płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
12.

Sam już jakiś czas temu wróciła z Norwegii, ale nawet nie miała okazji poinformować Zoyi o tym, że już wróciła. A Zoya też była taką chamówą, że nawet nie pisała do psiapsi i nie pytała czy ta żyje czy coś się może stało. A przecież teraz miała taką możliwość, bo sama dała jej telefon. Sam nawet parę razy dzwoniła sama do siebie z różnych numerów, żeby się upewnić, że jej cegłofon, który dostała od Henderson na pewno działał. No, ale nieważne.
Kilka dni przed wylotem do Norwegii i kolejne kilka po powrocie z Norwegii, spędziła na śledzeniu Logana. Tak jak jej zleciła Zoya i tak jak Sam obiecywała, że zrobi. A co jak co, ona obietnic dotrzymywała. Zadzwoniła do Zoyi i powiedziała jej coś w stylu W późnych godzinach popołudniowych oczekuję twoich odwiedzin. No i po tym telefonie Sam niewiele robiła. Odłożyła telefon i wzięła książkę do ręki próbując się na niej skupić. Niestety nie mogła, bo myślała o Inej, bo to nie tak, że Sam ją okłamała. Naprawdę często o niej myślała. Teraz na przykład stała sobie przy oknie i nostalgicznie patrzyła przed siebie i zastanawiała się co teraz porabia jej psychopatyczna randka. No i stała tak zapewne kilka godzin, aż w końcu z przemyśleń wyrwało ją pukanie do drzwi. Spodziewała się tylko Zoyi i oczekiwała, że Zoya wejdzie bez pukania, tak jak Sam wchodziła do niej. No ale wzięła pistolet zaopatrzony w tłumik i ruszyła w stronę drzwi.
-O, hej, to ty. - Odpowiedziała widząc przyjaciółkę. Otworzyła drzwi szerzej, żeby wpuścić przyjaciółkę i odłożyła broń na bok. -Proszę, rozgość się. - Zaprosiła ją do środka gestem ręki wskazując swoje mieszkanie. Niedaleko stałą też mini lodówka wypełniona napojami, a jeszcze kawałek dalej czarna skrzynia, która była wypełniona różnego rodzaju bronią. -Nie przejmuj się, to do czyszczenia. - Wyjaśniła wskazując na broń. -Nie wiem czy byłaś już w domu, ale zostawiłam ci magnes z Norwegii i skrzynię wina. To za to, że wypiłam ci tamto drogie. - Na to, które Galanis kupiła w ramach przeprosin wydała około dziesięciu tysięcy, ale wiedziała, że było warto. Wszystko dla jej psiapsi Zoyi.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#13

Zoya nie odzywała się co Sam, bo nie wiedziała czy jej właśnie nie przeszkadza w mordowaniu kogoś! Obstawiała, że przyjaciółka, by do niej zapukała tajnym kodem i wtedy, by wiedziała, że blondynka jest już w mieście i mogą ze sobą normalnie pogadać! Na bank chciała już dawno z nią porozmawiać, bo miała w sobie tak wiele sprzecznych uczuć, że aż jej było słabo. Przez długi czas myślała, że słowa przyjaciółki dotyczące Logana były prawdą, ale później zabrał ją na tą jebaną randkę w wesołym miasteczku i cóż, wszelkie jej wątpliwości się nagle rozwiały, bo przecież tak dobrze się razem bawili! Później jeszcze wpadła na Leo i cóz, powróciły wszystkie możliwe wyrzuty sumienia, wiedziała ile straciła i, że gdyby trzymała nogi złączone razem, to teraz nie musiałaby się martwić. No, ale teraz było jak było i musiała zebrać to co zasiała. Gdy dostała wiadomość od przyjaciółki to mega się stresowało tym czego się blondynka dowiedziała. Teraz nie miała już jednak innej opcji niż stanąć twarzą w twarz z faktami, które mogły być dla niej bolesne. No ale nie musiały! W końcu Sam mogła niczego nie znaleźć.
Stanęła jednak pod drzwiami przyjaciółki o umówionej porze i uwaga... miała ten sernik, o którym Sam jej wcześniej mówiła! Była dobrą sąsiadką, no i przyjaciółką też nie najgorszą, bo szanowała jej prywatność i zapukała do drzwi. - Hej... a kogo się spodziewałaś? - Zapytała patrząc na tą broń i lekko zmarszczyła czoło. - Mam dla Ciebie sernik - uśmiechnęła się do kobiety podając jej ciasto i dopiero wtedy ogarnęła co się w tym mieszkaniu dzieje. - Sam? Nie miałaś czasu kupić mebli? - Spojrzała na nią pytająco, a później się zastanawiała przez chwilę na czym ma usiąść i cóż, wybrała mini lodówkę, bo obstawiała, że jej zawartość może pomóc w oswojeniu się z wiadomościami przyniesionymi przez Sameen. - Super, dziękuję bardzo... skrzynka wina może mi się przydać - przytaknęła kiwając głową.
- Dobra Sam, bo wiem, że nie będę się mogła skupić na normalnej rozmowy dopóki się nie dowiem co na niego znalazłaś - czuła się jak skończona idiotka, no ale trudno. Naważyła sobie piwo to musiała je teraz wypić, a obawiała się, że może nie być tak dobre jak hardmade brzoskwiniowe.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
No dobra, to było całkiem logiczne wytłumaczenie. Tym bardziej, że Sam miała ustawiony zapewne jakiś tandetny dzwonek polifoniczny. Znając życie to było to Crazy Frog, bo co było bardziej tandetne niż ta piosenka. I trochę chujnia jakby telefon jej się rozdzwonił na misji gdzie ona akurat jest incognito, albo gdzieś się zakrada czy coś. Chociaż może, dla dobra Sam i jej zdrowia psychicznego załóżmy, że zawsze miała telefon wyciszony. Głupio jakby kobieta potrafiąca skonstruować prowizoryczny ładunek wybuchowy, nie potrafiła wyciszyć telefonu.
-Ciebie. – Odpowiedziała zgodnie z prawdą. –To odruch, którego nie potrafię się wyzbyć. – W końcu Sam nie miała jakieś popierdolonej ilości przyjaciół, żeby ci wpadali do niej bez zapowiedzi. Właściwie to niewiele osób znało jej adres i niewielu z nich w ogóle wiedziało, że Sam ma dom. Dobra, w sumie to wiedziała tylko Zoya i jakimś cudem Sam wypaplała się Darby. Reszta wiedziała, że Galanis coś wynajmuje, ale nie podawała adresu nikomu, bo nie chciała narażać siostry na niebezpieczeństwo. A Zoyi nic nie mówiła, bo co by sobie Zoya pomyślała jakby się dowiedziała, że Sam mieszka z byłą-nie-byłą żoną jej brata. –Oh, Zoya… pamiętałaś. – Wzruszyła się trochę i wzięła od niej kartonik z ciastem. –Sama piekłaś? – Zapytała i otworzyła kartonik, żeby spojrzeć na sernik, który rzeczywiście wyglądał jak ten, który piekła jej mama. Odłożyła ciasto na parapet, a sama zniknęła w kuchni, z której zaraz wróciła niosąc woreczek z plastikowymi sztućcami. –Przecież kupiłam. – Zmarszczyła brwi i wskazała na materac. Podała Zoyi jeden widelczyk, sięgnęła po kartonik z ciastem i usiadła na materacu. Uśmiechnęła się, bo fajnie, że Zoya ucieszyła się z prezentu jakim była skrzynia wina. Tym bardziej, że Sam zrobiła dziwne rzeczy w tej winiarni, żeby w ogóle dostać zniżkę. Chociaż nie, nie robiła tego dla zniżki. Po co kłamać.
-Okej. – Skinęła głową i odłożyła sernik, którego nie zdążyła nawet spróbować, bo za długo się nad nim modliła. Wstała i poszła w drugi koniec pokoju, zdjęła panel podłogowy i wyjęła z niego plik teczek, chwilę zajęło jej znalezienie odpowiedniej. Wzięła ją i podała Zoyi. –Nie będziesz zadowolona, Zo. – Westchnęła i kucnęła naprzeciwko Henderson. –Na początku myślałam, że jest skurwysynem, który chodzi do klubów ze striptizem, ale po prostu pracuje tam jego laska. – Wyjaśniła kilka pierwszych zdjęć. –Później jest jakaś dupa, z którą widział się u siebie w domu. – To była Anita jak coś. –Trzecia, z którą jadł lunch. – Niech to będzie, któraś z sióstr, żeby nie było. –No i wasza randka w wesołym miasteczku. Wyglądaliście uroczo swoją drogą. Zwłaszcza ty. – Powiedziała i otworzyła lodówkę, na której Zoya siedziała i wskazała gestem ręki, żeby wzięła sobie jakiś alkohol. Poza napojami Sam miała tam gotówkę powkładaną w ziplocki z Ikei.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- To dobrze, ale mam nadzieję, że mi kiedyś nie strzelisz w głowę z przyzwyczajenia - oby Sam załapała, że to jest tylko żart i nie podejrzewa jej o chęć morderstwa! Oczywiście tak nie było! Zoya byla przekonana, że jeżeli istniała jakaś osoba, która nigdy by niej nie skrzywdziła to była to Sam... no i Corvo, ale o tym od lat już nie chciała myśleć. To było dla niej zbyt ciężkie. - Oczywiście, że pamiętałam - miała dobra pamięć! Szczególnie do rzeczy, które mówiły jej bliskie osoby. - Tak - kiwnęła głową, bo i tak musiała się czymś zająć więc czemu nie robieniem ciasta? Może odkryje w sobie jakieś zamiłowanie do cukiernictwa i zmieni pracę? Warto próbować, nigdy nie wiadomo, kiedy się może taka umiejętność przydać. - Materac i mała lodówkę? - zapytała żeby się upewnić, że właśnie o to przyjaciółce chodziło.
Zoya czekała na informacje od sam z niecierpliwością, musiała wiedzieć co się dzieje, bo bez tego nie potrafiła normalnie funkcjonować. Nieważne czy ta prawda była mila czy nie, musiała ja pp prostu poznać. Patrzyła na te zdjęcia, które pokazywał jej Sam z dziwnie stoickim spokojem i szczerze mówiąc to poczuła jaka ulgę, teraz już przynajmniej wiedziała na czym stoi. - No tak, Yara jest striptizerką - no bo przecież wiedziała gdzie ta... kobieta... pracuje. - Ta trzecia to jego siostra więc raczej odpada, wątpię zeby był aż tak obrzydliwy - powiedziała odkładając to zdjęcie gdzieś na bok, a później wzięła te fotografie, na których sama była i przyjrzała się im, nawet lekko się uśmiechając. - Tak, wyglądaliśmy, było fajnie - przyznała, bo naprawdę dobrze się tam bawiła. - Sam, to zdjęcie z klubu, kiedy je zrobiłaś? - Zapytała, bo cóż, to było dla niej teraz najbardziej istotne. Nie wiedziała jeszcze co powinna zrobić, wiedziała tylko, że nagle poczuła jakąś dziwna pustkę, której nie czuła chyba nigdy i dlatego już się nawet nie odzywała wpatrując się w zdjęcie z wesołego miasteczka, na którym naprawdę wyglądali na szczęśliwą parę. Parę... najwyraźniej wcale tym nie byli.
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Wybuchła histerycznym, nie podobnym i nie pasującym do niej śmiechem. Otarła nawet fikcyjną łzę. –Co ty, Zoya? Nie znasz mnie? Ja nie strzelam przez przypadek do kogoś. Nawet nie miałam palca na spuście. – Klepnęła Henderson lekko w ramie, bo ta to była niezłym żartownisiem. Jak już coś pierdolnęła to nawet Sam się zaśmieje. No i pewnie przez to też Sam będzie miała jutro zakwasy. Albo będzie się źle czuła i będzie musiała wziąć sobie L4. Gdyby tylko pracowała na jakąś konkretną umowę. No i tak, Zoya się nie myliła, Sam nigdy by jej nie skrzywdziła. Nigdy przenigdy. Gdyby zraniła Zoyę to równie dobrze mogłaby popełnić samobójstwo, bo nigdy by sobie tego nie wybaczyła. –Super, dzięki! – Była wzruszona tym, że Zoya poświęciła swój czas wolny na to, żeby upiec jakiś głupi sernik, który tak randomowo się Sam przypomniał. Pewnie jak będzie go jadła i jak będzie smakował jak sernik mamy to będzie płakała. –Materac. Z tą lodówką to zaszalałam, co? – Wyszczerzyła się. –Ale uznałam, że w sumie czasami lubię się czegoś zimnego napić. – Wyznała i była z siebie dumna, że pozwoliła sobie na takie szaleństwo. Pewnie była tym niesamowicie podekscytowana. Nie mogła się doczekać aż opowie o tym Inej.
Sam obserwowała reakcję Zoyi i spodziewała się, że ta się rozpłacze, że czymś jebnie, że wyżyje się na Sam. Niestety nic się nie działo. Albo stety, bo w sumie to spoko jak Zoya nie reagowała zbyt nieprzemyślanie. –Dlaczego ktoś miałby się spotykać z kobietą, którą inni oglądają za pieniądze? – Zapytała Zoyę, bo dla niej to było trochę nielogiczne, ale nigdy nie rozumiała mężczyzn. Wzięła jakieś jedno zdjęcie z Yarą i przyglądała jej się przez chwilę. –Czy chodzi o cycki? – Zapytała wprost, a później nieznacznie obrzuciła spojrzeniem marne piersi Zoyi.
-Z tyłu na zdjęciach masz daty. – Wskazała palcem. –Nie chciałam psuć ujęć niepotrzebną grafiką, więc zapisałam na odwrocie. – Wyjaśniła. –Ale to z klubu było zrobione dokładnie dwa tygodnie temu. – Pamiętała, bo dwa dni później leciała do Norwegii gdzie spotkała Inej.
-Chcesz się przytulić? – Zapytała, bo widziała to jej biedne i smutne spojrzenie.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Zoya spojrzała na nią z lekko uniesioną brwią, bo kiedyś może musi byc ten pierwszy raz! Ona nim nie chciała być ale cieszyła się, że wprawiła przyjaciółkę w taki dobry humor. Nie często się to zdarzało więc mogła powiedzieć, że nawet była z siebie trochę dumna jak miała byc szczera. - Nie ma sprawy, mam nadzieję, że będzie Ci smakował, chociaż pewnie nie będzie tak dobry jak ten od Twojej mamy - Zoya nie była wybitnym cukiernikiem, ale się starała żeby Sam była zadowolona, na tym jej bardzo zależało.
- Tak, wiedzę w tym odrobinę szaleństwa - stwierdziła wskazując ogólnie na całe mieszkanie. - Niedługo ogarnę kogoś kto Ci tu pomaluje - teraz jeszcze nie miała nikogo zaufanego kogo mogłaby poprosić o pomoc. - Najwyżej zrobimy to same - bo co może być trudnego w malowaniu? Bierzesz pędzel i malujesz... Zoya nie wiedziała do końca jak to wyglądało.
Zoya przestała reagować na smutne wieści płaczem odkąd zmarli jej rodzice. Nie pokazywała nikomu swoich łez, prawie nikomu. Jeżeli potrzebowała się wypłakać to robiła to samej w poduszkę i wystarczyło. - Nie wiem, ale może niedługo się dowiem to Ci dam znać - bo się Logana po prostu zapyta, może będzie mieć informacje z pierwszej ręki. - To nie jest dobry moment na rozmowę o moich maluch piersiach - warknęła trochę, bo jednak w tym wypadku mógł fo być nieco drażliwy temat.
Wzięła do ręki zdjęcie z klubu i zerknęła na datę, cóż... nie była głupia dobrze wiedziała kiedy to było. - Boże, jaką ja byłam głupia - pocieszała go po nieudanym spotkaniu z dziewczyną. - Przyszedł do mnie później, mówił że miał nieudane spotkanie biznesowe, a ja jak skończona idoiotka starałam się mu poprawić humor - wyjaśniła przyjaciółce biorąc przy tym kilka głębokich oddechów żeby się uspokoić. - Nie, nie chce - odpowiedziała sucho i wstała żeby się przejść nerwowo po mieszkaniu. Nie wiedziała co tam zrobić. - Dziękuję Sam, za pomoc - rzuciła spoglądając na przyjaciółkę. Doceniała jej wkład w zniszczenie kłamstwa, w którym Henderson żyła przez ostatnie kilka miesięcy.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sam tam dobrze się bawiła i nadal wierzyła, że ze strony Zoyi to był okropnie śmieszny żart. Ona i strzelenie w kogoś przez przypadek? Nigdy w życiu. Mogła strzelić w kogoś umyślnie i udawać, że to przypadek. To jedyna opcja kiedy to mogłoby być w jakikolwiek sposób możliwe. –Zobaczymy. Może akurat ci się udało. – Jak będzie smakował jak jej mamy to Sam będzie płakać jedząc ten sernik i jednocześnie będzie go bardzo dawkować w obawie, że jak zje go za szybko to ponownie straci namiastkę mamy czy coś. Nie chciała znowu przez to przechodzić. –Ty próbowałaś? – Zapytała, bo może Zoya upiekła ten sernik, ale go nie spróbowała co byłoby dziwne w sumie.
Pokiwała energicznie głową. –Do teraz mam wyrzuty sumienia, że tak zaszalałam. – Mówiła całkiem poważnie i nawet spojrzała na tą mała lodówkę. Widać było, że miała wyrzuty sumienie z powodu tego zakupu. Ah, trudno. Raz się żyje. –Okej, to tylko daj mi znać kiedy ten ktoś tutaj przyjdzie, bo muszę się przygotować. – Musiała pozabierać to co poukrywała pod podłogą, pozbyć się skrzyni z bronią i sama sobie gdzieś wyjedzie. Po co zwracać czyjąś uwagę swoją obecność. –Pasuje mi to. – Uśmiechnęła się, bo w sumie był to bardzo miły plan. Zoya oderwie myśli od tego co się u niej obecnie dzieje, a Sam… Sam po prostu spędzi czas z przyjaciółką.
-Okej. – Skinęła głową i zmarszczyła brwi jak Zoya na nią warknęła. –Pytałam o jej cycki… – Odpowiedziała cicho, pod nosem, mając nadzieję, że Henderson nie usłyszy i nie zrobi jej wyrzutów z tego powodu. Nie chciała rozmawiać o cyckach Zoyi, to było szczere pytanie, z ciekawości. Skąd mogła wiedzieć co kieruje mężczyznami? Loganem w tej kwestii na bank nie kierowały pieniądze. Sam był kasiasty, a zadawał się ze striptizerką. Nie miało to za bardzo sensu.
-Przykro mi, Zo. – Powiedziała szczerze i poklepała Henderson po kolanku. –Faceci to psy. – Nie wiedziała co to oznacza, ale jak siedziała raz w kawiarni to podsłuchiwała rozmowę dwóch przyjaciółek. Obróciła się i przyglądała Zoyce. Wydawała się teraz jeszcze drobniejsza, malutka, smutniutka. Jak piesek, który błagalnym wzrokiem prosi, żebyś go zaadoptowała. –Wiesz, że zawsze ci pomogę, nie? – Powiedziała i nawet wstała i podeszła do Zoyi tak blisko, że dzieliły je tylko milimetry. Po dwóch sekundach odważyła się i…. przytuliła Zoyę przyciskając jej głowę do swoich cycków.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Nie, nie próbowałam chcialam żebyśmy przeżyły to razem - Powidziała przyglądając się blondynce. Będą mieć swój wspólny pierwszy raz w czymś! Chociaż dziewczyny pewnie trochę ich miały, może nie fizycznie, ale emocjonalnie to na pewno. Sam w końcu była pierwszą morderczyni, która poznała Zoya! Pierwszą, z którą się zaprzyjaźniła! No i na bank była pierwszą osobą, która miała jej stu procentowe zaufanie. Nawet rodzeństwu nie mówiła tyle ile mówiła Sam. Nie wiedzieli o żadnych jej pojebanych i nielegalnych akcjach, a Sam... znała je wszystkie.
- Co? Sam... ja Ci tu dokupię przynajmniej jedno krzesło, bo nie chce siedzieć ciągle dupą na lodówce - a teraz będzie mogła ją na luzie odwiedzać, kto wie jak jej będzie smutno i źle to może nawet przyjdzie do niej spać, bo będzie będzie czuła bezpieczniej i mniej samotnie.- Oczywiście, że tak, dam Ci znać- je była głupia... o dziwo.
Zoya w tej chwili nie chciała rozmawiać w tej chwili o żadnych cyckach, ani swoich, ani tym bardziej typiary, która była druga dupą Logana. - Jasne - jej też było przykro chociaż starała się to ukrywać nawet przed Sam... inna sprawa, że jej najwyraźniej nie wychodziło skoro została obdazona najdziwniejszym uściskiem świata. - Tak wiem, dziękuję jesteś dobra przyjaciółką - odpowiedziała trochę się do niej przytulając ale trochę zachciało jej się płakać więc zanim uroniła pierwszą łzę to pożegnała się z Sam i poszła do siebie.

***

Nie mogła spać, jak głupia kręciła się z boku na bok próbując chociaż na chwilę się zdrzemnąć. Niestety. Oczy miała spuchnięte od płaczu, w środku wszystko ją bolało i czuła tak wielką niechęć do siebie, że nawet nie mogła spojrzeć na swoje własne odbicie w lustrze. Czuła się jak skończona idoiotka, która dała się omotać jakiemuś... mężczyźnie, chociaż nie wiedziała czy do Logana bardziej nie pasowałoby stwierdzenie duże dziecko. W każdym razie zdała sobie sprawę, że jakoś musi wyładować gniew i skutek, który w niej drzemały i nagle spojrzała na misia, którego Logan wygrał dla niej w wysolym miasteczku... I wszystko stało się jasne.
- Saaaam - powiedziała dość głośno pukając do drzwi przyjaciółki. Chciała iść postrzelać, tu i teraz... do tego ślicznego, niewinnego miska, którego miala pod pachą.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Ekstra. Dziękuję. – To było naprawdę miłe ze strony Zoyi, że tak się postarała dla Sam. Tym bardziej, że jednak Henderson była zabieganą laską i miała swoje życie, dwie prace, faceta, rodzinę. Miała co robić. A jednak znalazła czas na upieczenie sernika dla Sam. Gdzie Sam nawet nie była pewna czy Zoya ma w domu piekarnik.
Zmarszczyła brwi. –No okej. Chociaż nie widzę sensu. Przecież zawsze możesz przychodzić ze swoim krzesłem od siebie z domu. Albo oddać mi jedno. – Wzruszyła ramionami. Zoya miała u siebie dużo krzeseł. Zdecydowanie za dużo jak na kogoś kto jednak nie organizuje jakiś dojebanych imprez z dużą ilością gości. Jakby oddała jedno krzesło Galanis to nikt by nie płakał. Chociaż no Sam szczerze wątpiła, żeby było jej potrzebne jakiekolwiek krzesło. Przecież ta lodówka nie mogła być aż tak niewygodna do siedzenia. Siedział się na nie wygodniejszych rzeczach. Sam mogła się tylko domyślać jakim uczuciem było siedzenie na kościstych kolanach Logana. Teraz jednak nie była pora na to, żeby o to zapytać.
Sam próbowała jeszcze filmowo zatrzymać Zoyę. Krzyczała jej imię, ale broń boże, żeby wykonała jakiś fizyczny ruch, żeby ją zatrzymać. Stała w miejscu i miała nadzieję, że Zoya sama wróci. W grę nie wchodziło też pójście za przyjaciółką do jej domu, który był parę kroków obok. W filmach tak nie robili. Zamiast tego Sam schowała sernik do lodówki, wyjęła jakieś teczki spod naruszonego panelu i zaczęła trochę pracować.


Sam zdążyła sobie popracować kilka godzin. Jej praca polegała głównie na tym, że zapamiętywała informacje, które miała zawarte w teczkach, które miała przed sobą. Kolejnym celem misji było spalenie tych teczek, żeby zatrzeć ślad po ich istnieniu. Zamiast jednak zrobić to od razu to trochę jej się przysnęło. Ona również, tak jak Zoya, nie do końca się wyspała. Co prawda z innego powodu, głównie dlatego, że Sam w sumie do dzisiaj nie wie czym jest spokojnie przespana noc. Odkąd pamięta zawsze tkwiła w jakimś półśnie, bo przecież musiała czuwać w razie gdyby ktoś chciał ją zabić. Drgnęła słysząc pukanie i automatycznie sięgnęła po broń, którą zawsze miała przy sobie. Zmarszczyła głos kiedy usłyszała głos Zoyi. Wstała, ale zanim podeszła do drzwi to wyjrzała przez okno i spojrzała na księżyc, żeby móc ocenić porę nocy. Jasne, mogła zerknąć na zegarek, ale chciała być bardziej dramatyczna. Podeszła do drzwi, otworzyła je i spojrzała przerażona na Zoyę. –Co się stało? – Zapytała, zabezpieczyła broń i wsadziła ją sobie za pasek. Nie czekając na jej odpowiedź ponownie ją do siebie przytuliła.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Niedługo Zoya będzie mieć o wiele więcej wolnego czasu, więc może Sameen będzie dostawać serniki częściej. Henderson naprawdę miała nadzieję, że jej smakował, bo starała się z całych swoich sił, żeby był najbardziej domowy jak tylko mógł. Włożyła w to wiele serca, bo przecież to zawsze jest tajnym składnikiem wszystkich maminych dań. - Nie, bo wtedy miałabym nie do kompletu - powiedziała jakby to była największa oczywista oczywistość. Zoya wszystko miała do kompletu, wszystko musiało ze sobą pasować, nie było tam miejsca na jakieś odstępstwa. Jej mieszkanie było po prostu idealnie zaaranżowane, nawet jeżeli nie potrzebowała aż tyle naczyń, krzeseł, łóżek czy w ogóle miejsca. Zmieściłaby sie w jakimś małym mieszkaniu, ale wiadomo, liczył się też jakiś prestiż.


Zoya zdecydowanie wolałaby się wyspać i zapomnieć o wszystkim co się działo do tej pory, no bo przecież chociaż w snach można było zostać tym kim się chciało. Henderson chciała naprawdę niewiele. Miała dość dram, dość smutnego życia przepełnionego bardzo złymi decyzjami. Wszystkiego miała już po dziurki w nosie. Wiedziała, że nie zasłużyła sobie może na jakieś wybitnie wspaniałe i szczęśliwe życie, ale odkąd zmarli jej rodzice, przez większość czasu była po prostu nieszczęśliwa, z małymi tylko wyjątkami. Miała tego dość, nie chciała tak dalej żyć. Wiedziała, że należy jej się więcej niż bycie czyjąś kochanką, zabawką czy tylko księgową. Dlatego denerwowała się cholernie, że pozwoliła sobie na to, by z takimi zdolnościami jakie posiadała być tak naprawdę nikim. To przez te głupie emocje nie mogła zasnąć, trzeba było je rozładować.
- Nie mogę zasnąć - odpowiedziała, ale nie sądziła, że znów dostanie od Sameen przytulasa, którego tym razem już bardziej odwzajemniła, bo to było naprawdę miłe. - Chcę iść postrzelać - chuj z tym, że pewnie zupełnie nie była do tego odpowiednio ubrana. - Mam nawet idealny cel - dodała wskazując na pluszaka, chciała się go pozbyć ze swojego życia, bo przypominał jej o tym jaka była naiwna, a już więcej nie chciała taką być.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Dobra, nie będę się tu rozpisywać, ale Sam pewnie zaproponowała, że może w takim razie oddać jej dwa krzesła wtedy będzie miała do kompletu, ale trochę mniej. To też nie przeszło, więc Sam ucięła temat uznając, że może sobie kupi fotel, bo jak będzie miała jedno krzesło to ona będzie wtedy miała nie do kompletu i co sobie pomyślą ludzie, którzy i tak nigdy tu do niej nie przyjdą.
Nie wiem czemu Zoya tak o sobie myślała, ale Sam miała o niej całkiem odmienne zdanie. Akurat Galanis była pewna tego, że Henderson zasługiwała na dobre życie. Dlatego, że tak wiele straciła. Swoich rodziców, fantastycznego faceta (tak, mówię tutaj o Corvo jak coś), a jeszcze teraz traciła siebie, bo poświęcała się dla faceta, który sorki, ale ewidentnie nie traktował jej poważnie. Sam to widziała, ale jednocześnie nie była jakąś specjalistką i nie mogła sobie pozwolić na to, żeby pouczać Zoyę. Sam nigdy nie była w żadnym poważnym związku. Nie była nawet w niepoważnym związku. Nie była nawet w czymś co mogłoby być zalążkiem jakiegoś związku.
-Chcesz jakieś proszki? – Zapytała. Oczywiście Sam nie miała żadnych proszków. Ale zamiast tego dałaby przyjaciółce szklankę wody, twierdziłaby, że coś tam dosypała, a w momencie, w którym Zoya by się obróciła to Sam przyjebałaby jej w skroń zapewniając tym samym kilkugodzinny odpoczynek. Co prawda obudziłaby się z bólem głowy, ale przynajmniej byłaby wyspana. –Okej. – Odpowiedziała, ale musiała najpierw to przetrawić, bo przecież Zoya nie wiedziała jak się strzela. Ale dobra, okej. Lepiej, żeby się uczyła pod okiem Sam, a nie jakiegoś randoma. –Dobrze, możemy pojechać postrzelać. Znam jedno miejsce. – Pokiwała głową. Spojrzała na misia i normalnie nie wiedziałaby co to jest, ale jednak szpiegowała ich na tej randce. –Cokolwiek zostanie z tego misia to wiesz, że to samo mogę zrobić z Loganem, nie? – Przypomniała z uśmiechem i odsunęła się od Zoyi i spojrzała na jej strój. –Jesteś bardzo seksowna w tym wdzianku, ale przebierz się proszę. – Uśmiechnęła się i sama usiadła na materacu, żeby ubrać swoje buciory.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Nie, nie chcę proszków - nie chciała iść spać za wszelką cenę. Może to dobrze, że nie mogła zasnąć. Dzięki temu spędzi więcej czasu ze swoją przyjaciółką! Szczerze to trochę się Zoya obawiała, że Sam jej wyjdzie z tekstem "a nie mówiłam, że jest chujowy!". No strasznie to byłoby słabe, ale może powinna to usłyszeć, bo jej mały głupi rozumek starał się to wszystko zracjonalizować. Może to nie było wcale tak jak pokazywały te zdjęcia? Może chodziło o coś innego. Może, może, może. Oczywiście, że potrafiła znaleźć wytłumaczenie na wszystko, bo tak działał ludzki mózg, zawsze starał się znaleźć logiczne wytłumaczenie, które będzie mu na rękę. W tym wypadku Zoya wolała żeby to się jednak nie zadziało. Chciała myśleć trzeźwo i po prostu powiedzieć sobie wprost i przyznać się do tego, że była dla Logana tylko zabawką, która pewnie, by wyrzucił jakby mu się znudziła. Nie chciała o sobie w ten sposób myśleć, ale taka była prawda i nawet jak jej głowa starała sie to jakoś ukryć, to i tak prędzej czy później będzie musiała spojrzeć w lustro i przyznać się do tego, że dała się robić w chuja. Pytanie tylko co z tym zrobi, jak już przejdzie jej złość i zażenowanie własną osobą. - Tylko jedno? - Zapytała unosząc brew, bo myślała, że Sam to zna milion takich miejsc i będa teraz przy mapie siedzieć i wybierac takie, które będzie najlepsze na taką wyprawę w środku nocy. - Tak wiem, ale nie zrobisz. Ja sama jeszcze nie wiem co zrobię z Loganem - przyznała, bo cóż, nie wiedziała, Teraz to sobie mogła planować, a jak zacznie z nim rozmawiać to i tak pewnie nie wyjdzie tak jak chciała. Była na to chyba jeszcze za słaba, bo gdyby powiedział "Zoya to nie tak jak myślisz", to ona powiedziałaby "Okej". Uśmiechnęła się słysząc jej słowa. - Naprawdę? Podobam Ci sie w tym? - No i znów Zoya i jej chora potrzeba potwierdzania każdego miłego słowa, czyżby znów wracała do momentu, w którym nie była az tak pewna siebie jak jeszcze kilka tygodni temu, zanim Sam powiedziała jej o swoich przypuszczeniach. - Dobra to idę, trzymaj miśka - powiedziała i rzuciła zabawką w stronę Sameen, nie chciała mieć tego już w swoim mieszkaniu. Wróciła do siebie i chwilę jej zajęło znalezienie odpowiednich ciuchów, ale w końcu jej się udało wyjść i wyglądać jak prawdziwa Lara Croft... tylko czystsza. Wzięła nawet swój pistolet, który schowała sobie do plecaka. - Okej, gotowa, idziemy? - To dziwne, ale nie mogła sie doczekać.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ