fryzjer — DS Hair & Makeup
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
jeśli akurat nie zajmuje się czyimiś włosami, to pewnie zajęty jest randkowaniem z Carlie
Klient nasz pan, tak? Kierując się tą zasadą, Albert postanowił zorganizować dla niej tę herbatę, byleby tylko zamaskować w ten sposób inne niedociągnięcia, do których zaliczał się jego znikomy entuzjazm i kiepski nastrój. I starał się o to nawet jeśli ton głosu klientki ani trochę mu się nie podobał, gdy instruowała go z kolejnymi rzeczami, ale nie pierwszy raz miał do czynienia z osobą o podobnym podejściu, dlatego potrafił ugryźć się w język i zachować profesjonalizm. A przynajmniej wydawało mu się, że miał już z podobnymi przypadkami do czynienia, ale prędko przekonał się, że jednak mógł się pomylić. Chandra była gorsza od dzieci, które przychodziły tu po raz pierwszy. Kapryśna, niespokojna, roszczeniowa i długo jeszcze można by było wymieniać. Nim zaczęły się skargi na pelerynę, Raynott już zabierał się za rozczesywanie włosów, dlatego przypadkowo, gdy Chandra zaczęła się wiercić, rzeczywiście pociągnął ją za włosy i długo nie musiał czekać na reakcję z jej strony. - Przepraszam. Ale czy mogłaby się pani nie ruszać? Musi pani trzymać głowę nieruchomo, inaczej to się może powtórzyć - wytłumaczył spokojnie, choć udało jej się nadepnąć na jego odcisk i doprowadzić do granic wytrzymałości. Gdyby nie to, że był w pracy, pewnie by już pękł, ale tutaj musiał zachować fason, dlatego w przeciwieństwie do klientki, on starał się pozostać grzeczny. I to nawet wtedy, gdy był obrażany, choć pełną winę za swój ból ponosiła Chandra. Tego jednak nie mógł wytknąć jej wprost, prawda? Nie, on musiał ją przeprosić, co zrobił bardzo niechętnie. A docenić trzeba to, że kończąc mówić zdobył się nawet na uśmiech. Jeden z tych wyuczonych, który posiada każdy pracownik w usługach. - A peleryna jest czysta i odkażona, mogę to pani zagwarantować. Nie nabawi się pani żadnej choroby od noszenia jej, więc… Czy mogę wrócić do pracy? Czy jednak wolałaby pani, żebym ją wymienił? - ostatnie zdanie niemal wycedził przez zęby, z coraz większym trudem zdobywając się na grzeczny ton. I cierpiał na samą myśl o tym, jak dużo czasu będzie musiał dziś spędzić z tą kobietą. Ze wszystkim, co Ginsberg chciała mieć zrobione, nie było mowy, żeby wyrobił się w ekspresowym tempie, dlatego zanosiło się, że będzie to okropna zmiana, której długo nie zapomni. Bo nie sądził, żeby zachowanie kobiety miało się poprawić. W jego oczach sprawiała wrażenie bycia osobą, którą cholernie trudno jest znieść, a on do takich dziś naprawdę nie miał cierpliwości. I zastanawiał się za jakie grzechy utknął z nią tutaj?!

Chandra Ginsberg
Pysiule
Edyta
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Gdyby jej nie przeprosił, Chandra była gotowa na zawołanie wywołać płacz, by w ten sposób zagrać na uczuciach fryzjera. To zazwyczaj działało, szczególnie na mężczyzn, którzy widząc kobiecą łezkę stawali się tak słodko bezradni, że można ich było owinąć sobie wokół palca. To może nie była fair zagrywka, ale Ginsberg uważała, że jeśli chodzi o jej zadowolenie, to wszystkie chwyty są dozwolone.
- Może się powtórzyć? - podchwyciła oburzona, nie mogąc uwierzyć własnym uszom, że Albert był z nią taki szczery. A gdzie mydlenie oczu i obietnice, że to był przypadek, który nie ma prawa zaistnieć ponownie?! - Powinieneś mnie zapewnić, że to się już nie zdarzy. Widzisz ten grzebień? Jakie ma ostre ząbki? Mam bardzo delikatną skórę i łatwo ją podrażnić, a już zwłaszcza tak śmiercionośnym narzędziem. Może po prostu rozczesz mi włosy palcami? - zasugerowała, bo to wydawało się jej rozsądniejszym wyjściem.
- Chwila! - Obróciła się na krześle i chwyciła w swoje dłonie rękę mężczyzny, oglądając ją ze wszystkich stron, największą uwagę poświęcając jego paznokciom. Ponowną inspekcję chciała przeprowadzić z drugą dłonią Alberta i o ile jej na to pozwolił, to to zrobiła.
- W porządku - skwitowała Chandra, uznając, że fryzjer ma na tyle zadbane paznokcie, że nie powinien jej zrobić nimi krzywdy. Ponownie usadowiła się wygodnie, opierając plecy, by zbyt szybko nie zdrętwiały jej ramiona.
Miała zupełnie inne zdanie o pelerynie i nie zamierzała tak łatwo się poddawać.
- Oczywiście, że żądam wymiany. Na nową! Tylko sprawnie, bo nie wiem ile minut już straciliśmy przez twoją niekompetencję - burknęła pod nosem, z niezadowoleniem potrząsając głową. - Nie wiem jak ty, ale ja nie mam całego dnia, żeby go marnować na te jałowe dyskusje. Powinnam już wybierać farby, a nawet nie dostałam próbnika. Nie wiem na jakiej podstawie masz takie wysokie oceny w internecie! Chyba za ładne oczy i uśmiech, bo poza tym jesteś kompletnie nieprzygotowany. A może ja mam to szczęście? No cóż, widocznie tak się traktuje nowe klientki, ech… - skomentowała, wzdychając raz po raz, swoimi oskarżeniami wachlując przed nosem Alberta niczym czerwoną płachtą przed nozdrzami byka. Wydawało jej się, że wszystko może, bo ma pieniądze i przez to każdy, z kogo usług korzystała, powinien tańczyć tak, jak ona mu zagra. Zupełnie nie rozumiała, czemu to w Australii zupełnie nie działało...

Albert Raynott
chandra ginsberg
◠‿◠
fryzjer — DS Hair & Makeup
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
jeśli akurat nie zajmuje się czyimiś włosami, to pewnie zajęty jest randkowaniem z Carlie
Dobrze, że chociaż płaczu w jej wykonaniu udało mu się uniknąć, bo i tak miał już dość scen jak na ten jeden dzień. Jego cierpliwość była na wyczerpaniu, już i tak dużo zniósł i cały czas starał się pokazać z jak najlepszej strony, byleby tylko nie zrazić klientki, ale ile można? Praca w usługach nie oznacza, że stajesz się własnością klienta na czas usługi, na pewno nie w branży, w której pracował Albert, dlatego nawet jeśli pewne rzeczy tolerował, w końcu musiał powiedzieć jej pas. - A może po prostu pani sama je sobie rozczesze... - rzucił cicho do siebie, docierając do granicy wytrzymałości, która została przekroczona w chwili, gdy Chandra chwyciła jego rękę i zaczęła sprawdzać jego paznokcie. Drugiej ręki nie pozwolił jej skontrolować. Chyba sobie żartowała, prawda? Tego już było za wiele. Po tej litanii, którą mu po chwili zaserwowała, Raynott tylko posłał jej wymuszony uśmiech, po czym odpiął pelerynę i zdjął ją z kobiety. - Za chwilę do pani wrócę - oznajmił, później znikając na zapleczu. Mogłoby wydawać się, że poszedł tam, żeby poszukać dla niej nowej peleryny, ale nic z tych rzeczy. Tą, która znajdowała się w jego rękach, odłożył gdzieś na bok, a później posłał koleżance z pracy wymowne spojrzenie. Kobieta zdawała się rozumieć przez co przechodził i chyba miał od niej błogosławieństwo na to, co zamierzał zrobić. Klienci są ważni, jasne, ale żaden klient nie powinien zachowywać się w sposób, który dziś zaprezentowała Ginsberg, dlatego Albert nie zamierzał dłużej jej obsługiwać. Gdyby się na to porwał, prawdopodobnie oszalałby, dlatego wrócił do niej z pustymi rękoma, zamierzając wyprosić ją z salonu. - Bardzo mi przykro, nie mamy nowych peleryn. Będzie musiała pani odwiedzić salon w Cairns, może u nich znajdą się jeszcze jakieś nieużywane… I może nawet będą mieli jaśminową herbatę - ostatnie zdanie dodał z udawanym entuzjazmem, mocno nasyconym sarkazmem. Nie liczył na to, że rozstaną się w pokoju. Chciał jednak jak najszybciej zakończyć tę wizytę, nawet jeśli miała poskutkować negatywną opinią. Trudno, mógł pożegnać się z wszelkimi bonusami w tym miesiącu, ponieważ ważniejsze od nich były dla niego własny spokój i zdrowie psychiczne. Nie chciał narażać go przez dalsze obcowanie z nieznośną klientką, która mocno się przeliczyła, wierząc, że fryzjer będzie tańczyć tak, jak mu zagra. Być może poszłoby jej lepiej, gdyby trafiła na kogoś uległego, ale Raynott, którego cierpliwość dodatkowo była dziś na wyczerpaniu, do takich osób nie należał, dlatego w końcu musiał powiedzieć dość.

Chandra Ginsberg
Pysiule
Edyta
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Prychnęła, słysząc tę sugestię fryzjera. Żeby zademonstrować, co o tym myśli, skrzyżowała ramiona na piersiach, bynajmniej nie zamierzając podejmować jakichkolwiek działań.
- Na co dzień jestem zdana na siebie, a nie za to płacę, żebym miała się przemęczać - odpowiedziała, przewracając przy tym oczami. - Mogą już być te twoje palce - zgodziła się dobrodusznie, bo z tego co zdążyła się rozglądnąć, inne grzebienie wyglądały jeszcze bardziej złowieszczo. Na jednym nawet zobaczyła zaplątanego między ząbki włosa! Wzdrygnęła się, nawet nie chcąc sobie wyobrażać kogo przed nią czesano…
Zerknęła przez ramię za odchodzącym mężczyzną, rzucając mu jeszcze na odchodne:
- I nie zapomnij o herbacie. Wprost umieram z pragnienia!
Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze, bo miała wrażenie, że te jej wszystkie mowy motywujące odniosły skutek i za chwilę zjawi się skruszony Albert, jeszcze kilka razy przepraszając ją za to, jak wiele musiała wycierpieć, gdy jej zachcianki nie były z marszu spełnione. Ponieważ był młody i przystojny, mogła mu naprawdę wiele wybaczyć, jeśli oczywiście dalej skupiałby na niej swoją uwagę i tak ładnie się uśmiechał (Chandra była święcie przekonana, że jest to wyraz sympatii do niej, a nie uśmiech, którego się wyuczył i przyklejał jako dobrą minę do złej gry).
Nie od razu zrozumiała, do czego zmierza fryzjer. Posłała mu pytające spojrzenie, które obiegło nie tylko jego twarz, ale i ręce, które świeciły pustkami: nie było ani peleryny, ani herbaty. Ginsberg uniosła brew, obracając się na fotelu tak, by już nie tylko krzyżować spojrzenie z odbiciem Alberta, ale faktycznie spojrzeć mu w oczy.
- Chyba nie rozumiem? - zaczęła, powoli podnosząc się z fotela. Była niższa od mężczyny, dlatego musiała zadrzeć głowę, by bezpośrednio skupić się na jego twarzy. - Czy ty mnie właśnie... wypraszasz? - zapytała szczerze zaskoczona. - To jakiś żart? - dorzuciła ze sztucznym uśmiechem. - Zgrywasz się, tak? No bardzo zabawne. Po prostu umarłam ze śmiechu. A może tak skończymy to przedstawienie i przejdziemy do rzeczy, co? - zasugerowała, ręką wskazując na przybory do farbowania. Następnie ponownie popatrzyła na mężczyznę, który najwyraźniej nie miał zamiaru się nią zajmować. A może potrzebował jakiejś zachęty?
- Nie wierzę! - fuknęła oburzona. - A byłam gotowa zapłacić ci podwójnie! - oświadczyła, zgarniając swoje rzeczy. Była pewna, że rzucone niby przypadkiem hasło: pieniądze, zadziała i Albert będzie chciał ją zatrzymać.

Albert Raynott
chandra ginsberg
◠‿◠
fryzjer — DS Hair & Makeup
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
jeśli akurat nie zajmuje się czyimiś włosami, to pewnie zajęty jest randkowaniem z Carlie
Kiedy wspomniała o herbacie, rzucił jeszcze na odczepnego tak, tak, jednak wcale nie miał zamiaru dostarczyć jej ani napoju, ani peleryny. Miał dość i potrzebował tylko czyjegoś przyzwolenia na to, żeby wyprosić nieznośną klientkę tak, aby w razie co mieć wsparcie i upewnić się, że sam nie przesadzał. Widząc tą niemą zgodę w spojrzeniu koleżanki z pracy, Albert miał już pewność, że wcale nie był przewrażliwiony i kobieta, która przyszła dziś skorzystać z jego usług, zwyczajnie nie potrafiła się zachować. Traktowała go w sposób niedopuszczalny, dlatego Albert nie zamierzał dokończyć usługi. Jak miałby wytrzymać z nią tyle czasu? Tym bardziej, że naprawdę nie potrafił dostrzec w niej nic pozytywnego. Sprawiała wrażenie, jakby za tą ładną buźką kryła się paskudna osoba, z którą on męczyć się nie zamierzał, nieważne za jakie pieniądze. Może i nie jest majętny i cenił każdy grosz, ale tym razem potrafił odmówić, dlatego jej taktyka nie mogła pomóc jej w odniesieniu sukcesu. - Nie żartuję. Proszę cię, żebyś stąd wyszła, najlepiej bez robienia scen - zarzucił mówienie do niej per pani, dochodząc do wniosku, że skoro nie była już jego klientką, nie musiał się na to silić. Po jego minie mogła poznać, że naprawdę nie był w nastroju do żartów i wypraszając ją stąd był śmiertelnie poważny. Nawet dla podkreślenia efektu wskazał dłonią drzwi wyjściowe z salonu i spojrzał wymownie na Chandrę, próbując w ten sposób powiedzieć jej, że pora już na nią.
Na wspomnienie o dodatkowej zapłacie, Raynott prychnął i wywrócił oczami. - Nie ma takich pieniędzy, które przekonałyby mnie do spędzenia z tobą czasu - skomentował, może przesadzając, ale jak wspomniałam, miał dziś paskudny nastrój i najwyraźniej Chandra sama podłożyła mu się, żeby go na niej odreagował. No i to nie tak, że komentarz jakoś wyolbrzymiał problem. Nie miał pojęcia jaka była na co dzień i w stosunku do innych osób, ale wobec niego zachowała się okropnie, dlatego naprawdę nie potrafił wyobrazić sobie co mogłoby nakłonić go do tego, żeby spędzić w jej towarzystwie choćby minutę dłużej. Może to powinno dać jej do myślenia? Albert miał jednak obawy, że kobieta wcale nie zastanowi się nad swoim zachowaniem i to on wyjdzie na tego złego. No, trudno. Tym razem był skłonny się z tym pogodzić, jeśli to oznaczało, że uwolni się od niej i więcej nie będzie musiał mieć z nią do czynienia.

Chandra Ginsberg
Pysiule
Edyta
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
- No i skończyło się paniowanie - wytknęła z ironią, parskając śmiechem pod nosem. Bynajmniej nie był to dźwięk rozbawienia, ale wyraz kpiny, bo nie sądziła, że fryzjer tak szybko się podda. Podda? W oczach Chandry jej zachowanie było jak najbardziej w porządku i nawet nie dotarła do górki, a co dopiero mówić o wyżynach swoich możliwości jeśli chodzi o wymagania i wiążące się z nimi marudzenie, gdy tamte nie zostaną spełnione.
- Och, nie zamierzam robić scen. Dlaczego w ogóle przypuszczasz, że mogłabym… na przykład... niechcący potrącić ten szampon… albo chociaż rozsypać te wsuwki...? - Chwyciła garść spinek, znajdujących się w koszyczku w zasięgu jej wzroku i cisnęła nimi o podłogę. - To tak, żebyś się nie nudził, marnując godzinę, którą mogłaby ci przynieść zysk! - poinformowała Ginsberg, zastanawiając się, czy nie zrobić tu większego rozgardiaszu, by już całkiem zaleźć Albertowi za skórę, ale wtedy dostrzegła jakąś panienkę - pewnie tę koleżankę, która łączyła się z fryzjerem w bólu - więc dała na wstrzymanie, uznając, że i tak już gościa spotkała najgorsza kara - stracił klientkę i to nie byle jaką!
Kolejny raz prychnęła słysząc, to co stwierdził Albert. Uśmiechnęła się krzywo.
- Bezczelny! Ale zapamiętam to sobie, Alberciku! Lorne Bay nie jest tak duże jak mogłoby się wydawać, a dzięki tobie mam kolejny powód, by tu zostać. Mam nadzieję, że złośliwy los jeszcze przetnie nasze ścieżki i będziesz musiał to odszczekać! - powiedziała, a właściwie zabrzmiało to jak groźba albo - co gorsza - rzucenie jakiegoś złego uroku na Bogu ducha winnego mężczyznę, który przecież miał jak najlepsze chęci. Szkoda, że Chandra nie umiała tego docenić, czego dała wyraz, trzaskając drzwiami od salonu. Obiecała sobie, że jej noga więcej tu nie postanie, choćby jej odrosty miały zwiększyć się o kolejny, skandaliczny centymetr!

Albert Raynott

// koniec :monkey:
chandra ginsberg
◠‿◠
studentka med/kucharzy — Frogs restaurant
22 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
sumie to nie wiedziała zbytnio co dzisiaj ma ze sobą zrobić. Z samego rana zjadła dosyć lekkie śniadanie, bo wiedziała, że później pójdzie trochę poćwiczyć. I tak też było, po zjedzeniu śniadania ubrała swój strój do ćwiczeń, a później wyszła na zewnątrz. Najpierw się trochę porozciągała a później zaczęła biegać. Codziennie ćwiczy co najmniej z godzinę. Kiedy wróciła z ćwiczeń wzięła długą kąpiel. Uwielbiała takie kąpiele, bo dzięki nim mogła się na prawdę zrelaksować. Po wyjściu z wanny wysuszyła i ułożyła włosy. Później wzięła się za makijaż, który zajął jej z pół godziny. Zna się na tym więc to dla niej nie jest coś strasznie wymagającego. Przez pół dnia zajęła się nauką na studia, po czym dostała sms'a od swojej BF czy nie pójdą do fryzjera. W sumie czemu nie? Potrzebna jej trochę zmiana. Dlatego też ubrała się i wyszła w jej stronę. Kiedy znalazła się przy salonie fryzjerskim ta już tam była. Spojrzała na nią i powiedziała.
- Długo na mnie już czekasz? - Westchnęła po czym weszła do środka za nią.
- Dzień dobry, my byłyśmy umówione na wizytę...- Spojrzała po czym usiadła się na jeden z foteli i zaczęła się przez chwilę zastanawiać.
- W sumie to nie wiem co chcę... jak myślisz, co sobie nowego zrobić z włosami czy może nowy make-up? - Spojrzała na przyjaciółkę oczekując jej odpowiedzi.

Belly Lewis
powitalny kokos
---
Studentka | Stażystka — THE CAIRNS POST
22 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
03

Od urodzenia mieszkam w Lorne Bay, uwielbiam te miejsce. Mimo iż czasem nie mogę oczekiwać czegoś wielkiego, tak jednak zawsze potrafię znaleźć tutaj pozytywy. Miałam szansę wyjechania stąd i zamieszkania w większym mieście. Nawet spróbowałam, ale nic mnie nie ciągnie, jak tutaj. Dodatkowo tylko tutaj, wiedzą jak ułożyć mi włosy i naprawdę dużo się tutaj dzieje. Mimo narzekań, naprawdę nie chcę zmieniać swojego życia tutaj, zwłaszcza kiedy mogę wyjść z domu i w parę godzin mogę dostać się do miasta obok. Kupić rzeczy, których nie dostanę, spokojnie wrócić do ulubionego miasta.
Akurat dzisiaj byłam umówiona z moją rudą przyjaciółką. Zazwyczaj do fryzjera chodzę sama, ponieważ nie lubię marnować zbytnio czasu, na paplanie w takich miejscach. Osobiście wolę pogadać w własnych czterech ścianach lub w miejscach, gdzie jednak nikt nie nasłuchuje o czym się gada. Przecież to dzięki temu miejscu, większość plotek roznosi się na całe nasze miasto. Zajęłam nam miejsca, aby żadna babka nam ich nie zajęła i nie marudziła, że musi nas słuchać. Zmarszczyłam czoło, kiedy wkroczyła do salonu. Niby spóźniona, niby nie. Zależy jak na to wszystko spojrzeć, jak na razie mam dobry humor... także nie zdenerwowało mnie to.
- Cześć, wiesz.. nie. Przyzwyczaiłam się, że ktoś jest wcześniej lub później - Wzruszyłam ramionami. Taka była prawda, nie ma też idealnych ludzi na świcie. Gdyby istnieli to by nikt się nie spóźniał i byłoby za idealnie na naszym szarym świecie. Westchnęłam i uśmiechnęłam się do osób wokół nas, schowałam jeszcze rękę z pierścionkiem zaręczynowym. Przecież to też muszę jej przekazać, prawda?
- Ja na pewno chcę tylko skrócić, nie chcę teraz za bardzo szaleć. Niedługo robię imprezę, wiesz nie lubię aż mocnych zmian. Może dodam trochę różu? Mam jasne włosy, aż tak mocno nie rzucą się w oczy - Zastanowiłam się, ale czy tego naprawdę chciałam? Nie zawsze szaleję z włosami, za bardzo o nie dbam. Dodanie różu, jasnego różu a nie pasemek to dobry pomysł. - Jak tam?

Olivia Hirsch
powitalny kokos
Belly
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Camelia Gilmore

Sage Gilmore nie sypia po nocach.
Trzeba to przyznać - zupełną rzadkością są te noce, które młoda Gilmore spędza w domu i może wtedy całkowicie oddać się spaniu. W większości jej plan dnia jest następujący - od samego rana pojawia się albo w pracy, albo na zajęciach, potem wpada do domu na trzy, maksymalnie cztery godziny spania, potem na stację benzynową by odfajkować nocną zmianę. Ma jednak szczęście - ruch o tej porze nie jest taki duży, współpracownicy są naprawdę spoko, a dopóki remanent się się zgadza, kierownik nie sprawdza zapisu z kamer, więc ucinają sobie komarka na zmianę. Kolejne dwie, nawet trzy godziny spania.
Dziś prosto z jednej pracy przyjeżdżała do drugiej. Oczywiście zanim przekroczyła próg salonu piękności, odpowiednio się wypacykowała - idealny makijaż zrobiony, włosy uczesane, strój przebrany. Idealna kosmetyczka pojawiła się na miejscu. Kiedy weszła do środka, pierwsza klientka jej mamy była już na miejscu.
- Dzień dobry pani Jones - przywitała się więc grzecznie, w końcu babeczka była i jej stałą klientką. - Co za piękna sukienka, wybiera się pani dziś do siostry? - złota rada dla każdej istoty robiącej w tej branży: baby uwielbiają ploty, a kiedy mają wrażenie że realnie przejmujesz się ich sprawami, będą do ciebie wracać, gotowe zapłacić każde pieniądze za usługę. Porozmawiała z kobietą jeszcze chwilę, po czym poszła przywitać się z mamą, przygotowującą w tym momencie w odpowiednio wydzielonym pomieszczeniu farbę do włosów.
- Siemanko. Zguba się znalazła? Nic nie pisałaś przez całą noc - stanęła w progu i wyszeptała swoje pytanie. Realnie martwiła się o swoją siostrę, ale wierzyła, że ta pojawi się z powrotem w ich domu jak gdyby nigdy nic. To było bardzo w stylu Anice. Odwróciła się odrobinę, by zorientować się, czy przypadkiem klientka nadmiernie nie interesuje się tym, o czym rozmawiają, ale ta była zbyt zajęta przeglądaniem jakiś zdjęć w telefonie. - Mam jeszcze pół godziny, zrobiłaś sobie kawę? Zrobić? - cóż, Sage zawsze była tą troskliwą córką. Gdyby tylko miała więcej czasu, pewnie rwałaby się by jakoś mamie przy jej klientce pomóc, ale tak, zaraz musiała przygotowywać się do swojej roboty.
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#6

Camelia jakby tylko mogła, to z chęcią dołożyłaby się córce do studiów, żeby ta nie musiała tak ciężko pracować, ale niestety, nie było ją stać na to finansowo. Wspierała zarówno ją, jak i drugą córkę, jak tylko mogła, zapewniała im mieszkanie, jedzenie... Niektórzy twierdzą, że mając dwadzieścia cztery lata, to już jest za dużo, aby wciąż mieszkać z matką. Zwłaszcza, że nie była to żadna posiadłość, gdzie można było mieć prawdziwą prywatność, czy nie spotkać innego członka rodziny przez cały dzień. Jednak Camelia każdą swoją córkę traktowała inaczej, to znaczy... ciężko było przeskalować to wsparcie i miłość, bo były to dwie zupełnie różne osoby. Jednak według niej przynajmniej, nie faworyzowała żadnej z bliźniaczek. Myślała o tym ostatnio dość sporo, po tym jak Anice jej wygarnęła, że traktuje ją gorzej, czepia się i w ogóle jest dla niej wyrodną matką, bo ... Właściwie Gilmore nie wiedziała dlaczego. Chyba dlatego, że oddychała i nie rozwinęłą czerwonego dywanu przed córką.
-Cześć Sage, żyjesz?-zawsze przejmowała się planem zajęć swojej córki. Uważała, że się przepracowuje, nie dosypia i przede wszystkim marnuje sobie życie. Bo kiedy znaleźć czas na życie prywatne? Choć Sage powinna mieć miłą, przyjemną młodość, skoro w ich wieku to Camelia już miała całkiem odrośnięte od dzieci córki.
-Twoja wyrodna siostra? A nie, wybacz, to ja jestem wyrodna...-westchnęła, bo te wszystkie słowa, które padły z ust Anice, naprawdę ją zabolały i zrobiły dziurę w jej małym serduszku. Pal sześć, że ono wciąż trzymało się na taśmie klejącej po tym jak ojciec dziewczyn złamał je trzy razy, a teraz jeszcze jedna z córek. -Tak, wróciła. Ale już sobie poszła, wyprowadziła się, bo nie może mieszkać ze mną w jednym miejscu.-wyjaśniła. Starała się obrócić te słowa w lekki żart, żeby zabrzmiały lekko, wręcz żartobliwie a jej ból został ukryty. Ostatnie na co miała ochotę, to oczerniać jedną córkę przed drugą, pokazywać słabość, czy złamane serduszko. O takich tematach powinna rozmawiać z mężem, ewentualnie z przyjaciółką. -Herbatę mi zrób jak możesz. Dziękuje-powiedziała i uśmiechnęła się do córki.-Co tam w szkole?-zapytała. Gdzieś miała zapisany cały harmonogram i grafik zajęć córki, ale nie zawsze była na bieżąco. Sądziła, że Sage wpadła tu po zajęciach na uczelni, stąd to pytanie.

Sage Gilmore
architekt — c.w. construction
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
chodząca życiowa rewolucja. nie grzeszy nadmiarem pieniędzy, więc wyniosła się od matki. pracę na kilka etatów zamieniła na tą wymarzoną, architekta. a dużo dosyć przypadkowych znajomości na jedną najbardziej szczególną - to alfiemu oddaje całą swoją uwagę.
+ Camelia Gilmore

Młoda Gilmore doskonale wiedziała, że gdyby tylko matka miała więcej możliwości, to i w całości by jej te studia opłacała. Dziewczyna nie była już jednak młodziutkim podlotkiem i przestała się buntować przeciwko temu, że nie urodziła się w rodzinie, gdzie nieprzyzwoite pieniądze przynosi bogaty tatuś, bądź są efektem odziedziczenia jakieś fortuny. Jest jak jest i trzeba się z tym było pogodzić.
- Żyjesz, żyjesz - zaśmiała się nawet trochę. Nie chciała by mama się miała o nią jakoś bardziej martwić, wybrała przecież taki los sama i dopóki czuje się na siłach, może w taki sposób funkcjonować. Oparła się o futrynę tej małej fryzjerskiej kanciapki w taki sposób, że zasłaniała swoją niezbyt potężną sylwetką właściwie całe drzwi. - Wyrodna? Uuuu, grubo. Co, znowu cały świat się zmówił jedynie po to, by jej dokuczyć a ona jest biedna, poszkodowana i nie wie którędy do przodu? - jeśli ktokolwiek na tym świecie znał wymówki starszej o dwie minuty bliźniaczki, z pewnością były to jej matka i siostra. I o ile po takiej Sage te wszystkie podjazdy spływały jak po kaczce, albo po prostu się jakoś mało elegancko odgryzała, o tyle Camelia cały czas brała sobie to wszystko do serduszka i młodej Gilmore było z tego powodu na swój sposób przykro. Miała ochotę ją teraz przytulić i wyściskać, ale wiedziała, żeby się nie uzewnętrzniać przy klientce, zresztą matka pewnie by się wtedy rozkleiła i przepłakała pół zmiany. Jako jednak, że Camelia musiała zająć swoją klientką, resztę rozmowy przełożyły na 'potem'. Na szybko zrobiła tylko rodzicielce herbatę, by za chwilę zająć się kobietką, która przybyła do niej na paznokcie.
Kilka słów udało im się zamienić dopiero bliżej południa. Weszła do pokoju socjalnego, gdzie matka niezbyt namiętnie skubała dopiero co rozpoczętego pączka. Sage ściągnęła z siebie fartuszek, z którego obsypał się pył ze wszystkich pazurowych produktów. Jak zawsze nie zrobi tego tam gdzie trzeba, więc wzruszyła tylko przepraszająco ramionami, co mamusia mogła rozumieć jako 'zaraz posprzątam'.
- Jak to się wyprowadziła? Gdzie? Przecież Anice nawet nie wie w jaki sposób opłacić rachunek - pewnie nie mogło być tak źle, ale Sage nie mogła nie wykorzystać okazji w której mogła postawić siebie w pozycji tej bardziej ogarniętej życiowo. Klapnęła sobie na drugim wolnym stoliku i zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu czegokolwiek, co nadaje się do spożycia. Kto by się rano przejmował przecież organizacją jakiegoś śniadania. Wiadomo, że wystarczą Oreo, które kupiła na stacji, schodząc z nocnej zmiany. - Szkoła okej, na nocce spokojnie, nie martw się o mnie - jak przecież wiadomo, Camelia Gilmore miała w tym momencie o wiele więcej powodów, które skutecznie zajmowały jej głowę.
Fryzjerka — DS HAIR & MAKEUP
44 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To ważne, że córka rozumiała sytuację rodzinną, w której się znalazła. Co prawda, nie pisała się na to, ale też jej nikt nie dał możliwości wyboru. Camelii też o zdanie się nikt nie pytał, czy chce takie życie, zostawiła postawiona przed faktem dokonanym. Mogła w różny sposób rozwiązać te problemy, które los postawił przed nią, ale podjęła takie a nie inne decyzje i we trzy wylądowały w takiej a nie innej sytuacji. Gdyby kobieta miała możliwość, dałaby córkom pełną rodzinę, tatusia, dwa dochody i wsparcie finansowe choćby w wynajmie czegoś dla siebie.
-To dobrze. Zajedziesz się wkrótce, Sage. -rzuciła tylko, bo nie raz rozmawiały już na temat tego, jak prowadzi swoje życie młodsza z bliźniaczek. Nie było to coś złego, ale kiedyś siły i energia się skończą, a dziewczyna się wypali, zanim osiągnie to, na co wszystko pracowała, po co się tak zajeżdżała przez wszystkie lata.
-Coś w ten deseń. Nie powinnam chyba Tobie narzekać na Anice, to nie w porządku, nie?-zapytała, bo choć czuła, że musi z kimś na ten temat porozmawiać, a Sage doskonale wiedziała jak wyglądają ich rodzinne stosunki, jaka jest jej siostra, tak stawianie córki w pozycji, że obie strony jej się żalą a ona biedna nie wie po której stronie stanąć. Poza tym, takie rozmowy negatywnie nastawiały Sage w stosunku do bliźniaczki.
Camelia tylko w trakcie pracy, kiedy plotkowała z klientką na temat jej sąsiadów, mogła skupić się na czymś innym. Mając takie długie doświadczenie w pracy w usługach, potrafiła totalnie się odciąć od swoich myśli i problemów. Po pierwsze, aby dobrze wykonać swoją pracę, a także aby zabawiać klientów. W końcu liczyła nie tylko na ich obecność i opłacanie zabiegów, ale także napiwki.
-A bo ja wiem? W końcu nie po to się wyprowadza ode mnie, aby mi się z wszystkiego zwierzać. Może tam, gdzie się chowała te ostatnie kilka dni?-zawahała się. Wiedziała, że Anice nie stać na wynajem własnego mieszkania, a wprosić się do kogoś na zawsze ... Fryzjerka znała tylko jeden adres, gdzie to mogłoby być. U jej rodziców, ale mogłoby to nie być wymarzone miejsce dla Anice. -Masz, zjedz coś dziecko-powiedziała, wyciągając sałatkę z lodówki, którą przyniosła co prawda dla siebie, ale niespecjalnie miała apetyt. Z resztą szybciej wróci do domu, gdzie będzie mogła sobie coś ugotować, a Sage? Poleci gdzieś dalej, żyć pełnią życia.
-Jak będziesz miała własne dzieci, za wiele, wiele lat-tu się uśmiechnęła-Zobaczysz, że nie da się nie martwić o dziecko. Niezależnie ile razy powtarza-zauważyła pogodnie, nieco tłumacząc się. Mając 44 lata nie była jeszcze gotowa aby zostać babcią. Z resztą, niech obie dziewczyny znajdą pracę, wspaniałego faceta i dopiero myślą o zakładaniu rodzin.

Sage Gilmore
ODPOWIEDZ