właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
#14

Nerwo dokończyła palenie swojego papierosa. Ostatnio zbyt wiele ich wypaliła, a to wszystko z głupiego stresu. Wiedziała, że nie powinna, bo to przecież szkodziło, ale i tak nie potrafiła nad tym zapanować i po prostu odruchowo sięgała po fajki, a później budziła się jak z transu, gdy już była w połowie. Wtedy jeszcze bardziej się wkurwiała powodując u siebie jeszcze większy stres, co też nie było zdrowo. Alkohol też nie był. Kurwa cały tryb życia Blackwell nie był zdrowy. Trzeba to sobie powiedzieć na głos. Sama się dziwiła, że jeszcze jakoś względnie funkcjonuje.
Zanim przylazła do Cami to po drodze weszła do sklepu żeby zrobić małe zakupy, bo niektórych rzeczy potrzebowała tak na już. No i ponownie ocknęła się już w trakcie pakowania zakupów do papierowej torby, że wśród wszystkich innych rzeczy znajduje sie tez nowa paczka fajek. Pójdzie przez ten nałóg z torbami. W każdym razie z całą reklamówką poszła do mieszkania przyjaciółki. Przed wejściem na klatkę zgasiła fajkę wyrzucając ją do pobliskiego śmietnika i później pojawiła się już pod odpowiednimi drzwiami, do których zadzwoniła dzwonkiem, a później zapukała. - Halo, halo, jest tam kto - powiedziała dość głośno, gdy usłyszała za drzwiami jakieś kroki. - Dzień dobry, czy chciałaby Pani porozmawiać o bogu? - Zapytała, gdy przyjaciółka otworzyła jej drzwi i nawet na wstępie dostała od Blackwell dość nerwowy uśmiech. - Mam nadzieję, że jesteś sama, a jak nie to musisz wygonić kolegę z łóżka, bo okazuje się, że życie pisze najlepsze scenariusze - tak jej tajemniczo rzuciła wchodząc do mieszkania psiapsi i położyła siatkę z rzeczami na stole. - Mam przejebane - stwierdziła wprost i złapała się pod boki patrząc się na Cami i nie wiedziała czy to już jest ten moment, że ma płakać albo się śmiać, czy jeszcze chwilę poczekać.

cami o'brallaghan
towarzyska meduza
catlady#7921
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
#7

Cami już dawno nie sprawdzała, co jest dla niej dobre i zdrowe. Właściwie to chyba nigdy tak nie żyła, głównie przez to, że jej zdolności kulinarne były absolutnie fatalne, a wybory życiowe jeszcze gorsze. Więc jeśli umrze młodo na jakiś zawał, czy inny udar, to ani trochę ją to nie zdziwi. No, może co najwyżej zdziwi ją to, że nikt jej nie zamordował, bo narażała się zajebiście wielu ludziom. Co gorsza, miała wrażenie, że wszechświat chciał nagle ją z tymi ludźmi konfrontować! Bo dopiero co wpadła na Coltona, a teraz miała paranoję, że następny będzie jej ruski mąż, który jakimś cudem odkryje, że tutaj się ukrywa. W końcu to było jej rodzinne miasto, trzeba przyznać że to była generalnie jedna z najbardziej gównianych kryjówek, jakie ktokolwiek mógłby wybrać. Oczywiście najpierw musiałby do tego dojść, bo wmówiła mu, że jest z Europy, ale hej, byli małżeństwem, dokumentacja mogła ją zdradzić! Jeśli on pociągnie za odpowiednie sznurki… Boris. Bo chyba tak go nazywałam. No to wtedy życie Cami może się skomplikować.
Albo skończyć.
Więc tak, Cami była ostatnią osobą do wygłaszania jakichkolwiek teorii, porad i przytyków na temat zdrowia i zdrowego życia. Była uosobieniem przeciwieństwa tego, fizycznie i psychicznie. I życiowo też.
I dlatego zwlekała z otworzeniem, na palcach podchodząc do judasza, żeby ostrożnie zerknąć przez niego. W ręce trzymała patelnię, tak dla obrony, a kiedy zobaczyła że to Gin, od razu otworzyła, oddychając z ulgą.
- No nie wiem, nie wiem - rzuciła, orientując się że trzyma w ręce wciąż patelnię - to nasz środek na Jehowy - dodała, pierwsze co przyszło jej do głowy. A potem uśmiechnęła się trochę zbyt szeroko i zbyt radośnie.
- Sama, nie ma nawet moich współlokatorów, co znaczy że możemy zjeść jutrzejszy obiad Luke’a - zaproponowała, a potem zatrzymała się w pół kroku - jesteś w ciąży? - zapytała, bo skoro przejebane i scenariusze życia to… no nie wiedziała, okej.
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Gdyby Gin wiedziała w co Cami się wplątała to pewnie, coś by zrobiła! Może, by jej kupiła broń żeby miała coś lepszego do samoobrony niż patelnia, no albo załatwiłaby jej ochroniarza w postaci pewnej zwariowanej blondynki, która długo pracowała jako morderczyni na zleceniach rosyjskiego gangu. Przynajmniej, by się z takim Borysem dogadała, a każde miejsce jest dobre na umieszczenie darmowej promocji działalności Inej Marlowe. Gin jej pewnie nie lubiła, bo pracowała jako barmanka w konkurencji, chociaż teraz to już Blackwell była panią na włościach. Rozwalonych, podtopionych, śmierdzących grzybem i z mieszkającą na poddaszu rodziną pająków, włościach. Czy coś jeszcze mogłoby tam pójść źle? Gin zastanawiała się czy jej życie już sięgnęło dna, czy po tym kilometrem mułu jeszcze coś jest.
- Z patelnią na wysłannika Boga? Będziecie sie smażyć w piekle - powiedziała prawie brzmiąc poważnie. Dobrze, że potrafiła się śmiać przez łzy, bo właśnie teraz to mogła robić. Przybierała na usta wesoły uśmiech, chociaż w środku coś ją zżerało i doprowadzało do stanu, w którym nie była już od dawna. Czuła narastająca panikę, stres, nerwy, serce łomotało jej jak szalone i nie potrafiła sobie z tym poradzić. Miała wrażenie, że każda decyzja jaką podjęła od ostatnich kilku lat była błędna i, że cokolwiek by nie zrobiła to i tak niczego w swoim życiu nie zmieni, a przynajmniej nie na lepsze. Chciała wyrwać się z baru i swojego okropnego mieszkania, poszła na farmę i co? Teraz nie mogła spać po nocach martwiąc się czy będzie ją stać na wszystkie naprawy. Chciała raz stanąć na wysokości zadania, schować dumę w kieszeń i pomóc byłemu przyjacielowi? To co? Nieszczęśliwie zakochana. Czy w ostatnim czasie stała sie chociaż jedna dobra dla niej rzecz? Nie.
- Darmowe żarcie? Jestem za - Gin nie odmawiała jedzenia i alkoholu, chociaż nie wiedziała czy na chwilę obecną to drugie było odpowiednim wyjściem z sytuacji. - Ty wiedźmo... - mruknęła mrużąc oczy, a później wyciągnęła ze swojej torby kilka testów ciążowych. - O tym się zaraz przekonamy... ale musisz sikać ze mną, bo nie chcę tego sama robić - już wystarczająco dużo stresu ją to wszystko kosztowało. - Także daj mi dużo, dużo wody - bo jak na razie, jak na złość, wcale jej się siku nie chciało! - Jakie znasz dobre kliniki aborcyjne w okolicy? - Zapytała, bo kto wie, może Cami coś kojarzy! Czasem lepiej było zapytać, no bo tak, Gin sądziła, że nawet gdyby była w ciąży to od razu po uzyskaniu wyniku rejestrowałaby się na odpowiedni zabieg. Teraz tak o tym myślała wierząc, że takiej decyzji i tak nie będzie zmuszona podjąć.

cami o'brallaghan
towarzyska meduza
catlady#7921
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Gin była bardzo zaaferowana swoim życiem, to idealne warunki żeby przegapić, że ktoś w jej otoczeniu ma jakieś problemy i cierpi. Poza tym… no Cami sama nie chciała się z tym mierzyć i nie dostrzegała własnych problemów, więc nie ma co oczekiwać od innych, że będą lepiej rozeznane w jej życiu. To trochę naiwne myślenie, nie była w końcu postacią z serialu z narratorem..
- Ej, jest koszerna! - rzuciła. Co prawda Cami ani nie wiedziała, co to znaczy koszerne cokolwiek, ani nie orientowała się w tym, czy żydzi wciąż są tym narodem wybranym, czy jednak nie. Nie była obeznana w religijne sprawy, więc cóż, Gin mogła jej podpowiedzieć to i owo. Albo i nie. Nie musiała. Uwierzyłaby we wszystko. I w sumie miała to w dupie, więc zaraz by zapomniała…
-Też tak sądzę, tylko oni jacyś wiecznie są niezadowoleni… - przyznała szczerze zdziwiona, bo serio nie zauważała problemu w tym wszystkim. Karmienie jej powinno być wpisane w umowę, w końcu właśnie to powinni robić współlokatorzy, dzielić się wszystkim! Inaczej co to z nich robiło? Ludzi, którzy mieli dla siebie osobne płyny do mycia naczyń, bo tak trudno zrzucić się na jeden? No najgorzej, lepiej współpracować i przeciwdziałać marnowaniu jedzenia. No i jednak Cami wkładała w ten układ swoją osobowość więc i tak byli jej winni wiele, heh.
- Że co? - rzuciła, zszokowana, chociaż trochę podejrzewała, że Gin się nabija! Ale potem zmarszczyła brwi. - Weź, nie żartuj nawet - rzuciła, zdezorientowana - mówiłam Ci kilka miesięcy temu, że masz sobie typa wygonić z pizdy metodą aktywnego egzorcyzmu, ale.. no bez przesady, miałaś to robić w zabezpieczeniu! - rzuciła, unosząc brwi - to ilu mamy potencjalnych tatusiów, ilu zaliczyłaś żeby się odkochać? Dwucyfrowa liczba, czy jeszcze nie? - zapytała, z rozbawieniem wchodząc dalej. Nie jej ciąża, nie jej stresy, nie? A no właśnie.
- Znajdziemy Ci tabletki jak cos, nie martw się - dodała zaraz potem, bo co to za konieczne wizyty. Tabsy można połknąć i po sprawie ,aborcja była łatwa i przyjemna. W inne teorie wierzyły tylko laski, których mózgi wyprało katopato organizacje.
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Darmowe żarcie zawsze było na plusie. Domowe, darmowe żarcie to już w ogóle! Dlatego wcale się nie dziwiła Cami, że ta korzystała gdy tylko miała okazji, a nawet jak nie miała to sama ją sobie robiła. Blackwell pochwalała takie zachowanie, bo bez sensu żeby jedzenie się psuło i trzeba było je wywalać. Nie wolno marnować żarełka. - Dziwni ludzie - wywróciła oczami - daj im jakieś alko z baru to może przestaną jęczeć - w końcu Gin wiedziała, że alkohol był lekiem na całe zło, a przynajmniej pomagał zapomnieć o durnotach, które się wyprawiało na trzeźwo. Jeżeli się coś robiło pod wpływem, to przynajmniej było na co zrzucić, a co jeżeli głowa była trzeźwa? Na co wtedy można było zrzucić swoje debilne zachowanie? Gin chciałaby się tego dowiedzieć, bo zdecydowanie taka wiedza byłaby jej w tym momencie potrzebna.
- Mam nadzieję, że to jest żart - westchnęła - mam nadzieję, że mam takie zajebiste ciało z wygórowanym poczuciem humoru - strasznie się stresowała tym, że mogłaby być w ciąży! No, bo okej, zawsze wszędzie pierdoliła, że nie mogłaby być matką i każdy zarodek, by z siebie usunęła w trybie natychmiastowym. Tylko co jak nie? Co jak te dwie kreski na teście ciążowym nagle obudzą w niej jakiś instynkt matki polki, o którym wcześniej nie miała pojęcia? Jeżeli miałaby doznać jakiegoś olśnienia, to byłby to naprawdę chujowy moment. - No właśnie, jak już o tym mowa - odchrząknęła i podrapała się po głowie. - Z tymi zawrotnymi liczbami to mógłby być pewien problem - głupio jej się było przyznać, ale istniało prawdopodobieństwo, że jest teraz w ciąży więc już nic gorszego jej się stać przecież nie mogło! - No, bo pamiętasz jak mówiłaś, że powinnam iść się zabawić na imprezie? - Było to pytanie retoryczne, bo obstawiała, że Cami pamięta. - I, że na coś takiego to najlepszy jest klin? - Dopytywała chociaż wciąż nie oczekiwała odpowiedzi. - No więc poszłam na imprezę, ze starymi znajomymi, bo Ty akurat wtedy pracowałaś - no więc w sumie to była wina Cami, bo gdyby byłą tam z nią to do niczego w męskiej łazience, by nie doszło. - Poszliśmy do klubu i jakoś tak wyszło, że ruchnęłam sie z Willem w męskim kiblu - nie było aż tak źle, gdy już to powiedziała to odczuła nawet drobną ulgę - dwa razy - tak w tamach doprecyzowania i szczerości. - A później już nie miałam za bardzo głowy na imprezy, bo rozpierdalał mi się dach na farmie, a jak już poszłam to spotkałam Chrisa, który jest pojebany i prędzej umrę od ugryzienia koali niż mu pozwolę się dotknąć... tak więc jeżeli chodzi o tatusiów to tutaj lista jest bardzo zawężona - a w sumie to posiadała tylko jedną pozycję co sprawiało, że Gin chciało się aż wymiotować z nerwów. - Tak wiem, nie martwię się... to po prostu dziwne uczucie, z jednej strony nie chcę wiedzieć, a z drugiej chcę - no pojebana była jej głowa! - I zanim Ci to przyjdzie do głowy... nie, nie próbuję złapać Williama na dziecko - zaznaczyła, bo to była bardzo, bardzo ważna informacja.

cami o'brallaghan
towarzyska meduza
catlady#7921
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Powinna to powiedzieć Lukowi, bo on miał na ten temat trochę inne zdanie, zdecydowanie bez sensu! Bo jak wiadomo, Cami potrzebowała odpowiedniego karmienia, a kto ją lepiej nakarmi, niż czyjaś ciężka praca? Poza tym halo, to było egoistyczne mieć dwie współlokatorki i robić jedzenie tylko dla jednej osoby .A do tego dość niepraktyczne, bo przecież o wiele trudniej się gotuje dla jeden osoby, niż dla trzech. I jedzenie się marnuje i w ogóle, tyle osób mówi, że nie opłaca się tylko dla jednej osoby gotować, więc coś w tym musi być, że to zadanie jest po prostu bez sensu!
- Daje - przyznała - chyba - dodała… - Jak masz tyle butelek, to skąd wiadomo która jest skąd? Poza tym w pracy też tyle ich w rękach mam między klientami, że potem nie pamiętam, czy do domu jakąś wyniosłam - przyznała, chociaż pewnie jednak ani jednej, bo nie chciała żeby ją wyjebali z Moonlight za kradzież. To byłby przypał, potrzebowała kasy, a pijani ludzie to okazja na nabijanie ich na wyższe napiwki. Więc nie ma co tak łatwo rezygnować z takiej roboty.
- Oj uspokój się, nawet jeśli to weźmiesz dwie tabletki następnego dnia będzie po sprawie, farmakologicznie szybko i wygodnie. Wygląda jak okres i po sprawie, ja chyba trzy mam już za sobą - wywróciła oczami, bo cóż, no zdarzały się różne wypadki. A ona nie zawsze była taka super ostrożna, bo zdarzało jej się pakować w głupie sytuacje i podejmować głupie decyzje. Zawsze w pakiecie, więc no, można się było tego spodziewać, nie.
- Dwie cyfry? Nie martw się, nie musisz im o niczym mówić - machnęła lekko ręką, źle interpretując jej słowa. A potem zmrużyła oczy. - No…. poszłaś na jakieś orgie? - zapytała z rozbawieniem, bo nie wiedziała do czego Gin tak zmierza i czemu aż tak bardzo kluczy! A potem zaśmiała się cicho, jak już w końcu wyjawiła co się stało. - Po takim klinie tym bardziej powinnaś znaleźć bardzo dużo klinów - dodała, unosząc brwi. A potem je marszcząc. - O boże, to ty teraz będziesz to dziecko jednak rodzić, bo kochasz jego potencjalnego ojca tak bardzo, że je z siebie wypchniesz? - zapytała, marszcząc brwi, bo nie wiedziała do końca o co tu chodzi. No, poza uczuciami Gin, bo to akurat było jasne. - Zaraz, czy ty tu czekasz z wytęsknieniem na te dwie kreski? - i dopytała, zastanawiając się czy Gin tak panikuje przez strach, czy może jednak to nie jest strach przed ciążą… a strach przed ekscytacją z powodu ciąży.
- Jakiego znowu Chrisa? - i zapytała, bo przez te rozkminy o dzieciach i ciążach to chwilowo złapała laga, bo nie przypominała sobie nic na ten temat i nie wiedziała o co chodzi.
I teraz widzę że moja górna połowa napisanej treści trochę traci na sensie, ale jolo, nie będę pisać od nowa. - Ale złapać się tego dziecka już zamierzasz, hm? - rzuciła, unosząc brwi. - Nie spadła Ci ostatnio na głowę jakąś książka? Bo jak tak, to na pewno była Jane Austen - podsumowała, a potem poszła do kuchni i przyniosła jej butelkę wody. - Pij musisz mieć pełny bak, żeby działać - rozkazała. - A co z tym dachem? - i zapytała, bo po chwili do niej dotarło, że coś Gin o tym wspomniała.
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
- Musisz sobie wyrobić system – Gin coś o tym wiedziała. – Ech, może też powinnam wrócić za bar, przynajmniej znów miałabym za darmo pełen barek – teraz też miała pełen, tak na wszelki wypadek, ale jednak musiała za to wszystko zapłacić. To juz było nieco gorsze. Nawet się zaczęła zastanawiać czy jako barmanka była szczęśliwsza niż jest teraz. Była to dość ciężka rozkmina.
- No mam nadzieję... kolejny okres – westchnęła, bo to bardzo nie fair, że kobiety się muszą z takimi rzeczami zmagać. Blackwell co prawda już chyba przestała oczekiwać, że w życiu zagości jakakolwiek sprawiedliwość, bo niestety tak świat nie wyglądał. – Trzy? Jezu, zacznij brać dobre antykoncepcyjne leki – no, bo Gin brała i cóż, zdarzyło się jej tylko jeden raz... chyba, bo może tylko niepotrzebnie panikowała? Za chwilę miała się o wszystkim dowiedzieć i sprawa będzie jasna.
- Jakie dwie? Nie... nie było żadnego klina – podrapała się po głowie, bo trochę to może był jakiś wstyd? – Prawie – dodała, bo okej seksu nie uprawiała ostatnio, ale widywała się z mężczyznami, randką może tego nazwac nie można było. Miała ochotę walnąć głową z mur albo zapić się tak porządnie żeby się nie obudzić. Wszystko było tak cholernie skomplikowane, a ona potrzebowała spokoju, albo przynajmniej jakiś prostych spraw. – Co? Jezu nie... żadnego dziecka. Nie kocham go okej? Nie widzieliśmy się już dawno więc wszystko jest na dobrej drodze – tak sobie mówiła i miało to jakiś sens. Kłamstwo powtarzane wystarczająco długo stawało się prawdą i w jej wypadku mogło być podobnie. Musiała się wyleczyć z wodzenia wzrokiem za nieodpowiednimi ludźmi. – Sama czekasz – prychnęła, chociaż w sumie to była taka pewna tego, że usunie każdy zarodek ze swojej macicy, a co jak zobaczy te dwie kreski i jednak nie będzie chciała tego zrobić? Jezu. Tym się też stresowała w tej chwili. Może coś jej odjebie? Oby nie.
- Chris... kiedyś się z nim spotykałam przez chwilę, jak jeszcze byłam młoda i głupia, dawno, dawno temu w innym życiu – wtedy jeszcze była względnie miła! – Wykorzystał mnie i porzucił, okazało się później, że miał jakiś wypadek i musieli mu przeszczepić mordę. No i się spotkaliśmy niedawno, oczywiście go nie poznałam, no i nie raczył mi powiedzieć kim jest tylko udawał kogoś zupełnie innego... w sumie było miło, ale nawet kłamać dobrze nie umiał i cóż... musiałam mu wjebać za tą zniewagę – bo po raz drugi ją okłamał! Był jeszcze facet, z którym przelizała się na cmentarzu, ale nie za bardzo pamiętała jak ma na imię więc nie wspominała nawet.
- Stara wyobrażasz sobie mnie jako matkę? Nic na mnie nie spadło, aczkolwiek rzeczywiście jestem dumna i uprzedzona, a dodatkowo też nierozważna i nieromantyczna – powiedziała łapiąc za szklankę i wypiła wszystko co się w niej znajdowało na raz. – Remi mi go trochę załatał, ale nie wiem na jak długo to wytrzyma i czy nie będę musiała zrobić wymiany wszystkich dachówek – wyjasniła marszcząc czoło i podstawiła przyjaciółce pustą szklankę pod nosem, żeby dalej dolała jej płynu. -Puszczę jakieś odgłosy wodospadu – może na coś się to zda! Wyciągnęła więc telefon i odpaliła jakąś playliste na spotify z tego typu muzyką.
towarzyska meduza
catlady#7921
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
- Albo możesz otworzyć bar. Wtedy mogłabyś mnie zatrudnić za podwójną stawkę - zasugerowała z rozbawieniem. Skoro Gin była kobietą biznesu, to Cami patrzyła na nią jak na człowieka z hajsem, a z kim się lepiej nim dzielić, niż z psiapsią? Poza tym miała jabłka, z jabłek robiło się alko, mogła mieć biznes alkoholowy tu i teraz.
- Żaden demon Ci spomiędzy nóg nie wyskoczy z widłami - wywróciła oczami, bo czy naprawdę musiała jej to tłumaczyć. A potem zmarszczyła brwi. - Bo co? Jedna już spoko, dwie nie? Może dwie spoko, ale trzy to już za dużo? - wywróciła oczami, bo co to za ocenianie? Aborcji powinno być tyle, ile jest potrzebne, a ona wtedy potrzebowała. Nie chciała się tłumaczyć jak i dlaczego, bo to nie miał nic do rzeczy. - Ale jak jesteś takim specem to pokaż mi antykoncepcję, która daje 100% pewności i ochrony, bo chyba przegapiłam nowiki, a ty najwyraźniej w tych jabłkach się dokształcisz - dodała, prychając z lekką pogardą, ale skoro Gin wyjechała z tekstem typowym dla probirth oszołomów i seksistowskich świń, to musiała się liczyć z konsekwencjami. Cami była do bólu pro choice.
- Booo? - rzuciła, chociaż znała odpowiedź. Odmawianie sobie klina dotyczyło tylko osób, dla których seks zaczynał znaczyć coś więcej, a to z kolei… no miało dość oczywiste źródła.
- Takiej dobrej, że może będzie bobo -podsumowała, marszcząc lekko brwi. Nie lubiła jak się jej wciska kit, a Gin to ewidentnie robiła! A co ze szczerością między przyjaciółmi? Gdzieś się chyba zgubiła.
- Jesteś bardzo przejęta jak na kogoś, kto się nie powinien przejmować tym, że jego stan konta ogranicza mu opcje - zauważyła tylko, bo widziała panikę na twarzy Gin i wiedziała co przechodzi jej teraz przez myśli.
- Czyli Twoja pierwsza, wielka miłość życia? - dopytała, żeby mieć pewność na czym stoi rozmowa i jak bardzo trzeba go hejtować. A ja nie wiem co się kryje za wykorzystał, więc cóż. Nie wiem skąd Cami ma to wiedzieć.
- O jezu, ale pojebane. Pewnie wygląda jak Frankenstein - zauważyła, blednąc nieco. Bo to było przerażające, przeszczep twarzy? W jej głowie to nie mogło się dobrze udać. W końcu układ kostny się nie zmienia, a to całkiem inna twarz! No dziwne maks.. ucinają to i owo żeby dopasować? KRIPI.
- Moja wyobraźnia tu nie ma nic do rzeczy, jako właścicielki jebanego sadu też cię nie widziałam, a tu proszę, mam wizualizację przed sobą - zauważyła, bo to nie było sensowne rozumowanie. Życie pisało różne scenariusze i cóż, może taki był dla Gin przeznaczony?
- W razie czego masz brata, który zrobi Ci to za pół darmo - zauważyła, bo takie były przecież fakty. A potem prychnęła lekko. - Geez, weź już sikaj, ile można czekać - wywróciła oczami, bo ile to może trwać? A jeszcze muszą na wynik czekać!
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
- Tak, ciekawe kto, by mi za to zapłacił. Na takie otworzenie baru pewnie trzeba mieć sporo hajsu zeby to rozkręcić, a niestety nie sram pieniądzmi - szczególnie, że trzeba było zrobić dużo remontów na farmie, bo niedługo to wszystko jej się zawali na głowę jak będzie spać. Tego, by nie chciała! - Bo po co się stresować? -Dla niej ta sytuacja była stresująca i zdecydowanie rozważy zmianę leków na jakieś inne, gdy wszystko się już uspokoi, albo założy sobie blokadę na rozkładanie nóg. Jedno z dwóch. - Tabletki w połączeniu z gumką - szczególnie jeśli się miało wątpliwości co do partnera, który nie wiadomo gdzie się szlaja, wtedy prezerwatywa mogła chronić przed czymś więcej niż tylko niechcianą ciąża. Aczkolwiek... Gin sama się do tego nie stosowała i teraz miała konsekwencję w postaci zbyt dużych nerwów.
- Bo nie było okazji - wzruszyła ramionami. No dobra, byla jedna, może nawet dwie... ale to nie jej winą, że nie wyszło! W pierwszym wypadku to wszystko było tylko i wyłącznie winą Chrisa, a w drugim to jakos tak po prostu wyszło! - Przestań, nie będzie żadnego bobo - rzuciła wskazując gniewie palcem w stronę przyjaciółki. Niech jej tutaj nie podpuszcza.
- Broń boże, żadna wielka miłość. Nie wiem jak to można nazwać, moja pierwsza ochota na normalny związek? Myślę, że tak byłoby lepiej. - No bo nigdy Chrisa nie kochała, pewnie była nim trochę zauroczona skoro tak ją bolało to w jaki sposób ja potraktował. - No właśnie wygląda nie najgorzej, jak mam być szczera - nawet w sumie to wygląda całkiem nieźle, a przybajmniej na tyle dobrze, że Blackwell zwróciła na niego uwagę w barze.
- W sumie racja, coś w tym jest... jezu jamkę gowno - aż się pacnęła w czoło z własnej głupoty. - Dobra, myślę że już dam radę - kiwnęła głową i wzięła w dłoń ten test ciążowy, a później na chwilę zniknęła w łazience zeby się tym zająć. Wróciła po kilku minutach niosac ze sobą test, który odłożyła gdzieś na parapecie, bo jeszcze nie chciała na niego patrzeć. - Zagadaj mnie żebym się nie stresowała - rzuciła do przyjaciółki, bo serio czuła jak serce bije jej zdecydowanie za mocno.
towarzyska meduza
catlady#7921
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
- Gdybyś tylko miała coś, co mogłabyś sprzedać, żeby dostać dużo hajsu i otworzyć bar - rzuciła, unosząc w górę brwi - albo gdybyś tylko miała miejsce, które mogłabyś na bar przerobić… - dodała, bo w sumie Cami najwyraźniej była całkiem obrotna i miała już pewne wizje na temat tego, jak Gin mogłaby zmienić cytryny w lemoniadę! Czy raczej jakieś powiedzonko, ale dotyczące jabłek tu powinna wpaść. Żeby było tematycznie i klimatycznie. A właśnie temat i klimat się bardzo dobrze sprzedawał, no mało to knajp i dyskotek było w stylu stodoły i nie tylko? Liczył się pomysł i dobra sprzedaż tego pomysłu. A ludzie kupią byle co! Kupowali lód w kostkach w sklepie, mimo że mają wodę w kranie, więc cóż.
- Ale wiesz, że nic ci nie daje stu procent, nawet podwójne zawodzą? - zapytała, no trochę jak idiotkę, bo jeśli Gin nie wiedziała jak antykoncepcja działa, to się może jeszcze wiele razy zdziwić.
- Okazja jest zawsze - machnęła lekko ręką, nie zamierzała jej tak łatwo odpuścić. Jak miała okazję, to planowała się trochę popastwić nad przyjaciółką!
- Ale już ci przeszła? - zapytała z rozbawieniem. Nie jej oceniać, nie miała nawet 20 lat, jak chciała się hajtnąć z Coltonem. Była ostatnią osobą, żeby kogokolwiek oceniać. - W nim też się zadurzyłaś i przegapiłaś blizny? - zapytała, kręcąc głową - to nie wymiana głowy Kena, zawsze są ślady - dodała i skrzywiła się, bo chyba nie chciałaby tego oglądać. No ale cudów nie ma, nie? Operacje zostawiają ślady, oparzenia też zresztą. Może Gin po prostu nie chciała ich widzieć.
- Sikasz już? Trafiłaś? Przynieść Ci jakiś słoik? ]- rzucała, jak Gin się tam zajmowała swoim zadaniem poważnym za drzwiami. A potem lekko zmarszczyła brwi, jak ta wyszła… - no ale mogłaś… no na papier dać, czy coś… albo chociaż koszulkę Luke’a go… - mruknęła, bo co taki zasikany test jej na parapet daje, no fujka, kto to będzie sprzątać! A potem zmrużyła lekko oczy. - Pomidor - tak, rzuciła bo tyle miała do powiedzenia ze swojej strony. No i dowiedziały się, że bachora nie ma, elo.

/zt x2
ODPOWIEDZ