najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
#2
Może i była najstarsza z całego rodzeństwa - oczywiście mowa tutaj o dzieciach jej matki! - ale nie należała to dych najbardziej ogarniętych życiowo. Mieszkała z przyjaciółmi i wyprowadziła się od matki, ale nie była dojrzała na tyle psychicznie aby sobie radzić w tej całej dorosłości. Gdyby miała jednak wybór wolałaby dalej żyć na utrzymaniu matki i nie martwić się o takie bzdety jak rachunki czy jedzenie. Lia była tak zwaną "jednodniową milionerką" cały hajs jaki zarabiała rozchodził się w jednym momencie niewiadomo na co. Przez takie coś nie raz i nie dwa podkradała żarcie współlokatora, którzy potem darli się niemiłosiernie za swoim makaronem czy pierogami. Nie była jednak pasożytem i zawsze grzecznie wszystko odkupiła. Plusem kolejnym było jednak to, że miała rodzeństwo, które zawsze ją pożywiło. Dobra, u Sienny zazwyczaj znajdowała tylko światło w lodówce, ale jej ukochany braciszek nigdy nie pozwolił aby jego siostra chodziła głodna. Gilbert był najmłodszym dzieciakiem i jedynym facetem, ale był chyba najbardziej dojrzały z nich wszystkich. Warto dodać, że był zdecydowanie bardziej ogarnięty niż Lia. Nie raz i nie dwa uratował jej dupę czy to przed kochaną matką czy po prostu swoimi radami, a nawet i jedzeniem.
Nigdy nie przychodził z pustymi rękami bo wiecznie wpadał na jakiś nowy przepis, aby sprawdzić czy receptura jest dobra musiał na kimś to testować i takim królikiem doświadczalnym była właśnie Natalie, która z uśmiechem i burczącym brzuchem przyjmowała wszystko co nawet na pierwszy rzut oka nie wyglądało dobrze, a smakowało niesamowicie.
- Jeeeezu, co tak ładnie pachnie? - zawołała z kuchni w momencie, w którym jej brat przekroczył próg wynajmowanego mieszkania, w którym koczowała. Dzisiaj akurat miała wolne, a korzystając z tego, że miała wolną chatę zaprosiła małolata w swoje skromne progi. Ostatnio mało się widzieli, a blondynka stęskniła się za nim i smakołykami! Dobra, bardziej za bratem niż za żarciem, ok.
- Nie chcesz może tutaj zamieszkać? - uniosła brew w górę posyłając w jego stronę szeroki uśmiech. Spojrzała w jego stronę prostując się nad kuchenną wyspą przy której stała. Takie pytanie z jej ust pojawiało się za każdym razem kiedy tylko znalazł chwilę aby ją odwiedzić. Z Sienną pod jednym dachem by nie wytrzymała, sorry.
Gilbert Hargreeves
sumienny żółwik
rorka
robienie kawy — w hungry hearts
19 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea


Racja, często można spotkać się z schematami w zachowaniu odnośnie rodzeństwa. Najstarsze jako najdojrzalsze i najbardziej zorganizowane, najmłodsze będące rozpieszczone i roszczeniowe, a średnie pełniące rolę mediatora. Jeśli chodzi o ich trójkę, można śmiało stwierdzić, że przełamywali stereotypy.
Szczególnie Gilbert i Lia. Gdyby ktoś ich nie znał i miał stwierdzić, kto jest starszy, prawdopodobniej wskazałby chłopaka, jako tego, który urodził się wcześniej. A tu taka niespodzianka!
Co prawda nawet jeśli najmłodszy Hargreeves był zorganizowany i potrafił odmówić sobie drobnych przyjemności, by zaoszczędzić, przy czym był zdeterminowany, to wciąż nie był pewien czy poradziłby sobie, gdyby już mieszkał na swoim. Oczywiście niedługo go to czeka, ale jak na razie korzystał z dobroci matki, która zdecydowanie nie wyganiała go, a nawet nie sugerowała własnego mieszkania. Prawdę powiedziawszy, była nawet trochę niechętna, gdy Gilbert wspominał czasem w rozmowach, że jakaś oferta rzuciła mu się w oczy. Chłopak nie komentował tego, ale podejrzewał, że jako najmłodsze i ostatnie dziecko, będzie najmniej chętnie wypuszczony w świat, bo z nim w domu nie było pusto. Nastolatek był tego świadomy, ale na ten moment odpuścił sobie rozmowy na ten temat. Jeszcze przyjdzie pora.
Na razie korzystał z tego, że nie musiał się uczyć i mógł spokojnie chodzić do pracy i odkładać pieniądze, nie martwiąc się rachunkami i innymi rzeczami, które już zaprzątały głowę ich starszym siostrom. Chłopak cicho w duchu trochę im zazdrościł, że mają własne mieszkania, ale nie było to nic negatywnego. Wiedział, że u niego to kwestia czasu, a w razie czego pewnie któraś z nich chętnie przygarnęłaby go pod dach. Co prawda Gilbert wiedział, że wiązało się to też z tym, że wtedy zadbał, by lodówka nie była pusta, a w skarbonce zawsze znajdowały się jakieś oszczędności, ale nie przeszkadzało mu to. Lubił być przydatny.
Dlatego też postanowił wykorzystać wolny dzień i spróbować zrobić risotto grzybowe i pierogi calzone z różnymi farszami. Miał ostatnio fazę na włoską kuchnię i cóż, możliwe, że jego siostrom przejadły się już wszelkiego rodzaju makarony, ale niestety jak na razie wena chłopakowi nie mijała.
Zaczął gotować już z samego rana, bo w założeniu chciał zrobić więcej porcji, by i mama mogła sobie zjeść i miał w planach podrzucić Siennie i Lii duże porcje, by starczyło na chociażby dwa dni. Na całe szczęście dania nie były trudne do wykonania i dosyć szybko spakował je do pojemników. Dorzucił też małe słoiki z ciasteczkami z mlekiem skondensowanym i kawałkami czekolady.
Postanowił pojechać rowerem, który ostatnio dostał w prezencie. Dzięki temu szybko dostał się do Opal Moonlane, do mieszkania swojej najstarszej siostry.
Gilbert uśmiechnął się na widok Natalie oraz z rozbawienia z powodu jej pytania.
- Też się cieszę, że cię widzę - zaczął, trochę uszczypliwie, ale na pewno nie obrażony. - Risotto grzybowe i pierożki calzone z farszem szpinakowym, z sosem pomidorowym i z serem mozzarellą i z nutellą. Nie pamiętam tylko, które to które - wyznał i podał Lii przygotowane dla niej porcje. Nasłuchał trochę, ciekawy czy któreś z współlokatorów Natalie jest, ale wyglądało na to, że nikogo nie było oprócz nich. Cóż, trochę Gilbertowi ulżyło. Nie to, żeby to było coś złego, ale mimo wszystko nie czuł się swobodnie w towarzystwie osób średnio mu znanych.
- A musiałbym płacić rachunki? - odparł pytaniem na pytanie z rozbawieniem. Wiedział, że zada to pytanie, robiła to za każdym razem, gdy ją odwiedzał. Cóż, było mu miło, że Lia lubi jego eksperymenty kuchenne i możliwe, że chce, żeby u niej zamieszkał nie tylko ze względu na wyeliminowanie pustej lodówki, ale również dlatego, że dobrze się dogadują. Gilbert mimo wszystko nigdy nie traktował tego pytania zbyt poważnie. Cóż, łatwo proponować, gdy ma się mniej więcej pewność, że propozycja zostanie potraktowana z lekkim dystansem, inaczej gdy może być zobowiązująca.
- Pomyślę, jak pójdę już na studia. Zobaczymy czy będziesz taka chętna do zamieszkania z młodszym bratem - daleko mu było do tego stereotypowego, irytującego, młodszego rodzeństwa, ale wciąż inaczej mieszka się z rodziną, a z znajomymi w podobnym wieku. Chociaż kto wie? Może rzeczywiście Gilbert na poważnie rozważy propozycję Lii, jeśli dalej będzie go pytała i to tak na serio?
- A, właśnie! Masz jeszcze ciastka - postawił słoik na wyspie kuchennej, przy której Natalie stała. - W ogóle, co u ciebie słychać? - no tak, nie było okazji ostatnio pogadać. Gilbert miał sporo zamieszania w pracy i dopiero niedawno trochę zrobiło się spokojniej. Trochę miał sobie za złe, że nie kontaktował się częściej z siostrami, ale gdy wracał do domu, to jedynie o czym marzył to długi prysznic, cisza i sen. - Nie wylali cię jeszcze z pracy? - zagadnął zaczepnie i chociaż ton głosu miał żartobliwy, pytał trochę serio, bo Natalie była znana z ciętego języka. Co prawda już długo pracowała w Moonlight, ale kto wie?
Przy okazji Gilbert rozgościł się w kuchni swojej siostry i sam zrobił sobie kawę, nie mając nigdy dość tego napoju. Spojrzał też pytająco na Lię, czy przypadkiem też nie chce czegoś do picia.

Lia Hargreeves
ambitny krab
Bojka#6766
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
Jeśli chodzi o wspólne mieszkanie w tym temacie Lia nie robiła sobie żartów, może i na początku owszem, ale z czasem mówiła poważnie. Doskonale zdawała sobie sprawę jak to ciężko jest mieszkać z ich matką, tym bardziej, że Gilbert był rodzynkiem i do tego najmłodszym. Ich matka pewnie nie szybko wypuści ostatniego dzieciaka w wielki świat tym bardziej samego. Natalie proponowała jednak fajne i dość tanie wyjście z tego problemu, bo raz chłopak nie będzie musiał płacić kroci za mini pokój, dwa najlepszą siostrę będzie miał zawsze obok, a po trzecie ich matka byłaby spokojniejsza, że są we dwoje i może uniknąłby w ten sposób jej odwiedzin codziennie aby sprawdzić czy dziecko sobie radzi.
- Tylko za prąd, bo nie wiem czy bym dała radę zapłacić ten rachunek przy Twoich eksperymentach kulinarnych. - uśmiechnęła się szeroko i momentalnie wyprostowała swój grzbiet znad kuchennej wyspy. Niemal z cieknącą śliną z pyska jak pies odebrała pachnące pakunki i szybko się do nich dobra. Chwyciła za widelec, który miała wcześniej przygotowany i wbiła go w risotto. Nabrała solidną porcję do ust brudząc nie tylko siebie, ale pewnie i cały blat dookoła. Zaraz zagryzła je pierożkiem, który okazał się być tym z czekoladą. Cóż, połączenie smaków nie było najlepsze i z krzywą miną przełknęła to co miała w ustach.
- Osobno wszystko dobre, ale razem nie polecam. - zmarszczyła tylko nos i nadgryzionego pieroga położyła na miejsce i dokończyła risotto.
- Nie oszukujmy się, jesteś lepszy niż Sienna. Nie gwarantuje Ci jednak tego, że to idealne miejsce do nauki. - wzruszyła delikatnie ramionami. Bo faktycznie w tym momencie było cicho ze względu na to, że siedziała w mieszkaniu sama. Niestety kiedy wszyscy się w nim spotykają jest strasznie głośno bo przyszło jej mieszkać z samymi wyjątkowymi jednostkami, które nie potrafią zamknąć buzi. Sąsiedzi wiecznie zwracają im uwagę, że powinni rozmawiać trochę ciszej, ale cóż…jest jak jest.
- Oooooo, dzięki, dzięki, dzięki! - podskoczyła z radości niczym dziecko na widok ciastek w słoiki, wiedziała już, że będzie musiała znaleźć im wyjątkowe miejsce w swoim pokoju. Chociaż znając życie pewnie i tak zeżre je zanim jednak zdąży dojść do drzwi swojego małego burdelu.
- Może być, wszystko w porządku. Jakoś nie narzekam, chociaż ojciec ostatnio zaszczycił mnie swoją obecnością w barze przez co moje napiwki były niemal o połowę mniejsze. Teraz mu się zebrało strugać ojca roku i płoszyć każdego kto mnie podrywa. - skrzywiła się delikatnie na wspomnienie tego wyjątkowego dnia. Ich stary chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że płosząc kolesi spod baru jego mała córeczka nie dostanie fajnego napiwku tylko jakieś ochłapy, za żyć za coś jednak trzeba.
- Mnie? Wywalić? Błagam Cię, ja kokosy przynoszę temu barowi. - rzekła z pełnymi ustami wypinając dumnie pierś do przodu.
- Wooodę. - mruknęła cicho bo powoli zapycha się tym ryżem, a przecież miała jeszcze ponad połowę do zjedzenia. Kolejny kęs wylądował w jej ustach.
- A ty jak tam? Wszystko gra? Jak z matką, nie doprowadza Cię do szału? - uniosła brew w górę zerkając w stronę najmłodszego brata.
Gilbert Hargreeves
sumienny żółwik
rorka
robienie kawy — w hungry hearts
19 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Racja, propozycja Natalie była serio atrakcyjna. Gdyby Gilbert zacząłby rozważać wszelkie za i przeciw odnośnie przeprowadzki do Lii, znalazłby zdecydowanie więcej plusów. Jednak na razie wolał się skupić na tym, by zaoszczędzić ile mógł, by mieć jak najwięcej swoich pieniędzy, gdy ostatecznie wyprowadzi się z domu rodzinnego. Kto wie, może gdy przyjdzie ten moment, gdy zacznie serio rozważać znalezienie własnego mieszkania, poważnie pomyśli o propozycji Lii? Prawdopodobnie tak i bardzo możliwe, że może nastąpić to szybciej, niż Gilbert przewidywał. Na razie po prostu średnio chciało mu się wierzyć, żeby ktoś chciał z nim zamieszkać. Owszem, może i jego siostra serio nie miałaby nic przeciwko jego obecności, ale co z jej współlokatorami? Chłopak nie był przebojowy i atrakcyjny towarzysko, a podejrzewał, że takie osobowości są milej widziane przy wspólnym mieszkaniu. No nic, prawdopodobnie Gilbert przesadzał ze swoimi wątpliwościami, a na razie korzystał, że nie musiał płacić rachunków.
- Tylko za prąd? To chyba serio możesz trzymać dla mnie miejsce - odwzajemnił uśmiech siostry, a potem z rozbawieniem obserwował, jak zabiera się za jedzenie. Było mu też miło widzieć entuzjazm Natalie do jego eksperymentów kulinarnych, chociaż i z nim mogła przesadzić, przykładowo niechcący jedząc calzone z nutellą.
- Dzięki za ostrzeżenie - odparł, samemu zabierając się za sobą porcję. Liczył na to, że pierożki zostaną na później dla Natalie, ale hej! Kim on jest, żeby powstrzymywać głodną siostrę? - Nie lepszy, po prostu potrafię gotować - poprawił barmankę z rozbawieniem. Jednocześnie ta mogła zobaczyć, że chłopak mimo wszystko ma skupioną minę, która zwykle pojawiała się na jego twarzy, gdy nad czymś się zastanawiał lub rozważał. Teraz Gilbert próbował sobie wyobrazić, jak mieszkałoby mu się z najstarszą siostrą i jej głośnymi współlokatorami. Przyzwyczaiłby się? Miałby dosyć hałasu? Prawdopodobnie spotkanie się z całą gromadką pozwoliłoby mu lepiej ocenić, czy wpasowywałby się, a przynajmniej czy lubiłby ich na tyle, że nie przeszkadzałoby mu duże natężenie decybeli.
Uśmiechnął się, widząc reakcje Lii na ciastka. Cóż, potem mina mu zrzedła, gdy usłyszał o tym, gdzie spotkała Natalie ich ojca.
- Stara się po swojemu... - spróbował jakoś obronić ich przecudownego tatę, ale niestety mu to nie wyszło, bo tonacja głosu i jego mina mówiły zupełnie coś innego - zawód. Nie, nie był zaskoczony tym, że Jackson poszedł do baru i tak, relacje chłopaka z nim znacznie się poprawiły. Jednak wciąż były pewne aspekty, które powodowały, że najmłodszy Hargreeves spinał się cały i czuł jak stare rany zaczynają go piec. Niestety, ale tak szybko nie odbuduje się straconego zaufania. - Ale oprócz mniejszych napiwków, nic się... więcej nie stało? - zapytał, trochę ostrożnie, bo nie chciał wprost zapytać czy ich ojciec był podpity czy coś w tym deseń. Może i Gilbert był tchórzem, ale chciał wierzyć, że ich tata zmienia się na lepsze, szczególnie, że ich kontakt zaczął się wreszcie polepszać, ale jednocześnie wiedział, że nie ma co sobie mydlić oczu, a wszelkie wiadomości, które jasno dawały do zrozumienia, że nie, nie ma progresu, po prostu przyjmował i nie był nawet zaskoczony. To był znajomy stan i Gilbert nauczył się sobie z nim radzić. Inaczej było, gdy łapał się na przeciwnych momentach. Wtedy szczerze nie wiedział, co powiedzieć, co zrobić i czy rzeczywiście powinien w nie wierzyć, bo te małe sukcesu w ociepleniu ich relacji były niczym łodzie na bezkresnym oceanie rozczarowania.
Jednak wciąż, pomimo przeważającej ilości chwil, które spowodowały, że Gilbert nawet nie chciał widzieć ich ojca, dalej musiał teraz przyznać, że jakoś odzyskali jakikolwiek kontakt ze sobą.
- Zaprosił mnie na wieczór filmowy - dorzucił od siebie, niby od niechcenia. Nawet wzruszył barkami. A jak potoczy się ich spotkanie, to dopiero się okaże.
- Przynajmniej moje napiwki nie ucierpią, bo do mnie nie przychodzi - zażartował, żeby trochę rozluźnić atmosferę i mając nadzieję, że przejdą na trochę inne tematy. Ostatecznie ich życie nie kręci się tylko wokół ich ojca, nawet jeśli jego odejście mocno na nie wpłynęło. Wciąż mieli pracę, plany na przyszłość i inne problemy, mniejsze i większe.
- A masz już tytuł pracownika roku? - spytał żartobliwie, bo skoro bar działał głównie dzięki uroczej osobowości Lii, to chyba powinna być doceniona, prawda? - Masz już stałych klientów, którzy specjalnie przychodzą na twoje zmiany? - dopytał jeszcze, wciąż rozbawiony. Ostatecznie nie byłby zdziwiony, gdyby tak było. Natalie była atrakcyjna i charyzmatyczna, więc mogła już być czyjąś ulubioną barmanką.
- Tak, u mnie po staremu. I nie, nie doprowadza mnie do szału, nie licząc tych momentów, gdy nalega, żebym zabrał ze sobą tonę rzeczy, bo "może będzie ci potrzebne" - przewrócił oczami, jednocześnie nie kryjąc irytacji, którą czuł w związku nadmierną opiekuńczością. Tak tak, wszystko rozumiał, że to wynikało z troski, ale nie narzekałby na to, gdyby trochę dostał więcej zaufania w kwestii tego, że potrafi o siebie zadbać. Ostatecznie, jeśli tego nie zrobi, odczuje na własnej skórze i zapamięta. - Na razie też nie wspominam często o przeprowadzce, ale obydwoje wiemy, że bliżej niż dalej mi do niej, więc jest taka... niespokojna? - wyraźnie było słychać niepewność tego, czy dobrze wybrał słowo, by dokładnie opisać swoje obserwacje. - Ugh, nie wiem. Czaję, że się martwi i że jestem najmłodszy, więc to dla niej trudne, bo zostanie sama w domu, ale irytuje mnie to, że muszę się tak szykować na rozmowy z nią o przeprowadzce, bo wiem, że będzie sugerowała, żeby "jeszcze trochę poczekać". Z tobą też była tak uparta? - wyraził swoje frustracje, bo hej! Od czego jest rodzeństwo! Nawet trochę mocniej wbił widelec w bogu ducha winne risotto. Może przypominał teraz zirytowane dziecko, które nie docenia troski rodzica, ale niejednokrotnie miał już przesyt takich momentów. Ostatecznie przyjdzie mu zacząć samodzielnie żyć, a coraz bardziej czuł się na to gotowy, więc podcinanie mu skrzydeł, zamiast pomóc mu, by się na nich wznieść, złościło go.
Aż znowu wyżył się niechcący na biednym risotto.

Lia Hargreeves
ambitny krab
Bojka#6766
najlepsza barmanka w — MOONLIGHT BAR
23 yo — 150 cm
Awatar użytkownika
about
najlepsza barmanka i stała bywalczyni wszelkich imprez, która dorobiła się uroczego stalkera, który z dnia na dzień coraz bardziej ją osacza i lada moment doprowadzi do choroby psychicznej albo samobójstwa
- Serio, pod warunkiem, że nie puścisz mnie z torbami przy swoich kulinarnych eksperymentach. - kiwnęła głową posyłając w kierunku brata wesoły uśmiech. Bo jeśli faktycznie Gilbert będzie gotował tak dużo i co chwilę używał starego piekarnika, który pożera prąd, a tym samym podnosi rachunki to blondynka będzie musiała mu jednak jakiś wykład zrobić. Chociaż więcej niż pewne jest to, że ostatni grosz jaki ma oddałaby jemu. Nie była aż taka zła jak myślą wszyscy inni.
- Owszem, nie tylko dlatego, że umiesz gotować. Jesteś od niej lepszy bo nie podbierałeś mi wiecznie ciuchów i nie ubrudziłeś moich szpilek błotem. - westchnęła jednocześnie przywołując sobie te wspomnienie. Znów poczuła ten niewyobrażalny ból kiedy znalazła swoje nowe i piękne szpilki schowane na dnie szafy umorusane całe w błocie. To był cios dla jej wrażliwego serca. Lia do dzisiaj nie mogła zrozumieć i pojąć jak Sienna mogła tak załatwić buty, a przede wszystkim gdzie! Bo nikt normalny do lasu w szpilkach nie chodzi.
Zaraz jednak się otrząsnęła i wróciła do jedzenia ciastek, które z każdym kolejnym kęsem były jeszcze bardziej smaczne. Nie była nimi aż tak pochłonięta aby nie zobaczyć miny Gilberta, który się nad czymś zastanawiał. Jako najbardziej ciekawskie stworzenie świata jednak nie pytała, nie chciała aby czuł się jak na przesłuchaniu.
Jeśli chodzi o jej współlokatorów to na pewno by wytrzymał, każdy z nich wspólne mieszkanie traktuje jako hotel, w którym tylko śpią. Nie zawsze udaje im się spotykać, a nawet jeśli nastaje tak wyjątkowy dzień to zazwyczaj traktują to jak święto.
- Jego czas na staranie się minął już dawno temu. - odpowiedziała krótko i może zbyt ostro niż zamierzała. Nigdy nie ukrywała tego, że miała straszny żal do ojca. Nie potrafiła z dnia na dzień pogodzić się z tym, że wyjechał i zostawił swoją rodzinę. Co z tego, że starał się być na zakończeniach szkoły, wysyłał prezenty na urodziny czy święta. Dla blondwłosej liczyła się tylko jego obecność, to było dla niej najważniejsze, a nie nowa lalka z jakiegoś egzotycznego miejsca.
- Jeśli chodzi Ci o to, że musiałam transportować go do wyjścia to nie, chociaż raz udało mu się trzymać fason. - wzruszyła delikatnie ramionami. Rozmowa o ojcu była dla niej trudna i trochę niezręczna. Nigdy nie ingerowała w to jakie relacje z nim miało pozostałe rodzeństwo, nigdy ich nie buntowała przeciwko niemu i nie narzucała tego co mają o nim myśleć. Mieli swoje rozumy i własne uczucia względem niego, szanowała to. Ale tak czy siak jeść się jej odechciało. odstawiła ryż wraz z widelcem gdzieś na bok i poprawiła kosmyk włosów za ucho.
- Cieszę się, super, że się jakoś dogadujecie, ale możemy zakończyć rozmowę na temat ojca? Dobrze wiesz jakie mam zdanie na jego temat. - na jej twarzy pojawił się mega wymuszony uśmiech. W prawdzie to ona zaczęła jego temat, ale nie chciała dalej się w niego pchać. Chciała uniknąć niepotrzebnej dyskusji, bo od zdania do zdania i wtedy cały ten przyjemny czas szlag by trafił, a nie chciała kłócić się ze swoim młodszym bratem. Wystarczy, że z Sienną co chwilę obrzucają się błotem jak świnie w zagrodzie.
Zaśmiała się, szczerze i głośno. Ona i pracownik roku? No błagam, każdy by się uśmiał. Może i była dobrym pracownikiem, ale była też takim, który podrywa klientów, czasem nawet powie o słowa za dużo do tych namolnych, a przede wszystkim nie odmówi jednego głębszego. Niby stara się kryć z tym, że czasem kielicha przechyli z przystojnymi klientami, ale nie pracuje w barze prowadzonym przez idiotów. Oni i tak wiedzą, na razie nic nie mówią, ale zobaczymy jak długo. Lia liczy na to, że jednak szybko nie straci roboty, bo co jak co, ale naprawdę lubiła to robić.
- Nie, nie mam tytuły pracownika roku, ale owszem. Mam klientów, którzy przychodzą tylko dla mnie i halo, niespodzianka: nie są to wcale stare oblechy, które tylko chcą zmacać mój tyłek. - dodała ostatnie zdanie z pewnego rodzaju dumą i triumfem słyszalnym w głosie. Nie wiem jak dla innych, ale dla Natalie była to swojego rodzaju wygrana jak na loterii.
- Aha, czyli nie wkurza Cię to, że na każde wyjście z domu szykuje Cię jak na wojnę? - uniosła brew w górę patrząc prosto na twarz Gilberta. Ich matka nie należała do najłatwiejszych kobiet na świecie, była po części samotną matką, na którą spadła rola opieki nad trójką dzieci. Nic dziwnego, że była nadopiekuńcza, musiała martwić się za siebie i dodatkowo za wiecznie nieobecnego byłego męża.
Blondynka kiwnęła tylko głową dając tym samym znak, że doskonale rozumie o czym chłopak mówi. Ona miała na tyle szczęścia, że kobieta miała jeszcze dwójkę dzieciaków więc Lia jako najstarsza miała pewne fory. Poza tym nie ma też co ukrywać, że dziewczyna wyprowadzając się z domu uwolniła w ten sposób swoją matkę od oglądania jej w stanie totalnego upojenia alkoholowego, który czasem odcinał ją totalnie od rzeczywistości.
- Szczerze? Nie miałam aż tak źle, może dlatego, że byłam najstarsza i poza mną miała jeszcze Siennę i Ciebie. Nie ukrywajmy, jako najmłodsze dziecko masz najbardziej przerąbane. Zakładam, że nie puści Cię tak łatwo samemu w świat, a nawet jeśli to zrobi to musisz się szykować na to, że codziennie będzie przywozić Ci zakupy i wpadać z niezapowiedzianą wizytą bo akurat “była po drodze” - rzekła zgodnie z prawdą na postawie własnych doświadczeń związanych ze swoją wyprowadzką.
Blondynka podeszła bliżej brata i poklepała go po ramieniu, prychnęła cicho kiedy młodszy zdecydował się wyżyć na biednym jedzeniu, które niczemu nie było winne, wiec proszę je tutaj szanować.
- Nasza matka jest bardzo samotna, może kupimy jej psa? Albo wyślijmy na randkę w ciemno, o! To jest myśl! - niemal krzyknęła z entuzjazmem, bo wysłanie matki na randkę w ciemno nie było wcale złym pomysłem. Oczywiście bardziej bezpieczną opcją jest kupienie jej szczeniaka, którego będzie mogła traktować jak swoje czwarte dziecko i nie będzie musiała się martwić o to, że i on się wyprowadzi.
Gilbert Hargreeves
sumienny żółwik
rorka
ODPOWIEDZ