instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
25.
Dalej była mocno porobiona, kiedy wychodziła z Moonlight i niemniej, gdy docierała w rejony dzielnicy, które znała lepiej od własnej kieszeni. Dziwne powiedzenie, tak swoją drogą, bo tak naprawdę Presley w ogóle nie znała swojej kieszeni i za każdym razem bardzo się dziwiła, kiedy odkrywała w swoich nowych spodniach czy szortach nową dziurę w kiermanie. Może dlatego dobra znajomość tej części Opal Moonlane miała większą sens. To by wszystko wyjaśniało!
Właśnie nad tym wszystkim dumała Prescott, gdy stawiała kolejne kroki w pobliżu swojego osiedla. Czuła Saharę w ustach, dopadł ją straszny głód i musiała siku, ale to już, teraz, natychmiast, dlatego wyczekująco spojrzała na Janelle, z którą bawiła się tego wieczoru. Nic specjalnego, po prostu ćpały, piły i dużo tańczyły. Nie było inaczej niż podczas imprez z kimkolwiek innym. I Pres na moment zapomniała, że ma styczność dokładnie z tą laską, która staranowała ją samochodem.
- Możemy iść do mnie i zamówić coś do jedzenia - zaproponowała niezobowiązująco. - Nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu. I przede wszystkim muszę się wylać. Przysięgam, że jak za moment nie oddam uryny w wyznaczonym do tego miejscu, to posikam się w gacie - powiedziawszy to, zaczęła wpisywać kod do domofonu; kraciasta, flanelowa koszula niesfornie zsunęła jej się z pleców, odkrywając nagie ramiona.
Dobra, wyszła z inicjatywą i z grzeczności zaprosiła kobietę do siebie w ramach kontynuowania libacji, więc jeśli ta miała ochotę skorzystać - śmiało, droga wolna. Jeżeli nie, to najwyżej pożegnają się i każda wróci do własnego mieszkania. Presley nie miała zamiaru nagabywać Janelle czy prosić się o wspólne spędzanie czasu. Nie znały się. Właściwie Prescott nie miała pojęcia czy w ogóle darzyła kobietę jakąkolwiek namiastką sympatii.
- No i trzeba przydałoby się temu przyjrzeć - wskazała podbródkiem na owinięty nadgarstek Janelle. Prowizoryczny usztywniacz pozwijał się podczas nocnych ekscesów i opuchlizna wyszła na wierzch, ale przy takim znieczuleniu kobieta z pewnością nie czuła zupełnie nic. Przynajmniej tak wydawało się Presley, która sama nie czuła zupełnie nic, nawet drętwiejącej szczęki, mimo że poruszała nią nieustannie. Skutki tej nocy odczuje dopiero po wytrzeźwieniu. Może wieczorem, a może będzie pokutować za te hulanki i swawole przez połowę przyszłego tygodnia.

Janelle Reddick
towarzyska meduza
.
prawniczka / weekendowy muzyk — Winston & Strawn
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Prawniczka regularnie wspomagająca aborygeńską społeczność. W ramach rozluźnienia grywa w barach a jej skrytą miłością są góry.
Stojąc pod klatką przyglądała się swojej zdrowej dłoni i przedramionom. Głaskała się po skórze i znów ją oceniała zastanawiając się, czy była czarna czy czarno-biała albo jeszcze lepiej biało-czarna. Najlepsze, że to teraz nie był problem. Po prostu rozmyślała i nie dołowała się tym, że być może któryś z dziadków był biały a rodzice to utajnili uważając się za super czarną społeczność nieskażoną białymi uprzywilejowanymi jednostkami, z którymi zmagali się przez całe życie. Teraz to była po prostu myśl. Rozważania wolnej od problemów głowy i nawet dotknęła swojej twarzy tak, jakby dłonią mogła ocenić, czy ta nadal była czarna (bo może od prochów się wybieliła).
Śmieszna łaskocząca fala przeszła po policzkach na co zareagowała krótkim „ha” nim Prescott wbiła kod do domofonu.
- Gdzie jesteśmy? – zapytała, bo w jej głowie tyle się działo – pozytywnego – że zapomniała dokąd zgodziła się iść. Było jej tak bardzo wszystko jedno, że nawet teraz poszła z Presley zanim ta przypomniała o odwiedzinach w jej mieszkaniu.
- Daj spokój. Nawet nie boli. – Machnęła chorą ręką i pokazała, jak bardzo niczego nie czuła. Juto na pewno pożałuje a przez kolejnych parę dni odchoruje, ale nawet to nie potrafiło przebić się przez falę przyjemności, którą czuła na ciele i w głowie. Pełen chill i euforia.
- Myślisz, że jestem czarna czarna czy biało czarna? – zapytała nagle idąc krok w krok za Prescott, która prowadziła je.. jeszcze przed chwilą Janelle pamiętała dokąd, ale najwyraźniej to nie było takie ważne, skoro znów zapomniała. – Mam wrażenie, że rodzice nie mówią mi wszystkiego. – Znów przyjrzała się swoim rękom i zanim rozwinęła temat, szybko go zmieniła. - Mam ochotę na smażone jajka. – Bo jedzenie było ważniejsze od jej skóry. – Takie z pysznym płynnym żółtkiem. – Zamruczała opierając się o ścianę przy drzwiach, przy których stanęła Presley. – Moja była narzeczona kiedyś mi takie robiła. Były najlepsze. – Ciężko jest źle lub inaczej zrobić smażone jajka, ale to tak samo jak z obiadkami u mamusi; każdy wiedział, że wszystko co wyszło z rąk rodzicielki było najsmaczniejsze. – Wiem! Zadzwonię do niej i powiem, żeby przyjechała je zrobić. – Plan idealny, który nie mógł czekać, dlatego od razu zaczęła szukać swego telefonu, nawet nie zauważając kiedy była w samym środku mieszkania Presley. - Głupia ja, nie zapytałam, czy może wpaść. Może? - Bo pytanie o to Prescott było najważniejsze niż głupota, którą zamierzała popełnić wybierając numer byłej narzeczonej. Całe szczęście, że mała torebka okazała się nie mieć dna a telefon wcześniej schowała do futerału od gitary, która w magiczny sposób sama odstawiła się w korytarzu przy drzwiach.
Kiedy to wszystko się działo?
- Masz jakiś alkohol? Od myślenia o jajkach zachciało mi się pić. - Oczywiście, że wszystko było winą jajek. - Jeszcze raz Elvis, przypomnij mi ile miałaś lat, kiedy pierwszy raz uprawiałaś seks? - Bo nagle to stało się najważniejsze, a przypomniała sobie, że gdzieś w trakcie wspólnej zabawy o tym rozmawiały.
Rozmowa to dużo powiedziane. Głównie się bawiły i ni stąd ni zowąd zaczynały tematy od czapy, a raczej częściej rzucały dziwnymi pytaniami lub chwaliły się podbojami (o ile paroletnie narzeczeństwo można nazwać podbojem).

Presley Prescott
sumienny żółwik
Sekani
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Miała nieodporne wrażenie, że kobieta próbuje porozumieć się z nią w języku simlish - zlepek słów przebijał się przez cienkie ściany głowy Presley, krążąc przez chwilę po jej wnętrzu, zanim wyleciały którymś uchem. Wiedziała, że jeszcze chwila, a będzie w mieszkaniu, że Janelle miała skręcony nadgarstek, jednak jej odrealniony umysł nie potrafił przyswoić tych wszystkich trudnych pytań. Twarz miała nieskalaną myślą, a wzrokiem tęskniącym za rozumem wpatrywała się tępo w swoją towarzyszkę.
- Idziemy do domu - oznajmiła, jakby od lat mieszkały razem. W końcu blokada drzwi puściła po poprawnie wpisanym kodzie, kiedy sześć poprzednich prób zawiodło. - Muszę siku - powtórzyła, bo czuła, że jej pęcherz długo tak nie pociągnie.
A potem nastąpiła magiczna teleportacja - nagle znalazły się w mieszkaniu na drugim piętrze, które świeciło pustkami. Najwyraźniej młodszy o rok brat również nie wrócił na noc albo ewakuował się z wynajmowanego loku bardzo wcześniej.
- Jak na moje oko - chwiejnym krokiem podeszła do Janelle, aby lepiej się jej przyjrzeć. - Jesteś trochę bladozielona - nie widziała w niej bieli ani czerni, ale kobieta wyglądała jakoś niewyraźnie. - Na pewno dobrze się czujesz? Chryste, poczekaj, muszę się wysikać - na trzęsących nogach ruszyła wprost do łazienki, w dalszym ciągu słysząc oddalony głos kobiety.
Jajka z płynnym żółtkiem brzmiały lepiej niż orgazm. Przynajmniej w momencie, gdy Presley oddawała mocz. A nawet po jego oddaniu i po umyciu rąk dalej nic nie brzmiało lepiej od takiego jajka.
Ponownie poczłapała do salonu i aż przyklasnęła w dłonie, aprobując genialny pomysł Janelle. Dzwonienie do byłej narzeczonej i proszenie jej o przygotowanie śniadania? No co takiego mogło pójść nie tak?
- Pewnie, dzwoń - Pres nawet podała kobiecie swój telefon; palce miała zesztywniałe, więc utrzymanie w dłoniach komórki stanowiło nie lada wyczyn. - Tylko powiedz, żeby przyjechała jak najszybciej. Jestem bardzo głodna. Właściwie prowadzę w swojej głowie igrzyska głodowe - opadła bezwładnie na kanapę i poklepała miejsce obok siebie, dając kobiecie do zrozumienia, żeby dołączyła do wegetacji. - Albo nie, nie siadaj! - zastrzegła, nim ta zdążyła się dobrze przymierzyć do umieszczeniu na miękkim meblu szczupłych czterech liter. - W lodówce mam whisky. Tylko chyba nie mam lodu, wiesz? Zrobisz szybką przebieżkę do kuchni? - pokój, w którym się obecnie znajdowały był praktycznie połączony z pomieszczeniem obok. Oddzielał je jedynie kamienny łuk i prowizoryczne drzwi w postaci zasłony. - Seks? - zerknęła podejrzliwie na Janelle. Czy ona właśnie chciała zaciągnąć ją do łóżka w języku smilish? Sul sul, hooba noobie, dagg dagg? - Chyba z siedemnaście? To mało czy dużo? Wbrew pozorom jestem grzeczną dziewczynką - czego właściwie jej rozmówczyni się spodziewała? Że Prescott oznajmi wszem i wobec, że straciła dziewictwo w wieku dwunastu lat z przyszywanym wujkiem, który w rzeczywistości był jakimś kolegą ojca? - Kiedy będzie twoja była? - dopytała jeszcze, bo nie mogła odgonić myśli od tych jajek. No cóż, Janelle mogła winić za to wyłącznie samą siebie.

Janelle Reddick
towarzyska meduza
.
prawniczka / weekendowy muzyk — Winston & Strawn
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Prawniczka regularnie wspomagająca aborygeńską społeczność. W ramach rozluźnienia grywa w barach a jej skrytą miłością są góry.
Dostała telefon tylko, czy pamiętała numer? Choćby chciała skłamałaby mówiąc, że nie. Nawet naćpana mogłaby go wyrecytować, ale nie odpowiadała za ewentualne pomyłki w wyborze cyferek, w które wpatrywała się tak, jakby brakowało jej okularów na nosie. Z bliska i dokładnie wklepywała numer, który utkwił w pamięci jeszcze za czasów, kiedy z narzeczoną nie były razem.
- Czekaj! Nie mogę robić tylu rzeczy na raz. – Dzwonić, siadać, nie siadać, iść, pić, oddychać, mrugać oczami i myśleć; to zdecydowanie za dużo. Zaraz się pogubi. Już się pogubiła, kiedy w oczekiwaniu na połączenie i w drodze do kuchni zaatakowała ją drzwio-zasłona. – Przecież do Halloween jeszcze daleko – rzuciła bardziej do siebie, bo wzięła ów materiał za ducha albo sztuczną i bardzo dziwaczną pajęczynę, która wcale nie wyglądała jak prawdziwa.
Telefon wciąż dzwonił w jej ręce i kiedy przyłożyła go do ucha, to usłyszała długi sygnał. Tak długi, że pewnie Presley już umarła z głodu albo zaczęła jeść swoją kanapę.
- Cześć, skarbie – rzuciła ochoczo słysząc po drugiej stronie głos Reagan (która, znając ją, miała na poczcie głosowej ustawione przywitanie - Cześć. Co tam? - tak, żeby z osoby dzwoniącej zrobić głupka). – Bardzo, ale to baaardzooo tęsknię i pragnę.. twoich jaj. – Oto idealne pierwsze słowa od czasu rozstania. Lepszych na pewno nie było. – Nie wyobrażasz sobie, jak teraz ich potrzebuje. Smażonych i z płynnym żółtkiem. Wpadniesz? Jestem tutaj. – Bo tutaj to full wypas lokalizacja. Google Maps się chowa. – Czekam. Kocham. Pa. – Rozłączyła się pewna, że rozmawiała z prawdziwą Reagana a nie jej pocztą głosową lub co gorsza, że dodzwoniła się do jakiejś obcej baby, którą prosiła o jaja. W tej chwili druga opcja byłaby gorsza od telefonu do ex narzeczonej (jutro Janelle zmieni zdanie, o ile będzie cokolwiek z tego pamiętać).
- Elvis! Myślisz, że groszek zamiast lodu się nada? – Kto wie, ile ten groszek miał lat, ale był mrożony jak lód. Wnioski nasuwały się same. – Tylko nie wiem, gdzie masz szklanki. – Rzuciła woreczek groszku na kanapę a butelkę whisky podała Prescott zadając pytanie, które nagle okazało się super ważne. A przecież wcale takim nie było. Nawet nie wiedziała, skąd się wzięło i nie zamierzała tego analizować ani wpisywać w jakąś tabelkę pod nazwiskiem Presley. Po prostu pieprzyła głupoty, bo jak widać, odpuściła sobie na całego. Nie tylko pod względem emocji, ale także rozumu. – Grzeczna dilerka – Przyłożyła palec do nosa, co niczego nie oznaczało. Po prostu łapała pion albo może jakąś myśl. – To oksymoron. – Gdyby była trzeźwa, to by tak nie powiedziała. Byłaby też zdolna podyskutować na temat „dużo czy nie dużo” w kwestii wieku podczas pierwszego seksu, bo jej zdaniem to nie miało znaczenia i szkoda, że ludzie którzy robili to dopiero na studiach albo nawet później czują wstyd, że „za późno”.
- Zapewne nigdy albo jak umrę. – Wierzyła, że Reagan nawet nie ruszyła się z miejsca po ich rozmowie i jakże zacnym zaproszeniu. – Rozstałyśmy się z mojej winy, więc prędzej każe mi cierpieć z tęsknoty do jaj. – Myślała o piciu, ale zarazem w głowie miała wiele innych potrzeb, jak to wspomniane jedzenie. – Wiesz co? Pieprzyć. Sama je usmażę. Nie będziemy siedzieć głodne ani spragnione! - Dopiero teraz pochwyciła butelkę whisky, z której upiła łyk cierpkiego trunku i zabrała się za smażenie jaj, o ile jakieś znajdzie w lodówce.

Presley Prescott
sumienny żółwik
Sekani
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
W oczekiwaniu aż Janelle dodzwoni się do swojej niedoszłej małżonki, Presley nie mogła znaleźć sobie miejsca. Trzy razy zmieniała pozycję na kanapie, raz nawet wisiała na niej do góry nogami, a potem zrobiła sobie rundkę po pokoju, więc równie dobrze sama mogła skoczyć do kuchni po alkohol, ale totalnie wyleciało jej z głowy, że miały spożywać kolejne trunki. Trzeźwy rozum podpowiedziałby, że nie powinny tego robić, wszak w barze wlały w siebie hektolitry procentów - niskich, wysokich, czystych, kolorowych, smacznych i tych mniej wkupujących się w łaski kubków smakowych. Ale żadna z nich nie byłą trzeźwa. Mało tego, były naszprycowane pigułami, a łączenie takowych z alkoholem nie zawsze było najlepszym pomysłem. Oczywiście narkotyki nigdy nie były dobrym pomysłem (dzieci, nie róbcie tego w domu!), ale taki miszmasz dawał potrójnego kopa, poniewierał i sprawiał, że później dochodziło się do siebie przez co najmniej kilka dni.
Kiedy kobieta dyskutowała ze eks-narzeczoną, a właściwie z jej pocztą głosową, Prescott zdążyła zbudować z poduszek i koców fortecę, która miała uchronić je przed złem wszelakim.
- Jak dodamy groszek to będziemy miały bubble tea. Gdzieś powinny być jeszcze mrożone brokuły. Akurat idealnie sprawdzą się w przystrojeniu szklanek. A szklanki są... - urwała na moment, wygrzebując się z tajnej bazy. - W szafce. Szklanki są w szafce. Każdy normalny człowiek je tam trzyma - na miejscu Janelle, sprawdziłaby wszystko po kolei i wcale nie uważałby, że tak nie wypada. W takim stanie wszystkie chwyty były dozwolone. - Oksymoron - powtórzyła po niej i uniosła wysoko brwi; usta miała zdrętwiałe, praktycznie wcale ich nie czuła. I przesuszone. Musiała jak najszybciej nawilżyć je alkoholem, dlatego odkręciła butelkę whisky i pociągnęła z niej kilka głębszych łyków. - Tak jak żywy trup. Albo spieszyć się powoli - trupami to one będą jutro, a spieszyć to trzeba będzie się do pracy, pomimo lęków i bólów mięśni.
Odstawiła butelkę na blat stolika, po czym zabrała się za otwieranie opakowania z groszkiem. Lubiła groszek. Zwłaszcza mrożony. Był o niebo lepszy od tego konserwowego. I był zielony, a Presley ze wszystkich kolorów najbardziej lubiła właśnie ten.
- Dlaczego się rozstałyście? Co odjebałaś? - teraz to ją zainteresowała, więc nic dziwnego, że wlepiła w nią swoje wielkie źrenice, czekając na historię przepełnioną zdradami i plot twistami. Ale kobiecie zachciało się kucharzyć, chociaż Pres od początku mówiła, że lepiej coś zamówić. Wprawdzie nie miała najmniejszego pojęcia czy jakaś knajpa dostarcza o tej dziwnej porze żarcie, ale zawsze warto spróbować. Mimo to nie oponowała, gdy Janelle zabrała się za smażenie jaj (Prescottowie nie byli dziadami i skończonymi biedakami, z reguły ich lodówka była zaopatrzona w podstawowe produkty o co dbał najmłodszy członek rodziny), po prostu zajęła się robieniem drinków z whisky i groszku.

Janelle Reddick
towarzyska meduza
.
prawniczka / weekendowy muzyk — Winston & Strawn
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Prawniczka regularnie wspomagająca aborygeńską społeczność. W ramach rozluźnienia grywa w barach a jej skrytą miłością są góry.
- Niczego nie odjebałam. – Od razu się wybroniła i nagle zaczęła śmiać, bo sama w to nie wierzyła. Odjebała. Obie coś odjebały i to tak, że teraz Janelle zaćpana siedziała w mieszkaniu obcej dziewczyny. Nie żeby coś, ale gdyby nie rozstanie, to na pewno nigdy nie pokusiłaby się o mocne narkotyki. – Może trochę. – Pokręciła głową zanim pomysł usmażenia jaj objawił się w rzeczywistości i oto nagle w swych dłoniach dzierżyła wytłaczankę. To był dobry początek do zrealizowania wymarzonego posiłku, do którego potrzebowała dobrego napoju. Drink z groszkiem i z mrożonym brokułem wetkniętym w szklankę brzmiał bardzo dobrze i wytrwanie.
- Moja rodzina jest, jakby to powiedzieć.. w pełni czarna i bardzo tradycyjna. – Sama też taka była. Jeszcze na początku swego dzieciństwa bawiła się z każdym, nawet jeśli ojciec przestrzegał ich przed dziwnymi zachowaniem. W szkole też nie odpuszczała znajomości niezależnie od tego, że każdy konflikt kończył się wezwaniem do dyrektora tylko młodej Reddick. Rozumiała pojęcie rasizmu, ale starała się tak na wszystkich nie patrzeć, a jednak w kolejnych latach podejście bycia częścią jedynie czarnej społeczności wrosło w nią tak bardzo, że bała się przedstawić rodzinie swoją narzeczoną. Kobietę(!) i na domiar złego białą. To pierwsze może by przeboleli, ale drugie od razu odpadało. – Nigdy nie poznali mojej narzeczonej, bo wiedziałam, że to skończy się kwasem. Tylko, że jej zależało i.. – Wzięła głęboki wdech szybko łapiąc za drinka z groszkiem i wypiła dwa porządne łyki. Wciąż jeszcze twardszy groszek zabawnie chrupał między zębami. – ..moja ukochana postawiła warunek. Albo ona albo rodzina. – Teraz na pewno to brzmiało kiepsko, ale ktoś, kto nie znał historii Janelle, podejścia jej rodziny oraz ludzi, którymi się otaczała nie mógł jej oceniać. Wystarczy, że ją samą to bolało. Była na siebie zła, ale tak naprawdę nie ważne jaką decyzję by podjęła – obie opcje były złe i bolesne. – A ty? Spieprzyłaś w głupi sposób jakiś związek? – zapytała przypominając sobie o jajkach, które z jednej strony już się ścięły. Aż spanikowała, że trzymała je za długo i żółtka jednak nie będą płynne. Dlatego postanowiła się skupić i po przewróceniu jaj prawie natychmiast przełożyła je na talerz. Dwie sztuki gotowe. Jeszcze tylko dwie, bo im więcej jaj tym lepiej.

Presley Prescott
sumienny żółwik
Sekani
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Słuchała jej uważnie, choć wzrok miała nieobecny i totalnie przećpany. Ale to wcale nie oznaczało, że sama Presley była myślami gdzieś hen daleko. Wręcz przeciwnie, siedziała w swoim mieszkaniu i piła drogiego drinka z mrożonym groszkiem i dekoracją z brokułu. Nie każdy mógł pozwolić sobie na takie rarytasy, a one jednak mogły. W pewnym momencie poczuła się bardzo bogata i gdyby dalej znajdowała się w barze, na sto procent oznajmiłaby wszem i wobec, że stawia wszystkim (naturalnie szoty, nic więcej!) i dwie kolejne kolejki są na jej koszt. Potem szybko zostałaby bankrutem i Janelle musiałaby wspomóc ją finansowo. To znaczy nie musiałaby, ale byłoby bardzo miło z jej strony.
- I co? - brokuł nieco zmiękł i dobrze, bo inaczej Prescott złamałaby sobie na nim jedynkę. - Wybrałaś rodzinę zamiast jakoś rozsądnie to rozegrać? Chyba nie kochałaś jej jakoś szczególnie mocno, co nie? W sensie tej laski - gdyby kobiecie zależało na związku, na pewno znalazłaby jakieś rozsądne rozwiązanie. Miała prawo przejmować się opinią innych, ale w takich sytuacjach warto trochę zluzować, inaczej nigdy nie wyjdzie z tego nic dobrego. Pres uważała, że rodzina była ważna, ale jeśli kogoś kochało się tak naprawdę, to na wszystko istniał złoty środek. Okej, może nie miała w tego typu relacjach większego doświadczenia, nie angażowała się w poważniejsze związki i preferowała niezobowiązujące spotkania z łóżkowymi dodatkami, więc ciężko było postawić się na miejscu Janelle. Ale mimo wszystko Prescott jednego była pewna - sytuacje bez wyjścia nie istniały. Ani w takim stanie, ani w całkiem trzeźwym.
- Szczerze powiedziawszy, nie byłam w zbyt wielu związkach - odparła, wlepiając wzrok w ścięte żółtka. - Byłam zaręczona kilka lat temu. Dokładniej to sześć. Z facetem. Z facetem - policjantem. Dziwna to była relacja, ale potrzebowaliśmy inaczej. Był ode mnie sporo starczy, chciał wyprowadzić mnie na dobrą drogę i założyć ze mną rodzinę, ale ja tego nie chciałam. Nie czułam potrzeby rodzenia dzieci, nadal jej nie czuję - Presley wzruszyła ramionami, po czym podparła się o kuchenny blat i wskoczyła na szafkę, usadawiając się w niej wygodnie. - To nie miało prawa bytu. W końcu oddałam mu pierścionek, a on wyjechał z miasta, chociaż wszystkim powtarzam, że zginął na służbie - w zasadzie nie miała pojęcia, dlaczego wciąż kontynuowała tę farsę. Początkowo była na niego wściekła, że tak zrezygnował z niej bez walki, ale po latach miała to totalnie w dupie. I tak nigdy go nie kochała i na dłuższą metę nie chciała wiązać się z żadnym facetem, więc mogła po prostu odpuścić sonie rozpuszczanie tych beznadziejnych plotek. - Ja i związki... To nie idzie ze sobą w parze. Nie nadaję się do tego - dodała jeszcze nieco smutnym głosem, mimo że wcale nie była smutna, ale na ten moment chyba trochę było jej przykro ze świadomością, że nie będzie potrafiła z nikim związać się na poważnie i oddać tej relacji całej siebie.

Janelle Reddick
towarzyska meduza
.
prawniczka / weekendowy muzyk — Winston & Strawn
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Prawniczka regularnie wspomagająca aborygeńską społeczność. W ramach rozluźnienia grywa w barach a jej skrytą miłością są góry.
- Postawiła mi warunek. Jedno albo drugie. – Nie było rozsądnego wyjścia, bo nie dano jej szansy takowego znaleźć. Poczuła się zraniona tym, że ex kazała jej wybierać. Było dobrze tak, jak było. Trudno, żyłaby z nią w tajemnicy przed rodziną i ani trochę jej to nie wadziło, ale narzeczona miała co do tego inne zdanie. A raczej to pojawiło się nagle, bo wcześniej nie miała problemu z tym, że państwo Reddick jej nie znają. – I możesz myśleć co chcesz – Presley miała swoje uczucia i idee, więc mogła sądzić co tylko sobie chciała. – ale kochałam ją bardziej niż sobie wyobrażasz. Bardziej niż whisky z groszkiem. – Tylko, że sytuacja w której znajdowała się Janelle była niezwykle trudna. Uważała, że ktoś kto nie był w jej skórze nie mógł mówić o zrozumieniu lub jakkolwiek ją oceniać zwłaszcza, że dziewczyny wcale się nie znały. Krótkie przedstawienie sytuacji nie odzwierciedlało tego, co wtedy działo się w głowie i życiu Reddick, a to było bardziej popieprzone niż brzmiało w tej jakże ćpuńskiej rozmowie.
- Sześć lat temu? Zaręczyłaś się w przedszkolu? – wtrąciła zanim dziewczyna dodała, że facet był policjantem. Mimo wszystko starała się dokładniej przyjrzeć Prescott, której wiek oceniała na jakieś dwadzieścia trzy lata. Serio, w oczach Janelle wyglądała młodziej niż była, stąd zaskoczenie zaręczynami sprzed sześciu wiosen. – Cholera, Elvis. Naprawdę go zabiłaś? – Jedynie słowami, ale to było poważne przedsięwzięcie wmawiać wszystkim, że facet nie żył. A jego znajomi? Uwierzyli i teraz chodzili sobie po ulicach z przekonaniem, że ich kumpel umarł? Tak nie można. – Wiesz, że to kiedyś się na tobie przebije.. odbije.. – poprawiła się w ostatniej chwili wyłączając palnik pod patelnią, bo czuła w kościach, że przesadziła z czasem trzymania jajek na ogniu. Albo to po prostu była dreszczyk po ekstazy. Łatwo pomylić.
Palcami złapała za jedno z jajek uznając, że nakarmienie nim Prescott to świetny pomysł.
Mógłby cię nawet oskarżyć o.. oooo.. – Delikatna struktura płynnego żółtka pękła i nagle zaczęło ciec w efekcie czego gęsta masa rozlała się po policzku i podbródku dziewczyny zanim Janelle dość brutalnie wcisnęła jej jajko do ust. – Jajko na ciebie leci – stwierdziła. – Skoro one może to na pewno jakiś człowiek też. – Taka osoba, z którą Prescott dogada się w kwestii zasad w związku oraz tego, jak powinien on wyglądać (w ich mniemaniu). Każdy postrzegał to inaczej i najwyraźniej młoda jeszcze nie znalazła nikogo, kto by podzielał jej stosunek do płynnych jaj. - Jesteś cała żółta - stwierdzenie oczywistości zaczęło denerwować Janelle a to oznaczało, że dragi wciąż działały, bo robiła coś, czego nie znosiła. Za to uwielbiała jajka i bez zastanowienia polizała Prescott po policzku, jakby ta była małym talerzykiem (plus, nie chciała sobie brudzić palców, które już i tak miała ujebane, ale się nie zorientowała).

Presley Prescott
sumienny żółwik
Sekani
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
- Doprawdy? - jakoś nie chciało jej się w to wierzyć. Bo czy to nie tak, że jeśli kochasz kogoś bardziej od wszystkiego, to jesteś skłonny do wszelkich poświęceń. - Kochałaś ją tak, że mogłabyś za nią umrzeć? - przyjrzała się Janelle znad swojego drinka z groszkiem. - Kochałaś nad życie? Mam nadzieję, że jednak nie, bo nie powinno kochać się niczego bardziej od życia - Presley nie była znawczynią miłości. Wprawdzie niewiele o niej wiedziała. Była zakochana, mimo że na ten moment wydawało jej się, że to nie było prawdziwe uczucie. Sęk w tym, że za każdym razem była to jedyna miłość, jaką na tamten moment znała. - Może to brzmi patetycznie, ale pewnie jeszcze nie raz się zakochasz. I może będzie to tak samo piękne, a może równie bolesne - uniosła szklankę w geście toastu, bo kiedy Presley Prescott zaczęła pierdolić takie mądrości, to oznaczało, że była nieźle porobiona używkami z zeszłej nocy.
Zmrużyła oczy od razu po tym, jak kobieta skarciła ją za wybryk z uśmiercaniem byłego narzeczonego. Ona nie mogła nikogo uśmiercać, a jej wolno było ją osądzać? To nie w porządku.
- Ej, ja przynajmniej nie zerwałam z laską, bo bałam się, że rodzina nie zaakceptuje mojej odmienności - wytknęła jej i nieważne czy chodziło tutaj o pochodzenie, wiarę czy orientację. To wbrew własnym poglądom i przez takie zachowania nie można żyć w zgodzie z samym sobą. - Rozmawiamy, ale nie oceniamy - dodała stanowczo, bo jak już tak się zwierzały, to mogły zbędne komentarze zachować dla siebie. Żadna z nich nie była chodzącym ideałem, a Pres to już w ogóle bardzo daleko było do tego. Jednak jedyne, czego teraz potrzebowała do szczęścia, to stwierdzenia Janelle, że karma wróci i utrze Prescott nosa.
Zmrużyła oczy, a to za sprawką mokrego języka na swoim policzku. To było co najmniej dziwne. Tak, lizanie kogoś po twarzy zdecydowanie można uznać za dziwactwo, które mimo wszystko sprawiło, że na twarzy Presley pojawił się łobuzerski uśmiech.
- Patelnię też mi wyliżesz? - rzuciła dwuznacznie, a w oczach zatańczyły jej niegrzeczne chochliki. Nie mówiła poważnie. A może mówiła, bo dragi i alkohol przyćmiewały jej resztkę mózgu.

Janelle Reddick
towarzyska meduza
.
prawniczka / weekendowy muzyk — Winston & Strawn
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Prawniczka regularnie wspomagająca aborygeńską społeczność. W ramach rozluźnienia grywa w barach a jej skrytą miłością są góry.
- Możliwe, ale i tak szkoda, że się nie udało. – Nie wierzyła, że była przez to stracona. Jedno zerwanie nie wykreśliło jej z życia towarzysko kochliwego. Po prostu musiała przetrawić nieudany związek, a raczej zbyt udany, żeby mogła się na niego zgodzić. Tylko ktoś głupi zerwałby zaręczyny a Janelle, nie oszukujmy się, była głupia. Pod tym względem i z powodu argumentu zerwania można ją uznać za najdurniejszego człowieka na świecie. Sama nie powie tego na głos, ale całe szczęście była świadoma, jaką głupotę popełniła i co straciła wraz z wybraniem rodziny zamiast swej białej kobiecej partnerki.
- Touché – zasłużyła sobie, chociaż gdyby nie była napita i naćpana to walczyłaby jak lew. To nic, że nie było o co. Po prostu uprzedziła Prescott, że to ją mogło czekać, jeżeli kiedykolwiek ex dowie się o swej śmierci. Pod coś takiego można podciągnąć parę paragrafów i choć więzienie za to nie groziło to raczej Elvisa nie było stać na zadośćuczynienie. Nikogo nie byłoby stać. Szkoda kasy.
- To brzmi jak coś, co powiedziałby Elvis. – Mniej lub bardziej słusznie oceniła słowa o braku oceniania. O tym, że powinno siać się miłość a nie nienawiść. O tym, że żółtka jaj były płynne i lubiły uciekać bokami. To było naprawdę wiele słów. Dużo, chociaż i tak mniej niż do tej pory ze sobą wymieniły. Tylko, że dragi ciągle działały a alkohol płynął w żyłach dając do zrozumienia, że zabawa ciągle trwała. Reddick to czuła. Całą sobą była gotowa do dalszej zabawy nie ważne jaką głupotę miałaby popełnić. Czy to lizać czyjeś policzki czy patelnie.
- Nie mówiłam ci, że lecę na laski. – Stwierdzenie bardzo elokwentne zwłaszcza, że całkiem niedawno wspominała o swojej ex narzeczonej. Niestety w swej głowie Janelle wciąż siedziała w szafie i była w stu procentach pewna, że nie zdradziła tak ważnego szczegółu ze swego życia! – Na jajka tak, ale na laski.. – Zanim skończyła mówić sama wpiła się w wargi Elvisa. Poddała się substancjom opanowującym ciało oraz temu, co tak naprawdę czuła do kobiet – pociąg. Był to cholerny pociąg od stacji A do B. Od całowania po orgazmy. Od lubieżne słowa po gesty i lejące się żółtka jaj. Nie żałowała dopóki mogła brać i dawać. Bawiła się przednio, szalała jeszcze bardziej i nieco gorzej przeżyła walk of shame, kiedy z kacem obudziła się na skrawku kanapy Prescott.
Upodliła się pijąc, ćpając i brykając jak Tygrysek z dopiero co poznaną dziewczyną.
Już nigdy, ale to nigdy sobie na to nie pozwoli.
Może raz.
Tylko raz.
Nie więcej.

Presley Prescott
sumienny żółwik
Sekani
ODPOWIEDZ