studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
67.

Puszka Coca Coli, baton energetyczny, maleńka paczuszka paprykowych chipsów i niewymacane żelki o smaku kwaśnych owoców były jej listą zakupową na dziś. Samochód stał na podjeździe chatki Raine, kiedy ta wybrała się na wieczorny spacer, przyszła więc pieszo i do sklepu przy stacji weszła dokładnie siedem minut przed zamknięciem w celu rozliczenia. Cicha muzyka, poirytowane spojrzenie kasjera i kobieta, z którą zderzyła się ramieniem w ciasnej alejce. - O matko, przepraszam! - od razu przykucnęła, zbierając jej i swoje rzeczy z podłogi, przez co, zaaferowana, nie usłyszała małego dzwoneczka przy drzwiach, zwiastującego przybycie kolejnego klienta.
- Dawaj całe pieniądze, no już, bo cię zaraz, eee, ten!
Zamarła.
- Stary, popraw tę maskę, wszystko ci widać - półszeptem wypowiedziane słowa utwierdziły Raine w tym, że oto po raz drugi w swoim życiu jest świadkiem napadu. Nieprawdopodobne, że w tak małym miasteczku, na pozór spokojnym, na porządku dziennym były właśnie napady! Tym razem jednak w całym zajściu było coś innego. Nie słyszała gorączkowego mamrotania kasjera, który wyjmował pieniądze, ani pospieszania owych rabusiów i w tym całym zamieszaniu, kiedy dalej kucała schowana za regałem, pomyślała sobie, że to coś bardzo dziwnego.
- Co to ma być, jakieś idiotyczne żarty? W środku nocy? Przy klientach? - zawołała donośnym głosem, prostując się i nawet stając na palcach, żeby spojrzeć na kasę znad regału. Z jednej strony ryzykowała całkiem sporo, ale z drugiej wydawało się jej jednak, że to nie żaden prawdziwy napad, tylko albo próba wyciągnięcia pieniędzy przez małolatów, albo żart na pracującym koledze. Tak czy inaczej, nie miała ochoty brać w tym udziału i miała tylko nadzieję, że właśnie nie oceniła sytuacji zupełnie błędnie, pakując się w jakieś tarapaty.

Padma Stewart
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
Weterynarz — Stadnina koni
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła do leczenia zwierząt i próbuje być szczęśliwa


Czy Padma miała za sobą wyczerpujący dzień? Oczywiście. Ale czy mimo wszystko była szczęśliwa? Jak cholera. Szeroki uśmiech i radosne bujanie się do swojej ulubionej plejlisty na Spotify, której w końcu nikt z niezadowoloną miną nie zmieniał, nie mógł świadczyć o niczym innym. Czuła, że wreszcie mogła znów być szczęśliwa, a pod wpływem tej nagłej ekscytacji, kiedy w końcu przestała się nad sobą użalać i wyłączyła depresyjne piosenki postanowiła, że to najwyższy czas by ze starego roweru przerzucić się na auto.
Nie miał kto jej nosić zakupów, rower ją męczył. Pracowała też dalej, a codzienne pedałowanie było niezwykle męczące i nie sprzyjało chorym pacjentom, którymi musiałaby się w każdej chwili zaopiekować. Wyszukała więc parę ogłoszeń na lokalnych grupach sprzedażowych i autokarem pojechała do pobliskiego miasta z głęboką nadzieją, że nie będzie musiała nim już wracać. Jej modły zostały wysłuchane, choć z małą, męską pomocą, bo Padma przecież się kompletnie na autach nie znała. Bycie samotną kobietą bywało czasami trudne ale na całe szczęście zawsze wokół kręcił się jakiś desperat chętny do pomocy.
Wracała już do domu, powoli robiło się ciemno, marzyła już o kąpieli i łóżku, ale wjechała jeszcze na stację benzynową, żeby zatankować. Ale już stała przed tymi regałami z przekąskami to nie mogła się powstrzymać i wzięła sobie ciasteczka, chrupki. Taka była zapatrzona w te półki, że nawet nie zauważyła dziewczyny, która weszła do środka. Wróciła na ziemię dopiero kiedy ta trąciła ją ramieniem, a jej ciastka posypały się po podłodze. -Spokojnie, nic się nie stało- Kucnęła razem z nią, zakładając opadające na oczy włosy za ucho. Zabrała swoje zakupy i przejęta całą tą sytuacją nawet nie zauważyła, że coś było nie tak. Dopiero kiedy wychyliła się zaciekawiona zza regału zauważyła mężczyznę w masce na twarzy i z bronią w ręce. Serce jej zabiło mocniej, oczy wytrzeszczyła i pierwsze co to pociągnęła dziewczynę w dół, zmuszając ją do tego, by kucnęła razem z nią.
- Co ty wyprawiasz!! Teraz będzie wiedział, że tu jesteśmy- wysyczała przejęta przez zęby, bo Padma wcale nie miała zamiaru się wychylać i zgrywać bohaterki. Oglądała dużo seriali i dokumentów true crime i wiedziała, że najlepsze co może zrobić w takiej sytuacji to schować się i siedzieć cicho jak mysz pod miotłą, ewentualnie zadzwonić po jakąś pomoc. Tak też zrobiła, wyciągnęła z kieszeni bluzy telefon i w pierwszej chwili chciała zadzwonić do Lincolna, zanim się otrząsnęła. Nie zdążyła nawet wpisać numeru alarmowego, a złodziej już mierzył do nich tym razem.
-Odłóż telefon laska i nie rób żadnych głupstw jak nie chcesz mieć dziury między oczami. -warknął, a Padmie wcale nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zablokowała szybko ekran, unosząc dłonie do góry w geście obronnym.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
babahassan#0561
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Raine zdecydowanie nie była najlepszym człowiekiem do oceniania swoich szans na przeżycie w jakiejkolwiek sytuacji. Wiosna była dla niej serią nieszczęśliwych wypadków, przy których cudem nie zrobiła sobie prawdziwej krzywdy, a jak już się jej coś stało, to zwykłe zadrapanie, za to wszyscy wokół zdawali się kończyć trochę gorzej. Seria napadów z lipca, wypadek samochodowy i pogrzeb ukochanego pickupa na złomowisku w sierpniu, a we wrześniu ratowanie nieznajomego mężczyzny od porażenia prądem, które skutkowało przygarnięciem psa. Do tego wszystkiego uczelnia, sporo egzaminów i uczuciowy mętlik w głowie, przez co niekoniecznie wspominałaby miniony czas jako coś pozytywnego. Wakacje przyniosły jednak wytchnienie, po raz pierwszy od dłuższego czasu mogła po prostu żyć pełnią życia, nie martwić się rachunkami i brakiem czasu, albo miłosnymi zawirowaniami, przez co czuła się dużo pewniej w swoim dorosłym życiu, wiedząc, że w końcu uśmiechnęło się do niej trochę szczęścia. A może to ekscytacja z początku nowego semestru na uczelni? W końcu była kompletną kujonką, nic dziwnego, że cieszyła się z nowej porcji nauki.
Przez swoje nowe pewne podejście do życia, mogła jednak trochę pomylić się w osądzie, co najpierw uświadomiła jej nieznajoma dziewczyna, ciągnąca ją za rękę w dół, a potem głos zamaskowanego faceta.
Dziury między oczami.
Bezgłośnie zmełła w ustach przekleństwo, rozważając wszystkie możliwe opcje. Do drzwi wejściowych miały dość daleko, a mężczyzna rzeczywiście trzymał w ręku coś, co wyglądało jak pistolet - nie znała się na broni, równie dobrze mógł to być jakiś straszak, ale lepiej chyba nie ryzykować. Sztuki walki były jej obce i gdyby po prostu spróbowała znokautować napastnika, zostałaby rozbrojona w pół minuty, więc i tu nie było się co wychylać.
- Dobra, spokojnie, nic przecież nie robimy - również uniosła obie ręce do góry, w swego rodzaju obronnym geście, chyba odruchowo, tego akurat wcale nie przemyślała. - Możemy bez gwałtownych ruchów wyjść tutaj drzwiami i wcale wam nie będziemy przeszkadzać - zaproponowała zaraz, jakby jakikolwiek bandzior wypuścił kiedyś zakładnika przed skończoną robotą.

Padma Stewart
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
Weterynarz — Stadnina koni
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła do leczenia zwierząt i próbuje być szczęśliwa
Można więc powiedzieć, że Padma znalazła się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie. A pomyśleć, że jeszcze jakiś czas temu jeździła wszędzie swoim starym, zdezelowanym rowerem i nie potrzebowała żadnego paliwa, chyba że w postaci kawki. Los chyba chciał ją postawić w tym miejscu, z tą właśnie kobietą, być może po to, żeby sprawdzić jak sobie daje radę z byciem tą silną i niezależną? Nie trzeba było jej zaraz rzucać na głęboką wodę, wystarczyła przepalona żarówka do wymiany.
Mogła się poczuć, jakby miała taką w głowie, bo gorączkowo myślała, jednak żadne wyjście z sytuacji nie przychodziło jej do głowy. Jedyne co po niej krążyło to złowieszcze słowa grubego faceta. Padma podejrzewała, że gdyby uciekły to nie miałby siły ich dogonić i zmęczyłby się po drodze kilka razy przez swoją tuszę, jednak bała się chociażby ruszyć palcem by się o tym przekonać. Spojrzała na swoją kompankę w niedoli kątem oka, kiwając energicznie głową, jakby chciała dodatkowo potwierdzić jej słowa.
- Nie wezwiemy policji, zapomnimy o całej sytuacji- wymamrotała, choć nie była to do końca prawda. Wiedziała, że zadzwoniłaby po pomoc w pierwszej chwili, gdyby facet je wypuścił, co raczej się nie stanie, chyba że trafiły na wyjątkowo głupiego złodziejaszka. Tacy też się zdarzali. Była wystraszona nie na żarty, jednak odważyła się w końcu spojrzeć prosto w lufę pistoletu, z którego do nich mierzył. Padma nie znała się na broni, nigdy nie trzymała żadnej w ręce, nie była nawet na strzelnicy. Nie potrafiła ocenić, czy jest prawdziwa, jednak mimo to nie miała zamiaru przekonywać się na własnej skórze. Przeklęła się w myślach swój słomiany zapał, bo przecież tyle razy miała się zapisać na samoobronę. Może i była mniejsza, ale z pewnością zwinniejsza niż ten ogromny wieprz.
-Na kolana, pod ścianę i bez żadnych numerów, już!!- wydarł się, machając tą bronią wściekle, z jednej na drugą. Padma myślała, że się rozbeczy, jednak posłusznie na kolanach podreptała pod ścianę, jakoś tak odruchowo szukając i ściskając dłoń nieznajomej dziewczyny. Chyba potrzebowała jakiegoś wsparcia i jej samej też chciała go trochę okazać, bo mimo że się nie znały to jednak znalazły się w takiej sytuacji, że to nie miało żadnego znaczenia. Facet zabrał jej komórkę i odwrócił się do nich plecami.
-Co robimy?- wyszeptała do niej, najciszej jak mogła, korzystając z okazji, że napastnik odwrócił się znów do wystraszonego kasjera. Miała nadzieję, że ten włączył jakiś ukryty guzik z alarmem korzystając z okazji, że tamten był zajęty straszeniem biednych, niewinnych kobiet.- Myślisz, że mamy szansę go obezwładnić we dwie? - jeśli chciały to musiały być pewne, bo ryzyko było ogromne. -może uda nam się zabrać mu broń- wciąż szeptała, jednak ten odwrócił się do nich na chwilę, mierząc je czujnym okiem, choć obie miały usta zaciśnięte w wąską kreskę.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
babahassan#0561
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Lorcan. Czy to dziwne, że w tej chwili zatęskniła za chłopakiem, którego poznała parę miesięcy temu? To był impuls, ale przecież gdy znalazła się w podobnej sytuacji, to właśnie Lorcan został jej bohaterem. Zupełnie przypadkowo, w końcu tak się tylko poznali, a wyjątkowo pechowy okres w życiu Barlowe poskutkował częstszymi spotkaniami z agentem federalnym, czy, jak go zwykła nazywać, policjantem. Były niedoszły chłopak Raine też pracował w policji. On akurat był zwykłym szarym policjantem, ale wystarczyłaby zwykła świadomość, że kogoś tam zna, żeby mieć w sobie więcej nadziei, szczególnie po jej głupim wybryku, który tylko zweryfikował, że to nie głupi żart, a prawdziwy napad. Teraz jednak w policji nie znała nikogo i szczerze wątpiła, że jakaś mała stacja paliw w Sapphire River ma alarm i brygadę antynapadową, a nawet jeśli ktoś kiedyś założył taki przycisk, to nie poinformował obecnego kasjera jak on działa, bo wyglądał na kompletnie zagubionego. A może to tylko stres?
- Przepraszam - wyszeptała cichutko w stronę ściskającej jej dłoń nieznajomej. Może gdyby tak nie wyskoczyła znad regału, mężczyzna by ich nie zauważył i mogłyby się chować pod półkami? Na to było już za późno, teraz był aż zanadto świadomy ich obecności. W odpowiedzi na pytanie co robią, pokręciła powoli głową. Nie wiedziała, nie miała żadnego pomysłu. - Może, może uda mi się wysłać smsa - jej telefon dalej tkwił w przedniej kieszeni obszernych szortów jeansowych, a luźne ubrania zdecydowanie sprzyjały chowaniu wszelkich rzeczy. Wsunęła rękę do kieszeni, ale mężczyzna akurat się odwrócił i udało się jej go co najwyżej odblokować, jednak nic więcej, za bardzo bała się wykonywać gwałtowne ruchy. - Broń - odszepnęła monosylabicznie. On miał broń, one miały… no właśnie! W sklepie było całe mnóstwo rzeczy i o ile paczki chrupek, czy cukierków, raczej w niczym by im nie pomogły, o tyle stacje benzynowe miały to do siebie, że można w nich było znaleźć dosłownie wszystko. Od gazet dla dzieci, przez flagi narodowe, po wszelkiego rodzaju narzędzia, a akurat Raine miała całkiem blisko do sekcji z ciężkim metalowym sprzętem. I może nie mogła tym nikogo zastrzelić, nie, żeby w ogóle miała być zdolna do pociągnięcia za spust, ale mogła się za to zamachnąć pokaźnych rozmiarów francuzem i rozproszyć go na tyle, żeby Padma mogła zabrać broń.
Poczekała, aż znów zainteresuje się kasjerem i na chwilę mocniej ścisnęła dłoń nieznajomej. - Uderzę, ty zabierzesz pistolet - starała się mówić jak najprościej, jak najmniej, żeby niczego nie podejrzewał, ani nie usłyszał i czekała na potwierdzenie, że plan wykonają wspólnie.

Padma Stewart
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
Weterynarz — Stadnina koni
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła do leczenia zwierząt i próbuje być szczęśliwa
Padmie całe życie przeleciało przed oczami, kiedy facet trzymał naładowany pistolet praktycznie między jej oczami. W tamtej chwili myślała tylko o tym, by nie popuścić ze strachu, ale teraz, kiedy ich oprawca był znów zajęty terroryzowaniem kasjera nachodziły ją przykre, życiowe refleksje. Co mogła zrobić, czego nie powinna była. Myślała o swojej pierwszej miłości, żałowała, że nigdy nie odważyła się, żeby wyznać mu swoich uczuć, które zamiast tego jak głupia ulokowała w swoim eks współlokatorze.
Przepraszam, usłyszała wtedy cichy głos koło swojego ucha i jakoś tak wstąpiła w nią wola walki. Spojrzała na Raine, jeszcze mocniej ściskając jej dłoń, jakby chciała dodać jej otuchy i powiedzieć, że nic się nie stało. Dziewczyna miała taką młodą twarz, nie zasługiwała na to, by zginąć marnie na jakiejś zapyziałej stacji benzynowej. Obie nie zasługiwały i choć Padma zwykła żartować, że po trzydziestce mogą ją zabijać, to jednak wciąż miała do niej trzy lata pięknego, beztroskiego życia.
Zerkała to na dziewczynę, to na półkę z narzędziami stojącą nieopodal niej. Samej przeszło jej przez myśl, by rzucić grubasa puszką i uciec, jednak nie było to zbyt mądre posunięcie, a sama konserwa nie zrobiłaby mu raczej dużej krzywdy. Skinęła prawie niezauważalnie głową, obserwując cały czas plecy złodzieja. Nie chciała spuścić go z oczu nawet na chwilę, bała się, że obie mogą stracić życie przez chwilę nieuwagi.
-Tak- oznajmiła krótko, szeptem, skupiając się całą sobą na tym, by się uratować. Miała tylko nadzieję, że strach jej nie sparaliżuje, bo gdyby tak było to pewnie obie skończyłyby porzucone w jakimś rowie.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
babahassan#0561
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Dam znak - skoro to ona jako pierwsza miała wykonać jakiś ruch, to ona też powinna dać znać, że jest gotowa i nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, dopóki nie będzie stuprocentowo pewna, że to już. Nie mogła się zawahać, każda sekunda mogła zaważyć o tym, czy w ogóle im się uda, a strach, że jeszcze tylko pogorszą swoją sytuację, był dość spory. Puściwszy dłoń nieznajomej, ostrożnie zaczęła się przesuwać w stronę regału. Zaledwie kilka milimetrów, może już centymetrów, przyspieszony oddech, serce walące tak mocno i szumiąca w uszach krew. Musiało się udać. Nieznajoma wcale nie wyglądała na wiele starszą od niej, a niezależnie od wieku żadna przecież nie zasłużyła na śmierć, nie z tak głupiego powodu. Czy były w ogóle lepsze powody na odejście z tego świata? Czy takie zasłużone? Może ludzie na wojnie tak to sobie tłumaczyli, ale Raine żadnych wojen nie uznawała i nie widziała sensu w przemocy, żadnej, a tym bardziej jej romantyzowaniu, w dupie miała wszelkich bad boyów i usprawiedliwienia, dla których ktoś mógł celować w dwie niewinne kobiety na stacji paliw, na to usprawiedliwienia nie było.
Wychyliła się maksymalnie, opuszkami palców zaczepiając o ciężki klucz, ale dalej na kolanach było jej za daleko, żeby sięgnąć, na szczęście facet skupił się chwilowo na kasjerze, który miał problemy z opróżnieniem kasy, więc ostrożnie podniosła się w kucki i złapała za klucz oburącz, posyłając nieznajomej ostatnie spojrzenie, a gdyby potrafiła telepatycznie przekazywać informacje, Padma usłyszałaby prośbę o to, żeby nie stchórzyła.
Wyjrzała leciutko za regał, ale bandzior był na tyle pewny siebie, że chwilowo nawet tym pistoletem nie celował, był jednak zwrócony do niej plecami. - Teraz! - wykrzyknęła, równocześnie zrywając się do krótkiego biegu i zamachnęła kluczem na oślep przed siebie, a że mężczyzna odruchowo się odwrócił, trafiła mu prosto w nos. Może nie szczególnie mocno, nie tak, żeby stracił przytomność, ale krew trysnęła, a nos, jako niezwykle wrażliwe miejsce, musiał mocno zaboleć. - BIERZ TEN PISTOLET! - wrzasnęła jeszcze, choć kto wie, może dziewczyna już go trzymała. - LINA! - wydała drugą komendę, bo trzeba go przecież jakoś unieruchomić a na stacji paliw powinni mieć cały arsenał potrzebnych linek do holowania.

Padma Stewart
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
Weterynarz — Stadnina koni
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła do leczenia zwierząt i próbuje być szczęśliwa
Padma jak przez mgłę widziała swoją towarzyszkę w niedoli, która na paluszkach, niesłyszalnie skradała się do półki z tą niebezpieczną bronią, która była ich jedynym ratunkiem. Wstrzymała oddech, kiedy dziewczyna chwyciła klucz francuski, a krew tak szybko krążyła w jej żyłach, że prawie przyprawiała ją o zawroty głowy. Wzięła jednak głęboki oddech, próbując uspokoić nierówny oddech. Wiedziała, że nie może nawalić. Nie może pozwolić, by strach ją sparaliżował, bo najpierw dostanie się dziewczynie, a zaraz potem jej. Jeśli Raine ryzykowała swoje życie, by mogły wyjść z tego cało to nie mogła jej zawieść.
Jak w zwolnionym tempie obserwowała, kiedy zamachnęła się tym kluczem i sama podniosła się spod ściany, robiąc dwa szybkie, ale ciche kroki. Widok krwi nie zrobił na niej prawie żadnego wrażenia, była przyzwyczajona, jednak odgłos łamanej kości już z pewnością przyprawił ją o ciarki. Zawahała się tylko na chwilę, kiedy facet trzymał się za nos i wrzeszczał coś niezrozumiałego plując krwią na podłogę, Padma posłała Raine spojrzenie pełne podziwu.
Otrząsnęła się jednak, słysząc jej krzyk. Zrobiła jeszcze jeden krok i chwyciła za pistolet, który trzymał w ręce. Jego chwyt był mocny, pewny, jakby ten połamany nos nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Padma jednak walczyła jak lwica, uwieszona na jego ramieniu, które trzymał w górze. Próbowała go nawet ugryźć z nieskrywanym obrzydzeniem. W ferworze walki broń wystrzeliła nawet, raz, zbijając lampę nad ich głowami, drugi. Teraz już z pewnością wiedziały, że jest prawdziwa. I nabita. Przerażona wytrzeszczyła oczy i odruchowo kopnęła faceta w krocze, prosto w klejnoty, tak małe, że musiał atakować niewinne kobiety. Uścisk jego dłoni natychmiast się rozluźnił z głośnym przekleństwem i Padma mogła wyrwać mu pistolet, kierując go wprost na niego.
- Nawet się nie waż ruszyć!!! Na podłogę już - wrzasnęła, cała w emocjach, nie spuszczając z niego oczu i broni. Z półki niedaleko chwyciła linkę holowniczą, rzucając ją Raine. - Bez żadnych numerów - wysyczała do ich oprawcy przez zęby, kiedy dziewczyna próbowała go związać.
-Musimy zadzwonić po policję - wymamrotała do siebie i odruchowo spojrzała w stronę kasy, szukając wsparcia w młodym kasjerze. Tego jednak na jego miejscu nie było. Czyżby je zostawił, uciekł?

Raine Barlowe
sumienny żółwik
babahassan#0561
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Nie wiedziała skąd się w niej wzięło tyle siły i woli walki, ale kiedy z całej siły machała kluczem francuskim, chciała naprawdę boleśnie uderzyć mężczyznę. Nigdy wcześniej nie uderzała tak, żeby faktycznie wyrządzić komuś krzywdę. Zawsze to było coś na niby, w ogóle ostatni raz chyba biła się tylko na żarty, a i tak dawno, bojąc się mimo wszystko zrobić komuś krzywdę. Ale teraz bardziej się bała, że coś stanie się jej, albo Padmie, bo choć dziewczyna była jej kompletnie nieznajoma, zależało jej na tym, żeby wyszły z tego obie całe i zdrowe, w końcu od współpracy mogło zależeć powodzenie całej akcji.
Przez chwilę po uderzeniu po prostu stała - nie miała pojęcia czy to były sekundy, minuty, czy godziny. Na chwilę świat się dla niej zatrzymał, a tępy wzrok utkwił zawieszony na sklepowej półce z płynami do spryskiwaczy, jakby się zwyczajnie zamyśliła. Niesamowite jak ludzki umysł pod wpływem tak gwałtownych wydarzeń mógł się po prostu zresetować, bo kiedy tylko znów się ocknęła, Padma już trzymała broń, Raine doskoczyła więc do mężczyzny, grubą i twardą linką próbując wykonać jakikolwiek supeł, nie było to jednak łatwe zadanie, może przynajmniej nie będą musiały sprawdzać jego trwałości. Odeszła o kilka kroków w tył, schodząc mu z zasięgu nóg, gdyby na przykład chciał ją kopnąć, czy złapać, bo choć jej wiedza opierała się głównie na filmach, to nie chciałaby spieprzyć tego wszystkiego, co spontanicznie właśnie osiągnęły, przez zwykłą głupotę i nieuwagę. Wolała się też odsunąć od lufy pistoletu - nie znała doświadczenia Padmy z bronią, a wystarczył przecież jeden krótki ruch, żeby docisnąć spust.
- A, tak, policja! - z tylnej kieszeni spodni wyciągnęła telefon i drżącymi palcami wpisała numer alarmowy, żeby zaraz z niespodziewanym spokojem wyjaśnić całą sytuację, razem z jej danymi i adresem. - Jadą - oznajmiła, spoglądając na godzinę, jakby odliczanie czasu miało jej coś dać. - Gdzie jest... czy on...? - dopiero teraz, wśród nagłego uspokojenia się sytuacji - przynajmniej względnie, bo facet dalej mamrotał pod nosem, zorientowała się, że brakuje kasjera i pytająco spojrzała na Padmę, a zaraz potem wychyliła się za ladę, żeby sprawdzić, czy nie leży omdlały na podłodze, jednak nie było po nim żadnego śladu. Uciekł.

Padma Stewart
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Była w odwiedzinach u znajomej, pomóc w paru drobnych sprawach, przy okazji wypiły kawę i zjadły po kawałku ciastka. Gdyby nie fakt, że Walker przyjechała do niej autem, to zapewne wypiłyby po lampce czy dwóch wina. Niestety, ale komunikacja miejska praktycznie w Lorne nie istniała, a taksówki… cóż, zawsze uważała je za marnotrawstwo pieniędzy.
Zawsze dbała o regularne przeglądy swojego Forda Rangera. Siedmioletni samochód bowiem miał już prawo zaczynać mieć różnych problem. Ostatnimi czasy padł rozrząd i musiała go wymienić, dzisiaj jednak problem był bardziej trywialny, a mianowicie – musiała najechać na coś ostrego, po po prostu po ludzku złapała kapcia. I żeby pech chciał, było blisko północy i znajdowała się akurat w Sapphire River, dzielnicy, która uchodziła za najbardziej niebezpieczną ze wszystkich w miasteczku. Tahnee coś na ten temat wiedziała, bowiem jako policjantka często była wzywana w tutejsze rejony czy to do bójek, czy włamań. Choć trzeba przyznać, że ostatnimi czasy bywała również dosyć częstą bywalczynią w obwianym złą sławą Shadow, chcąc w ten sposób jak najbardziej zmniejszyć szansę na spotkanie kogoś po fachu. Ostatnie na co miała ochotę po pracy, to rozmawiać z kolegami ze służby właśnie.
Szczęście w nieszczęściu, nieopodal była stacja, do której Walker udało się jakoś dojechać. Stanęła w najbardziej jasnym miejscu, z nadzieją, że te kamery, które widziała na zewnątrz stacji nie były atrapami. Walker było daleko do delikatnej kobiety, która nie wiedziała, jak sobie poradzić z samochodem, tak więc od razu wzięła się do roboty. Wyciągnęła lewarek, zestaw narzędzi i nową oponę z bagażnika. Westchnęła ciężko, podwijając rękawy swojej flaneli w czarno – czerwoną kartkę, wiedząc, że przyjdzie się jej trochę pobrudzić. Pierwsze co to musiała podnieść auto. I w tym momencie trochę żałowała, że przyoszczędziła i wzięła manualny lewarek, zamiast elektrycznego, no ale dała radę. Te wszystkie godziny spędzone na siłowni nie poszły na marne.
Tahnee rozejrzała się po stacji, by w pewnym momencie zauważyć grupkę jakiś młodzików, która się patrzyła w jej stronę, była tego pewna. To nie wróżyło niczego dobrego. Niestety, wymiana opony nie była czymś takim hop-siup, więc niezależnie jak bardzo by się nie pośpieszyła, to mogłaby się nie wyrobić. Ogólnie to miała przy pasie przypiętą kaburę, ale no… nie mogła tak po prostu wyciągnąć broni.
Starając się zachowywać neutralnie, po prostu zaczęła odkręcać po kolei śruby z opony. Jedna się jednak była naprawdę bardzo uparta i pomimo sporej siły użytej przez Tahnee, ta ani nie chciała drgnąć. Kątem oka zobaczyła, jak grupka chłopaków wstaje i zaczyna iść w jej stronę.
Cholera – powiedziała sama do siebie, wiedząc, że w sumie jest w trochę beznadziejnej sytuacji. Ogólnie to gdyby była dwójka czy nawet trójka, to by się specjalnie nie przejęła, bo zapewne by bez problemu skopała im tyłki, ale z szóstką, sama… zdecydowanie mogła mieć problem.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
010.

Był środek tygodnia, a mimo to Rudd’s było oblegane przez klientów. Pub, którego Harden był właścicielem, cieszył się popularnością i przyciągał do siebie różnych osobników – tych bardziej i tych mniej pożądanych. Na szczęście nauczył się radzić sobie z szemranym towarzystwem, którego w Sapphire River nie brakowało. Za barową ladą ukrył kij baseballowy, który najczęściej wystarczał, by zachęcić kłótliwych klientów do zamknięcia ust i opuszczenia lokalu. Wyposażył się również w porządny monitoring, bo chociaż nie było go stać na zatrudnienie firmy ochroniarskiej, miał poczucie, że dzięki nagraniom w większym stopniu panuje nad sytuacją. Na szczęście ten wieczór upływał spokojnie. Harden mógł zamknąć pub i wyjechać z Sapphire River, by wrócić do mieszkania w innej, spokojniejszej dzielnicy. Ale wtedy jego samochód pokazał, że brakuje mu paliwa. Bak wprawdzie nie był całkowicie pusty, ale Harden wolał dmuchać na zimnie i zapełnić go, zanim stanie gdzieś pośrodku niczego i utknie.
Wjechał na stację benzynową i od razu dostrzegł kobietę brudzącą dłonie przy zmianie koła. Pęknięta opona to zmora, dobrze to wiedział. Zamiast zająć się zalaniem baku, podszedł do niej i wtedy rozpoznał w niej klientkę. Ulżyło mu. Wolał pomóc znajomej osobie, zamiast naprzykrzać się kobiecie, która być może wzięłaby go za taniego podrywacza – którym w sumie bywał, ale granic nie przekraczał.
— Tahnee? — zaczepił ją, podchodząc na niewielką odległość. Było późno, a ona była policjantką, więc nie chciał narażać się na żaden „odruch”, który mógłby zakończyć się potężnym sińcem. — Pomogę — zaoferował. Dopiero gdy przykucnął, zorientował się, że w stronę stacji zbliża się grupka chłopaków. Początkowo ich zignorował; idiotyczne było nastawianie się na cokolwiek, zanim dojdzie do rzeczywistej konfrontacji. Zamiast tego złapał za klucz, jedną nogą zaparł się o ziemię, a drugą oparł na kluczu, by naprzeć na niego z większą siłą. Wtedy śruba puściła, a w ręku Hardena wciąż pozostawał metalowy klucz.
— Znam przynajmniej dwóch. Widuję ich w Rudd’s. To dzieciaki, ale są powiązani z Shadow, więc pewnie niewiele oleju mają w głowach — stwierdził, wracając do koła. Gdy ostatnie śruby puściły, zdjął felgę wraz z przebitą oponą i włożył ją do bagażnika. — Jeden z nich nazywa się Walker. To syn Mary, która zginęła jakieś dwadzieścia lat temu. Na pewno słyszałaś tę historię związaną z zawodami wędkarskimi i krokodylami. Przykra sprawa — dodał, ponownie przykucając przy kobiecie, która zdążyła nasunąć zapasowe koło na piastę.

Tahnee Walker
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Sapphire River jako dzielnica nie bardzo się cieszyła dobrą opinią. Było w niej wiele mniej bądź bardziej szemranych miejsc i raczej nikt, kto mógł sobie pozwolić na wynajęcie mieszkania czy domu w innej części miasta z własnej woli tutaj nie mieszkał. Niestety, nie wszyscy mieli taki luksus i mogli sobie na to pozwolić, a jakby nie patrzeć… była to najtańsza dzielnica ze wszystkich i niektórzy byli po prostu zmuszeni by tutaj mieszkać. Walker miała szczęście w postaci odziedziczonego domku po babci Aborygence, co wiele w życiu jej ułatwiało. Co własny kąt, to własny kąt.
Gdy usłyszała swoje imię, automatycznie się odwróciła w stronę głosu. Nie miała żadnych odruchów tego typu, gdy ktoś mówił do niej po imieniu, zupełnie inaczej by to wyglądało, gdyby postanowił ją chociażby poklepać po plecach. Albo mówił głosem jej ex – narzeczonego. Wtedy siniak zapewne był murowany.
Harden? – Nie kryła swojego zdziwienia… choć w sumie nie wiedziała czemu. Jakby nie patrzeć był właścicielemRudd’s, więc spotkanie go późnym wieczorem na stacji benzynowej w Sapphire River nie wydawało się bym czymś niemożliwym. Uśmiechnęła się na przywitanie i wstała z ziemi. – Dzięki, śruba się zaklinowała – wyjaśniła w czym problem. Tahnee było daleko do kobiety, która nie potrafiła sobie poradzić z podstawowymi czynnościami związanymi z samochodem. Była w stanie zmienić te koło, olej i tego typu pierdoły, no ale mimo bycia dosyć silną babką, czasem niektóre rzeczy ją przerastały. Jak ta nieszczęsna śruba.
Na ogół zakładanie, że ktoś na pewno chciał im zrobić krzywdę czy miał złe zamiary było głupie, jednakże Tahnee jako policjantka zawsze starała się zachować czujność i raczej podchodziła do ludzi z dużą dozą ograniczonego zaufania… bo nigdy nie wiadomo, w jaki sposób to się skończy. Ostrożności nigdy za wiele.
Walker, kojarzę. Parę razy był u nas na dołku. – odparła. Lorne nie było jakąś wybitnie wielką mieściną, więc chcąc nie chcąc ludzie bardziej bądź mniej się w niej kojarzyli – nawet z widzenia. Tahnee jako policjantka tym bardziej, bo na wielu ludzi się w trakcie swojej pracy napotykała. Swego czasu była posterunkową, więc to sprawiało, że mieszkańców ze swojej okolicy kojarzyła w szczególności; Jeżeli zaś chodziło o grupkę chłopaków, widząc, że Tahnee nie była teraz sama, po prostu skręcili w bok, kierując swoje kroki w stronę przystanku autobusowego. Sapphire River było jedną z niewielu dzielnic, które mogły się pochwalić posiadaniem komunikacji miejskiej, aczkolwiek o tej godzinie to żadnego autobusu raczej się spodziewać nie mogli, biorąc pod uwagę, że była prawie północ. Jak to jednak młodzieżą bywa, po prostu postanowili się rozsiąść na tamtejszej lekko zdemolowanej ławce i zacząć hałasować. – Dzięki wielkie raz jeszcze za pomoc – odparła, nakładając koło w odpowiednie miejsce. Mimo że takowe trochę ważyło, to Walker nie miała większego problemu, by je podnieść.

Harden E. Caulfield
ODPOWIEDZ