płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
52.

Sameen nie byłaby sobą, gdyby była normalną osobą. Tak więc po powrocie z Krety, posiedziała w Lorne trzy godziny i nie informując nikogo o niczym, zabrała psa i wyjebała sobie na dwutygodniową wycieczkę, bogowie wiedzą gdzie. Ja nie wiem, bo jeszcze tego nie wymyśliłam, ale wierzę, że coś mi wkrótce się gdzieś zakmini. Dopiero po jakimś czasie zdała sobie sprawę z tego, że mogło to być nieco chamskie względem Zoyi, z którą jednak spędziła ostatnie tygodnie. Tak więc po trzech dniach od swojego „zniknięcia” napisała jej smsa, że musiała gdzieś pilnie wyjechać i nie miała czasu dać jej znać. Było to oczywiście kłamstwo, ale takie niewinne. Miała nadzieję, że nikogo tym nie raniła.
No, ale chuj tam, wróciła. Naturalnie, że swoje pierwsze kroki skierowała do mieszkania Zoyi. Tym bardziej, że był już późny wieczór, a podjeżdżając pod ich blok dostrzegła zapalone światło w mieszkaniu przyjaciółki. Tyfona nie musiała nawet ciągnąć. Biegł jak pojebany, bo wyczuwał znajomy zapach Zoyi. Wiedziała, że pies woli Zoyę od Sameen. Absolutnie mu się nie dziwiła, ale jednocześnie była zazdrosna. W końcu miło byłoby być chcianym. Nawet jeśli było to zainteresowanie pochodzące od psa.
Weszła do Zoyi jak do siebie, nie użyła nawet klucza, bo założyła, że mieszkanie jest otwarte i nawet się nie myliła. Spuściła Tyfona ze smyczy i ten jak chory pojeb rzucił się w stronę Zoyi, która wyłoniła się z mroku, żeby zobaczyć kto jej wbija na chatę. –Dobry wieczór. – Przywitała się uprzejmie, rzuciła smycz na ziemię, zamknęła za sobą drzwi i ruszyła przed siebie i skręciła do kuchni, żeby umyć dłonie i nalać sobie szklankę wody. –Dobrze, że nie potrafi mówić, bo wiem, że już by mi powiedział, że woli zostawać z tobą. – Skomentowała psa, dla którego przestała istnieć w tym samym momencie, w którym wyczuł Henderson. –Co robiłaś? – Zapytała mając na myśli ostatnie dwa tygodnie kiedy Galanis nie było i myśląc też o tym co robiła zanim Sam i Tyfon do niej zawitali.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#45

Miała urwanie głowy, ale to dobrze. Naprawdę odetchnęła z ulgą, gdy znów całe dnie mogła mieć zawalone spotkaniami i wizytami w różnych miejscach. Poczuła się jak dawna Zoya, która całe swoje życie miała pod kontrolą i nikt nie mógł zniweczyć jej planów. Zyskała jakąś wewnętrzną siłę, by podjąć wszystkie ciężkie decyzje jakie tylko będzie trzeba, żeby wrócić do pełni życia i znów cieszyć sie z tego, że może odnosić jakieś sukcesy. Dodatkowo praca i całe to zamieszanie sprawiało, że wyparła z głowy wszystko co działo się w ciągu ostatnich tygodni. Dlatego bardzo się cieszyła, że dostała się na doktorat, niedługo miała zacząć nawet prowadzić swoje pierwsze zajęcia i nieco się tym stresowała. Poza tym, odwiedzała też Williama i upewniała się, że chociaż trochę jego stan zdrowia się polepszał. Dodatkowo miała na koncie nawet pierwszych pacjentów i co prawda nie miała może jeszcze swojego gabinetu, a wszystkie wizyty odbywały się na jej kanapie, ale od czegoś trzeba było zacząć i Zoya była po prostu zwarta i gotowa do działania. Pragnęła ciężkiej pracy, zajętych wieczorów i kilku godzin snu. Wtedy czuła sie naprawdę żywa, była nagle jak ryba w wodzie. Tego jej brakowało przez te kilka tygodni odkąd opuściła firmę Logana. Mogła odetchnąć pełną piersią będąc w swoim żywiole i mając znów zapisany i wypchany do granic możliwości kalendarz.
Chociaż wieczorami odczuwała zmęczenie, było ono jednak czymś dobrym. Nie była znudzona, ale po prostu fizycznie zmęczona i to było piękne. Mogła normalnie spać, tak naprawdę nawet nie wiedziała kiedy zasypiała. Teraz nie była to jednak jeszcze godzina na sen. Była właśnie w łazience i zmywała z siebie makijaż, gdy usłyszała otwierane drzwi. Nie musiała sie jednak zastanawiać nad tym, kto to był. Opcje były tylko dwie, albo ktoś chce ją zabić, albo Sameen. Wątpiła w to pierwsze więc metodą dedukcji wybrała drugą możliwość, która okazała się jak najbardziej słuszna. - Hej - przywitała się i zaraz kucnęła żeby zacząć tarmosić psiaka. - Cześć kochanie, kto jest taki śliczny? Byłeś grzeczny? Tak? Kto jest takim pięknym pieskiem - oczywiście zaczęła do niego mówić prawie tak jakby był dzieckiem, które wyszło z jej waginy. - Wolisz być ze mną? Nie dziwię się, jestem super - powiedziała głaszcząc psa, aż w końcu wstała i spojrzała na blondynkę z uśmiechem. - Zmywałam tapetę z mordy - wyjaśniła krótko i usiadła sobie na kanapie zapraszają pieska, żeby usiadł obok, bo oczywiście chciała go głaskać. Dawno się nie widzieli, a przez pobyt w Grecji Henderson zdołała się już trochę do niego przywiązać. Smutno jej było bez niego, szczególnie, że sama nie wiedziała jak interpretować ten wyjazd Sam. Postanowiła więc mieć to w dupie i zająć się swoim życiem. - A Ty? Dawno wróciliście? - Zapytała przenosząc wzrok z pieska na blondynkę. - Mam nadzieję, że masz gdzieś odpowiedni magnes w kieszeni - dodała wskazując ręką na lodówkę, która była wypełniona takimi upominkami.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen stała i tradycyjnie, bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy, nie zdradzając nawet jednej emocji obserwowała jak Zoya wita się z psem. Trochę ją to śmieszyło, bo jednak widziała tego psa kilka razy, a jednak witała się z nim jakby spędzili ze sobą całe życie. Cieszyła się, że ludzie reagują tak na psy i nikt nie reaguje tak na nią. Umarłaby z zażenowania jakby ktoś ją tak tarmosił i zadawał jej takie beznadziejne pytania. Niczego jednak nie skomentowała. Nie miała nawet żadnego głupiego, sarkastycznego albo raniącego komentarza w zanadrzu. Cieszyła się, że widzi Zoyę szczęśliwą i normalną. Może potrzebowała do tego psa. Bo zakładam, że Sameen nie miała pojęcia o wszystkich ekscesach, które wydarzyły się u Zoyi przez te dwa tygodnie kiedy jej nie było. Tym bardziej, że Sam jednak nie pomyślała o tym, żeby do niej napisać albo zadzwonić. Naturalnie założyła, że Zoya nie będzie się stresować, bo przecież to nie pierwszy raz jak Sam sobie gdzieś wyjebuje. Ważne, że wróciła w czasie tych regulaminowych dwóch tygodni, co nie.
-Ej. – Dopiero teraz zmarszczyła brwi. –Nastawiasz psa przeciwko mnie? – Zapytała rozbawiona. W sumie nie miałaby nic przeciwko temu, żeby Tyfon wstał i powiedział, że nienawidzi Sameen, bo nie jest jego prawdziwą matką i woli zostać z Zoyą. Nie potrafiła go jedna oddać Zoyi na stałe, bo postanowiła uszanować ostatnią wolę zmarłego mężczyzny, który zostawił jej tego psa. Jeszcze jak skończony cham nazwał go Tyfonem. Bo postanowiłam, że on go tak nazwał, nie ona. –To wyjaśnia twój blask. – Kiwnęła głową w jej stronę. Miała ładną i wypielęgnowaną cerę. –Zakładałam, że ktoś u ciebie był. – Bo to był mógł być też błysk cery po udanym ruchańsku. Bogowie wiedzą, że cera reaguje na takie rzeczy. Wypiła wodę do końca i pustą szklankę od razu wstawiła do zmywarki, bo starała się walczyć z tym, że była niesamowitą syfiarą i bałaganiarą.
-Kilka godzin temu. – Odpowiedziała i zajrzała do jakiejś szuflady, z której wyjęła rolkę i zaczęła się nią ocierać, żeby pozbyć się z siebie sierści psa. Co prawda nie było tego jakoś wiele, ale wiadomo, miała zboczenie na punkcie swoich czarnych golfów więc musiała się pielęgnować. –Byłam u ciebie od razu jak przyjechałam, ale nie było cię w domu. – To takie trochę zapytanie o to co robiła Zoya, ale jednocześnie nie zadając tego pytania, bo Sameen nie wiedziała czy może wnikać i zapytać. Nie chciała zabrzmieć jakby miała o to pretensje, więc wolała, żeby wszystko wyszło naturalnie, podczas normalnej rozmowy. –Niestety nie mam. – Uśmiechnęła się smutno i jak już się wyrolkowała to zdjęła zużyty kawałek papieru, rolkę schowała, a papier wyrzuciła. Postępy. U siebie to by to pierdolnęła w kąt licząc na to, że Anezka to posprząta. Ruszyła w stronę salonu, zdjęła buty i usiadła na jakimś fotelu żeby nie psuć harmonii Zoyi i Tyfona na kanapie. –Byłam na totalnym bezludziu. Wyjęłam chatkę w lesie i byłam tam z Tyfonem. Chciałam pojeździć autem i spędzić czas z… tym. – Kiwnęła głową w stronę psa, który naturalnie nadal udawał, że Sameen nie było w pomieszczeniu. Będzie coś chciał jak Zoyi nie będzie.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Ja? W życiu, nie śmiałabym robić czegoś takiego - powiedziała kładąc sobie dłoń na sercu. - Zraniłaś mnie takimi podejrzeniami - westchnęła kręcąc lekko głową, chociaż to całe zagranie było pełne ironii i miało byc żartem dlatego już po chwili Zoya Henderson uśmiechała się do kobiety, bo dzisiaj miała za dobry humor żeby się na cokolwiek złościć. Teoretycznie przynajmniej. - Tak, podobno woda i coś do mycia tak działa, że człowiek się wydaje taki czystszy od razu, miło to w końcu spróbować - bo do tej pory pewnie jej cera wołała o pomstę do nieba, tak przynajmniej sądziła po słowach Sameen, aczkolwiek obstawiała, że nie o to kobiecie chodziło więc dalej leciała z ironicznym dowcipem. - Nie - odpowiedziała krótko i spojrzała na nią nieco zdziwiona. - Nikogo nie było - no może oprócz jej pacjentów, ale słuchając o ich problemach to raczej powinna tracić wewnętrzny blask niż go zyskiwać.
- Ojj.. mogłaś zadzwonić - westchnęła. - Byłam u Williama, zanosiłam mu jedzenie, bo trochę za dużo mi się zrobiło. Jesteś głodna? Jeszcze trochę mi zostało więc możesz spróbować moich mistrzowskich, kulinarnych umiejętności - zaproponowała posyłając kobiecie delikatny uśmiech cały czas głaszcząc pieska, który teraz rozwalił sie jak lord na kanapie.
- Brzmi nieźle - Zoya zakładała, że Galanis pewnie lepiej bawiła się sama z psem i autem niż z nią podczas tych wyjazdów, przynajmniej nie było dziwnie i z nikim się nie kłóciła. - To pewnie jest Ci bardzo wdzięczne - trochę sie zaśmiała, bo jednak pies miał imię i Zoya nie wiedziała dlaczego blondynka nie chce za bardzo nawiązać jakiejś więzi ze zwierzakiem. Henderson nie potrzebowała wiele żeby się z nim zakumplować. - A tak ogólnie to wszystko okej? - Zapytała zerkając w stronę blondynki i w końcu sama wstała z kanapy i podeszła do kuchni żeby nalać sobie wina, wiedziała, że Sam nie podzielała jej zamiłowania do trunków więc nawet nie proponowała. Było też coś o co Zoya chciała blondynki zapytać ale nie za bardzo wiedziała jak się za to zabrać żeby Galanis nie poczuła się wykorzystywana. - Jest pewna sprawa, którą chciałabym z Tobą przedyskutować, potrzebuje fachowej porady - powiedziała gdy już wróciła do salonu, a że Tyfon wybrał jednak do leżenia podłogę to Zoya usiadła sobie na kanapie i poklepała miejsce obok siebie, żeby Galanis do niej dołączyła. No chyba, że blondynka się bała i potrzebowała dystansu, to wtedy fotel będzie odpowiedni.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ