dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Była roztrzęsiona. Z całych sił starała się nie płakać, bo wtedy ktoś ją zaczepi a ona naprawdę nie miała ochoty na rozmowy z kimkolwiek. Nawet na tłumaczenie obcej osobie, że miała się dobrze. Że było cudownie i chciałaby teraz pójść na watę cukrową, żeby podkreślić w jak doskonałym humorze była. Mogłaby podskoczyć, ale nawet na to nie miała siły. Czuła, że się stoczyła tracąc swą wrodzoną radość do życia. Coś, co nie tylko ją definiowało, ale także dawało energię. Taka już była i nie zamierzała tego zmieniać. Przynajmniej nie celowo i świadomie, na co niestety pozwoliła. Powoli, z każdą kolejną kłótnią z Apollo coś się zmieniało. Wypompowywała się, jak balon z helem, który już nie był w stanie podlecieć. Co najwyżej stoczyć się po schodach, po których szła mizernie; trochę jak pijaczek zataczający się z boku na bok.
Co ja teraz zrobię? Zapytała samą siebie docierając do tego punktu, w którym wyśpiewa własne myśli.
Miała to o co się prosiła. Wszyscy przestrzegali ją przed Apollo a ona głupia nie słuchała. Nie chciała, bo wierzyła, że w każdym kryła się krztyna dobra, chęć bliskości, zrozumienia i.. widziała to wszystko w Apollo tylko, że on nie chciał żeby to z niego wydobyła. Niepotrzebnie się z nim cackała. Trzeba było to od razu wziąć kilof działając niczym górnik. Mocno i zawzięcie. Pierdolnąć w ten zawekowany słoik. Wtedy może by się otworzył.
Zeszła na kolejne piętro i przystanęła opierając bokiem o ścianę. Głupia, zaczęła rozważać, czy powinna się zawrócić. Naprawdę brała pod uwagę i nawet spojrzała do góry za siebie, gdy wreszcie do jej uszu dotarły kroki. Były już blisko i nawet nie miała czasu, żeby zajrzeć kto wchodził z dołu. Zero szans na ucieczkę.
- Błagam, nie. – Ostatnie czego potrzebowała to któregokolwiek z Prescottów i ich docinek, które zaczął Jeffrey i zaraził tym swoją siostrę Presley stojącą teraz na szczycie schodów. Na tej samej klatce! W tym właśnie momencie! – Powiedz co musisz i idź. – Bo nigdy nie zdarzyło się, żeby Presley przeszła obok niej bez słowa. Teraz też była gotowa przyjąć kulę i postarać się to olać. Była nabuzowana, ale od kiedy zaczęła spotykać się z Apollo, definitywnie zakończyła przedziwną znajomość z Presley. Ich układ – jedynie umowny – polegał na docinkach Prescott, próbie odgryzienia się przez Calie i.. ostatecznie bywało różnie. Raz się rozstawały a raz kończyły na macankach w publicznej toalecie, od czego dziennikarka się odcięła, bo przecież nie zamierzała zdradzać swego chłopaka. Nie była taka.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
08.


W każdej grupie laików, którzy dopiero co stawiali swoje pierwsze kroki na desce surfingowej, musiał znaleźć się jakiś dureń nie szanujący pracy innych. A Presley, mimo szalonego trybu życia jaki prowadziła, bardzo sumiennie podchodziła do swoich obowiązków. Na kacu, wciąż jeszcze lekko zawiana, ledwo żywa, ale zawsze zwarta i gotowa, żeby stawiać się na zajęciach. Tylko jej uczniowie niczego nie ułatwiali, bo wchodził taki jeden z drugim do wody bez przygotowania, a później płacz, że prawie utonęli. Prescott brała za nich odpowiedzialność, nie mogła pozwolić sobie na tak karygodne błędy.
Wróciwszy do domu wściekłość sięgnęła zenitu, kiedy zauważyła, ze brat nie zrobił obiecanych zakupów, a lodówka świeciła pustkami. Ani trochę nie widziało jej się chodzenie po sklepie, była wyczerpana nie tyle fizycznie, co psychicznie, jednak Jeffrey nie pozostawił jej wyboru. Zatrzasnęła za sobą drzwi i ciężkim krokiem ruszyła w kierunku schodów; mokre kosmyki włosów związanych w niedbałego koka kleiły się do jej czoła, a po schodach nogami przebrała tak gwałtownie, że echo jeszcze długo niosło się po klatce.
W pierwszym momencie nie zauważyła stojącej piętro niżej postaci i dopiero znajomy głos sprawił, że spojrzała w dół.
Co, do cholery, robiła tutaj Calie Goldsworthy? Ach, pewnie znów była u chłopaka, z którym wiecznie darła koty, a ich kłótnie niosły się po całym bloku. Stara sąsiadka spod trzydziestki ósemki to już niejednokrotnie chciała policję wzywać do tych awantur, Presley słyszała, jak rozmawiała o tym z tym dziadygą z parteru.
Wywróciła oczami i w tempie konduktu pogrzebowego zaczęła pokonywać kolejne schody.
- Co tam, Goldsworthy? - zapytała zwyczajnym tonem, bez jakiejś większej złośliwości. - Kłopoty w niebie? - przystanęła tuż obok, mierząc dziewczynę wzrokiem od góry do dołu. - Paskudnie wyglądasz - oceniła błyskawicznie, bo chociaż Calie nie płakała, to nie dało się nie zauważyć poważnego zmartwienia na jej twarzy. Pewnie znów pokłóciła się z Quinnem, jak to mieli w zwyczaju. Prescott nie rozumiała takich związków. Właściwie w ogóle nie rozumiała związków, swój ostatni zakończyła prawie miesiąc temu, bo też ciągle sprzeczała się Islwynem. Tyle, że on próbował ją kontrolować i wychodził na niezdrowego zazdrośnika, co na początku było urocze, ale później stało się nie do zniesienia. Bo jedyne, czego Presley nie potrafiła znieść, to właśnie narzuconych ograniczeń.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Odwróciła wzrok i czekała, aż Presley sobie pójdzie. Nie miała ochoty na konfrontacje. Nie lubiła ich, a jednak niektórzy prowokowali Calie do tego stopnia, że wreszcie wybuchała. Dziewczynie na schodach to się udawało, jakby umyślnie doprowadzała do kłótni, bo wkurzanie innych ją satysfakcjonowało. Tak przynajmniej zachowywała się wobec Goldsworthy, chociaż pewnie robiła to z zasady, bo brat był pierwszy i.. cholera – znów - usprawiedliwiała jej zachowanie zamiast przyznać, że po prostu była wredna. Zła, okropna, niereformowalna, wygadana, nadmiernie szczera, prowokacyjna i wulgarna.
- W raju – poprawiła ją, co było reakcją obronną na ewentualne docinki. – Mówi się „Kłopoty w raju”. – Pierwsza lepsza przypierdolka była lepsza od żadnej byleby zniechęcić Prescott do dalszej rozmowy. Przy tym nawet na nią nie spojrzała, jakby odwrócenie wzroku mogło sprawić, że zniknie (co mi przypomina – klik). Jeszcze bardziej wbiła się ramieniem w ścianę, co miało pomóc w uniknięciu rozmowy. Czuła w środku, że wybuchnie szybciej niż powinna, a naprawdę tego nie chciała. Nawet teraz walczyła z nieznośnym wierceniem w brzuchu, przez które miała ochotę wygarnąć Presley, chociaż ta niczemu nie zawiniła.
- A ty jak zawsze olśniewająco – stwierdziła nawet na nią nie patrząc. Co gorsza, nie było w tym krztyny ironii. Dopóki mogła Calie zawsze była miła nawet wobec tych, którzy źle ją traktowali. To między innymi dlatego tkwiła w toksycznym związku (kolejnym w swym życiu). – Możemy sobie darować te nietypowe grzeczności? Bądź jak zwykle niemiła, ja ci przytaknę przyjmując to z pokorą i się rozstaniemy zanim powiesz coś, czego pożałujesz, chociaż pewnie nawet nie znasz tego uczucia. – Czy Prescott kiedykolwiek czegoś żałowała? Słów, zachowania, decyzji? Cokolwiek? Bo Calie tak. Non stop i po części zazdrościła Presley jej pewności siebie oraz tego, jak bardzo miała wyrąbane. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie i choć Calie zawsze starała się dostrzegać coś więcej, dzisiaj nie potrafiła. Była zła, skopana emocjonalnie i chyba straciła wiarę w ludzi (co i tak na pewno nie potrwa długo). – Dawaj! Śmiało! Powiedz jaka ze mnie głupiutka dziewczynka, co to tkwi w związku bez perspektyw. Na co czekasz?! – zachęciła wreszcie podnosząc wzrok na dziewczynę z poczuciem, że właśnie tego chciała. Że nie chodziło jej o uniknięcie konfrontacji a o kolejnego kopniaka w brzuch, bo nie znała niczego innego. Poza rodziną i skromnym gronem przyjaciół, cała reszta ludzi miała tendencję ją krytykować, znieważać, mówić jaka to była naiwna i głupia. Przywykła do tego i dziwnym było, gdy te wszystkie złe słowa nie padały z ust drugiej osoby.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Niebo, raj, eden, kraina wiecznego szczęścia, utopia, idylla, arkadia, eldorado - wszystko jedno. Prawda była taka, że Calie daleko było do jakiegokolwiek z tych synonimów, co Pres przypieczętowała ostentacyjną wywrotką oczami, a potem przerzuciła obojętne spojrzenie w obręb twarzy dziewczyny.
- W twoim przypadku, to chyba w piekle - mruknęła, dając jej do zrozumienia, że jej relacja naprawdę nie wyglądała najlepiej i dostrzegali to nawet ludzie, z którymi w żaden sposób nie była była blisko.
Czy Presley kiedyś czegoś żałowała? Wielu rzeczy. Żałowała pochopnych decyzji, w tym przyjęcia i zerwania zaręczyn. Żałowała rozstania z Islwynem, chociaż wmawiała sobie, że to było właściwie, bo nie pasowali do siebie pod żadnym względem. Żałowała, że na studiach nie przykładała się bardziej do nauki, bo wolała balować od świtu do zmierzchu i nie skończyła kierunku sportowego z satysfakcjonującymi wynikami. Żałowała, nie została zawodową surferką, mimo że miała ku temu predyspozycje. Żałowała, że nie potrafiła rozmawiać o emocjach. Ale skąd Calie miała o tym wiedzieć, skoro nawet się nie lubiły?
- Słuchaj no, Goldsworthy - wykonała krok w przód i podparła rękę o ścianę tuż ponad jej ramieniem, tym samym zakleszczając ją w potrzasku i blokując drogę do schodów prowadzących na niższe piętro. - Nic o mnie nie wiesz, więc daruj sobie zaglądanie w moją głową i domysły czy znam jakieś uczucia, czy może nie mam o nich jebanego pojęcia - powiedziała chłodno, a jej ton przypominał styczniową Moskwę. Nienawidziła, kiedy ktoś próbował stosować na niej psychologię, kiedy na co dzień zupełnie nie interesował się jej życiem.
Prescott bywała opryskliwa, złośliwa i w ogóle najgorsza. W dużej mierze był to instynkt samozachowawczy. Obrona przed tym, że ktoś mógłby się do niej zbliżyć. Łatwiej było zgrywać kogoś, kogo nic nie obchodziło niżeli odsłaniać resztkę lśniącej, zabliźnionej duszy.
Parsknęła pod nosem czymś na wzór zduszonego śmiechu; jej twarz znajdowała się blisko twarzy Goldsworthy, a oczy na tej samej wysokości tak, że mogła w nie spoglądać bez większego skrępowania.
- Nie muszę tego mówić, bo właśnie mnie w tym wyręczyłaś - jakby nie patrzeć, Calie doskonale podsumowała swoją osobę. Jak sama stwierdziła, była głupiutka i trwała w związku bez perspektyw, złośliwe uwagi Presley były tutaj zbędne. Zresztą, sama nie ujęłaby tego lepiej i musiała się z nią zgodzić. Chyba pierwszy raz w życiu.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Nie odrywając ramienia od ściany przekręciła się tak aby oprzeć się o nią plecami. Znajdowała się w potrzasku. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Miała wrażenie, że cały czas w nim żyła głównie przez własne decyzje i poglądy. Tego drugiego nie zmieni. Nie wymaże swego charakteru nakazującego jej myśleć w określony sposób, ale mogłaby działać inaczej. Robić krok w tył zamiast w przód, iść w lewo zamiast w prawo albo nie robić nic.
Mogłaby nie zaczepiać Presley, ale świadomie sama się o to prosiła. Z początku myślała, że to niechęć, ale tak naprawdę chciała się z kimś pożreć i wykończyć do cna. Chciała poczuć się gorzej, bo chyba nie istniał sposób na to aby poczuła się lepiej. Albo była nienormalna i uzależniła się od złego traktowania.
Nie kryła się. Mimowolnie przykleiła plecami do ściany czując narastającą adrenalinę i strach przed tym, co mogło się stać, ale nie szukała drogi ucieczki. Starała się przybrać poważną minę, co z jej sarnimi oczami tworzyło kiepski zestaw; jak słodkie króliki próbujące zostać mordercami. Nie było szans. Miały za krótkie łapki. I te puszyste futerka..
Mierzyła się z drugim spojrzeniem czując wilgoć i zapach oceanu z mokrych włosów Presley. Różniło ich zaledwie sześć centymetrów a i tak Calie musiała lekko zadzierać podbródek, przez co żałowała, że nie założyła obcasów. Czułaby się lepiej. Na pewno bezpieczniej, chociaż skłamałaby mówiąc, że nie było czegoś magnetycznego w tej nutce strachu wywołanego wzajemną agresywnością.
- Tak, jak brat wyręczył ciebie, co? – Odbiła piłeczkę pewna, że przy większym wdechu dotknie (albo muśnie) Prescott klatką piersiową. – Nie lubisz mnie, bo on kozaczył i musiał się do kogoś przyczepić. Znalazł sobie worek do kopania a ty za nim poszłaś jak owieczka. – Jak inaczej miałaby to nazwać? Ani razu nie dała Presley powodów do tego, żeby się nie lubiły. To po prostu nagle się stało i dla Goldsworthy oczywistym było, że wpływ na to miało zachowanie Jeffreya wobec niej. – Przyczepiłaś się do mnie bez większego powodu, bo tylko to umiesz. Przypierdalać się i imprezować. – Nie lubiła wulgaryzmów w swoich ustach, dlatego skrzywiła się z niesmakiem, co zarazem odzwierciedlało jej podejście do całe sytuacji. – Bo wiesz, co? Tylko wtedy coś czujesz. – Wytoczyła ciężkie działo i dźgnęła dziewczynę palcem prosto w mostek jednocześnie rozluźniając ciało, czego efektem było mniejsze przyleganie do ściany i jeszcze bliżej zmierzenie się z drugimi oczami. – Wiesz, że masz kontrolę i… bardzo to lubisz. – Ostatnie słowa wysyczała przez zęby oddychając coraz głębiej. Czy się bała? Odrobinę. Czy ją to ekscytowały. W niezrozumiały sposób, ale tak – zawsze.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Przekrzywiła głowę i właśnie z takiej perspektywy przyglądała się brązowym tęczówka. To zabawne, ale za każdym razem, chociaż zwykle podczas ich przypadkowych spotkań Calie zachowywała się niczym spłoszona mysz, to nie wyglądała na taką, którą dałoby się po prostu spławić. Zawsze odpowiadała na zaczepki, a to podobało się Presley bardziej, niż sama z początku przypuszczała.
To za dużo powiedziane, że nie lubiła Goldsworthy. Właściwie nie czuła do niej niczego. Dziewczyna nie wpadła do puli nielubianych, ale nie wylądowała też w tej z osobami, które Prescott darzyła jakąkolwiek sympatią. I wierzcie lub nie, znaleźli się tacy ludzie. Ale Calie... Ona była jej kompletnie obojętna. A to, że Jeffrey widział w niej wroga wynikało wyłącznie z jego prywatnych odczuć. Presley odgórnie założyła, że musiał mieć ku temu powody, dlatego stawała po stronie młodszego brata. Bo co by się nie działo, rodzina zawsze była na pierwszym miejscu. Calie powinna o tym wiedzieć, sama miała kilkoro rodzeństwa, za którym na pewno stała murem.
- Potrafię też trochę innych rzeczy - wyszeptała gdzieś w kącik jej ust, pochylając się niebezpiecznie, ale po chwili ponownie wróciła do poprzedniej pozycji. Kontakt wzrokowy był czymś, od czego Presley nigdy nie uciekała, mimo że wiele razy miała ochotę spieprzać ślepiami gdzie popadnie. Nie mogła sobie na to pozwolić, jakby to było wyznacznikiem słabości. - Dlaczego tak bardzo szukasz zaczepki, co? - nawet zadając normalne pytania, sprawiała wrażenie, jakby przesłuchiwała swojego rozmówcę. Nie tylko spojrzeniem, ale również słowami próbowała przewiercić Calie na wskroś.
Lubiła mieć kontrolę. Lubiła panować nad sytuacją, żeby ta przypadkiem nie wymsknęła jej się z rąk i obrała własny kierunek, zmieniając bieg wydarzeń o sto osiemdziesiąt stopni. Bała się, że mogłaby nie wyjść z tego cało, że mogłaby poczuć coś, na co nie była przygotowana. Stawiała na przewidywalność, tym samym nie pozwalając się zaskoczyć.
Tylko w tym momencie Presley zaskoczyła samą siebie, kiedy przycisnęła swoje silne, natarczywe, smakujące solą wargi do lekko rozchylonych ust Goldsworthy. Przywarła doń mocniej, całkowicie zmniejszając dzielący je dystans; jedną dłoń oparła o bark dziewczyn, a drugą zjechała w okolicę jej biodra.
Usta Calie smakowały inaczej niż usta Islwyna, czy każdy inny mężczyzna, którego usta czuła kiedyś na sobie. A Presley całowała ją tak, jak Calie mogłaby całować samą siebie.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Calie nigdy nie bała się emocji. Nie zawsze umiała sobie z nimi radzić, ale nie życie bez nich uważała za nudne i puste. Nie wierzyła też, że ludzie ich nie posiadali. Całkowity brak uczuć to już psychopatia, ale nawet psychopaci potrafili się irytować. Ona zdecydowanie była przeciwnością tego. Czuła za dużo. Czuła wiele i karmiła się tym. Nauczyła się przekładać niektóre emocje w energię. Te dobre, zawsze działały na nią pozytywnie, dlatego patrzyła na świat przez różowe okulary. Dlatego kochała wszystko dookoła, bo wtedy sama czuła się jak w skowronkach. Zaskoczeniem było jednak to, że w innych uczuciach także odnajdywała energię. Jak teraz, gdy adrenalina wymieszana ze strachem i irytacją pchała ją do przodu, ku Presley zamiast z dala od niej. Nie chowała się, nie skuliła i nie ugryzła warg, które poczuła na swoich. Miękkie, wilgotne, słone i wściekłe. Były jak agresor znienacka wpadający do domu. Każdy normalny by się przed nimi bronił, lecz Calie się otworzyła. Rozchyliła usta i oddała pocałunek, nawet nie myśląc o tym co robiła.
Nie na początku. Bo na początku były wargi, dotyk i ciepło drugiego ciała przyciskające ją do ściany. Czuła drugie piersi na swoich, oddech na policzku i wilgotne włosy gdzieś na twarzy.
Wzięła głęboki wdech i gdy Presley odsunęła się na sekundę, ciężko wypuściła powietrze przez nos.
Wściekła się na tyle, na ile mogą to zrobić szczeniaki, jelonki albo małe króliki. Jej twarz nie wyrażała nic, a jedynie zdezorientowanie zaistniałą sytuacją, którą nagle Calie odepchnęła. Bez uprzedzenia i jakiegokolwiek słowa obiema dłońmi pchnęła Presley do tyłu. Nie na tyle mocno, żeby dziewczyna upadła, a zaledwie zrobiła krok, po którym zapadła cisza. Nie była zła na nią, ale na wszystko wokoło i niechybnie właśnie dostawało się niewinnej (prawie) Goldsworthy patrzyła na nią, zbliżyła się i znów pchnęła. Ciężko oddychając nie spuszczała oczu z twarzy Presley, aż zrobiła kolejny krok. Tym razem zamiast pchnąć, złapała ją za ubranie i przyciągnęła do siebie sięgając do warg domagających się kolejnego pocałunku.
Nie myślała. Po prostu oddała się emocjom, które dzisiaj ją dopadły i pozwoliła tej fali płynąć. Pozwoliła sobie na kolejne pocałunki, na śmiałe kroki wymuszające na instruktorce wycofanie się ku ścianie i na to, żeby Prescott przejęła pałeczkę.
Przy kolejnym obrocie i próbie zmiany miejsce Calie potknęła się o pierwszy stopień prowadzący na wyższe półpiętro. Wykonywały tak szybkie ruchy, że straciła równowagę nieumyślnie ciągnąc Presley za sobą. Próbowała zamortyzować upadek, lecz z drugimi wargami przyczepionymi do swoich ciężko było o zgrabne lądowanie.
- Oszz.. ja cierpię-dole. – Jęknęła czując nieprzyjemny ból na pośladkach i w połowie pleców. Nie były to jednak obrażenia, po których by płakała albo musiała jechać do szpitala. Mało to razy upadała na tyłek? Nie była niezdarą, ale swoje już w życiu przeszła (w tym przeróżne pechowe upadki). Szybko przestała się krzywić i automatycznie zwróciła spojrzeniem na Presley.
- Żyjesz? Boli cię coś? - Od razu się zainteresowała ignorując obite pośladki i siniaka, który na pewno wyjdzie na jej plecach.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Każde kolejne muśnięcie ust uświadamiało ją, że jednak nie była całkowicie pozbawiona tych dobrych emocji, a ta irytacja, która ciągle z niej wypływała, ukryła się gdzieś głęboko, robiąc miejsce przyśpieszonemu oddechowi, błądzącym dłoniom i niepewnemu spojrzeniu, bo te pojawiło się zaraz po tym, jak Callie odepchnęła ją od siebie. A to zmusiło Presley do cofnięcia się. Jeden krok w tył, później następny. Była przygotowana na to, że za ten wybryk zostanie wymierzony policzek, wszak nie można tak bezkarnie wpijać się w czyjeś wargi bez żadnych konsekwencji. Szczególnie, kiedy tkwiło się w tak dziwnej, niezrozumiałej relacji, bo ani to nie było koleżeństwo, ani czysta nienawiść. Trwały w czymś, co było trudne do nazwania i nie można było dopasować tego do niczego konkretnego.
Ciężko było stwierdzić, co Presley w tym momencie czuła czy myślała. Może dlatego, że czuła mnóstwo niezidentyfikowanych rzeczy i kompletnie wyzbyła się wszystkich myśli.
Tylko spokój mógł ją uratować.
Zastygła i poruszyła się dopiero wtedy, gdy dziewczyna zacisnęła palce na jej koszulce i przyciągnęła ją do siebie, inaugurując ponowny pocałunek. Nie opierała się, nie miała na to siły i bezwiednie dała się wciągnąć w coś, co chwilę temu sama uruchomiła - ciepłe muśnięcia ust, do których dołączył tańczący język, błądzące po omacku dłonie po odsłoniętych, delikatnych ramionach i przymknięcie powiek, pod które nieśmiało wkradały się słoneczne promienie z uchylonego na półpiętrze okna.
W pewnym momencie otworzyła oczy, czując, że traci równowagę i dopiero po wylądowaniu obiema rękami na schodku, tuż pomiędzy nogami Calie, Presley zrozumiała co się stało. Wpatrywała się w swoje dłonie aż w końcu zadarła głowę, wychwytując ciemne spojrzenie.
- Nic mi nie jest - zapewniła natychmiast i wyprostowała nieznacznie. Pierwsza próba powstania na nogi zakończył się fiaskiem - ugięte kolano przywarło do chłodnego stopnia, a i za drugim razem wcale nie poszło lepiej, więc westchnęła tylko pod nosem, rezygnując z podniesienia się do pozycji stojącej. - A jak z tobą? Bardzo się potłukłaś? - zapytała, a z jej głosu dało się wychwycić coś na kształt... Troski? Nie, niemożliwe. A może jednak? Może faktycznie zmartwiła się o poobijany tyłek Calie i siniaka, którego i tak nie będzie widać przez spodnie?

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Powiodła wzrokiem za prostującą tułów Presley i obserwowała jej próby wstania jednocześnie starając się zignorować ból pośladków. Chciała dodatkowego kopniaka od życia, to go miała. Tylko, że nie myślała o tym w ten konkretny sposób. W ogóle nie myślała. Jedynie patrzyła na dziewczyną, której wstać się nie udało i gdy ta zadała pytanie, jedyne na co było stać Calie to na szczery rozbawiony śmiech.
Śmiała się z bólu, ze swych żałosnych wyborów, z tego jak skończyła się ich przepychanka i braku gracji na klatce schodowej, na której najwyraźniej nie należało się oddawać pocałunkowym ekscesom. Śmiała się, żeby pokazać, że była cała. Że potłukła się, ale nie aż tak bardzo. Że to wszystko było żartem. Cholernie przyjemnym dla warg żartem, któremu nie powinna się oddawać, a jednak to zrobiła. Co gorsza, byłaby gotowa na więcej, bo najwyraźniej rozum zostawiła przy drugiej ścianie albo parę pięter wyżej, gdzie jej chłopak dalej oddawał się grom z kumplami lub zapijał swoje tragiczne życie, które ona – Calie Goldsworthy – właśnie mu zniszczyła. Bo tak. Ona miała się świetnie. Wręcz – kurwa – doskonale. W innym wypadku by się nie śmiała.
W innym wypadku ten śmiech nie wywołałby łez, które natychmiast starała się ukryć chowając twarz w dłoniach. Śmiech ustał i gdyby tylko Calie mogła, to właśnie w tej chwili by uciekła. Nie chciała dawać Presley powodów, do kolejnych docinek, a jednak zamiast dać nogę, pochyliła się do przodu wbijając twarz w koszulkę dziewczyny. Tę samą, na której niedawno mocno zaciskała palce i na której zarysowane piersi czuła blisko siebie.
Nie zawodziła, jak zarzynany kociak, ale i tak nie była w stanie niczego z siebie wydusić. Nie wiedziała co mogłaby powiedzieć zwłaszcza, że obie doskonale wiedziały, czemu płakała. W końcu sama się do tego przyznała; była głupia i tkwiła w związku bez perspektyw.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Unoszący się po klatce schodowej śmiech dał jej do zrozumienia, że wszystko było w porządku, bo upadek, choć zapewne bolesny, nie był groźny, kość ogonowa nie była złamana, a pośladków nie trzeba było operować. Całe szczęście, inaczej kwintesencją całej sytuacji byłoby wezwanie karetki i wycieczka do szpitala. Tak, to byłoby piękne przypieczętowanie zachłannych pocałunków. Albo kara za nie, bo może los wolał, żeby te dwie poprzestały na wyzwiskach i gwałtownych kłótniach. Może tak było bezpieczniej, bo za każdym razem, kiedy działo się coś podobnego, brnęły w nieznane. A Presley nie lubiła nieznanego. Tyle, że usta Calie wcale nie były do końca obce, w końcu nie muskała ich wargami pierwszy raz w życiu. A mimo to łzy, które pojawiły się w oczach dziewczyny, a później wymsknęły się ukradkiem spod powiek sprawiły, że popatrzyła na nią tak, jakby widziała ją po raz pierwszy.
- Hej - wyszeptała, bo nie wiedziała, co miała zrobić. Coś podpowiadało jej, że powinna powiedzieć cokolwiek. Coś, co miałby jakiś większy sens, ale chyba to nie było potrzebne, bo Calie sama przywarła do jej piersi, skrywając w niej twarz. Dlatego Presley, machinalnie, nieco nieświadomie, pogładziła ją po włosach. Nie była odpowiednią osobą, która mogłaby ją pocieszać. Nie miała pojęcia, w jaki sposób zachowywać się w takich sytuacjach. Zwykle, kiedy ktoś płakał rzucała idiotycznymi żartami, żeby rozluźnić atmosferę. Żeby lepiej to zwizualizować, podsyłam mema - klik!
- Hej - powtórzyła dopiero po dłuższej chwili, jakby dawała Goldsworthy przyzwolenie na łzy. Bo w płaczu nie było nic wstydliwego. Nawet pan Prescott to robił, a przecież był dawno dorosłym facetem. - Chodźmy do mnie. Zaparzę ci herbatę - oznajmiła, wiedząc, że to mogła jej zaproponować, bo herbata, jakimś cudem, jeszcze znajdowała się w kuchennej szafce. - Jeffrey jest w pracy, chodź - nadzwyczaj delikatnie odsunęła ją od siebie, po czym zabrała kolana z chłodnego stopnia i podniosła się na równe nogi znacznie zgrabniej, niż wyglądały poprzednie próby. A potem wyciągnęła do Calie rękę i zachęcająco skinęła głową. - No chodź - powtórzyła, muskając palcami jej dłoń. Lepiej, żeby stąd poszły, zanim wścibscy sąsiedzi zainteresują się hałasami dochodzącymi z klatki schodowej.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Uniosła głowę z zaczerwienionymi oczami, którymi niepewnie popatrzyła na Presley. Jej zaskoczenie nie powinno być dziwne ani tym bardziej wahanie, z jakim zerknęła na dłoń. Z pewnością nie tego spodziewała się po dziewczynie. Owszem, nigdy dosłownie nie uważała jej za wyprutą z uczuć, ale przywykła do zupełnie innego traktowania. Nie taki był schemat. Nie to robiły, gdy głównie przypadkiem na siebie wpadały. A jednak zaufała, bo taka już była. Niezależnie od wszystkiego wierzyła w ludzi i to samo tyczyło się właścicielki dłoni, którą ściskała powoli wspinając po schodach. Szła za Prescott, której dała się prowadzić, jednocześnie patrząc pod nogi i chowając twarz za burzą włosów. Uniosła wzrok jedynie, gdy do ich uszu dotarło głośne trzaskanie drzwiami a Calie pomyślała, że to może Apollo albo któryś z jego kumpli. Stukot obcasów zdradził, że to była kobieta, która pośpiesznie schodziła na dół i minęła je doskonale udając mało zainteresowaną.
Wchodząc do mieszkania przez cały czas ciągała nosem. Nie potrafiła zapanować nad łzami, które wreszcie wypłynęły z jej oczu. Do tej pory jakoś się trzymała. Nawet podczas kłótni z Apollo broniła się przed płaczem, żeby nie wyjść na taką, która bierze go na litość. W tej chwili nie wiedziała, co było lepsze. Ronienie łez przed Quinnem, czy teraz gdy żałośnie stała po środku mieszkania Presley. Miała usiąść, ale tego nie zrobiła. Potrzebowała chwili dla siebie, więc gdy Prescott poszła w stronę części kuchennej, Calie odwróciła się za siebie i popatrzyła na drzwi.
Powinna wyjść. Tak byłoby najlepiej.
Wierzchem dłoni wytarła nos nie przejmując się higienicznością i wreszcie zrobiła krok przed siebie. Jeden, a potem drugi wsłuchując się w stukot stawianych na blacie kubków. Usiadła na kanapie uznając, że pierwszy raz jest w tym mieszkaniu. Często je mijała, a raczej piętro, wspinając się wyżej do lokum Quinna. Nigdy jednak nie miała okazji być w środku, co wcale nie było takie dziwne (biorąc pod uwagę to, jak wzajemnie traktowała się z Prescottami).
- Czyli nie jestem pierwsza – stwierdziła coś niespodziewanego i dopiero gdy Presley podeszła bliżej mogła zauważyć w co Calie właśnie się wpatrywała. W majtki leżące nieopodal telewizora (dziękować proszę tytułom fabuł w subforum mieszkania). – Mają odstraszać czy zachęcać? – zapytała, ale bez złośliwości. Uśmiechała się przez załzawione oczy, bo tylko tak mogła jakoś dojść do siebie. Przez dobry humor i skromne żarty. – Czy może właścicielka bielizny gdzieś tu jest a ja w trakcie korzystania z toalety, za kotarą w wannie znajdę jej zwłoki? – Droczyła się, co z początku mogło zostać źle odebrane, bo przecież.. całkiem niedawno ze złością wracała na Presley.
Znów pociągnęła nosem i znów niehigienicznie wytarła do wierzchem dłoni. Olać konwenanse, gluty w nosie i rozmazany przy oczach tusz.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Dłoń Calie była chłodna, ale bardzo delikatna i miękka w dotyku, co Presley stwierdziła, kiedy wspinały się po schodach na wyższe piętro. Nie miała pojęcia, dlaczego ta myśl zagościła w jej głowie, jednak szybko wyzbyła się jej, kiedy przekręcała klucz w zamku; pociągnęła za klamkę, pchnęła drzwi i wpuściła dziewczynę przodem, gestem ręki sugerując, żeby się rozgościła.
W mieszkaniu wynajmowanym przez Proscottów, zresztą jak zwykle, można było zastać nieporządek. Nie był to jakiś niebotyczny bałagan, którego trzeba było się wstydzić, a nawet jakby, to umówmy się, Presley nie spodziewała się gości. Wróciła z pracy, wyszła z domu po zakupy, bo przymierała z głodu, a w lodówce, prócz światła, można było znaleźć kilka piw, słoik z musztardą i kilka ząbków czosnku.
W kuchni zalała dwie herbaty wrzątkiem i wróciwszy do salony podążyła wzorkiem w miejsce, w które wpatrywała się Calie.
- Są moje - wyjaśniła pokrótce, co akurat było prawdą. Przebierając się, Pres miała w zwyczaju zostawiać swoje ubrania (łącznie z bielizną) gdzie popadnie. Paskudny nawyk, którego jej młodszy brat nie znosił i zawsze ją za to ścigał. Ale czy to jej wina, że zawsze przebierała się w popłochu, żeby wszędzie zdążyć na czas? Nienawidziła, kiedy ktoś się spóźniał i sama też wymagała tego od samej siebie. Była dla siebie takim skurwiałym rodzicem, chociaż jej nigdy tak się nie zachowywali. - Jeśli w mieszkaniu są jakieś zwłoki, to pewnie zapomniałam ich rozcieńczyć w kwasie, ale wtedy na pewno zapach roznosiłby się po całej klatce i życzliwi sąsiedzi wiedzieliby, co z tym zrobić - mrugnęła do Calie i postawiła dwa kubki na blacie ławy.
Presley bywała podła i niereformowalna, ale daleko było jej do psychopatki. Jasne, wściekała się, kiedy ktoś zachodził jej za skórę i jeśli tylko by chciała, potrafiłaby zniszczyć temu komuś życie, ale zabójstwo z premedytacją to coś, na co nawet ona nie zdecydowałby się skusić.
Widząc, że Goldsworthy cały czas pociąga nosem, sięgnęła po, leżącą przy telewizorze, paczkę chusteczek i rzuciła ją dziewczynie, po czym sama usiadła na drugim końcu kanapy, żeby przypadkiem nie zabierać jej przestrzeni, której ewidentnie potrzebowała.
- Lepiej trochę? - zapytała ot tak, choć już samo pytanie mogło wskazywać na to, że jakoś ją to obchodziło. W innym wypadku siedziałaby w milczeniu i nie starałaby się przerwać ciszy, a wtedy pewnie byłoby cholernie niezręcznie.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
ODPOWIEDZ