle to grał.

Chandra Ginsberg
ambitny krab
Leire
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Grymas utrzymał się na jej twarzy dość długo, bo miała wrażenie, że nie otrzymała żadnej konkretnej odpowiedzi (którą pewnie i tak pamiętałaby jak przez mgłę, ale jednak!). Była niepocieszona, dlatego westchnęła głośno, w końcu decydując się machnąć na to ręką. Może to i dobrze, bo niezależnie ile procentów krążyło w jej żyłach, na pewno trudno by jej było przyjąć do wiadomości, że coś z nią nie tak (bardziej niż zwykle).
Zabranie się za próbę wytłumaczenia Leo o co jej chodziło, było bardzo trudne. Ginsberg musiała chwilę pomyśleć i choć mogła odpuścić, stwierdzić, że w sumie to nieważne, zdecydowała się mówić.
- Moi znajomi cieszą się z tego co im kupię, bo wielu na to nie staś. Taki najnowszy iPhone albo konsola do gier, bilety w pierwszym szęzie, szy markowa torebka… I jak już to mają, to uśmiechają się do tych rzeczy, nie do mnie. Jakby… mnie nie było, bo mają już coś lepszego. A tamci… cieszyli się, ale mnie widzieli, a przecież dostali ode mnie tak mało. Nie rozumiem tego… Asturalia to dziwny kraj. - Pokręciła głową po tej swojej przemowie, z której możliwe, że Specter dalej niewiele rozumiał, ale Chandra nie była w stanie wyjaśnić tego w prostszy sposób.
Parsknęła śmiechem, gdy Leo się uniósł.
- Witamy stary, poszyczciwy Lelo. Już myślałam, że nie umiesz się na mnie złościś - powiedziała, uśmiechając się złośliwie, po czym wzruszyła ramionami. - Mnie to śmieszy, a jak ciebie nie, to jedźmy po test. Mogę ci od razu nasikać, gzie będziesz chciał - stwierdziła, zastanawiając się, gdzie posiała bieliznę, którą zwrócił jej Leo. Było jednak na tyle ciemno, że nie mogła jej zlokalizować. Postanowiła to olać, bo kto to widział, żeby szukać majtek w polu…
Uśmiechnęła się pod nosem, gdy udało jej się dopiąć swego. Nie sądziła, że pójdzie tak łatwo i raczej przygotowała się, że taka opcja w ogóle nie będzie wchodziła w grę, a tu - niespodzianka!
- Dziękuję - wyrwało jej się, a że powiedziała to dość głośno, by Specter to usłyszał, odwróciła głowę, by sprawić złudne wrażenie, że mu się to tylko przesłyszało. Było to bowiem jedno ze słów, które w słowniku Amerykanki zalegało pod grubą warstwą kurzu. Dlaczego miała za coś dziękować? Przecież wszystko jej się należało…
Kiedy wydawało się, że Chandra przysypia, bo także ona zamilkła na dłużej niż kilka minut i do tego przymknęła powieki, niespodziewanie zadała pytanie Specterowi, wyskakując z nim jak Filip z konopi.
- Chciałbyś wziąć ślub? - Odbiło się echem po wnętrzu samochodu. - Być parą na całe życie? Mieć związek aż do czyjejś śmierci…? - kontynuowała i równocześnie sama się nad tym zastanawiała. - Moja mama wyszła drugi raz za mąż. Nie wiem, czy faktycznie jest zakochana, czy może jak botoks wszczy...szykuje sobie fenoly...flanelo… - urwała, bo nawet na trzeźwo trudno by jej było wymówić: fenyloetyloamina, a chciała zaszpanować, że zna taką trudną nazwę. - No ten narkotyk miłości, żeby na starego Ginsberga patrzeć przez różowe okulary. Bo tam nie było żadnych czekoladek, kwiatów, namiętnych pocałunków. A mimo to się nie rozstali. Czy to nie dziwne? - zapytała... właściwie nie wiadomo kogo, bo od dłuższego czasu mamrotała pod nosem, jakby gadała sama ze sobą.

Leonard Specter
chandra ginsberg
◠‿◠
ODPOWIEDZ