sprzedawca — w Sugar Bakeshop
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
sprzedaję słodycze i chciałabym sama dostać od życia coś słodkiego
Praca przez te dwie i pół godziny wymagała od Aphrodite niewyobrażalnego skupienia na wszystkich czynnościach. Jej wzrok notorycznie i odruchowo uciekał w stronę stolika, przy którym siedziała Hannah, a akurat po przerwie zrobił się w kawiarnio-cukierni niezły młyn. Uczniowie wychodzący ze szkoły, dorośli wracający z pracy wstępujący na ulubioną kawę i ciacho. I chyba tylko dzięki temu skupieniu udało jej się przetrwać ten armagedon i niczego nie zepsuć. Inni pracownicy byli zadowoleni z jej pracy i zapowiadali, że szefowa na pewno przyjmie ją do tej roboty. Miała nawet zostać po zmianie i spotkać się z managerką, ale ta niestety nieco się spóźniała przez jakieś przedłużające się spotkanie. Effy nie miała jednak cierpliwości, żeby czekać. Przebrała się w strój codzienny, przekazała dziewczynie, która ją zmieniła, że przyjdzie odebrać zapłatę i opinię jutro, bo teraz się spieszy na rehabilitację i wyszła z lokalu w biegu zakładając torbę przez ramię. Wyszła na chodnik i… nie było jej! W sumie nie umawiały się na nic, ale Goldfish po cichu miała nadzieję, że Hannah na nią poczeka. Spanikowana już wykręcała numer telefonu, żeby zadzwonić do Mayfair, jednak dostrzegła ją w porę po drugiej stronie ulicy. Obejrzała się w lewo i w prawo i przebiegła czym prędzej przez ulicę. Zaczesała nerwowo kosmyk włosów za ucho i chciała coś powiedzieć. Kontynuować swoją poprzednią wypowiedź, tym razem jednak została zakrzyczana przez Hannah. Słuchała w otępieniu, bo jej wywód został totalnie przeinaczony!
- Ale… Hannah… - wzięła bransoletkę w rękę nie do końca rozumiejąc. Przecież nie o to to jej chodziło! Brunetka zupełnie przeinaczyła jej słowa! No może nie wyraziła się wystarczająco jasno? Musiała szybko sprostować, bo ta rozmowa szła w złym kierunku, a przecież nie to było jej intencją! - Ale ty jesteś głupia! - wypaliła w końcu parskając śmiechem. - Ja wiem, że jesteś głośna, pewna siebie, dżaga i te sprawy. To stłamszenie… chodziło mi o to, że przy tak silnej osobowości moja mimowolnie musiała zostać przytłumiona, to nie znaczy, że uważam cię za jakiegoś tyrana! - wyrzuciła z siebie od razu przykładając obie dłonie do serca. - Wręcz przeciwnie, Han! I nie mów, że nie jestem głupia i naiwna, bo obie dobrze wiemy, że tak jest! - uśmiechnęła się lekko kładąc dłoń na jej nadgarstku, na którym wcześniej znajdowała się bransoletka. O nie, Effy tym razem nie zamierzała tak łatwo odpuścić! - Nie czułam się równa, bo sama siebie stawiałam z pozycji podrzędnej, nie równej, to nie twoja wina! Nie zdystansowałam się przez ostatni czas, bo chciałam od ciebie odpocząć. Ja chciałam skupić się na sobie, żeby ułożyć sobie wszystko w głowie. Zrobić głupią listę za i przeciw, która ostatecznie i tak nie pomogła mi podjąć decyzji. Po tych kilku dniach rozmyślań już wiem, że co by nie było, nie chcę przestać się z tobą widywać. Dlatego nie przyjmę tej bransoletki z powrotem, Mayfair - powiedziała stanowczo, wcisnęła jej rzemyk w dłoń, a później… splotła palce dłoni Hannah ze swoimi palcami, przyciskając bransoletkę do ciepłej skóry przyjaciółki i uśmiechnęła się do niej nieśmiało.

Hannah Mayfair
ambitny krab
try to guess
lorne bay — lorne bay
30 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Arabella's got a seventies head, but she's a modern lover. It's an exploration, she's made of outer space.
Gdyby nie to, że była tak bardzo nakręcona i mówiąc, praktycznie nie miała czasu na zaczerpnięcie głębszego oddechu, pewnie zaśmiałaby się na słowa Effy. Czy ona właśnie nazwała ją głupią? Niby nie powinna się była dziwić, nie należała do żadnej mensy, a od kiedy rozjaśniła naturalnie ciemne włosy ludzie często brali ją za mało rozgarnięta. Po prostu... ta uwaga była tak niespodziewana. W dodatku mogła mieć tak szerokie znaczenie, że Mayfair kompletnie jej nie zrozumiała. Zmarszczyła tylko w zdumieniu czoło i nieco zbita z tropu kontynuowała swoją tyradę.
"A co jeśli, obie takie jesteśmy?" zapytała, gdy Effy przyznała, że jest naiwną, nieco zagubioną dwudziestoparolatką, czego sama ma doskonałą świadomość. Bo przecież chociaż wizualnie mocno się od siebie różniły, ich historie były dość podobne. Obie miały narąbane w głowach, zmagały się z podobnymi problemami. Jedyne co, to Hannah już dawno wyszła z szafy i była pogodzona ze swoją seksualnością, a Effy dopiero odkrywała swoje pragnienia i uczyła się życia w zgodzie z własnymi pragnieniami i potrzebami.
"Hej, o czym mówisz? Jaką listę za i przeciw?" zapytała, a serce autentycznie mocniej jej zabiło. Czy Aphrodite naprawdę rozważała, czy mogłyby się kiedyś spotykać, a nawet kto wie? W przyszłości zostać parą? No bo czego innego w tym kontekście mogłaby dotyczyć tajemnicza lista? Dziewczyna była naprawdę zaintrygowana i nie mogła się doczekać, żeby dowiedzieć się więcej. "Musisz mi powiedzieć. Wszystko" dodała z naciskiem na ostatnie słowo, a na jej twarzy pojawił się charakterystyczny, pełen ekscytacji uśmiech. "Ale najpierw..." spojrzała na ich splecione dłonie, a potem na twarz blondynki, doszukując się na niej niemego przyzwolenia i zbierając się na odwagę - nachyliła się nad przyjaciółką, ostrożnie docisnęła jej usta do swoich, a kiedy poczuła, że Aphrodite swoimi wargami wychodzi jej na przeciw pogłębiła pocałunek.


Aphrodite Goldfish
ambitny krab
Hania
sprzedawca — w Sugar Bakeshop
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
sprzedaję słodycze i chciałabym sama dostać od życia coś słodkiego
Effy może żyła w jakimś swoim wyidealizowanym świecie, totalnie oderwanym od rzeczywistości, ale przez lata obserwowania swoich zachowań, jak i zachowań matki - no dobrze, ta grupa nie była dobrze dobrana do doświadczenia i obserwowania, ale przecież nie miała innej! - zauważyła, że człowiek bez względu na wiek pozostaje tak samo głupi i popełnia takie same błędy, nawet jeśli wcześniej sparzył się kilka razy podejmując tę samą próbę, jakby chcąc udowodnić samemu sobie, że tym razem będzie lepiej. Czy akurat w tym wypadku naprawdę będzie inaczej? Aphrodite nie mogła być tego nigdy pewna. Ale skoro sparzyła się tyle razy, jaki miała powód do tego, aby nie spróbować po raz kolejny? Nieco inaczej? Wiedziała, jak złagodzić swoje rany po poprzednich wpadkach. Z Hannah nie mogło być przecież jeszcze bardziej boleśnie, prawda?
Nie spodziewała się jednak, że brunetka tak szybko weźmie sprawy w swoje ręce! I to dosłownie… za szybko! W pierwszym odruchu poszła w to, czuła, że coś jest nie tak, więc musiała zwolnić, bo jej serce tak szybko bijące w klatce piersiowej, nie wytrzymałoby tego stresu. A po wydarzeniach sprzed kilku tygodni potrzebowała więcej spokoju, a mniej gwałtownych wybuchów, które ciągle sprowadzały ją do poziomu strachu.
A przecież nie chciała się bać przy Hannah!
- Nie, poczekaj - odsunęła się na krok i mimowolnie puściła jej rękę, a bransoletka z sercem upadła na chodnik. Zaczesała włosy za ucho i schyliła się, aby ją podnieść. Bez większego namysłu sięgnęła po jej rękę i zawiązała bransoletkę na porządny supeł, aby nie mógł się rozwiązać tak łatwo, a jednocześnie miała na tyle luzu, aby sznurek nie zablokował jej dopływu krwi do dłoni. Czy coś. - Poczekaj - powtórzyła znów łapiąc ją za rękę. Rozejrzała się dookoła, ale nigdzie nie było żadnej ławki, na której mogłyby spokojnie siąść i porozmawiać, dlatego zrobiła to, co pierwsze przyszło jej do głowy - pociągnęła ją pod stojące na trawniku drzewo, aby usiąść chociaż na gołej ziemi w cieniu gałęzi. Usiadła po turecku naprzeciwko Hannah, ponownie zaczesała włosy za ucho i znów sięgnęła do jej dłoni z bransoletką. - Wiem, że jesteś prędka dziewczyna i w ogóle, ale dla mnie to trochę za szybko. Wiesz, z całowaniem i obściskiwaniem się publicznie - chociaż mówiąc to była pewna, że nie bała się pokazać przy ludziach z Hannah, a przecież miała przed tym takie obawy! Uśmiechnęła się aż radośnie do tego wniosku i zapomniała na chwilę, o czym w ogóle mówiła, a gdy podniosła błyszczące oczy na Mayfair, znów sobie przypomniała. - A, no tak! Bo ja nie wiem, czego chcę, Han. Nie będę cię oszukiwać, że przebudziłam się nagle i stworzymy romans jak z bajki. Nie wiem, czy to wyjdzie, bo nie wiem, czego mam się spodziewać. Jak jesteśmy dwie, to kto kogo zaprasza na randkę? Kto płaci za kino, a kto za lody? Kto przynosi kwiatki albo przychodzi w sukience? To śmieszne rzeczy, ale mnie naprawdę wpędzają w niepewność! - oblała się rumieńcem, bo nie wiedziała, jak ma na to wszystko patrzeć i co myśleć. - Ale pomyślałam, że spróbuję. Bo czemu nie? A może… może będzie lepiej, niż się obawiam? - nerwowo zaczęła skubać skrawek bransoletki na nadgarstku Hannah. - To znaczy… jeśli tobie to pasuje, oczywiście. Bo jeśli to ma działać, to chyba… no wiesz. Musi działać z dwóch stron? - cholera, już zupełnie się zamotała, więc schowała twarz w dłoniach niczym głupia idiotka.

Hannah Mayfair
ambitny krab
try to guess
lorne bay — lorne bay
30 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Arabella's got a seventies head, but she's a modern lover. It's an exploration, she's made of outer space.
Hania może i sprawiała wrażenie takiej otwartej, wyzwolonej, która wszystko widziała, wszystkich znała, wszędzie była i niczego się nie bała. Tak naprawdę jednak wcale od Effy, która dopiero co odkrywała swoją seksualność wiele się nie różniła. Ona też była przestraszona, zdezorientowana, nie była pewna, gdzie leżą granice i jak daleko może / powinna jest się posunąć. Więcej, cały czas myślała o ich przyjaźni i o tym, co się z nią stanie, jeśli coś pójdzie nie tak, jeśli zauroczenie okaże się fatalne, ogień szybko się wypali, a między nimi nie zostaną już żadne uczucia? Nie chciała jej skrzywdzić. Bała się też o własną skórę. Wcześniej jej powiedziała, że nie jest w stanie się z nią spotykać, że to zbyt bolesne. Czy w sytuacji kryzysowej wystarczy jej sama świadomość tego, że spróbowały, żeby mogły zachowywać się jak dawniej? Żeby ona mogła zachowywać się jak dawniej? Nie wiedziała. Była jednak skłonna zaryzykować, bo naprawdę ją do niej ciągnęło. Czuła przyjemne ciepło w okolicy klatki piersiowej, ilekroć tylko zostawały same w pomieszczeniu. Uśmiech Effy przeganiał z jej głowy wszystkie czarne myśli. A jej wargi, takie miękkie i przyjemne w dotyku... mogłaby je całować bez końca.
Gdyby nie gwałtowna reakcja przyszłej-niedoszłej ukochanej. Na moment ją zmroziło. Zaczęła bluzgać w myślach, karcić się za swoją głupotę, wyzywać od najgorszych. Ostatnie na czym jej zależało to, żeby Aphrodite zwyczajnie spieszyć. Jak jednak widać była na świetnej drodze do tego, żeby Golsfish przyprawić o mikro zawał serca, spowodowanym zbyt prędkim tokiem zdarzeń. "Eff, przepraszam" zaczęła się miotać. Z ulgą zauważyła jednak, że dziewczyna nie uciekła. Tylko złapała za bransoletkę z kamieniem i znów oplotła ją wokół jej nadgarstka.
"Publicznie?" powtórzyła po niej, starając ukryć ekscytację w głosie, no bo halo. Czy to co powiedziała nie znaczyło, że przy ludziach co prawda nie jest gotowa się obściskiwać, nie ma jednak nic przeciwko, żeby robiły to we własnych czterech ścianach? Mayfair była gotowa przekonać się o tym na własnej skórze, bo jak słusznie zresztą blondynka zauważyła, szybka była z niej dziewczyna. Poza tym bardzo brakowało jej bliskości drugiego człowieka. Chciała czuć koło siebie ciepło czyjegoś chciała nawet, jeśli to nie miało oznaczać miłosnych igraszek, a zwykle siedzenie na kanapie, oglądanie głupich filmów i trzymanie się za ręce.
"Hej, Eff. Spokojnie. Masz prawo nie wiedzieć, czego chcesz. Tak samo, jak masz prawo cały czas tego szukać" odparła łagodnie, posyłając jej lekki uśmiech. "Jeśli nie spróbujemy, czy to jest to, to nigdy się nie przekonamy. Jeśli jesteś skłonna zaryzykować, to ja też" dodała, patrząc jej prosto w oczy. Mimo ogromu wątpliwości, czuła się naprawdę szczęśliwa. I po raz pierwszy od dawna prawdziwie podekscytowana. Uśmiechnęła się do Aphrodite kącikami ust, zastanawiając nad tym, co powiedziała wcześniej. Nie chciała robić w jej głowie jeszcze większego bałaganu, postanowiła nie wspominać więc nic o tym, że są kobiety, które preferują panie bardziej delikatne i subtelne, a także te, które preferują bardziej zmaskulinizowane partnerki. Że są kobiety uległe, te które lubią dominować, a także te, które w zależności od nastroju czy okoliczności zmieniają swoje preferencje. To było dużo. No i Effy tego wszystkiego tak naprawdę nie potrzebowało. Jedyne, co dla niej powinno się liczyć to to, że... "Zamiast wzorować się na innych relacjach, dlaczego nie stworzymy własnych zasad, takich, które nam obu będą pasowały? Jeśli masz ochotę chodzić w sukienkach, codziennie śmiało je zakładaj. Jeśli pewniej czujesz się w spodniach, żaden problem. Chcesz przynieść mi kwiaty? Będzie mi bardzo miło. Chciałabyś dostać ode mnie kwiaty? Po prostu powiedz. Przyniosę Ci bukiet tak wielki, że ledwo będziesz mogła go unieść" zaśmiała się, wyobrażając sobie malutka i drobniutką blondynkę z gigantycznym naręczem słoneczników. "Chodzi mi o to, że nie musimy się wpisywać w żadne role. Nie chcę, żebyśmy to robiły. Zależy mi na tym, żebyś mogła być sobą. I żebyś niczego nie robiła wbrew. Dlatego proszę, obiecaj mi Effy, że jeśli poczujesz, że coś jest nie tak, jest za szybko, czujesz się niekomfortowo, nie chcesz czegoś robić... dasz mi znać" poprosiła, ściszając ton głosu. "To, jakkolwiek by to nazwać" ruchem dłoni wskazała na nie obie "to nie jest dożywocie. Z każdym momencie możesz się wycofać. Zależy mi na Tobie, a to oznacza, że bez względu na wszystko, zależy mi na Twoim dobrym samopoczuciu" wyznała, muskając kxiukiem wierzch jej dłoni.

Aphrodite Goldfish
ambitny krab
Hania
sprzedawca — w Sugar Bakeshop
29 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
sprzedaję słodycze i chciałabym sama dostać od życia coś słodkiego
Effy nie wiedziała, czego się spodziewać po reakcji Hannah, ale była wystarczająco mocno zdeterminowana, żeby tym razem nie uciekać w popłochu na jakąś raniącą ją uwagę. Ostatni raz to zrobiła i nie skończyło się niczym dobrym, a teraz była bardziej stanowcza. Łagodny głos Mayfair na szczęście ją uspokoił. W innych okolicznościach pewnie w tym momencie straciłaby rezon i zalała się łzami ulgi, ale coś się w niej zmieniło ostatnimi miesiącami. Zawsze śmiała się z tego, jak w komediach romantycznych te bohaterki w wyniku trudnych doświadczeń stawały się silniejsze. Ją całe życie trudne doświadczenia wysyłały na samo dno, z którego trudno było się zebrać, ale nie tym razem. I uświadomiła sobie, że to wszystko dzięki obecności kogoś, kto naprawdę wspierał ją w różnych kryzysowych momentach. A tą osobą była Hannah. Tak, była gotowa zaryzykować, nawet jeśli było to skakanie na główkę do niesprawdzonego basenu. Mogła się na tym mocno połamać, ale przecież równie dobrze mogła zaznać wspaniałej zabawy. A woda nigdy nie była dla niej straszna…
- Han, to wspaniale! - złapała ją mocniej za palce nie zdając sobie sprawy z tego, jak dużo siły wkłada w ten uścisk. - Tak, o tym samym pomyślałam! - przyklasnęła radośnie, gdy Mayfair wspomniała o budowaniu wszystkiego po swojemu. Aż oczy jej się rozprozmieniły entuzjazmem i policzki zaróżowiły od rumieńca, kiedy kobieta niemal słowo w słowo powiedziała to, o czym Aphrodite sama wielokrotnie rozmyślała. Zaśmiała się dźwięcznie, jakby naprawdę miały jeden wspólny mózg, a ich dusze w były jakiś sposób połączone. Nie czuła tego nigdy wcześniej. Effy lubiła takie szczęśliwe zakończenia i odnajdywanie symboli w podobnych akcjach, więc wyobraziła sobie już nie wiadomo co, chociaż sama chciała zrobić to na spokojnie i przystopować z szybkimi krokami. A to jej przypomniało jeszcze o czymś innym. - Naprawdę dużo myślałam o tym, jak ma to wyglądać, a ty zarysowałaś moją wizję w skali jeden do jednego! - zaśmiała się uroczo i zaczęła nerwowo skubać trawę. Patrząc na swoje dłonie odkładała poszczególne kupki na bok. - Hannah, zanim jednak na sto procent się na to zdecydujemy… jestem naiwna, ale mam problemy z zaufaniem - zaczęła z ciężkim westchnieniem i najpierw uniosła oczy wysoko do nieba, a później znów opuściła je na palce. Czuła się bardzo niekomfortowo o tym mówiąc, ale musiała przez to przejść, bo bez wyjaśnienia wiedziała, że nie będzie mogła być przy Hannah w pełni swobodna. - Jestem płochliwa, jak pewnie już zauważyłaś - przyznała z nerwowym śmiechem dalej skubiąc trawę. - Proszę pewnie o dużo, ale to dla mnie bardzo ważne. W relacjach z mężczyznami zawsze stawiałam się niżej. To głupie, ale powielając wzorzec matki, robiłam dokładnie to samo co ona. Gdy coś mnie straszy, wycofuję się. Dlatego potrzebuję dużo wyrozumiałości i cierpliwości, żeby przestać być… jak matka. Nie chcę już dawać się wykorzystywać. Wiem, że tego nie zrobisz! - zapewniła zaraz, żeby Hannah nie myślała sobie, że Effy tak o niej myśli. - Po prostu czasem mogę reagować… absurdalnie… bo się boję, bo nie wiem, co się dzieje, a nic innego nie znam. - Już nie skubała trawy, a wyłamywała poszczególnie palce i coraz trudniej było jej mówić. Dopiero teraz, patrząc z perspektywy czasu widziała to, jak żałosną osobą była.

Hannah Mayfair
ambitny krab
try to guess
lorne bay — lorne bay
30 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Arabella's got a seventies head, but she's a modern lover. It's an exploration, she's made of outer space.
Nagły przypływ entuzjazmu Effy roztopił jej serce. Jej błyszczące od podekscytowania oczy, uśmiech od ucha do ucha - w takim wydaniu chciałaby oglądać ją codziennie. Czego nie planowała. Jak mogłaby planować? Goldfish była przecież jej najlepszą przyjaciółką! Wystarczyła jednak odrobina nieuwagi i Mayfair kompletnie straciła dla niej głowę. Jak się okazało - z wzajemnością - i to było w tym wszystkim najpiękniejsze. Jasne, w ich relacji wciąż było wiele niewiadomych i na dobrą sprawę obie nie wiedziały, czy to w ogóle się uda. Miały jednak szczere chęci i chciały spróbować. Postawić wszystko na jedną kartę, zaryzykować.
Hania już wielokrotnie zarzekała się, że sparzyła się zbyt wiele razy. Że nie odda więcej nikomu swojego serca - dla Effy była jednak w stanie zrobić wyjątek. Tak jak zresztą ona dla niej. Czy to coś znaczyło? Lubiła myśleć, że tak, chociaż z obawy o tym, że może przestraszyć blondynkę nie mówiła o tym na głos.
Kiedy dziewczyna wzięła głęboki oddech i nerwowo skubiąc trawę w pełni się obnażyła (nie dosłownie, szkoda!), brunetka posłała jej pełne troski i wyrozumiałości spojrzenie. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to wszystko było dla niej nowe, czasami bardzo dziwne i dezorientujące, że poprzednie doświadczenia oraz przekonanie, że powinna umawiać się wyłącznie z mężczyznami nie ułatwią im sprawy. Kiedy jednak było trzeba, Hannah potrafiła odnaleźć w sobie niespodziewane pokłady cierpliwości. Nie miała zamiaru dziewczyny do niczego zmuszać, narzucać zbyt szybkiego tempa. Powiedziała to wcześniej i naprawdę tak sądziła. Zależało jej na dobrym samopoczuciu, a także przyjemności Goldfish. Co oznaczało, że będzie w stanie poczekać tak długo, aż ta poczuje się pewnie.
"Nie jesteś swoją matką. Masz w sobie więcej siły niż Ci się wydaje" kiwnęła głową. "Nie musisz się niczego obawiać. Nie pozwolę Ci nigdzie uciec" zażartowała, chcąc przynajmniej odrobinę rozładować napiętą atmosferę. I zdaje, że się udało, bo na moment na twarzy Aphrodite pojawił się przecudny uśmiech. "Poradzimy sobie, okej? Kiedy będzie trzeba popacać, popacam na główce. Kiedy będzie trzeba postawić się do pionu... Cóż i na to mam swoje sposoby" rzuciła tajemniczo, podnosząc się z ziemi. "A teraz chodź już. Umieram z głodu. Idziemy na naleśniki?!" wyciągnęła w jej stronę rękę, żeby pomóc jej wstać, a potem razem ruszyły w stronę swojej ulubionej knajpki, radośnie świergocząc po drodze.

/ zt x 2

Aphrodite Goldfish
ambitny krab
Hania
cukiernik — sugar bakeshop
30 yo — 156 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
  • 3.
Od rana czuła się lekko nieobecna i trochę zakręcona. Co chwilę coś wypadało jej z rąk, co chwile coś ją denerwowało, a co więcej, odpływała myślami w jakieś dziwne zakamarki, z których nie potrafiła się za bardzo wyrwać. Nie rozumiała, co wprowadziło ją w taki stan, że nawet pieczenie ciastek nie miało możliwości uspokoić Lucine. Kręciła się po cukierni, sprzedawała wypieki i pilnowała, aby wszystko było ładnie zaprezentowane, ale miała w sobie jakąś obawę, której nie potrafiła w żaden sposób logicznie sobie wytłumaczyć. Coś jednak drżało we wnętrzu kobiety i odzywało się co chwilę, a ona nie chciała tego czuć.
Po południu zawinęła się na zaplecze, nie czując jakoś szczególnie chęci na rozmawianie z klientami. Powoli przygotowywała kolejne ciastka, które miały trafić na sklep, trochę przy tym eksperymentując. Próbowała nowych smaków i nowych połączeń, których wcześniej nie miała okazji przetestować. Miała nadzieję, że wyjdzie z tego coś smacznego, co jednak sprawi, że trochę więcej osób odwiedzi ich cukiernie, przecież chodziło o to, żeby ich biznes się rozwijał.
W końcu została jednak sama w sklepie, więc starała się nasłuchiwać, czy ktoś przychodzi, w końcu jednak zaczęła sobie nucić i trochę tańczyć po kuchni, wkładając kolejne porcje ciastek do piekarnika. W końcu jednak dzwonek nad drzwiami poinformował o przyjściu nowej osoby do lokalu, dlatego też Lucine z ciastkiem, które właśnie próbowała wyszła z kuchni i spojrzała na osobę stojącą przed ladą. Była w szoku, kiedy dotarło do niej, kto tak naprawdę przed nią stał. Spoglądała na Odysseusa z lekkim niedowierzaniem, zaraz się jednak uśmiechając. – Przyniosłeś paczkę, czy przyszedłeś po ciastka? – zapytała, zaraz odkładając ciastko na bok. Długo jednak nie postała, bo zaraz zaczął dzwonić dzwonek z piekarnika, więc przeprosiła go i wróciła na kuchnię, z której po chwili przyszła z talerzem świeżych ciastek. – Chcesz spróbować? Trochę eksperymentuje – postawiła talerz tak, aby mężczyzna mógł sięgnąć i spróbować jej nowego dzieła.

odysseus lonsdale
ambitny krab
nick
transplantolog — cairns hospital
35 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
is it insensitive for me to say "get your shit together, so I can love you"?
six;
I just wanted you to know that this is me trying (and I don't quite know what to say)

Kilka tygodni po nowym roku upłynęło mu głównie na pracy. Nie miał zbyt wiele czasu na towarzyskie spotkania, których zresztą od wyjazdu Flavii z miasta raczej unikał jak ognia, nie czując się na siłach, by widywać znaczną ilość innych osób. Wciąż czuł się nieswojo z nieobecnością przyjaciółki, bo chociaż nie spotykali się stale, sama jej obecność nieopodal sprawiała, że odczuwał komfort psychiczny w tym trudnym okresie. Tak, niezmiennie dochodził do siebie od powrotu do Lorne Bay i chociaż było z jego samopoczuciem niezaprzeczalnie lepiej, niż w październiku, daleko było jeszcze do idealnego stanu. Ostatnimi czasy najbardziej dawał mu się we znaki stres, który sprawiał, że czasami Oddy nie mógł w ogóle zapanować nad emocjami. Drżenie rąk w sytuacjach, kiedy należało zachować pełen spokój było wręcz niedopuszczalne, a zdarzało mu się ono coraz częściej.
Pomimo zawirowań i natłoku pracy, którą na siebie stale przyjmował, nie zapomniał o sąsiadce, którą kiedyś prosił o nauczenie go w wolnej chwili dekorowania ciastek. Wciąż gromadził dla Lucine paczki i koperty z rzeczami zamówionymi z internetu i oddawał je kobiecie sukcesywnie, ale najczęściej widywali się jedynie w biegu, na klatce schodowej lub w drzwiach. Od spotkania przed świętami nie mieli tak naprawdę czasu, by spędzić ze sobą popołudnie, więc kiedy w końcu początkiem marca został odesłany na urlop (ordynator powiedział mu wprost, że wygląda na przemęczonego i ma nie pokazywać się w szpitalu co najmniej dwa tygodnie), już drugiego dnia, kiedy tylko odespał i odpoczął, Odysseus ubrał się i skierował swoje kroki ku kawiarni panny Reeves, z paczką pod pachą i niewielką wiązanką kwiatów w ręce. Był wprawdzie o kilka dni spóźniony, ale doszedł do wniosku, że liczyła się pamięć. Wszedł do Sugar Bakeshop i grzecznie ustawił się w kolejce, a kiedy przyszła na niego kolej i Lucine dostrzegła go, od razu dostąpił do lady. – Przyniosłem paczkę, owszem, ale przede wszystkim przychodzę z drobnym upominkiem i... po ciastka trochę też – przyznał, czując się lekko przyłapany i posłał jej przepradzający uśmiech. To nie tak, że zjawiał się tutaj tylko w interesach, jak pewnie sądziła. Nim jednak zdołał się lepiej wytłumaczyć, Lucine zniknęła na moment. Obserwował jak wraca z ciastkami i szczerze zaświeciły mu się oczy na ich widok, ale nie rzucił się po nie. - Chętnie, ale najpierw... – położył na blacie paczuszkę, a w jej strony wyciągnął uroczy bukiecik z herbacianych tulipanów. – Lekko spóźnione wszystkiego najlepszego – odparł, mając na myśli dzień kobiet oczywiście. Może to było trochę na wyrost, ale... w zasadzie była jedyną kobietą w okolicy, którą znał lepiej (poza współpracownicami), a więc uznał, że warto ją obdarować choć czymś tak nieznacznym.

lucine reeves
ambitny krab
son of laërtes
cukiernik — sugar bakeshop
30 yo — 156 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Daleka była od oczekiwania od kogokolwiek kwiatów z okazji Dnia Kobiet. Nie dostawała zazwyczaj kwiatów, prezentów, upominków. Co najwyżej mogła z pracy wziąć ponadprogramowe ciastka, które normalnie by poszły na przecenę na następny dzień. Nie przeszkadzało jej to jakoś szczególnie, nie była typem osoby, która żądała wręcz zwracania na nią uwagi i obdarowywania upominkami, bo nie sądziła, żeby na nie zasługiwała. Lata samotności dosyć mocno odbiły na niej piętno i sprawiły, że uważała, że jest w pełni samowystarczalna i pozostanie taka do końca swoich dni. Minęły lata, kiedy szukałaby kogoś na siłę, nauczona doświadczeniem, że miłości nie da się w żaden sposób przymusić. Cieszyła się, że tę lekcje w końcu wyciągnęła, bo przez naprawdę długi czas uważała, że samotność oznaczała jakiegoś rodzaju wybrakowanie, a to nie było zbyt miłym uczuciem. Teraz było jej prościej i łatwiej ze wszystkim, nawet jeżeli myśli uciekały w kierunku nowego sąsiada, który jakoś nieplanowanie, nawet gdy się nie widzieli przez długi czas, sprawiał, że zastanawiała się, co u niego słychać. Nawet na początku zamawiała więcej przesyłek, jak gdyby licząc, że to zainicjuje ich kolejne spotkanie, ale gdy okazało się, że to tak nie działa, to porzuciła ten plan i powróciła do normalnych zamówień. Przecież nie chciała go zakopać pod swoimi przesyłkami i sprawić, że zginie gdzieś w tonie niepotrzebnych ani jemu, ani jej rzeczy.
Rozejrzała się po pustej już cukierni i uśmiechnęła lekko do mężczyzny. Postawiła ciastka tak, aby miał do nich jak najprostszy dostęp, po czym sięgnęła po paczkę, a następnie kwiaty. – Są piękne, dziękuje – odparła zgodnie z prawdą, posyłając mu dość mocno rozczulone spojrzenie. Rzadko kiedy coś chwytało ją ostatnio za serce, a tutaj jednak Odysseusowi się udało. – Choć mam nadzieje, że wiesz, że nie trzeba było – zaśmiała się, choć nie zwlekała, nie chcąc aby kwiatom coś się stało. Po raz kolejny zniknęła na moment na zapleczu, z którego powróciła z wielkim słoikiem wypełnionym woda, a do niego wsadziła zaraz prezent. – Skoro upominek został wręczony, to próbuj ciastek. Nie ma dzisiaj dużego ruchu, więc miałam czas na jakieś kuchenne wariacje – przyznała, mając nadzieje, że cokolwiek z tego, co jej wyszło w trakcie tych radosnych szaleństw nadawało się do jedzenia.

odysseus lonsdale
ambitny krab
nick
transplantolog — cairns hospital
35 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
is it insensitive for me to say "get your shit together, so I can love you"?
Wychodził z założenia, że jeśli istniała okazja, by kogoś czymś obdarować, to należało z niej skorzystać. Wiedział oczywiście, że nie do każdego tę zasadę dałoby się zastosować, bo nie każdy lubił wręczać prezenty, ale on wpisywał się w grono tych osób i bez dwóch zdań czerpał radość z wręczania innym rozmaitych drobiazgów. Nawet oddawanie paczek, które – choć adresowane na Lucine – stale trafiały pod jego adres, sprawiało mu w pewnym sensie radość. W chwilach, kiedy nie miał się do kogo odezwać i z kim spędzić czasu, możliwość zobaczenia kogoś, kto miał się na jego widok minimalnie ucieszyć i zamienić z nim choćby kilka zdań z grzeczności była budująca. A ona zawsze wydawała się szczęśliwa i ucieszona na jego widok, co potrafiło poprawić mu nastrój nawet po zupełnie paskudnym dniu. I wcale nie widział w tym żadnego drugiego dna. Może nie był spostrzegawczy, a może to ona dobrze się kryła. – Absolutnie nie ma za co. I mam nadzieję, że wiesz, że nie czułem się zobowiązany, tylko po prostu chciałem – z uśmiechem na ustach odpowiedział jej, a widząc, że się ucieszyła nawet czymś takim, sam poczuł radość i spokój. To było miłe, że jego humor potrafił zależeć od takich małych rzeczy. Pewnie było to nietrwałe, ale obecność Lucy działała na niego niczym pozytywny nastrójnik, wprawiając go w radość i pozwalając zapomnieć o problemach. – Zacznę od tego, że są piękne – oświadczył na wstępie, patrząc na jej dzieło z uznaniem. Estetyka i dbałość o detale, które było widać po ciasteczkach nie była dla niego zaskoczeniem, nie spodziewałby się mniej po niej, znając jej możliwości. No, ale wygląd to przecież nie wszystko, więc sięgnął po jedno z ciasteczek i spróbował. – Cynamon? – spytał od razu, próbując odgadnąć. Smakowały mu, co było widać po jego zadowolonej minie i lekkim uśmieszku, malującym się na ustach. – Smakują wspaniale. Bardzo delikatne, ale jednocześnie wyraziste i wystarczająco słodkie – podsumował, po czym nawet nie kryjąc się z tym, że narobiła mu nimi ochoty na więcej, podkradł jeszcze jedno.

lucine reeves
ambitny krab
son of laërtes
cukiernik — sugar bakeshop
30 yo — 156 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Bardzo mocno cieszyła się z wizyty mężczyzny, bo oznaczało to, że chyba trochę ją lubił. Nie mówiła, że nie wiadomo jak bardzo, w jakiś naprawdę przepotężny sposób, ale tak odrobinę? Naprawdę radosna to była wizja, bo nieczęsto miała okazję czuć, żeby ktoś darzył ją szczerą sympatią, a już na pewno nie osoba, do której sama Lucine robiła maślane oczy. Nie przyznawała się oczywiście do tego, jak na nią działał mężczyzna, bo przekonana była, że to spotkałoby się z odrzuceniem, ale skoro sam się pojawiał, to zawsze mogła sobie drogę do jego serca przedzierać za pomocą pysznych słodkości, nad którymi obecnie pracowała.
A fakt, że pojawiły się kwiaty sprawił jeszcze bardziej, że Lucine zabłyszczały oczy. Nie potrafiła nawet opisać szczęścia, które się w niej w tamtym momencie narodziło, jednak wciąż starała się spokojnie do tego podchodzić, żeby go nie przestraszyć nie daj boże, bo jeszcze tego jej brakowało, żeby jej dziwna ekscytacja wywołała jego ucieczkę.
Obserwowała go, kiedy kosztował ciastka i lekko się przy tym uśmiechała. – Cynamon i inne, korzenne przyprawy – wyjaśniła, bo w zasadzie dosypała tam ich całkiem sporo. Lekko przekrzywiła głowę, widząc jak się nimi zajada, a uśmiech nie schodził z jej ust. – Mam jeszcze kilka rodzajów do przetestowania – przyznała, znikając na moment na zapleczu, z którego wróciła z dwoma talerzami. Jedne ciastka były pomarańczowe z glazurą morelową, drugie natomiast z truskawką i bazylią. Miała nadzieję, że też zostaną docenione przez niego, bo jak dobrze pójdzie, to kto wie, może będą w stałej ofercie? – Co u ciebie słychać? – spytała, bo w zasadzie była naprawdę ciekawa. Nie mieli ostatnio zbyt wiele okazji do rozmów, raczej mijali się zaledwie, przekazywali sobie paczki i każde z nich wracało do swojego własnego życia. Nie było to proste, kiedy się do kogoś wzdychało, ale co miała poradzić? Nie chciała się narzucać, więc czekała na okazje takie jak ta, kiedy Odysseus sam się pojawiał, a jej serce wariowało ze szczęścia.

odysseus lonsdale
ambitny krab
nick
transplantolog — cairns hospital
35 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
is it insensitive for me to say "get your shit together, so I can love you"?
Trudno byłoby mu samemu określić co dokładnie kierowało nim, kiedy podjął decyzję o pojawieniu się u progu jej cukierni z kwiatami, ale sporo przemawiało za tym, że było to coś więcej, niż tylko i wyłącznie takt. Oczywiście w mniemaniu Oddy'eggo był to na pierwszy rzut oka jedynie miły gest, lecz nie pomyślał w ogóle, jak to może zostać odczytane z drugiej strony – wszystko pewnie dlatego, że niestety pozostawał ślepy na spojrzenia i uśmiechy ze strony Lucine, która pewnie dla każdego postronnego obserwatora już uszłaby za jawnie zadurzoną w swoim sąsiedzie. Ciężko jednak wymagać czegokolwiek po kimś tak mocno zaabsorbowanym na zmianę pracą, jak i swoją przeszłością co on; pozostawało tylko liczyć po cichu na to, że jego podejście zmieni się w końcu i po pierwsze przestanie podążać ścieżką prowadzącą wprost do pracoholizmu, a po drugie da wreszcie odetchnąć swojej głowie i przestanie każdego dnia przetwarzać wszystko, co go niedawno spotkało. – Czy to masowa produkcja? Albo jakaś okazja na horyzoncie? Jeśli o czymś nie wiem, to powiedz – poprosił, odpowiadając na jej uśmiech tym samym, niezmiennie. Uśmiechanie się przy Lucine, w dodatku podczas zajadania się pysznościami, które serwowała, było takie proste i naturalne, że nawet się nad tym nie zastanawiał. To powinno dać mu do myślenia, bo zdecydowanie zdawało się coś oznaczać, ale... nie, to jeszcze nie był ten moment, gdy Lonsdale miał zorientować się w sytuacji. Na razie kosztował słodkości i kiwał z uznaniem głową, bo naprawdę, co jedno, to lepsze, a on nie miał przecież zamiaru pozostawić tych wszystkich pysznych ciasteczek bez należytego docenienia ich. – Właściwie wszystko w porządku. Moja przyjaciółka wyjeżdżała, więc pomagałem jej dopiąć wszystko na ostatni guzik z przeprowadzką, a później miałem trochę pracy. Jeden z moich pacjentów w końcu otrzymał przeszczep – przyznał, a choć mówił to poważnie i bez cienia przedwczesnej radości, dało się po jego minie dostrzec szczęście, które odczuwał w związku z tą sytuacją. Starał się nie cieszyć zawczasu, bo organ musiał się jeszcze przyjąć, jednak było to trudne, bo gdy dochodziło do operacji po tak długim czasie oczekiwania i pacjent czuł się dobrze, zadowolenie i ulga same pchały się i nie dawały stłamsić.

lucine reeves
ambitny krab
son of laërtes
ODPOWIEDZ