zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
#26

Nie była to jedna z najlepiej zorganizowanych przez Inej akcji. Do tego mogła się przyznać, działała dość pośpiesznie, bo i zlecenie wpłynęło praktycznie z dnia na dzień. Musiała wykazać się elastycznością i kreatywnością, a tego ostatniego jej nie brakowało. Postanowiła, że tym razem nie będzie robić jakiejś wielkiej masakry, a prostą i sprawdzoną metodę, która sprawdza się przy morderstwach na imprezach. Czyli? Dosypanie czegoś do drinka w takiej ilości, że po chwili śmierć zabierze każdego. Było wiele toksyn na świecie, a Inej znała te, które można człowiekowi zaserwować w alkoholu. To był jej plan, ale tak na wszelki wypadek do butów włożyła też nóż. Sądziła, że broń palna nie będzie jej potrzebna więc z tego zrezygnowała, bo byłoby to zbyt wiele zachodu. Pistolet zostawiła więc bezpiecznie w samochodzie, a sama udała się pod wskazany adres trzymając fiolkę z toksyną w bezpiecznym miejscu, jakim był również jej but. Miała tam zamontowane specjalne miejsce na takie specyfiki. Była gotowa do działania!
Nie wiedziała do kogo należy mieszkanie, w którym miała odbyć się impreza, na którą zaproszony był jej cel, przecież nie miało to większego znaczenia prawda? Ktoś będzie miał trupa na chacie, co ją to niby obchodzi? Nic. Sprawa na dzisiaj była bardzo prosta, wejść na imprezę, odnaleźć cel, niepostrzeżenie zakropić jego alkohol trucizną i wyjść jakby nigdy nic. Robiła to wiele razy, nic trudnego, dla kogoś kto bardzo chciał. Co prawda to zlecenie nie było jakoś super płatne, ale Marlowe ostatnio trochę się nudziła. Poza tym, cel był członkiem gangu, który chciał szantażować jej kolegę Nathaniela, więc trochę mu się należało. Zresztą, nie jej oceniać. Ona dostawała pieniądze za wykonaną pracę.
Dlatego pewnym siebie krokiem weszła do mieszkania, gdzie już na wstępie było słychać głośną muzykę, a dookoła pojawiło się wiele osób, które już dość mocno wskazywały na spożycie alkoholu. Marlowe piła, ale w bardzo ograniczonych ilościach, musiała mieć trzeźwy umysł, bo zawsze nastawiała się na to, ze ktoś może chcieć ją zlikwidować. Nie bała się śmierci, w ogóle niczego sie nie bała, nie znała uczucia strachu, przynajmniej na razie nie, jedyne czego nie chciała to dać się zarżnąć jak debilka. Jeżeli już miała zginąć to miało być z rozmachem, a nie gdzieś po kryjomu w ciemnej alejce.
Po przejściu kilku kroków w dom mieszkania udało jej się zlokalizować cel. Starała się ocenić jak szybko będzie mogła wykonać swoje zadanie i spokojnie rozejrzała się dookoła sprawdzając kto może jej w tym przeszkodzić, aż tu nagle wpadła na znajomą twarz. Nie miała problemu z zapamiętywaniem ludzi, dobrze wiedziała do kogo, ta twarz należy. - Presley? - Zapytała patrząc na dziewczynę z wyrazem lekkiego zaskoczenia. - Co za spotkanie... nie spodziewałam się - to akurat była prawda. Nie spodziewała się. Kątem oka zauważyła też, że cel przemieścił się w inne miejsce co wywołało u niej drobną irytację, której jednak starała się po sobie nie pokazywać. - Co tu robisz? - Trochę to było głupie pytanie, bo to jednak była impreza, a Inej nie zdawała sobie sprawy z tego, że właśnie znajduje się w jej mieszkaniu.

Presley Prescott
towarzyska meduza
catlady#7921
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
23.


Była człowiekiem imprezą i jeśli nie brała w takowych udziału, to sama je organizowała. W zasadzie nie planowała niczego większego, a że na domówkę zwaliło się ze trzydzieści osób, to wcale nie było jej winą. Okej, mogła się tego spodziewać, w końcu znajomi zaprosili swoich znajomych, a wieść o imprezie rozeszła się drogą pantoflową, a na klatce schodowej zrobiła się kolejka do mieszkania, jakby co najmniej rozdawano tutaj coś całkiem darmo. Presley nie miała jednak zamiaru stać na bramce i przeprowadzać selekcji, w jej skromnych progach (i progach jej młodszego brata, który raczej nie był wielkim fanem tego typu wydarzeń, ale na szczęście nie było go jeszcze w domu) każdy mógł znaleźć dla siebie miejsce. Gość w dom, Bóg w dom, jak to powiadają.
Większość twarzy kojarzyła, a jeśli kogoś nie znała, to zaraz zostawała przedstawiona przez któregoś z kolegów, więc nieznajomi wcale nie byli już tacy nieznani. Podejrzewała, że jak wejdzie do łazienki, w której skumulowały się dziewczyny, żeby poprawić makijaż, natychmiast od strzału znalazłaby jakąś najlepszą przyjaciółkę, na której będzie mogła zwiesić oko, a najlepiej nogi.
Kręciła się między kuchnią, a salonem niczym gówno w przeręblu (miejsca nie było zbyt wiele - dwa pokoje i wspomniany salon), popijając drinka w postaci whisky na kościach. W ogóle dopiero usłyszałam, że w taki sposób pije się ten trunek i w pierwszej chwili miała skojarzenie kości z kurczaka, a nie z lodu, ale to taki funfact. W każdym razie, w pewnym momencie Presley obróciła się gwałtownie, a przed jej twarzą wyrosła spod ziemi Inej, co sprawiło, że zamrugała kilkakrotnie i uniosła wysoko brwi.
- Mieszkam tutaj? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, jakby to była oczywista oczywistość, co wcale nie musiało być takie pewne, bo Marlowe nigdy u niej nie była. Właściwie ich znajomość nie była jakaś zażyła, wpadły na siebie raz czy dwa i nie utrzymywały bliższego kontaktu. - A ty? Przyszłaś z kimś czy usłyszałaś muzykę, kiedy przechodziłaś pod balkonem? - zapytawszy, chwyciła dziewczynę pod rękę i przyciągnęła ją do siebie, tym samym ratując ją przed przebiegającymi kolesiami, którzy dorwali się do sziszy i właśnie postanowili ją odpalić na parapecie w kuchni. Dopiero jak zrobiło się nieco luźniej zwolniła uchwyt i ponownie popatrzyła na Inej. - Nie jesteś typem imprezowicza, nie? - z tego, co pamiętała, Marlowe rzadko bywała w tych samych miejscach, co ona, a można było do nich zaliczyć wszelkie bary, puby i kluby. A jeśli faktycznie zjawiała się w nich, to w taki sposób, że pozostawała przez Prescott nie zauważona. W zasadzie do tej pory Pres nie miała pojęcia, czym zajmowała się dziewczyna, ale jakoś nigdy nie zagłębiała się w jej profesję. Może to i lepiej, bo im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

Inej Marlowe
towarzyska meduza
.
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
W sumie to nie wiedziała dlaczego zdziwiła ją odpowiedź dziewczyny. Czy wyobrażała sobie, że kobieta mieszka w jakimś innym miejscu? Może po prostu obstawiała, że nie spotka tu nikogo znajomego, a tu cóż, taki psikus. Teraz okazało się, że miała dokonać morderstwa w domu dziewczyny, którą przeciez trochę znała. Może nie jakoś wybitnie, ale zawsze coś. Raczej nie powinno popsuć to jej planów, ale nieco je jednak skomplikowało, bo została rozpoznana, przez co mogłaby być później wzywana na świadka, a to już za bliski kontakt z policją i nie chciała się na to godzić. Musiała wymyślić coś innego i może odroczyć w czasie to zlecenie. Chyba, że sytuacja potoczy się dla niej łaskawie. - Nie wiedziałam - odpowiedziała zgodnie z prawdą i rzeczywiście teraz mogła wyglądać trochę na zagubioną, bo gdy straciła swój morderczy plan, to nagle nie za bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. Nie była typem laski skaczącej w rytm jakiejś muzyki, albo uganiającej się za typem z drużyny czy jakąś pustą istagramerką. W ogóle nie była typem osoby, która znajdowała się na takich domówkach jeżeli nie miała ku temu mocnego powodu. - Ammm... tak, przyszłam ze znajomym, ale chyba mnie wystawił - zmyśliła na poczekaniu - pewnie już leci w ślinę z jakąś typiarą - Inej Marlowe miała naprawdę dziwny obraz imprez, wzorowany głównie na amerykańskich filmach i pewnie sądziła, że wszystkie wyglądają tak, że facet wpada, bierze laskę za rękę idą robić jakieś 7 minut w niebie, a później ktoś ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Z tym ostatnim akurat tutaj nie byłoby większego problemu, bo Inej mogła to załatwić. Nie spodziewała się tego, że dziewczyna pociągnie ją ku sobie, ale w sumie to się ucieszyła, bo gdyby ktoś ją stratował to musiałaby go zajebać, a przecież nie mogła tego zrobić tak przy ludziach więc była dłużniczką Presley. - No wiesz, jestem barmanką więc mam ich po dziurki w nosie, ale akurat teraz się dałam namówić i mam nadzieję, że nie będę żałować, że tu przyszłam - stwierdziła spoglądając kobiecie prosto w oczy z lekkim uśmiechem wymalowanym na jej jasnej twarzy. - Ale Ty chyba jesteś dokładnie takim typem co? Możesz mi pokazać co i jak - no skoro już tu przyszła to może powinna skorzystać z okazji i sprawdzić jak rozwinie sie wieczór.

Presley Prescott
towarzyska meduza
catlady#7921
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
No tak, faceci. Typowe zachowanie samców, którzy przychodzili na imprezę z jedną laską, a opuszczali lokum z inną. Jakie to było do nich podobne. Nic dziwnego, że Presley przerzuciła się na kobiety. To znaczy zawsze grała do obu bramek, ale ostatnio jakoś nie w głowie byli jej goście, którzy ślinili się na jej widok, kiedy zdejmowała z siebie piankę surferską. Ba, zaczęło wydawać jej się to niesmacznie, bo bardzo nie lubiła być traktowana przedmiotowo. Nawet ona nie obchodziła się w ten sposób z ludźmi, mimo że często zawijała się nad ranem z łóżka dopiero co poznanej laski.
- Jak chcesz, to możemy go odszukać i mu wpierdolić za to, że gździ się z jakąś typiarą - nie mówiła poważnie, bo nie miała pojęcia czy wspomniany koleś był jakimś lubym Inej. Poza tym to nie była jej sprawa, ale wiadomo, solidarność jajników, więc wystarczyło słowo i Prescott przeszukałaby własne mieszkanie, byle ziomka odnaleźć. - Ale jeśli faktycznie poleciał w ślinę z inną, to pies go jebał, nie wie co stracił - uśmiechnęła się łobuzersko i wcale nie ukrywała, że Inej była atrakcyjną kobietą. Jakby tak chwilę się zastanowić, to była jedną z ładniejszych, jakie kręciły się na tej domówce. - Poza tym jest o wiele ciekawszych rzeczy do roboty niż zawracanie sobie głowy jakimś cwelem - wykonała zamaszysty gest ręką, chcąc pokazać Marlowe te ciekawsze rzeczy. Mogły pić na umór, spalić dżointa, pobujać się w rytm hitów z lat dziewięćdziesiątych albo po prostu czilować na balkonie i pluć przechodniom na głowy, bo dlaczego nie? Takie imprezy rządziły się własnymi prawami. W dodatku to była impreza Presley i it's her party she'll cry if she wants to.
- Ach, to wiele wyjaśnia - pstryknęła palcami, co do jej abstynenckiej postawy. No i w tempie błyskawicznym wyjaśniła się tajemnicza profesja Inej. Zabawne, że jakoś nigdy na nią nie wpadła, kiedy szlajała się po barach. Najwyraźniej wszechświat robił im psikusy i musiały się mijać. - Gdybym ja stała za barem, to chyba zachlałabym się na śmierć. Ale to chyba lepsze niż rozjebanie się samochodem czy upadek z wysokości - wzruszyła ramionami, bo w zasadzie każda śmierć była chujowa, ale jednak istniały te chujowsze. Czytała kiedyś o typie, który koziołkował autem i nic by mu się nie stało, gdyby nie zadławił się gumą do żucia. To dopiero przypał.
Odwzajemniła spojrzenie, przygryzając lekko dolną wargę, a jej wzrok mimowolnie zatrzymał się na ustach Inej. Chciała zostać? W porządku. W takim razie trzeba było zagwarantować jej dobrą zabawę.
- Najpierw znajdźmy jakieś ustronne... - urwała, bo właśnie jakaś panna strąciła z szafki posąg Buddy, ale na szczęście zdołała chwycić go w ostatnim momencie. Na szczęście, w innym wypadku chyba życie byłoby jej niemiłe. - Ej, ty tam! - machnęła do kościstej blondynki. - Lepiej uważaj, mam cię na oku - wymierzyła w nią dwoma palcami, dając do zrozumienia, że serio miała zamiar ją obserwować. - Znajdźmy lepiej jakieś ustronne miejsce, tutaj nawet nie da się gadać - i zanim Marlowe zareagowała, Prescott już ciągnęła ją w stronę swojego pokoju, gdzie napotkały obściskującą się parę, która odskoczyła od siebie niczym dwójka dzieciaków przyłapanych na gorącym uczynku, po czym ulotniła się w salonie.
Presley przysiadła na łóżku i sięgnęła po butelkę whisky, robiąc sobie wielką dolewką, a potem zerknęła na dziewczynę i poklepała miejsce obok siebie.
- Rozgość się, śmiało. Czy teraz powinnam zaproponować ci drinka? - dopytała, bo zapamiętała, że Inej miała ich p dziurki w nosie. No, ale chyba nie będzie tak siedziała o suchym pysku?

Inej Marlowe
towarzyska meduza
.
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Zaśmiała się, bo zawsze jeżeli chodziło o mało uzasadnioną przemoc to oczywiście była za, ale nie tym razem. Przyszła tu z konkretnym zadaniem i tego powinna się trzymać. Jak na razie jednak jej nie wychodziło, bo straciła cel z oczu, a zamiast go szukać to wolała stać i rozmawiać sobie z Presley. – Podoba mi się Twoja waleczność – przyznała wciąż dość mocno rozbawiona i az pokręcila lekko głową na boki. – Nie ma sensu sobie zawracac głową kimś takim, daj spokój – machnęła reką, bo jeszcze musiałaby znaleźć kogoś komu trzeba by było wpierdolić i byłby problem. – Zresztą, teraz pewnie mam lepsze towarzystwo – stwierdziła puszczając do kobiety oczko jednocześnie posyłając jej swój frmowy uśmiech nr 150, który używała, gdy chciała wyjść na miłą, dobrą i wesołą osobę. Było to mocno udawane, ale zazwyczaj się sprawdzało i nikt się nie zorientował, że nie jest ani miłą, ani dobrą osobą. No, bo wesoła to akurat była, chociaż ludzie nie zawsze byli w stanie zrozumieć jej poczucie humoru, bo nie bawiło ich rozwalanie komuś głowy siekierą. Zdarzały się takie sytuacje niestety.
- O własnie! Dobrze mówisz – stwierdziła i aż klasnęła w dłonie. – To co mi zaproponujesz? – Zapytała cały czas przyglądając się dziewczynie próbując wybadać w jakim stanie się obecnie znajduje. Jest już bardzo pijana, średnio, czy alkohol jeszcze jej nie ruszył. Miała z tym do czynienia praktycznie każdego dnia, gdy była w tej drugiej pracy jako barmanka. W ogóle to planowała zmienić profesję, bo ta już ją nieco nudziła. Może zostanie policjantką? Papiery może sobie podrobić, a sprawność fizyczną miała jak mało kto. – Pewnie nie, znudziłoby Ci się po chwili, ileż można... – wywróciła oczami, ona nigdy nie przepadała za alkoholem z wiaodmych przyczyn. Poza tym jej stary aż za bardzo lubił sobie wypić i stawał się wtedy mocno agresywny, przez co też zginął z rąk swojej kochanej córki.
Spoglądała z niemałym zaskoczeniem, gdy Presley odpalila się do jakiejś laski. Musiała przyznać, że jej się to podobało. Lubiła pewne siebie i silne kobiety, a Prescott się kimś takim wydawała, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Dlatego Marlowe z coraz większym zainteresowaniem przyglądała się dziewczynie i nawet się z tym nie kryła. Absolutnie nie protestowała, gdy została pociągnięta w jakąs nieznaną stronę. Postanowiła dać się ponieśc chwili i zobaczyć gdzie to wszystko ją doprowadzi. Była zaintrygowana.
- No jeżeli taka laska zaprasza mnie do swojej sypialni to i owszem, drink, by wchodził w grę – odpowiedziała robiąc kilka kroków żeby usiąść obok niej na łóżku i rozejrzeć się po pokoju. – Nie boisz się zapraszac tych wszystkich nieznajomych do swojego mieszkania? Nigdy nie wiadomo z jakimi psycholami się ma do czynienia – albo z seryjnymi mordercami. Chociaż czy w obecnej sytuacji mogło Presley spotkać coś gorszego niż siedzenie na jednym łóżku z taką Inej? Pewnie nie. – Następnym razem przyniosę Ci jakiś dobry alkohol z pracy, bo nie wypada tak wpadać z pustymi rękoma, a dzisiaj cóż... jestem mało kulturalna – tak jej ktoś kiedyś powiedział, że jak idziesz w gości to wypada coś ze sobą mieć. Ona jedyne co posiadała to truciznę ukrytą w bucie.

Presley Prescott
towarzyska meduza
catlady#7921
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Nie była pijana. Nie była nawet wstawiona, bo wypiła dopiero dwa drinki i zdążyła spalić jednego lolka. Miała pewną zasadę, żeby nie doprowadzać się jednak do skrajności we własnym mieszkaniu, bo to mogło skutkować utratą dorobku życia. Wprawdzie nie było tego wiele, ale wraz z bratem trzymali tutaj wszystkie kosztowności. Nie pieniądze, ale dajmy na przykład taką figurę szanownego pana Buddy, która na bank kosztowała z pięćdziesiąt dolców.
Sięgnęła po drugą szklankę i nalała do niej schłodzonej whisky, a następnie wręczył tego marnego drinka Inej.
- Sorry, że tak bez lodu. Przeciśnięcie się teraz do kuchni graniczyłoby z jebanym cudem - nie pozostawało jej nic innego, jak liczyć na to, że ten występek zostanie jej wybaczony. - Gdybym bała się kogokolwiek zapraszać, to chyba powinnam wtedy siedzieć przy zaryglowanych drzwiach. No i w ogóle nie wychodzić z domu. Zresztą znam większość z tych ludzi, nie są groźni - wzruszyła lekko ramionami, bo chyba nie spodziewała się w swoich skromnych progach żadnego psychopaty. Co najwyżej kilku niegroźnych ćpunków i osób z zadatkami na młodych alkoholików. Nic specjalnego, wiało nudą.
Presley odgarnęła niesforny kosmyk włosów za ucho i przyjrzała się Marlowe. Ile czasu minęło od ich ostatniego spotkania? Trzy miesiące? Pół roku. Z pewnością zbyt wiele, żeby zapamiętać gdzie dokładnie na siebie wpadły. Może w Moonlight? Albo w Rudd's, w którym Inej przesiadywała po skończonej zmianie, dlatego Prescott nie miała pojęcia, że dziewczyna tam pracuje? Tak, to bardzo prawdopodobne.
- Przyznaj, że ten przyniosłabyś ten alkohol tylko po to, żeby mnie upić i wykorzystać. Ale rozczaruję cię, nie organizuję zbyt często podobnych imprez. No i to nie parapetówa, masz prawo przyjść z pustymi rękami, a nawet na sępa. Jak się człowiek zakręci to może wyżydzić dużo smacznych napoi wyskokowych - uśmiechnęła się, bo która z nich nigdy nie uczestniczyła w podobnych zagrywkach? Piwo na fajny dekolt, kolorowy drink za firmowy uśmiech numer cztery i lampka najdroższego szampana po kokieteryjnym puszczeniu oczka. Były kobietami, musiały jakoś wykorzystywać swoje atuty, najlepiej nie dając nic w zamian.
- Myślisz, że któreś z nich - wskazała podbródkiem na uchylone drzwi. - To potencjalny zabójca? Złodziej? Gwałciciel? - z każdym kolejnym słowem wyłapywała wzrokiem inną osobę. Dla niej wszyscy wyglądali podobnie - milenialsi przed trzydziestką bez większych ambicji, planów na przyszłość i hajsu na życie. Wieczne dzieciaki, którzy nie przejmowali tym, co przyniesie jutro. - Równie dobrze ja mogłabym takim być - okej, może nie zboczeńcem, ale mordercą? Czemu nie? Wyglądała dość niewinnie, sprawiała pozory, nie wyróżniała się jakoś szczególnie z tłumu (pomijając przeszywające spojrzenie, ładną buzię i zgrabne nogi), więc z pewnością nienagannie sprawdziłaby się w podobnej roli.

Inej Marlowe
towarzyska meduza
.
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Niech będzie, jakoś przezyje... ale nie wiem jak Ty podejmujesz gości tak bez lodu – udawała przejęcie tym faktem, chociaz tak naprawde było jej pod tym względem wszystko jedno. – W sumie to może nawet lepiej, lód jednak rozrzedza alkohol, a po co to komu – no jak już pić to porządnie co nie? Inej przez kilka lat spędzała większość swojego wolnego czasu w Rosji i tam nauczyła się, że nie ma się co ograniczać do rozcieńczonych trunków. Także jeżeli juz miała zamroczyć swój mózg alkoholem to zdecydowanie takim lepszym. – Nie no, aż tak źle chyba nie jest w Lorne Bay – zaśmiała się, bo przeciez w mieście były tylko dwie seryjne morderczynie i być może jacyś tam jeszcze psychopaci, którzy stanowili 1-3% społeczeństwa więc istniało prawdopodobieństwo, że oprócz Inej, ktos taki się tu jeszcze kręci. Nie chciała jednak jakoś straszyć Presley i zdradzać jej mrocznych sekretów, bo niby po co. – Chociaż w sumie, wtedy nikt nie zniszczyłby Ci buddy – dodała unosząc przy tym jedną z brwi i uśmiechając się połowicznie. Ona by chyba kogoś zabiła gdyby jakiś człowiek zniszczył cokolwiek w jej willi, no bo tak, Inej miała wyjebistą w kosmis wille. Nie będzie się przecież cisnąć w mieszkaniu, kiedy równie dobrze mogłaby sobie kupić zamek w Szkocji. Co było do zrobienia. Miała też swój apartament w Paryżu, Berlinie i Barcelonie. Kto wie, może Prescot będzie miała kiedyś możliwość je odwiedzić. W sumie Marlowe nikogo znajomego tam nigdy nie zabrała, jedyną osobą, która znała lokalizacje tych miejsc był jej rosyjski kontakt, którego nazywał Wujkiem Vesemirem.
- Hahhaa – zaśmiała się głośno – a co to za zabawa wykorzystywać kogoś kto jest pijany, no weź... – pokręciła głową. – Wolę trzeźwe laski – przyznała, bo lepiej pamiętać co się robiło niz byc odurzonym jakimis używkami. Co to za fun? No chyba, że ktoś robił jakąs wielką głupotę, to wtedy i owszem, może lepiej jej nie pamiętać. Inej jednak nie sądziła żeby seks był jakąś wielką sprawą żeby się jej później wstydzić. – Jeszcze byś mi zarzygała buty, po co mi to? – Dodała żartując sobie. – Zresztą serio musiałabym Cię spić żeby wykorzystać? – Zapytała pochylając się nieco w stronę kobiety. Miała bardzo ładne perfumy, podobały jej się. Była ciekawa jaka w dotyku jest skóra Presley, więc delikatnie przejechała dłonią po jej ramieniu żeby się o tym przekonać.
- Nie... raczej bym powiedziała, że większośc z nich to potencjalni wizytorzy izby wytrzeźwień – chociaż kto wie, może by się Marlowe zaskoczyła, bardziej lub mniej miło. – Naprawdę? – Zapytała przyglądając jej się z ciekawością. Teraz to była dopiero ziantrygowana. Może Presley miała jakieś zapędy, które Inej mogłaby w niej rozwijać. To byłoby ciekawe. – Czyli prędzej Ty mnie teraz wykorzystasz? – No w końcu dostała alkohol i były w jej sypialni także to może Marlowe była w niebezpieczeństwie!? Chociaż nie takim, w ktorym znajdowała się podczas swoich misji.

Presley Prescott
towarzyska meduza
catlady#7921
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Powinna wstydzić się braku przejawu kultury w swojej niegościnnej osobie, ale w rzeczywistości miała to głęboko gdzieś. Na upartego mogłaby pofatygować się do kuchni po ten lód, o ile ten w ogóle jeszcze znajdował się w zamrażarce, jednak nie były z Inej na tyle blisko, żeby Presley mogła się dla niej poświęcać. Właściwie ich kontakty pod żadnym względem nie były zacieśnione, a one niewiele o sobie wiedziały. Jakoś tak nigdy się nie złożyło. Gdyby się złożyło, może widywałby się częściej niż raz na kilka miesięcy i to w mniej przypadkowych sytuacjach. Ich spotkania zwykle kończyły się na krótkiej pogawędce. Co tam, jak tam i każda szła w swoją stronę. Raz czy dwa udało im się wypić drinka przy barze w Shadow. I to by było ta tyle z tej zażyłości.
- Jestem łatwa, więc pewnie obyłoby się bez wcześniejszego upijania - kąciki jej ust uniosły się w zawadiackim uśmiechu, ale tak naprawdę nie do końca mówiła prawdę. Na to, żeby wylądować między nogami Presley Prescott trzeba było sobie zasłużyć. A czym? To już kwestia indywidualna.
Przeniosła spojrzenie z obrębu twarzy Marlowe na swoje ramię, po którym ta właśnie przejeżdżała palcami. Miała miękkie dłonie, zdecydowanie milsze od Presley, której palce wiecznie twardniały od trzymania baru. Ale nie chodziło tutaj o barek w knajpie, a o element łączący latawiec z jej ciałem podczas uprawiania kitesurfingu. Bo Presley była dziecięciem oceanu i obracała się w każdym możliwym sporcie wodnym.
Bezwiednie oblizała usta, zupełnie jak wygłodniała, dzika zwierzyna, która czaiła się na swoją ofiarę, ale nie zdecydowała się pochylić w kierunku Inej. Również nie odsunęła się od niej, po prostu odwzajemniała każde spojrzenie, finalnie przyciskając wargi do szklanki z whisky.
- Czy ty właśnie założyłaś, że spośród tych wszystkich oprawców, których wymieniłam, najbardziej nadałabym się na gwałciciela? - no tak, w sumie najlepiej być takim niepozornym. Kobiety rzadko oskarżane są o gwałty, raczej to niewdzięczne miano przypada zazwyczaj mężczyznom. Oczywiście nie było się czym szczycić, Pres szczerze gardziła takimi ludźmi. - Prędzej widziałabym się w roli kieszonkowca - w tym miejscu uniosła do góry wolną rękę, w której trzymała portfel należący do Inej. Niezauważenie wyciągnęła go z jej spodni, co w sumie było łatwe, bo ten praktycznie wysunął się z kieszeni na łóżko. - Miałabym cię wykorzystać i co dalej? Chodzenie za rączkę i jebnięcie na kolanko w ramach oświadczyn? - parsknęła pod nosem, bo ta wizja w jej głowie była mocno odrealniona. Potem koniecznie powinny sprawić sobie jeszcze gromadkę rozwrzeszczanych purchlaków.

Inej Marlowe
towarzyska meduza
.
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Pewnie gdyby spotykały się ze sobą więcej to znałyby się lepiej, oczywiście że tak. Znaczy okej, gdyby Inej chciała to prześwietliłaby Presley tak, że znałaby nawet jej numer buta. Tylko, czy to było takie fajne? Nie. Chyba jednak chciałaby dziewczynę poznac tak po prostu, normalnie jak człowiek. Nie miała zbyt wielu relacji, które nie były budowane na jakiś jej przeszpiegach, więc może tym razem wato było to zrobić. Zmienić nieco podejście. Tym bardziej, że kobieta wydawała się być interesująca, była inna niż laski, które widywała, trochę bardziej szalona, o ile tak to można było nazwać. Kto wie może byłaby w stanie pokazać Marlowe tą jasniejsza stronę życia, bo jak na razie Inej tkwiła w głębokim mroky. Jedyne co widziała to krew, śmierć, tortury i cóż, podobało jej się to. Lubiła władze, którą czuła podczas wykonywania swojej pracy, tej normalnej, a nie za barem. Z drugiej strony praktycznie nie znała innego życia poza tym, które miała. Nie wiedziała jak to jest po prostu sobie funkcjonować i cieszyć się takimi drobnostkami jak impreza czy alkohol bez lodu.
- Myślisz? Ale nie przesadzajmy, czasem lubię się postarać – czasem, bo jednak nie przesadzajmy. Marlowe nie była jakimś wielkim typem romantyka, ale jeżeli w jej życiu pojawiał się ktoś ciekawy to mogła chcieć pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa, żeby druga osoba poczuła się miło. Nie wiedziała tylko na ile było to spowodowane tym, że chciała się drugiej osobie spodobać czy po prostu ciekawością na reakcję tego kogoś i ewentualnie tego w jaki sposób dalej potoczy się wieczór. A może jedno i drugie? – Oj zdecydowanie nie – pokręciła głową – prędzej myślałabym o jakimś porywczu, w końcu mnie zabrałaś ze środka korytarza i teraz nie moge uciec – Inej pozwoliła sobie na kolejny delikatny gest wykonany w stronę dziewczyny, którym było odgarnięcie kosyma jej włosów za ucho, były miłe w dotyku, może używała jakiegoś specjalnego szamponu? Nie będzie teraz o to pytać. – Presley Prescott... – zasmiała się – potrafisz człowieka zaskoczyć – pokiwała głową z uznaniem. – Masz jeszcze jakieś inne ukryte talenty oprócz sprawnych rączek? – Zapytała unosząc brew, bo kto ją tam wie! – Nie mam pojęcia co się robi z wykorzystywanymi ludźmi, nigdy mi się nie zdarzyło – chociaż oczywiście, że było to kłamstwo, bo nie raz i nie dwa podczas swoich misji musiała się kimś wyręczyć. Upss. – Czy ja Ci wyglądam na kogoś kto chodzi z kimś za rękę? – Zapytała śmiejąc się w głosi pochyliła się do niej, ale tylko po to żeby zabrać jej swój portfel. – No chyba, że zabrałabyś mnie na egzotyczne wakacje, to wtedy jeszcze dałoby się jakoś negocjować – dodała wracając na swoje miejsce i posłała jej długie spojrzenie. – Nie chciałabyś kiedyś polecieć do Paryża? – Zapytała nagle na tyle, że zaskoczyła sama siebie.

Presley Prescott
towarzyska meduza
catlady#7921
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Przez większość swojego życia uciekała przed ludźmi. Nie przywiązywała się do nich, odpychała ich od siebie z czystą premedytacją. Bo tak było łatwiej. Bezpieczniej. W ten sposób nie mogła nikogo skrzywdzić i nikt nie mógł skrzywdzić jej. Brzmiało rozsądnie, ale też cholernie głupio, wszak nadmierna ostrożność nigdy nie była do końca lepsza od niefrasobliwości i brawury. A przecież Presley była nawet zaręczona. Tyle, że ta relacja nie miał prawa bytu - miała wtedy zaledwie dwadzieścia lat i budyń w głowie zamiast mózgu. Do tej pory pod tym względem niewiele się zmieniło, ale i tak nie wiedziała, co kierowało nią kilka lat temu, żeby przyjąć oświadczyny starszego o dekadę policjanta. Głupota? Desperackie pragnienie miłości? Chyba na tamten moment nie myślała i jakimś cudem uwierzyła, że to mogło wypalić. Nie mogło. Zresztą do tej pory nie wiedziała czy faktycznie traktował ją poważnie. Może była jego zachcianką? Może chciał pochwalić się taką małolatą przed kumplami? Dlatego po rozstaniu wmawiała wszystkim dookoła, że jej były narzeczony nie żyje. Tak było prościej o nim zapomnieć, a potem zabrnęła w tym kłamstwie za daleko, żeby móc się z niego wycofać. Zdziwiłaby się bardzo, gdyby po tylu latach ponownie spotkała go w Lorne, bo z tego, co zdążyła się zorientować, układał sobie życie gdzieś na drugim końcu kontynentu.
- Lubisz się postarać? - powtórzyła po niej z ledwością powstrzymując się od przymknięcia oczu pod wpływem ciepła jej dłoni. - W jaki sposób? Zabrałabyś mnie najpierw na randkę, żeby mnie przelecieć? - miała ogromną ochotę parsknąć śmiechem. Presley nigdy nie była na randce. Nie dlatego, że nikt jej nie zaprosił, po prostu uważała, że to strasznie komercyjnie. Zupełnie jak umieranie z miłości, które stało się zwyczajnie przereklamowane. Owszem, można się trochę zamyślić, można cicho zapłakać (byle nikt nie był świadkiem tej żałosnej sceny), ale żeby tak od razu umierać? Nie, to już dawno było niemodne.
- Mam też sprawne palce - odparła pewnie, bo dłonie same w sobie były tylko namiastką tego, co potrafiła pokazać. - I umiem robić fajne sztuczki językiem - jeśli ktokolwiek zapytałby Prescott w czym była dobra, bez wahania odparłaby, że w surfowaniu i całowaniu. I zdecydowanie lepiej całowała niż gotowała, co do tego akurat nie było żadnych wątpliwości.
Nie, Inej absolutnie nie wyglądała na taką, co lubiła chodzić za rękę, choć dłonie miała przyjemne, takie akurat do trzymania. Nie, żeby Pres zapragnęła nagle splatać swoje palce z tymi jej, po prostu kodowała fakty.
- Myślisz, że stać mnie na takie luksusy? - tym razem nie omieszkała zaśmiać się pod nosem. - Że prowadząc kursy z surfowania śpię na pieniądzach i w dwa razy w roku wypierdalam na Bahamy? Błagam cię, Marlowe - aż pokręciła głową, bo o takich wyprawach, to Preska mogła jedynie śnić. Ale zaraz szybko spoważniała i popatrzyła na Inej w taki sposób, jakby zobaczyła ją pierwszy raz w życiu. - Pierdolisz - stwierdziła krótko, jednak mina dziewczyny wskazywała na coś zupełnie innego. Zdecydowanie nie pierdoliła. - Ty tak serio? Jeszcze powiedz mi, że wymyśliłaś sobie, że weźmiesz mnie na Wieży Eiffla - nie traktowała jej słów poważnie, raczej jak zwykłe zgrywanie się albo zwykłą ciekawość, chociaż nie podejrzewała, żeby Marlowe interesowała się jej marzeniami.

Inej Marlowe
towarzyska meduza
.
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Inej i związki to cóż... ciężka sprawa. W sensie okej, może nie jakoś wybitnie ciężka, bo przecież przed większością ludzi udawała kogoś kim zupełnie nie jest. Mogła być słodka, wesoła dziewczyna z sąsiedztwa umawiajaca się z jakimś motocyklista. Mogła, ale nie chciała. To, by się wiązało z wymyślaniem ciągłych kłamstw w sprawie jej wyjazdów, a komu by się chciało to robić? W takim prawdziwym, względnie szczerym związku była tylko raz, gdy jeszcze mogła się szczycic byciem pupilem ludzi w CIA. Wtedy poznała ją, jedyna osobę, która była w stanie trzymać ją w ryzach i jedyną która się o nią troszczyła i co gorsza wiedziała jak ja zranić. Dobrze wiedziała jak wytropić seryjna morderczynie nawet po tym gdy Marlowe zrezygnowała z pracy dla CIA i zaczęła działać na zlecenie rosyjskiej mafii. Powinna ją zabić, żeby mieć pewność, że jest bezpieczna. Będzie musiała o tym pomyśleć.
- No nie przesadzajmy... mam zabierać na randkę kota w worku? - Zapytała wyraźnie rozbawiona tą całą wymiana zdań. - A co chciałabyś? Żebym Cię przeleciała? - Obie były dość bezpośrednie więc co za problem rozmawiać o tym otwarcie bez owijania w bawełnę. Zresztą Inej sądziła, że to tylko takie glupie słowa i nie powinna tego traktować jakoś mocno poważnie. Za to napiła się łyka alkoholu, bo jakkolwiek by nie było to po kolejnych słowach kobiety zrobiło jej się jakoś dziwnie gorąco. Może nje powinna zakładać koszuli z długim rękawem na imprezę.
- Serio? Ktoś Ci dal referencje, czy to tylko Twoje spostrzeżenia? - Zapytała trochę nieświadomie zjeżdżając wzrokiem na usta dziewczyny, a później tez chcąc nie chcąc na jej biust, chociaż oczy miała zupełnie gdzie indziej.
Zdziwiła się słysząc jej kolejne słowa, bo pewnie uważała, że na wakacje to stać większość ludzi jeżeli nie mieszkają w jakiejś zapyzialej wiosce w Izraelu, tak jak ona gdy była dzieckiem. - Uczyć możesz wszędzie, więc czemu nie Bahamy... co Cię trzyma w Lorne? - Zapytała właśnie zdjąć sobie sprawę, że jej nie trzymało tu już absolutnie nic. Może sama powinna się spakować i zmienić lokal, dlatego ta Francja nie była chyba aż tak głupim pomysłem. - Co jesteś taka zaskoczona? - Zaśmiała się wiedząc jej wyraz twarzy. - A dlaczego nie? Chociaż wieża Eiffla jest przereklamowana, widzę ją z okna ileż można- machnęła ręką, bo w Paryżu były inne fajne rzeczy do zobaczenia. - Mam tam apartament - wyjaśniła - więc jeżeli będziesz mieć ochotę to możemy go użyć na wycieczkę... i spokojnie mogę spać na kanapie - to dla Inej byłaby mila odmiana. Może nie spanie na kanapie, ale zabranie kogoś w jakies miłe miejsce. Pewnie później by się uważała za jakąś jebaną święta czy coś w tym styl. Święta Inej, już wiedziała oczami wyobraźni te wszystkie obrazy ze swoją podobizną!

Presley Prescott
towarzyska meduza
catlady#7921
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
- Może i bym chciała - odparła właściwie natychmiast, nie owijając w bawełnę. Tak, zdecydowanie obie miały to do siebie, że mówiły wprost, a to cholernie niebezpieczne połączenie. Nawet, jeśli żadna z nich nie mówiła całkiem poważnie. - Ale jakie to ma znaczenie? Chciałabym wiele rzeczy, nie można mieć wszystkiego - dodała z lekkim przekąsem. - Wolę zostawić trochę na potem, żeby pobudzić wyobraźnię - i naprawdę nieważne, że w swojej głowie już dawno rozebrała Inej, nie pozostawiając na niej choćby skrawka materiału.
Nie raz usłyszała, że była dobra w te klocki. A te klocki nieodłącznie wiązały się z całowaniem i innymi, przyjemnymi czynnościami. A skoro ludzie gadali, nie miała podstaw, żeby im nie wierzyć. Nawet, jeżeli wmawiali jej to z grzeczności. Poza tym Presley była pewna tego, w czym czuła się dobrze i nie srała wyżej im miała dupę. Jeśli robiła coś źle, godziła się z tym. Ciężej przychodziło jej przyznanie się do błędy, kiedy takowy już popełniała.
- Sprawdź mnie, skoro masz jakieś wątpliwości - w tym momencie dawała Marlowe wolną rękę. Możliwe, że po tej imprezie znowu nie zobaczą się przez dłuższy czas, więc to była jedna z niewielu okazji, podczas których dziewczyna miała możliwość posmakować jej usta. Jeśli tylko chciała, oczywiście. Nikt nikogo do niczego nie zmuszał, mimo panującej w pokoju, niepokojąco dusznej atmosfery.
Co ją trzymało w Lorne? Rodzina, przyjaciele, sentyment. Bo wbrew pozorom, wierzcie czy też nie, Prescott była sentymentalna, ale nie przyznawała się do tego otwarcie. Po co? Ważne, że ona miała świadomość tych dziwnych uczuć.
- Mam tutaj swoje życie - poinformowała krótko, ale treściwie. - I dobrze mi w Lorne. To taka moja przystań. Jasne, mogłabym być gdziekolwiek indziej, ale prędzej czy później i tak tutaj wrócę - brzmiała pewnie, jakby obawiała się trochę, że Inej będzie próbowała podważyć jej słowa. - A ty po co tkwisz w tej mieścinie? Z tego co mówisz, mogłabyś siedzieć we Francji i mieć na wszystko wywalone - nie wiedziała, czy dziewczyna miała w Lorne Bay jakichś bliskich, ale jeżeli nie, nic ją tutaj nie trzymało. No bo chyba nie praca w Rudd's.
No kurwa, była zaskoczona, bo nie codziennie słyszała, że ktoś miał apartament w centrum Paryża. Nie znała nikogo, kto w ogóle był w Paryżu, a co dopiero mieszkał.
- Cuchnie mi to trochę ściemą - zmrużyła oczy, chcąc rozgryźć czy Marlowe aby na pewno mówi prawdę. - Ale spoko, chętnie wybiorę się do Europy. Nie lubię się przytulać, więc któraś z nas musi spać na kanapie. Na wszelki wypadek, gdybym zaczęła się do ciebie dobierać - mrugnęła porozumiewawczo do dziewczyny i akurat do dobierania się to Presley była zdolna. W pewnym momencie mogłaby nie wytrzymać tego napięcia, które powstało zaraz po tym, jak znalazły się w pokoju. Seks bez zobowiązań był super, ale nie zrozumcie jej źle, miała to na co dzień.

Inej Marlowe
towarzyska meduza
.
ODPOWIEDZ