greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
#7

Rorey musiała przyznać, że… naprawdę nie wiedziała jak to się działo, że Julien miał na nią akurat taki wpływ. Taki silny, denerwujący wpływ, który totalnie wymykał się jej spod kontroli! Zawsze była super opanowanym człowiekiem, którego nie było tak łatwo wyprowadzić z równowagi zdenerwować. Miała w sobie ogromne pokłady cierpliwości! Nie bez powodu była ogrodnikiem i do tego jeszcze projektantką ogrodów, to wymagało precyzji i bardzo dużo cierpliwości, zwłaszcza jak się hodowało coś od zera. I jak się planowało, to też trzeba było brać pod uwagę różne krzaczki, kwiatki i inne takie, no wszystko musiało idealnie wyrosnąć. Nie mówiąc o tym, że trzeba też pilnować kiedy wolno przesadzać, kiedy trzeba nawozić, trzeba pamiętać różne rodzaje podłoży, uważać i podcinać, pielęgnować... i walczyć z robalami. To była skomplikowana i wielopoziomowa praca! A na dodatek kiedy pracowała nad roślinnością na plan filmowy, to musiała brać jeszcze jakieś sto innych rzeczy pod uwagę, jak brak światła, pracę z aktorami i potrzeby ekipy filmowej. Nie każdy kwiat też dobrze znosił te wszystkie reflektory i nawiewy, więc jej praca była dość nieprzewidywalna i musiała mieć pod ręką sporo asów do wyciągnięcia z rękawa. I do gaszenia pożarów, które zawsze się pojawiały. Oczywiście metaforyczne, jeszcze nigdy nie widziała prawdziwego pożaru na planie. Okej, prawdziwy widziała, ale kontrolowany i rozpalony na potrzeby sceny, a nie taki... niezamierzony i niszczący pracę scenografów i reszty ekipy. Nie mówiąc o innych stratach. Więc tak, Rorey była cierpliwa i spokojna, ale Julien jakoś... wiedział jak ją wkurzyć. Dlatego kiedy Gail Lockwood wpadła z wizytą, Rorey nie miała do końca zadowolonej miny - hej, wchodź, dobrze że jesteś, bo muszę się zrelaksować - przyznała, marszcząc brwi - to nienormalne jak jeden wkurzający facet może ci zepsuć cały dzień - dodała, zamykając za nią drzwi. - Chcesz się czegoś napić? - zapytała jeszcze, bo przypomniało jej się, że przecież wypada być dobrą gospodynią!
promienny latawiec
-
dyspozytorka — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Why is it that I can love you so unconditionally but I can’t love myself enough to realize that I deserve more than what you can give.
Jeśli ktoś mógł wiedzieć jak jeden facet potrafił zepsuć humor, cały dzień, tydzień albo i kawał życia – to właśnie Gail. Mężczyźni cały czas niszczyli jej życie. Zaczynając od własnego ojca, który od dziecka jej powtarzał jakim jest rozczarowaniem i że nie nadaje się do niczego poza rozkładaniem nóg jak jej własna matka. Przez Tuckera, który skutecznie złamał jej serce – najpierw wyjazdem, a teraz powrotem. Po Neda, z którym łączyła ją relacja daleka do idealnej, a jej głównym sensem było zadawanie sobie ran. Zarówno tych emocjonalnym jak i chyba fizycznych biorąc pod uwagę, że jej skórę w bardzo wymownych miejscach zdobiły ślady po zbyt mocno zaciśniętych w emocjach palcach. Faceci skutecznie niszczyli jej życie i była tego brutalnie świadoma. Może powinna z nimi raz na zawsze zerwać? Skończyć? Póki jednak zdecyduje się na tak dalekie idące kroki – zdecydowała się spotkać z przyjaciółką, zapominając o wszystkich frajerach w jej życiu.
- Zrelaksować… – powtórzyła za przyjaciółką, wręczając jej butelkę wina i opakowanie z ulubionymi ciastkami z pobliskiej cukierni – Dwa razy nie musisz mi tego powtarzać. – wpakowała się do środka, gdzieś po drodze zrzuciła z ramion skórzaną ramoneskę i skierowała się do salonu, gdzie usiadła po turecku na kanapie i spojrzała w kierunku gospodyni – O tym, że faceci potrafią być wkurzający tym bardziej nie musisz mi mówić. Chociaż! Chętnie posłucham o tym, czym się wkurzył… masz jakiś najleżący do niego przedmiot? Mogłybyśmy zrobić laleczkę voodoo i się zemścić. Mam ochotę zemścić się na całym gatunku, więc on będzie eksperymentem! – zaproponowała swobodnie jakby właśnie opowiadała o pogodzie, a nie o zemście na całym męskim gatunku – I czegokolwiek, co będzie wystarczająco mocne! – żeby sponiewierało, a przynajmniej utrudniło powrót do domu. Może udałoby jej się jakoś to przeciągnąć? Krótka wizyta na ostrym dyżurze? Zderzenie z autobusem? Nie, Gail. Twoje myśli idą w bardzo złym kierunku. Skarciła się za nie w myślach, spojrzała na Rorey i uśmiechnęła się do niej ładnie.



rorey fitzgerald
sto lat później, wybacz! już będę grzeczna :lol:
ambitny krab
nie#5225
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Rorey przez większość życia była ponad to. Skupiała się na swoich marzeniach, na swojej karierze, czasem na rodzinie i na przyjaźniach. Związki gdzieś tam jej się trafiały, ale nie stanowiły jej… no nie były u podstaw jej, jako Rorey. Była Zosią samosią, która tam jechała na studia, tam na praktyki i nie oglądała się za siebie, nie zastanawiała się, czy zostawi za sobą faceta, którego kochała. Ale… no tak było tylko do czasu. Do jednego faceta, który postanowił, że jej ‘nie’ nie ma najmniejszego znaczenia, kiedy on chce robić co chce. Co było okrutne, paskudne i podłe i chociaż nie miała odwagi tego oficjalnie zgłosić i co chwile wracała myślami do teorii, że może jednak dramatyzuje i nic takiego się nie wydarzyło, wiedziała że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Nie ma mowy o miłości, kiedy ktoś cię krzywdzi. To może się wydawać miłością, ale nią nie było. I na szczęście tyle wiedziała, zrywając z nim i starając się go za wszelką cenę unikać.
- Bardzo dobry relaksator - pochwaliła ją i nawet się ładnie uśmiechnęła, sprawdzając co jest napisane na butelce. Lubiła sprawdzać z jakich zakątków pochodzą trunki, z jakiego są roku i jakich szczepów. I z czego.
- Wszystko w porządku? - zapytała, trochę zmartwiona, bo Gail wyglądała na trochę zmęczoną i coś Rorey podpowiadało, że to chyba jednak nie z powodu pracy. I zamknęła drzwi, wędrując za nią dalej i kiwając głową, słuchając jej monologu. I uniosła brwi, mrugając szybko z zaskoczenia, bo… no nie spodziewała się, że rozmowa się w taką stronę potoczy.
- Ojej…. no on jest po prostu denerwującym sąsiadem, który wszystkiego się czepia, ale tak żeby od razu bawić się w voodoo? - zapytała, z małą obawą. I od razu poszła po dwa kieliszki i otwieracz, bo najwyraźniej potrzebowały alkoholu!
- I no… ostatnio to ja mu przypadkiem zafundowałam zimny prysznic, więc chyba… możemy testować te zaklęcia voodoo na Twoich panach. A kto ci tak zaszedł za skórę? - zapytała trochę zmartwiona, bo cóż, no jak trzeba to da jej coś do stworzenia laleczki! Miała sporo roślin w domu, więc wystarczyło nimi wypchać materiał, zszyć laleczkę i gotowe. Chyba. Rorey nie miała pojęcia jak się robi czary voodoo!
I póki co, nalała im solidnie wina do kieliszków i jeden z nich podała Gail Lockwood.
promienny latawiec
-
dyspozytorka — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Why is it that I can love you so unconditionally but I can’t love myself enough to realize that I deserve more than what you can give.
Może Gail powinna poznać tą teorię o miłości, że nie ma jej, gdy ktoś cię krzywdzi. Może się nią wydawać, ale nią nie jest. Bo… tak wygląda większość jej związków, zwłaszcza ten ostatni, w którym aktualnie tkwiła. Albo nie tkwiła? Sama już nie wiedziała na czym stała, bo z jednej strony wydawała się być stanowcza. A z drugiej? Wcale. Była miękka, za miękka… i może właśnie dlatego trzymała język za zębami i bardzo, ale to bardzo rzadko udzielała jakichkolwiek informacji na temat swojej relacji z Nedem.
- Ej… psujesz zabawę! – jęknęła żałośnie słysząc, że blondynka nie jest szczególnie chętna na tworzenie magicznej podobizny tego, który zaszedł jej za skórę. Odebrała kieliszek i uśmiechnęła się pod nosem, bo tak… teraz było jej zdecydowanie lepiej i nie zamierzała się dąsać, nie zamierzała psuć im wieczoru ani nic z tych rzeczy. Ładnie podziękowała i od razu upiła spory łyk jego zawartości – I wszyscy… i nikt. Znaczy wiesz, pokłóciłam się z Nedem. Do tego do miasta wrócił były, którego myślałam, że już nigdy nie zobaczę, a zamiast tego odbieram pijackie telefony w środku nocy. Co znowu mogło wkurwić Neda, bo hej… mnie by wkurwiło jakby jakaś jego była dzwoniła w środku nocy! A do tego pracuje z prawie samymi facetami i miałam okropny dzień w pracy, więc tak… mogłabym się spokojnie zemścić na całym gatunku, ale nic konkretnego się nie wydarzyło. – wyjaśniła, wzruszając lekko ramionami, bo sama nie uważała by trzeba było się w tym przypadku o cokolwiek martwić. Było źle, jak zawsze – za to chętnie posłucham więcej o tym denerwującym sąsiedzie. Chyba jeszcze o nim nigdy nie mówiłaś? – spojrzała uważnie na blondynkę, wyraźnie zaciekawiona, bo hej… Gail była mistrzynią odwracania tematu rozmowy od siebie. Szczerze nie lubiła rozmawiać o swoich problemach – O co w tym chodzi? – czy to niczym w podstawówce – kto się czubi ten się lubi? Szczerze ją to interesowało.


rorey fitzgerald
ambitny krab
nie#5225
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Żeby Rorey mogła jej coś poradzić, najpierw musiała poznać prawdę o tym jak wyglądały związki i relacje Gail Lockwood . Nie mogła jej pomóc, jeśli nie wiedziała. Zresztą, Roo sama miała na koncie incydent, który bardzo poważnie ją skrzywdził, ale sama co rusz sobie wmawiała, że to tylko jej wyobraźnia i że tak naprawdę to cię wydarzyło, to było nic takiego. Bo przecież łatwiej się okłamywać niż przyznać na głos, że było się ofiarą przemocy. A z każdym kolejnym dniem jest coraz trudniej, zwłaszcza odkąd poszła na komisariat, żeby to zgłosić i uciekła stamtąd, zanim cokolwiek powiedziała. Od tamtej pory musiała przyjąć wersję, że to nie było nic takiego i że jak kobieta mówi ‘nie’ komuś bliskiemu, a on nie posłucha, to wcale nie jest gwałt.
- Hej no, nie chce psuć zabawy, po prostu… co jak nas przypadkiem opęta, no wiesz, jak w tych horrorach gdzie są jakieś nawiedzone lalki i inne takie? Te demony nie biorą się znikąd! - rzuciła, chociaż akurat z tym to żartowała, Roo chyba nie wierzyła za bardzo.. w nic. Jej rodzina nie należała do najbardziej religijnych i nigdy jej się to jakoś nie przyjęło.
- Czekaj, chwila, zgubiłam się. O co pokłóciłaś się z tym Nedem? - zapytała zdziwiona, bo nie rozumiała nic z tego wywodu , czy to przez eksa, czy współpracowników, czy w ogóle o wszystko na raz, czy może o jeszcze kogoś innego. - I co to za były? Przyjechał tu dla Ciebie? - zapytała zdziwiona, ale i trochę zaintrygowana. Sama wolała się ze swoim nie widzieć, ale no.. tu nie chodziło o nią, tylko o Gail teraz.
- Właściwie nie wiem nawet skąd się wziął, ale zawsze pakuje mi się pod nogi, kiedy pracuje albo idę do pracy. I wyobrażasz sobie, że ja tu idę z wielkim kwiatem, prawie nic nie widzę, za to doskonale widać mnie z takim dużym kwiatem, a on ma czelność wpaść na mnie, złamać mi dwie gałązki przy tym i jeszcze mieć do mnie pretensje, że go nim atakuje? - zapytała i pokręciła głową, bo to była największa bzdura na świecie! Julien, oczywiście był największą bzdurą na świecie. I wszystko co ten denerwujący facet robił!
promienny latawiec
-
dyspozytorka — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Why is it that I can love you so unconditionally but I can’t love myself enough to realize that I deserve more than what you can give.
Spojrzała na blondynkę, ściągnęła mocniej brwi i wyglądało na to, że bardzo poważnie się zastanawiała nad tym ewentualnym opętaniem przez nieumiejętnie rzucone czasu. No mooooże, może miała racje? Tak trochę. Zwłaszcza, że żadna w nich tego doświadczenia nie miała! Żarty, żartami, ale czy nie byłaby to największa porażka we wszechświecie, gdyby przez przypadek zamiast klątwy na cały męski gatunek rzuciły ją na siebie. To byłaby jak wisienka na torcie w ciągu kolejnych niepowodzeń. Dlatego przemawiał do niej ten argument, mogła tylko westchnąć wymownie i się zgodzić. Żadnego voodoo. Niestety. Może najpierw poczyta na ten temat, a później się za to zabierze.
- A o co można się pokłócić z facetem? O zazdrość. Zresztą nie potrzeba dużo, żebyśmy się kłócili, więc… – rozłożyła bezradnie ramionami, bo co zrobisz jak nic nie zrobisz. Czasami miała wrażenie, że różnica w tym przypadku mogła być nie do przeskoczenia. Zresztą… każda jednak różnica. Dlatego chciała to zakończyć… tylko sama sobie nie wierzyła, że faktycznie to zrobiła – I nie, nie wrócił dla mnie. Nawet nie wiem dlaczego wrócił. Ale miał tego nie robić. Znaczy wiesz… wyjechał z miasta w poszukiwaniu lepszego życia, miał żyć życiem, którego zawsze chcieliśmy, ale na które ja nie mogłam sobie pozwolić, nie mogłam wyjechać. – bo była tchórzliwa i tłumaczyła się tym, że jej ojciec wtedy chorował, a że była jedynym członkiem jego rodziny, to nawet jeśli go nienawidziła… nie mogła go zostawić samego. Sumienie jej na to nie pozwalało – A teraz wrócił. Zrobił mi wodę z mózgu i eh… nie, niepotrzebnie wracał. – aż musiała się napić, bo niesamowicie ją to denerwowało. Najbardziej jednak denerwował ją fakt, że się denerwowała!
- I ej, ej… łamanie gałązek to już poważne przestępstwo! – i wcale nie kpiła! – Mam nadzieję, że jest chociaż przystojny i to wynagradza jego bezczelność. – bo domyślała się, że mógł być irytujący. Generalnie faceci byli irytujący, a gdy nie potrafili wziąć winy na siebie – jeszcze gorsi.



rorey fitzgerald
ambitny krab
nie#5225
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Z czarami nie ma co szaleć i rzucać ich pochopnie! O tym mówiło większość filmów. Był też taki o wiedźmach, które zamieniały dzieci w szczurki… ale przez to że były złymi wiedźmami, to ich dłonie zmieniały się w kwadraty i miały takie okropne, przerażające twarze, które chowały pod ludzkimi maskami. Więc Rorey też by nie chciała się w taką zamienić! I chyba też do końca nie wierzyła w takie magiczne moce, więc istnieje spore ryzyko, że to jej brak wiary albo by im zniweczył całe starania, albo wręcz przeciwnie, jakaś magiczna karma by ich całkiem na opak złapała.
- Uff, to dobrze, skoro na co dzień zajmuję się roślinami, to pewnie po takiej złej klątwie zmieniłabym się w jakieś uosobienie poison ivy albo jakiegoś pnącza… - mruknęła, z lekkim rozbawieniem. Takie filmy zwykle nie były górnych lotów, w sensie z morderczymi roślinami. Tylko Jumanji się broniło.
- Brzmi bardzo męcząco.. ale mówisz, że on jest zazdrosny o Twojego byłego, który po prostu przyjechał do miasta? - zapytała zdziwiona i… zaniepokojona. Sytuacja Gail Lockwood brzmiała niebezpiecznie podobnie do tej, z której ona się niedawno wyplątała. O ile się w ogóle wyplątała, skąd miała wiedzieć, czy to nie cisza przed burzą?
- Życie, którego człowiek szuka w innym miejscu nie zawsze okazuje się takie fajne - przyznała szczerze. - Może po prostu… to nie była jego ścieżka - podsumowała, wzruszając lekko ramionami. - A wydaje się szczęśliwy? I… no wiesz, pytałaś go dlaczego wrócił? - zapytała, zaciekawiona. Nie zakładała od razu, czy dla niej, bo uznała że takie założenie jest trochę nie fair….
- Jak to wodę z mózgu? - zapytała jeszcze, zdziwiona. To spotkanie wydawało się coraz bardziej intrygujące dla Roo!
- Tak, dokładnie. Jest duży, ma.. więcej centymetrów, więc może patrzeć na świat z góry i dostrzegać takie małe zagrożenia, jak…. jak ja, no - dodała, chociaż brzmiało to trochę jak argument z przedszkola. Bo tak się przy nim Rorey czuła, jak przedszkolak. I jak przedszkolak się teraz zaczerwieniła, słysząc jej kolejne pytanie - co to ma do rzecz… nie - zmarszczyła brwi - to znaczy nie wiem czy jest, nie patrzę tak na niego - dodała, zdenerwowana, ale bardziej sama na siebie, że się tak zachowuje. Bo tak, wiedziała że owszem, był przystojny, ale przecież nie chciała o tym myśleć, nie? Ani tego na głos przyznawać przed nikim.
promienny latawiec
-
dyspozytorka — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Why is it that I can love you so unconditionally but I can’t love myself enough to realize that I deserve more than what you can give.
Może Rorey miała rację, może rzeczywistość okazała się być mniej przystępna niż ta, którą sobie wymarzyli i za którą wyjechał z Lorne Bay była mniej kolorowa, mniej przystępna i bardziej brutalna niż się spodziewali. Może wbrew pozorom wrócił do miejsca, w którym czuł się bezpiecznie. Niezależnie od tego jak bardzo nieszczęśliwy w nim był wcześniej. Właściwie to poniekąd też powstrzymywało Gail przed wyjazdem – chciała, ale trochę się bała. Trochę bardzo, więc poniekąd choroba ojca była wymówką by zostać w bezpiecznym znienawidzonym Lorne. Ale nie wiedziała tego, nie wiedziała jak wyglądała jego rzeczywistość tam, ani po powrocie też.
- Nie wiem… znaczy… nie no, nie wiem. Nie wydaje się szczęśliwy, nikt kto w środku nocy do byłej nie może być tak całkowicie szczęśliwy. Ale nie wiem dlaczego wrócił, chyba nie chcę wiedzieć, tak jest łatwiej. – wzruszyła lekko ramionami, bo im bardziej będzie dociekać tym trudniej będzie go sobie wybić z głowy i zapomnieć. Ponownie. Nie robiła sobie absolutnie żadnej nadziei, że mógłby wrócić dla niej – tego nawet nie brała pod uwagę, ale nie znała prawdziwych powodów. I niech tak pozostanie. Po prostu. Rozmawianie o sobie nie przychodziło jej najłatwiej. Upiła kolejny łyk alkoholu i lekko potrząsnęła głową, bo za dużo myślała o facetach ze swojego życia. Zdecydowanie lepiej było się skupić na tych Rorey.
- I oczywiście, że tak na niego patrzysz! – wytknęła od razu i wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu. Widziała jej reakcję, widziała jak policzki blondynki zmieniły kolor i temu nie była w stanie zaprzeczyć – Może wiesz… to na zasadzie kto się czubi ten się lubi? Nie wie jak zaprosić się na randkę to wpada na ciebie, gdy nosisz kwiatki, więc wtedy musisz zwrócić na niego uwagę! – wymyśliła, nie przestając się uśmiechać i tak, węsząc tam porządną historię miłosną.



rorey fitzgerald
ambitny krab
nie#5225
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Ludzie często sami nie wiedzieli czego chcą, dopóki nie spróbują różnych rzeczy. Dlatego tak wiele związków rozpadało się, kiedy skończyło się liceum albo studia. To był czas, kiedy ludzie wciąż jeszcze szukali tego kim są, co lubią i czego chcą od świata. I trzeba pobyć samemu, żeby się tego dowiedzieć, poznając różne osoby po drodze. No bo do samej decyzji o tym, czy ktoś chce mieć dzieci czy nie, trzeba przecież dojrzeć. Więc skąd taki nastolatek ma wiedzieć, czy chce potomstwo czy nie? A potem się okazywało, że partner jednak nie chciał, albo partner chce, a partnerka nie… albo dzieci się pojawiają i wszyscy ich żałują. No nie, to było kompletnie bez sensu. Takie lekkomyślne podejście napędzało jedynie statystyki rozwodowe.
- To dlaczego do Ciebie przyszedł? - zapytała zdziwiona - nie zapytałaś o to co się dzieje w jego głowie? - zapytała, zmartwiona trochę. - Może wpakował się jakieś kłopoty i potrzebuje pomocy - zasugerowała, bo nie miała na myśli od razu tego odzyskiwania. - I czyli co, mówisz że Ned ci tak bardzo nie ufa, że sama wizyta bez uprzedzenia byłego prowadzi do kłótni? - zapytała zmartwiona, bo to nie brzmiało jak zdrowa relacja. I z tego powodu od razu obudziła się jej w głowie czerwona lampka.
- I co wyszło z waszej kłótni? - zapytała, trochę bojąc się poznać odpowiedź, bo już teraz miała flashbacki w głowie ze swojego ostatniego związku. Bardzo bolesne flashbacki. Ale teraz nie chodziło o nią w tej rozmowie, a o Gail Lockwood
- To niedorzeczne - odpowiedziała, bo naprawdę nie rozumiała czemu każdy miał takie same wnioski. - Kto się czubi… nie, co za bzdura. Nie wiem czemu wszyscy od razu zakładają coś takiego. To po prostu bardzo nieznośny facet, który owszem, pewnie nie dorósł jeszcze mentalnie ponad fazę przedszkolną, gdzie takich argumentów się właśnie używało - dodała, żeby się dalej bronić przed takimi sugestiami. I teraz to ona się będzie przed typem kryć, bo co jak faktycznie był przystojny i teraz zacznie to naprawdę dostrzegać?
promienny latawiec
-
dyspozytorka — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Why is it that I can love you so unconditionally but I can’t love myself enough to realize that I deserve more than what you can give.
Jeśli Rorey chciała uspokoić Gail to właśnie osiągnęła skutek odwrotny od zamierzonego. Bo nie, nie chciała wiedzieć, co się stało albo czy nie miał problemów. Wtedy. W tamtym konkretnym momencie nie chciała tego wiedzieć. Kiedy jednak siedziała na kanapie przyjaciółki, piła wino i się nad tym zastanawiała? Była na siebie zła, że nie naciskała mocniej i nie była bardziej uparta by dowiedzieć się, co się stało. Może faktycznie wpakował się w kłopoty? Może faktycznie potrzebował pomocy? Mruknęła coś niezrozumiałego, co raczej mogło być tylko przekleństwem w swoją stronę i upiła spory łyk alkoholu, żeby utopić wszystkie ponure myśli. Gdy natomiast Rors pociągnęła temat Neda – zamiast odpowiedzieć, pociągnęła kolejny łyk wina, bo tu tym bardziej musiała utopić ponure myśli – To, co wychodzi z każdej naszej kłótni… wylądowaliśmy w łóżku. – wzruszyła ramionami, bo doskonale wiedziała, że to nie tak powinno wyglądać i nie było to ani zdrowe, ani normalne. Tylko, że nie bardzo też wiedziała jak powinna wyglądać normalna relacja, bo nigdy nie miała takiego wzorca. Była chodzącym nieszczęściem pod tym względem. Zresztą nie tylko tym. Skrzywiła się lekko, kręcąc głową i posyłając dziewczynie wręcz błagalne spojrzenie by skończyć ten temat. Był niewygodny i aż poczuła jak robi jej się dziwnie duszno… nie chciała urządzać tu gabinetu psychoterapeutycznego. Nie lubiła mówić o swoich sprawach – jak to zawsze nazywała swoje nieszczególnie udane relacje z płcią przeciwną. Może powinna się przerzucić na kobiety, huh?
- Tak, przyznaję, że to argumenty rodem z przedszkola… – co do tego też nie było żadnych wątpliwości – Ale wyraźnie siedzi ci w głowie… wiesz… jak wpadnę na człowieka na ulicy, nawet przystojnego, nawet nieznośnego to po pięciu minutach już o nim nie pamiętam. A jednak o nim rozmawiamy, więc coś w tym musi być. – zawyrokowała, upijając kolejny łyk alkoholu – Ale no dobrze… jeśli nie to, to… co? Co słychać? Pomówmy o czymś przyjemniejszym niż faceci... zgodnie ustaliśmy, że są beznadziejni – bo naprawdę potrzebowała zmienić temat z własnego. Mogła rozmawiać nawet o pogodzie!


rorey fitzgerald
ambitny krab
nie#5225
greensperson — i moolinght bar
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
projektantka ogrodów, greensperson, a po godzinach chowa się przed światem nurkując i robiąc zdjęcia dzikiej przyrodzie
Gail nie była niczyją psychoterapeutką, ani workiem treningowym. Dlatego jej były powinien wiedzieć, że może poprosić o pomoc, ale… no chyba nie tak z marszu, na dzień dobry, po takim czasie bez kontaktu. Najpierw powinien być jakiś wstęp do tego wszystkiego… Z kolei Ned był dorosłym facetem, sam powinien wiedzieć, że ze swoją partnerką można rozmawiać o sytuacji, spokojnie i bez emocji i złości. Na tym polega dorosłość, na artykułowaniu tego, co człowieka gnębiło i co dotyczyło jego, albo no ich, jako parę. A kiedy naskakiwał na Gail Lockwood , bo był zazdrosny o innego faceta totalnie bez powodu… to wyglądało jak jakieś zajebiście toksyczne wyżywanie się na niej za rzeczy, które nie istnieją. I pokazywało go jako osobę, która stosowała przemoc psychiczną i kompletnie jej nie ufała, a przecież na tym też nie polega związek, żeby sobie fundować szantaż emocjonalne i mieć do kogoś pretensje, za to że miał kiedyś kogoś innego w swoim życiu. To nienormalne. Każdy człowiek ma swoją historię i ilość osób, która się w niej pojawiła nie ma tu nic do rzeczy.
- Ojej… - rzuciła, nieco speszona tym wyznaniem - I po wszystkim też nie rozmawialiście o tym? - zapytała, zmartwiona o swoją przyjaciółkę. Nie chciała żeby stała jej się krzywda, a przechodzenie od słów do czynów w kontekście seksualnym.. budziło w Rorey mały PTSD.
- Gail… wszystko w porządku? - zapytała trochę z obawą, widząc minę Gail i… no bojąc się o nią po prostu. Nie chciała być dla niej gabinetem, tylko… no pokazać jej, że stoi po jej stronie, że zawsze może jej wysłuchać i spróbować coś doradzić.
- Tak, bo psuje mi nastrój regularnie -odpowiedziała, chociaż no… zaczynała wątpić sama w siebie, kiedy dwie zupełnie niezależne od siebie osoby mówiły jej to samo. I czuła się jak idiotka.
- Okej, poza beznadziejnymi facetami… powoli myślę o zorganizowaniu sobie prawdziwej pracowni - przyznała, nieco zawstydzona, kiedy to mówiła. Strasznie się stresowała, ale z drugiej strony... no trochę chciała przenieść swój biznes na nowy poziom.
promienny latawiec
-
dyspozytorka — Lorne Bay Fire Station
27 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Why is it that I can love you so unconditionally but I can’t love myself enough to realize that I deserve more than what you can give.
Problem pojawiał się w momencie, w którym Gail miała zajebiście małe doświadczenie w relacjach, które nie opierały się o pretensje, awantury i odreagowywanie emocji w bardzo… toksyczny sposób. Tak wyglądało całe jej dzieciństwo. W jej kierunku powędrował chyba każdy możliwy epitet i to ze strony jej własnego ojca. Więc może wychodziła z założenia, że tak właśnie wyglądają normalne relacje. Cała reszta? To fikcja. Utopijny obraz, coś co każdy chciałby osiągnąć, ale niekoniecznie wiedział jak. Ona? Nie miała zielonego pojęcia. I prawda była taka, że z tego całego bałaganu powinna być pierwszą, która ustawi się w kolejce do psychoterapeuty. Tylko do tego musiała dojrzeć, a póki co… nie była w stanie się odezwać. Nawet teraz siedząc na kanapie przyjaciółki, patrząc jej prosto w twarz nie była w stanie przyznać, że nic nie jest w porządku. Te słowa grzęzły jej w gardle, więc tylko uśmiechnęła się dość blado i pokiwała głową, że tak, że oczywiście. Tak było bezpieczniej. I tylko przepiła to kłamstwo kolejną porcją alkoholu.
- Od tego są faceci… od psucia nam nastroju. – zakończyła temat pozytywnie, nawet wzniosła za to toast. I Rorey wcale nie musiała się czuć jak idiotka, po prostu niech spróbuje szczęścia! Nie miała nic do stracenia.
- Pracowni? Że no wiesz… takie tylko twoje miejsce, gdzie będziesz się spotykać z klientami? Dużo zieleni, dużo kwiatów i tak dalej? Ale czad! – wreszcie się ożywiła, ale naprawdę poczuła zaskakujące podekscytowanie na informację o sukcesie przyjaciółki – Gratuluję! Bo tak.. jeśli już o tym pomyślałaś to już musisz to zrobić. I gdybyś potrzebowała jakiejkolwiek pomocy, także tej przy noszeniu roślin to znasz mój numer! – kto wie, może wtedy znajdzie własnego irytującego typa do wpadania na niego i sama skorzysta ze swoich świetnych rad by dać temu szansę.


rorey fitzgerald
ambitny krab
nie#5225
ODPOWIEDZ