lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
23 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pomiędzy jego wargami prawie zawsze znajduje się powoli dogaszający papieros. Jego brwi przeważnie wykrzywione w wyrazie poirytowania nie zapowiadają niczego dobrego. Praca na złomowisku nie należy do lekkich skąd zgrubiałości na powierzchni dłoni oraz delikatna woń olejów i paliw, którą stara się maskować dobrymi perfumami, chociaż ta przeważnie nie daje się pokonać.
Dla pieniędzy zrobi prawie wszystko; jeśli trzeba będzie powybija wszystkie zęby, zaopiekuje młodszą siostrą albo zawiezie w najdalszy zakątek Lorne Bay swoim podstarzałym Fordem.
001

To był tylko początek tygodnia.
Leniwie zgniatał kolejne stare graty, starając nie rozpraszać niezbyt miłymi myślami, robiącymi okrążenia w jego głowie. Mocno marszczył brwi, próbując skupić na kolejnym samochodem, który nieomal wymsknął się z silnego uścisku zgniatarki, przy okazji prawie zgniatając jednego z kolegów Gatsbiego. Westchnął ciężko, przecierając zmęczone powieki spodem dłoni, by po chwili przejechać nimi po krótko przyciętych, ciemnych włosach. Było ciężko, musiał to przed samym sobą przyznać; i chociaż od udanej co prawda kradzieży minęło już kilka dni to coś nie dawało mu spokoju, nietypowe, nieuleczalne uczucie, paliło dziurę w brzuchu chłopaka, zaganiając jego myśli w kozi ruch nieustannego rozmyślania.
Nikt nie mógł być tak głupi nawet Ci podobno groźni "mafiozi", którym zacyganił nową BMKę. Wiadomo, nie spodziewał się cudów, bo jedyne co łączyło ich z grupami przestępczymi to groźnie wyglądające tatuaże, wyciągnięte jakby z ulic Tokio rządzonych przez Yakuzę i postawna postura tamtych gości. Nie wyglądali co prawda na inteligentnych i na sto procent wiedzieli gdzie mieszka albo przynajmniej jakim samochodem się wozi, toteż wyjątkowo dziwiło go, że jeszcze nikt się u niego nie pojawił - chociażby tutaj, na złomowisku.
Jeszcze raz westchnął ciężko, bo wiedział, że z pracą będzie ciężko i swej głowy od tego nie odciągnie, w dodatku już widział ojca, który leciał w jego stronę i pewnie zaraz go opieprzy za to, że prawie mu zabił jednego z tych całkiem niezłych pracowników. Powoli wygramolił się z kabiny i z miną cierpiętnika, uwcześnię wymieniając papierosa na nowego, wyruszył na spotkanie z bestią. Już szykował odpowiedzi na swego płodziciela zaczepki, gdy ten zupełnie go zaskoczył, bo chociaż Flynn dobrze wiedział, że mężczyzna gotuje się wewnątrz, wyłupione oczy oraz uwydatniona żyłka na czole, która nawet z daleka wydawały się pulsować zapowiadała całkowicie co innego. Krzyki i wrzaski, a on po prostu przyprowadził do niego dziewczynę, starą nieznajomą ze szkoły, którą pamiętał ze szkolnych korytarzy oraz niezliczonych projektów, w których nigdy nie brał udział. Ojciec nie odezwał się nawet słowem, po prostu ją przyprowadził i szybko ulotnił, oddalając w tylko sobie znanym kierunki.
Pozostawiając Flynna przed burzą, której z oczu patrzyło piorunami.

Audrey Bree Clark
powitalny kokos
flynn
Weterynarz, właściciel — Sanktuarium Koali
23 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oddała serce panu Ashworth, który roztrzaskał je na małe kawałeczki. Choć się stara nie umie go poskładać więc skupia się na tym co jej pozostało - pracy w swoim Sanktuarium dla dzikich zwierząt, gdzie zostanie nie raz do późnej nocy. I udaje, że przecież wszystko jest z nią w porządku.
To był tylko początek tygodnia.
Odrobinę leniwy, jakby los sennie zglądał na losy młodej pani weterynarz, nie szykując niczego niezwykłego w zanadrzu. Panna Clark, zmęczona wydarzeniami poprzednich dni zdążyła odetchnąć z ulgą nie wyłapując w tym wszystkim zasadzki. Wszak dzień był zbyt cichy, zbyt spokojny oraz zwyczajnie zbyt przeciętny, by nie zacząć niczego podejrzewać, a swej naiwności dziewczę pożałowało dokładnie siedemnaście minut po godzinie szesnastej, gdy podążając standardową, dobrze znaną drogą z bramy sanktuarium na pobliski parking zauważyła coś, co odbiegało od codzienności. Coś w postaci czarnego samochodu marki jej nieznanej, z okrutnie przyciemnionymi szybami. Odruchowo brunetka uciekła spojrzeniem gdzieś pod swoje nogi, nie czując większego zainteresowania nietypowym w tej okolicy wozem. Dopiero w momencie gdy pasażer czarnego wozu marki jej nieznanej wysiadł, by rozbić przednią szybę jej samochodu, pełna uwaga (jak i solidna porcja przekleństw) powędrowały w kierunku jegomościa, gdy Audrey Bree Clark biegiem rzuciła się w przód, by uratować ukochany samochód. To jednak nie było możliwe i jedynie szybki uskok w bok uchronił i ją przed uderzeniem. Wrzawa krzyków zaległa na parkingu, a słowa jakie do niej docierały nie stanowiły żadnego, choćby najmniejszego sensu. Pomoc nadeszła ze strony nieznajomych, a ostrzeżenie jakim ją potraktowano, naprowadziło ją na odpowiednie rozwiązanie. W Lorne Bay znała tylko jedną osobę, która również jeździła takim samym, pomarańczowym fordem. Złość zawrzała w żyłach, a nogi Audrey same poniosły ją w konkretnym kierunku.
Złomowisko było miejscem, w którym delikatna pani weterynarz do tej pory nie miała okazji postawić swoich stóp. I mimo pierwszej wizyty nawet nie rozejrzała się po otoczeniu, starając się trzymać nerwy na wodzy przy starszym panie Gatsby, gdy jednak ujrzała sprawcę jej krzywd ( a w jego winę nigdy nie wątpiła) złość zalała drobne ciało sprawiając, że panna Clark złapała pierwszy, lepszy przedmiot niewielkiej wielkości, by z całej siły cisnąć nim w młodego mężczyznę.
- Ty podły, parszywy, przebrzydły…! - Kolejne, niezbyt pochlebne określenia wędrowały w jego kierunku wraz z kolejnymi przedmiotami, ciskanymi weń z nie mniejszą siłą. Audrey Bree Clark zwykła kierować się intuicją oraz własnymi emocjami a teraz, w tej konkretnej chwili, umysłem brunetki panowała zwykła, prosta furia. - Jak mogłeś mi to zrobić?! Czy Ty nie masz za grosz rozumu?! Nie wiem, co odwalasz, ale nie chcę mieć z tym nic wspólnego! - Wyrzucała z siebie słowa bez większego ładu, co rusz ciskając kolejnymi przedmiotami w stronę Gatsby’ego, zaślepiona złością i pewna, że doskonale wie, o co jej chodzi. - I jeszcze śmiałeś rozpowiedzieć, że się z tobą spotykam?! Serio?! Zobaczysz, za wszystko mi zapłacisz! - Wypowiadając groźbę wymierzyła palcem w jego stronę, chcąc, aby był pewien co do prawdziwości jej groźby - biada ci, Flynnie Gatsby.

Flynn Gatsby
zdolny delfin
Sorbet Malinowy
23 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Pomiędzy jego wargami prawie zawsze znajduje się powoli dogaszający papieros. Jego brwi przeważnie wykrzywione w wyrazie poirytowania nie zapowiadają niczego dobrego. Praca na złomowisku nie należy do lekkich skąd zgrubiałości na powierzchni dłoni oraz delikatna woń olejów i paliw, którą stara się maskować dobrymi perfumami, chociaż ta przeważnie nie daje się pokonać.
Dla pieniędzy zrobi prawie wszystko; jeśli trzeba będzie powybija wszystkie zęby, zaopiekuje młodszą siostrą albo zawiezie w najdalszy zakątek Lorne Bay swoim podstarzałym Fordem.
Tego to się nie spodziewał. Ten pozorny spokój, który prezentowała jeszcze w obecności jego ojca wydawał się mu wyjątkowo sztuczny. Patrzył na nią nieodgadnionym wzrokiem, czekając aż go poprosi o naprawę samochodu albo pobicie chłopaka, który się naprzykrza, myślał o wszystkim, ale nie o ataku.
W ostatniej chwili odskoczył w bok, o milimetry mijając metalową rurkę, która zahaczyła jedynie o jego ramię, by ostatecznie z głośnym brzdękiem walnąć w metalowe części piętrzące tuż za plecami Flynna. Oczy chłopaka rozszerzyły się w panice, bo jak tu się bronić; babie nawet najgłupszej i najbardziej denerwującej przecież nie przywali. Zostało mu jedynie uciekać przed kolejnymi ewentualnymi ciosami albo prosić ojca o pomoc, ale przecież to wstyd, wielki wstyd nie poradzić sobie z szczuplutką dziewczyną, niższą od niego o kilkanaście centymetrów. W żadnym wypadku się na nią nie zdenerwował, obelgi nie trafiały do serca Gatsbiego, bo w swym życiu wielokrotnie słyszał dużo gorsze rzeczy. Nawet go w tym szale bawiła, więc na jego ustach na kilka sekund pojawił się głupi uśmiech, dopiero kolejne słowa dziewczyny sprawiły, że dobry humor uciekł od niego, jak ten dym z papierosa, co go w czasie tej całej sytuacji, nieustannie palił.
- Jezu, Audrey, ale o co Ci chodzi, bo ja totalnie nie rozumiem - mocno zmarszczył brwi, wbijając w równolatkę skupiony wzrok, w końcu wypuścił spomiędzy warg brązową końcówkę papierosa, by w tym samym momencie wepchnąć pomiędzy zęby kolejnego - Przecież nic nie odwaliłem, normalnie grzeczny jestem chłopiec, pracuje legalnie, mam umowę o pracę, drzewa jeszcze nie zasadziłem, dziecka nie spłodziłem, ale może kiedyś do tego dojdzie - starał się brzmieć rozsądnie, ale i głupimi słowami chociaż troszeczkę rozładować sytuację, bo jeszcze nikt go na własnym terenie nie atakował, a przynajmniej nie roztrzęsiona baba! Najwyraźniej nawet ataków niewyżytych białogłowych musiał się w swym życiu spodziewać. Zajebiście, kolejny wróg do kolekcji.
- Ja śmiałem co zrobić? - normalnie chyba się przesłyszał, ten sam papieros co go chwile wcześniej pakował do mordy, z tej samej parszywej mordy wypadł, aż przeklną nieładnie na głos, chociaż to nie wypada w towarzystwie koleżanki furiatki - Ciebie chyba całkiem powaliło, że ja bym komukolwiek coś takiego powiedział - pokręcił głową na boki w geście niedowierzania, ta sytuacja stała się jeszcze zabawniejsza i jeszcze bardziej kuriozalna. Zrobił więc to co mu się wydawało najodpowiedniejsze w takiej sytuacji, wybuchł głośnym śmiechem, aż koledzy z pracy, którzy akurat mieli przerwę spojrzeli na nich w niedowierzaniu, bo Flynn nigdy się tak nie śmiał, może i posyłał w ich stronę przelotny uśmiech, który znikał za każdym razem, gdy ponownie zakładał na swoją twarz maskę, ale ta szalona dziewczyna, w jednej chwili doprowadziła go do łez. - Clark, ja może i jestem zdesperowany i brakuje mi panienek, ale nie aż tak żeby ludziom opowiadać, że jesteśmy razem - starł spod oka jedną, samotną łzę, która mozolnie stoczyła się w dół i już powoli uspokajając, chociaż dalej w wyśmienitym humorze, zapytał zaciekawiony - Kto Ci takich bzdur naopowiadał, co? Ja nie myślałem, że Ty jesteś aż tak głupia żeby w coś takiego uwierzyć, a tu proszę, niespodzianka. Dobrze wychowana dziewczynka z dobrego domu, jak Ty powinna mieć trochę więcej rozumu, rodzice nie byliby z Ciebie dumni - parsknął, nonszalancko opierając o stary, pognieciony samochód, który stał za nim, tyłkiem. Ramiona skrzyżował na wysokości piersi, nie tracąc jednak czujności, chociaż cały emanował luzem. Nie ufał jej, kilka minut wcześniej cisnęła w niego żelastwem, może to zrobić po raz kolejny, pomimo wszystko bardzo był zafascynowany tą całą historią, więc jej jeszcze z terenu złomowiska nie przegonił, ale właśnie do tego się szykował.
powitalny kokos
flynn
Weterynarz, właściciel — Sanktuarium Koali
23 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Oddała serce panu Ashworth, który roztrzaskał je na małe kawałeczki. Choć się stara nie umie go poskładać więc skupia się na tym co jej pozostało - pracy w swoim Sanktuarium dla dzikich zwierząt, gdzie zostanie nie raz do późnej nocy. I udaje, że przecież wszystko jest z nią w porządku.
Kilka soczystych przekleństw wybrzmiało w jej umyśle, gdy to przedmioty ciskane w równolatka nie zrobiły mu krzywdy. Była wściekła jak nigdy dotąd, niemal do granic wytrzymałości. I mimo iż ciskała w niego przedmiotami chcąc go skrzywdzić, gdzieś w środku nawet ciesząc się, iż bardziej nie ucierpiał - gdyby to faktycznie się stało, zapewne następnego dnia nie potrafiłaby sobie tego wybaczyć.
- Nie rozumiesz?! - Wysyczała, nie wierząc w absurd zasłyszanych słów. Jak mógł nie rozumieć? Podług zasłyszanych od zbira słów, młody Gatsby powinien doskonale zdawać sobie sprawę z tego, co było powodem jej złości. Czemu mężczyźni byli tak cholernie niedomyślni? Nie wiedziała, zamachnęła się jednak jeszcze raz, tym razem żelastwem nie trafiając we Flynna w ogóle. - Och tak, Ty nigdy nic nie odwalasz! Twój tata wie w co się wplątujesz? A może mam mu o wszystkim opowiedzieć?! - Wykrzyczała, gdzieś w środku uważając to za nienajgorszy pomysł. Rodzice mieli piękną umiejętność wpływania na swoje pociechy i panna Clark odnotowała sobie w głowie, aby udać się do pana Gatsby, jeśli ta sprzeczka nie przyniesie odpowiedniego skutku.
Nie rozumiała, jak można być aż tak wielkim ignorantem wobec cudzej krzywdy, a uśmiech co chwila pojawiający się na jego twarzy jedynie rozniecał płomień złości tlący się gdzieś w środku brunetki. To też gdy Gatsby wybuchł śmiechem, Audrey nie wytrzymała. W dwóch, szybkich krokach podeszła do chłopaka by zwyczajnie, jak to wściekła kobieta, zdzielić go torebką wprost w twarz. A torebka panny Clark do lekkich nie należała, będąc pełną najróżniejszych, najdziwniejszych przedmiotów które do kobiecej torebki mogły nie pasować.
- To nie jest śmieszne! Jeszcze raz a wrzucę Cię do krokodyli! - Pisnęła wściekle, mając dość zuchwałego podejścia chłopaczyny. Powinien ją przeprosić, zamiast wypierać się wszystkich zarzutów, mimo iż te nie rozmijały się z prawdą. Audrey Bree Clark zrobiła dwa kroki w lewo, później dwa kroki w prawo biorąc przy tym kilka głębokich oddechów. Musiała się uspokoić, by wyjaśnić sytuację oraz zażądać naprawy samochodu - bez niego była uziemiona na rodzinnej farmie.
- Twoi kumple. - Zaczęła, przenosząc rozzłoszczone spojrzenie brązowych tęczówek ponownie na buzię Flynna. - Wyszłam z pracy, ale zanim doszłam do samochodu zatrzymało się przy nim jakieś czarne auto z przyciemnionymi szybami. Wysiadł z niego jakiś gach po czym zdemolował mojego forda, a gdy zażądałam wyjaśnień uznali, że “mój kochaś Gatsby musi być debilem, skoro pożyczył mi samochód. Mówił również, że będziesz wiedział, o co chodzi oraz że to z pewnością nie jest koniec... - Audrey poddenerwowanym głosem, pobieżnie opowiedziała o zdarzeniu, pomijając całą masę nieprzyjemnych epitetów, jakie wędrowały w kierunku Flynna z ust osiłka. Panna Clark nie chciała być gołosłowna, smukłą dłonią sięgnęła do kieszeni, aby wyjąć z niej swój telefon. Kilka kliknięć później skierowała jego stronę ekran telefonu, aby pokazać mu zdjęcia szkód. Rozbite szyby, powyginana karoseria, przebite opony... stary Ford prezentował sie okropnie, powodując ból w piersi brunetki - Audrey uwielbiała swojego złomka. - W całym mieście tylko Ty jeździsz identycznym fordem co ja... - Dodała jeszcze, uznając te wszystkie argumenty za odpowiednie, by obarczyć winą dawnego kolegę ze szkolnej ławki. Panna Clark westchnęła ciężko, by ledwie chwilę później przygryźć dolną wargę, nie pewna co jeszcze powinna powiedzieć. Złość nadal tliła się w jej żyłach, a Audrey miała ochotę jednocześnie zadusić Flynna gołymi dłońmi, jak i siłą zaciągnąć go na komisariat... Cholera, że też o tym wcześniej nie pomyślała!
- Chcesz mi coś powiedzieć, zanim zadzwonię z tym wszystkim na policję? - Wyrzuciła z siebie, przestępując z nogi na nogę, coraz bardziej ciekawa o co w tym wszystkim chodzi.

Flynn Gatsby
zdolny delfin
Sorbet Malinowy
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
16.

Nigdy nie wiedziała, że tak bardzo można płakać po rzeczach materialnych. Ze swoim pickupem przeszła niejedno, niezliczoną ilość razy lądowali u mechanika, myśląc, że to już jego ostatnie tchnienie, a jednak za każdym razem się podnosił, ostatnie oszczędności w jakiś sposób ratowały jego działanie i znów mógł służyć Raine za środek transportu. Tym razem było jednak inaczej.
Po swojej ostatniej stłuczce przyjęła pieniężne wynagrodzenie, w zamian za niezawiadamianie policji, a chociaż pozornie samochód dawał sobie jeszcze radę, okazało się, że uderzenie nie tylko wgniotło maskę, zdarło lakier, ale naruszyło też części wewnętrzne, których Raine z pewnością była świadoma (nie to co ja), mechanik również, a po diagnozie ocenili, że kolejna naprawa będzie już porządnie naruszać budżet dziewczyny.
Nie opłacało się go naprawiać, a sprzedaż była wręcz abstrakcyjnym pomysłem i w ten sposób razem z Niną znalazły się na wysypisku śmieci pod miasteczkiem, bo jego ostatnią jazdę chciała przeżyć z kimś znajomym, z pewnością nie sama. - To, to chyba już - mruknęła, wyłączając silnik, kiedy zatrzymała się pod stanowiskiem, gdzie pracownicy wysypiska przejmowali samochody do zgniatarki, finalnie zabijając wszelkie nadzieje na ich dalsze działanie. - Sprawdzisz schowek? Bo tak, no nie wiem - teoretycznie wyjęła z niego już wszystkie osobiste rzeczy, ale ostatnie upewnienie się było czymś, co wydłużało czas przed pożegnaniem. - I powinna tam być butelka rumu - uśmiechnęła się smutno, bo chociaż nie była raczej alkoholowa, czuła, że muszą to jakoś opić, a rum ostatnio przypadł jej do gustu, jeśli chodziło o wszelakie trunki, których próbowała, logicznym więc wydało się uczczenie tego aktu w ten sposób. Miała ze sobą oczywiście colę, może niekoniecznie uznawaną przez smakoszy, ale zdecydowanie potrzebną do przepłukania gardła.

Nina Maclerie
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
26 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
26-letnia pyskata ratowniczka medyczna z zupełnym brakiem szczęścia w miłości, może w kartach się prędzej powiedzie
Nina nie była aż tak sentymentalna jeżeli chodzi w sumie o cokolwiek. Nie przywiązywała się do rzeczy, a i z ludźmi bywało różnie. Wiadomo, kochała swoją rodzinę i z nimi była najbardziej zżyta. Za Rorey i Raine też, by łezkę uroniła, ale tak za innymi ludźmi? No nie koniecznie. Chyba złapała ją już jakaś znieczulica zawodowa. Nie mogła się przecież każdym przejmować, bo to byłoby mega słabe. Nie dałaby rady w ten sposób pracować, po prostu. W swojej robocie musiała być przede wszystkim profesjonalna, a emocje często temu szkodziły i potrafiły człowieka zablokować, w ratownictwie medycznym nie można było sobie na to pozwolić. Trzeba działać szybko, bo liczy się przecież każda sekunda. Z bibelotami też nie miała problemu, bo mieszkanie było dość małe więc niepotrzebnych gratów zbierać nie mogła. No więc nie miała problemu z tym żeby coś wyrzucić czy oddać. Dlatego trochę ją bawiło to przeżywanie Raine, ale była tu żeby ją wesprzeć! Jako dobry człowiek! Taką kobietą właśnie była, jak ktoś jej potrzebował to się stawiała na zawołanie. Nie było najmniejszego problemu. - Dobrze - kiwnęła głową i otworzyła schowek, gdzie nie było niczego innego poza butelką i jakimiś chusteczkami, które teraz chyba się przydadzą więc brunetka je wyciągnęła i spojrzała na koleżankę. - Raine, wszystko będzie dobrze, na pewno zrobią to bezboleśnie - no bo to auto więc go nie może coś boleć. - Albo jego części zasilą jakiś inny samochód… przyda się innym - tak jak to bywało z ludźmi. Czasem woziła też narządy do transplantacji więc coś o tym wiedziała. - Bądź dzielna - dodała i położyła na jej ramieniu swoją dłoń żeby ją w ten sposób jakoś pocieszyć. - To chodź, nie ma co tego przeciągać, trzeba szybko ściągnąć plasterek - oderwać, trochę poboli i przestanie. Szczególnie jeżeli był alkohol.

Raine Barlowe
ambitny krab
catlady#7921
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Ale ja tak nie umiem - niemalże pociągnęła nosem, patrząc na Ninę ze smutkiem. Lubiła zbierać wszelkie bibeloty, otaczała się całą masą niepotrzebnych rzeczy i prawie wszystko było dla niej idealne do przechowania i użycia jeszcze raz. Nie miało to nic wspólnego z ekologią, ale raczej z jej lękiem przed odpuszczeniem niektórych rzeczy. Może miało to związek z Gaią? Nigdy nie poznała swojej siostry, a jednak czuła, że ją utraciła, będąc odciętą od wszelkich wspomnień, bo urodziła się już po jej zaginięciu. I teraz tak kurczowo trzymała się każdej głupiej figurki-pamiątki, którą przywiozła z wakacji, każdej kartki urodzinowej, co roku wysyłanej przez babcię i każdego ubrania, nawet jeśli było już kompletnie poprzecierane.
Przedmioty symbolizowały dla niej tę stałość, a pickup był niezwykle ważny, bo w końcu spędziła całe godziny na jego naprawie i jak mogła tak po prostu odpuścić bez uczucia? Jej pierwszy samochód, masa wpakowanych pieniędzy i wspomnień, a jednak westchnęła ciężko i zebrała się do otworzenia drzwi i ostatniego spojrzenia na jego wnętrze z perspektywy kierowcy. - Ja wiem, że to trochę głupie, ale naprawdę będę za nim tęsknić, wiesz? To wszystko przez ten cholerny wypadek i tę babę, trzeba było wzywać policję - mruknęła, trzaskając drzwiami od kabiny i obeszła go dokoła, bardzo powoli, żeby podejść do pracownika złomowiska. - A zrobisz mi ostatnie zdjęcie? - zwróciła się jeszcze do Niny, doskonale zdając sobie sprawę, że musi być trochę śmieszna, czy to dla pracowników właśnie, czy dla przyjaciółki, ale uwiecznienie ostatniego momentu razem było dla niej ważniejsze, bo traktowała ten samochód po prostu jak swojego zwierzaka, to chyba normalne, że tak wiele dla niej znaczył, prawda?

Nina Maclerie
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
hultaj/nicpoń — lorne bay
30 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Się ktoś za dużo naoglądał filmów w telewizji. Tak przynajmniej twierdził Wade bo wyprawa na złomowisko po fanty... no głupota. Pracują tam ludzie, coś się dzieje, jest ochrona, która w nocy pilnuje obiektu. W końcu całe to recyklingowe szaleństwo, sprzęty mechaniczne pełne są metali szlachetnych i na pewno wielu było chętnych na buszowanie w całym tym bałaganie. Ale robienie tego na dziko to ryzyko wypadków, uszkodzeń ciała, kto wie czy nie śmierci (mam przed oczami scenę ze złomowiska z bajki mały toster. Jedna z najlepszych bajek ever), a to wygenerowałoby tylko więcej problemów, zmartwień dla takiego właściciela. Tylko w filmach wjeżdża się na złomowisko jak do siebie ewentualnie ma tam jakieś tajne bazy.
- Przypomnij mi, czyj to by pomysł, abyśmy mieli to odbierać ze złomowiska? Nie można było tego zostawić gdzieś w polu? Jak w Skazanym na Shawshank? - zapytał Wade prowadząc Forda F150 z dziesiątej generacji. Świetny, sprawdzony, niezawodny samochód idealny na tereny takie jak okolice Lorne: nie rzuca się w oczy, znika w tłumie, a duża paka pozwala na przewożenie różnych rzeczy. Minus? No spektakularne ucieczki i pościgi to nie na to auto, ale tutaj chodziło praktyczność - No Kotku, czyj to był pomysł? - dopytał jeszcze zerkając na Annie i klepiąc ją po udzie i posyłając w powietrzu buziaka. W zasadzie dojeżdżali do złomowiska ale że była noc, obiekt zamknięty to Harris minął drogę prowadzącą do bramy wjazdowej, przejechał kilkanaście, kilkadziesiąt metrów dalej, w miejsce które nie było zbyt dobrze oświetlone. Podjechał do wysokiego ogrodzenia tyłem praktycznie dotykając zderzakiem o murek.
- Uczyłaś się kiedyś gimnastyki? - zagadnął gdy wrzucił luz i zaciągnął ręczny. Było pusto, było cicho. Zgasił światła, nikt nie powinien im fury gwizdnąć. Opuścił szoferkę, ale sprawnie wdrapał się na pakę. Tam w skrzyni znajdowały się przydatne gadżety. Jakiś koc, co by go przerzucić przez ogrodzenie zabezpieczone jakimś drutem kolczastym, pewnie sznurkowa drabina. Do tego jakaś torba, plecak z narzędziami.

Annie Wilson
powitalny kokos
nick
24 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To Twoi znajomi mają takie pomysły. A raczej... – machnęła nonszalancko ręką. Samochód trafił na złomowisko czystym przypadkiem. Zwyczajnie w tym małym mieście, złomowisko sąsiadowało i dzieliło posesję z parkingiem policyjnym! Szach mat.
Jasne, że tak. – przyznała, obojętnie wzruszając ramionami.
Zaraz po zajęciach z szydełkowania i budowania bomb. – cóż, kłamała! I chociaż nie był to żart górnolotny, to w liceum brała udział w zajęciach z gimnastyki. Płot nie wydawał jej się żadnym wyzwaniem, chociaż rzeczywistość zweryfikuje tę pewność siebie. Stanowczo Annie wczuwała się w filmowy klimat całego wydarzenia. Dopasowane, czarne spodnie, czarna, dopasowana bluzka. Brakowało jej tylko kominiarki. W zasadzie, dlaczego nie? Zazwyczaj podchodziła do spraw z dużym dystansem i poczuciem humoru.
A miałam nadzieję, że filmowo staranujesz płot, a potem z tego schowka wyciągnę pistolet i ostrzelam otaczających nas agentów federalnych. – poziom abstrakcji przerasta wszelkie oczekiwania. Ale kontrolnie otworzyła schowek przed sobą. Nie znalazła tam wymarzonego karabinu, ani nawet małego pistoletu. Znalazła natomiast płytę z przebojami Justina Biebera. Podniosła ją, pytająco zerkając na swojego przystojnego partnera zbrodni. Po ułamku sekundy jednak ściągnęła brwi, podejrzliwie się przyglądając.
Czy chciałbyś mi coś powiedzieć? – ale pokręciła głową, chowając krążek. Rozpięła pas, wysiadając z samochodu i wchodząc na pakę. Oparła dłonie na biodrach, patrząc na płot.
Nie chcę psuć Twojego genialnego planu, ale... - wskazała w bok. – Łatwiej byłoby nam otworzyć bramę antypożarową. – uniosła dłonie, jakby w geście kapitulacji. – Ale chętnie popatrzę. – uśmiechnęła się, a potem poklepała go po tym zgrabnym tyłku.

Wade Harris
powitalny kokos
nick
hultaj/nicpoń — lorne bay
30 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Pytanie retoryczne. Podczas seksu wyginasz śmiało ciało, dasz radę - sam się zapytał, sam sobie odpowiedział. Rewelacja. Można by sądzić, że Annie jest mu do niczego niepotrzebna, ale to było błędne myślenie. Potrzebna było, bardzo. Sprawdzała się jako partner w zbrodni jak i partnerka w łóżku. I poza łóżkiem też. Parę manewrów potem, gdy już Ford był pierwszorzędne zaparkowany pod płotem oddzielającym złomowisko od reszty terytorium australijskiego, przestawił gajgi na właściwe pozycje i popatrzył na dziewczynę.
- Oboje wiemy, że sama mi to podrzuciłaś, nie udawaj niewiniątka - jako stare auto na pewno ta fura posiadała odtwarzacz CD. Swoją drogą, ostatnio zgubiłem się w Dealzie i łojezu, mieli tam furę starych płyt cd do kupienia i były boys bandy takie, że łojezu^2. - Poza tym masz seksi tyłek. A w tej bluzce, twoje cycki są jeszcze lepsze. Jak nie twoje - tutaj puścił jej oczko i nim się wysunął z szoferki to przyciągnąl do siebie jej twarz i krótko pocałował.
- Czyli bramę głową? Na pewno nikt by się nie zorientował. - tutaj chciałem rzucić uwagę o tym, że byli jak Pinky i Mózg, ale - uwaga uwaga - istnieje poważna teoria, że to Pinky był tym mądrzejszym. Dowód? Mózg jak się podpisywał Brain to zawsze pisał odwrotne R! - Po wszystkim mnie tam pocałujesz - puścił jej jeszcze oczko nim przerzucił ten koc przez kolczastą górę ogrodzenia. Torbę już miał zarzuconą na plecy jak plecak, Dowiązał tę sznurową drabinę i z gracją akrobaty przedostał się na drugą stronę lądując pewnie. - Czekać za tobą i łapać Cię? - rzucił, a potem machnął ręką - Poradzisz sobie - dodał i odwrócił się plecami do płotu. Na złomowisku... jak na złomowisku. Fura metalowego szajsu, który na pierwszy rzut oka wyglądał jakby brakowało tylko nasrać, ale po bliższym przyjrzeniu się rozkład sprzętu miał jakieś ręce i nogi. Np obok nich znajdowały się części od sprzętu agd i rtv. Kawałek dalej jakieś maszyny przemysłowe, czy inne kotły.
- Idziesz? Pamiętaj, szukamy małej, zielonej hondy - światła było tyle co kot napłakał, więc powodzenia w ogarnięciu z odległości koloru karoserii!

Annie Wilson
powitalny kokos
nick
24 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Niczego Ci nie podrzucałam. Ale możemy pominąć temat Twojego upodobania do Justina Biebera. – wzruszyła lekko ramionami, a potem wyłączyła radio w samochodzie, włączając świąteczną playlistę na swoim telefonie. Akurat leciała piosenka o pomocniku Mikołaja, Ośle Dominiku. Najwyraźniej Annie bardzo ją lubiła, śpiewając pod nosem. I to całkiem ochoczo!
Wiem, Ty też masz całkiem niezły tyłek. Dlatego tworzymy zgrany duet. W filmie nazwaliby nas Dupeczkami. – chyba musiałby być to film z wczesnych lat 2000. Raczej niewymagająca komedia. Coś w stylu Paris Hilton i Nicolę Richie.
Nie. Mam na myśli tę małą bramę, o tam. – skierowała palec w przeciwnym kierunku. Napewno była bramka lub brama przeciw pożarowa. Musiał być wjazd przynajmniej od dwóch stron. W każdym razie, z gracją przeszła przez płot, przerzucając swoje długie nogi nad zasłoniętym drutem kolczastym. Oparła dłoń na jednym ze słupków, przechodząc bez najmniejszego problemu i zeskakując.
Mała, zielona honda. – mruknęła tylko.
Hej Siri, jak wygląda logo hondy? – zapytała, podnosząc swój telefon nieco bliżej twarzy. Ekran zamigotał z charakterystycznymi falami i zaraz damski głos odpowiedział, wyświetlając jednocześnie charakterystyczne logo owej marki samochodów. Wzruszyła lekko ramionami i ruszyła przed siebie. Włączyła latarkę w komórce. Raz kierowała niewielki strumień światła w lewo, innym razem w prawo. Znalazła całkiem zgrabną, czarną, błyszcząca lodówkę. Aż była ciekawa kto się jej pozbył. W końcu jednak trafiła na pierwsze samochody. Jakieś BMW, kompletnie skasowane. Zaraz obok pocięta karoseria jakiegoś nudnego SUV-a.
Wade! – konspiracyjnym szeptem zawołała swojego niecnego hultaja, wyłączając kamerę. Z daleka widać było łunę ciepłego, pomarańczowego światła. Kilkadziesiąt metrów od nich znajdowała się dosyć głośna grupa ludzi. Niektórzy wyglądali na Punk Rockowców. Skórzane kurtki, mnóstwo tatuaży. W dwóch metalowych beczkach rozpalono ogień. Wszyscy pili piwo, ktoś chyba nawet grał w karty, a kilka osób chwaliło się przerobionymi sportowymi autami w nieco zbyt neonowych kolorach.

Wade Harris
powitalny kokos
nick
ODPOWIEDZ