właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
Cora miała wrażenie, jakby ostatnie wydarzenia były snem. Bardzo dziwnym – wręcz dziwacznym! – i trochę niepokojącym (odrobinę też fascynującym!), ale wciąż snem. Podświadomie ciągle czekała na moment, w którym się obudzi i ponownie znajdzie w Tingaree, a budzik w telefonie bezwzględnie oznajmi, że należy w końcu opuścić wygodne łóżko i zebrać się do pracy. A jednak nic takiego się nie działo, a spokojne życie, które wiodła w Lorne Bay powoli stawało się coraz bardziej odległym wspomnieniem. Nie wiedziała, dokąd ją to wszystko zaprowadzi. Miała kilka momentów, kiedy oglądała się za siebie, a powrót do domu i uznanie tego wszystkiego za bujdy było kuszące, ale... nie mogła. Przygoda wciągała ją coraz bardziej, nie pozwalając zawrócić.
Czuła zmęczenie i delikatnie pulsujący ból – od wiosłowania. Stara łódź rybacka, do której je wpakowali sprawiała wrażenie, jakby niewiele było trzeba, aby się rozleciała, choć Cora wolała się o tym nie przekonać. Odwróciła się, spoglądając na młodą dziewczynę.
No wiosłuj, wiosłuj. – Powoli traciła cierpliwość, więc jej słowa mogły nabrać nietypowej szorstkości. Początkowo nic z tego nie rozumiała, kiedy kapitan powiedział, że na akcje odbicia jego perły Cora może zabrać ze sobą kogoś od niego. Zakładała, że to będzie ktoś z załogi, a nie jakaś panienka, którą przyprowadzono na pokład, ale nawet wtedy cieszyła się, że nie musi wyruszać tam sama. Właściwie fakt, że się zgodziła na to wszystko był już wystarczającym szaleństwem, więc towarzystwo Ginsberg nie mogło tego dodatkowo skomplikować. Chociaż... teraz już nie była tego taka pewna. Coś czuła, że kapitan nie podsunął jej Chandry z życzliwości, a raczej po to, aby podwinęła jej się noga.
Słyszałaś to? – odezwała się (bo może Chandra zrobiła jakąś przerwę w marudzeniu i chociaż przez moment było cicho, heh), marszcząc brwi. Nie była pewna, czy jej się zdawało, czy do jej uszu docierała jakaś melodia. Umysł Cory wciąż wzbraniał się przed prawdą.

Chandra Ginsberg
wystrzałowy jednorożec
-
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
:crab: 6 :crab:

Piracki klimat końcówki lipca w Lorne Bay podziałał na wyobraźnię Chandry tak mocno, że ta coraz częściej zaczęła rozmyślać, jakby to było być takim prawdziwym piratem: przemierzać morza i oceany w poszukiwaniu skarbów i przygód związanych z ich odnajdywaniem; snuć własne morskie opowieści.
I to pragnienie najwyraźniej było tak silne, że okazało się rzeczywistością…
Szum fal, skrzeczenie mew, zapach morza, w tym odpuszkowanych sardynek, uderzył Ginsberg, gdy otworzyła oczy, dostrzegając w swoich rękach wiosła. Dwa, obdarte z farby wiosła. Podskoczyła, próbując oddalić się od nich, bo jak zdążyła zauważyć miała już zaczerwienione ręce i obolałe palce, więc ani myślała dalej kontynuować wiosłowania.
- Sama sobie wiosłuj. Ja mam zbyt delikatne dłonie. O, popatrz! Już mam bąbla. I tu drugiego! Opatrz mi to, bo jeszcze od tego syfu wda się jakieś zakażenie - poleciła kobiecie, która wydawała się być jedyną osobą na tej łajbie, na dodatek wydającą polecenia. - Kobiety nie powinny wiosłować. To zbyt męczące. Jeszcze urosną nam mięśnie, fuj! Gdzie są faceci? Chyba ich nie zjadłaś? - zapytała z kpiną, właściwie nie wiedząc, czy widziała tu wcześniej kogoś prócz nich. - Gdzie kapitan? - dodała, nie mogąc sobie przypomnieć, czemu nie płynie na okręcie, tylko siedzi w starej łodzi, która dawno miała za sobą lata świetności. - Porwałaś mnie? - zapytała, pocierając głowę; czuła pulsujący ból z jednej strony, ale nie mogła sobie przypomnieć jak się go nabawiła.
- Co? - zapytała, patrząc podejrzliwie na Corę. - Co niby miałam słyszeć? Nic nie słyszę! - odparła z niezadowoleniem, bo kobieta miała skupić się na niej, a nie jakichś rozpraszających jej uwagę głupotach.

Cora Westwood
chandra ginsberg
◠‿◠
właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
Cora zerknęła w stronę wody. Zastanawiała się, czy pływają tam jakieś rekiny albo inne stworzenia, które lubują się w ludzkim mięsie. Mogłaby wyrzucić dziewczynę za burtę, ale – no właśnie – chyba aż tak jej jeszcze nie zaszła za skórę, aby rzuciła ją czemukolwiek na pożarcie.
A może?
Spojrzała na dłonie Chandry, a potem uniosła wzrok na jej twarz.
Nikt jeszcze nie umarł od jednego czy dwóch bąbli – stwierdziła lekceważąco. – A nawet jeśli będziesz pierwsza to pewnie lepsze to niż niewola u piratów – dodała może odrobinkę złośliwie. Chyba liczyła na to, że małe nastraszenie (zastraszenie?) podziała na jej towarzyszkę motywująco i ta będzie sprawniej wiosłować. Uniosła brew nieco wyżej, słysząc kolejne jej słowa. Cóż, Cora należała raczej do tego grona kobiet (w dodatku bez problemu nazwałaby siebie feministką), które nie miały problemu z braniem się za zajęcia wymagające użycia siły fizycznej i niekiedy stereotypowo uważanych za bardziej męskie. Pewnie poniekąd wynikało to z wychowania przez kobiety i konieczności radzenia sobie z takimi rzeczami, którymi zwykle zajmowała się głowa rodziny w postaci mężczyzny. – Ja nie. Rekiny. Tak że bądź miła, jeśli nie chcesz podzielić ich losu – zagroziła. Jasne, że blefowała, bo chyba nie potrafiłaby zgotować takiego losu dziewczynie, ale tamta jeszcze nie musiała o tym wiedzieć. – Dobry boże, na szczęście nie. Pożałowałabym tego po minucie. Pewnie dlatego kapitan chciał się ciebie pozbyć, też rozumiał swój błąd – mruknęła pod nosem, a po chwili potrząsnęła głową, chcąc, by Chandra mówiła ciszej, bo w takiej sytuacji zagłuszała to, co mogłaby usłyszeć. Ale Cora już wiedziała, co to jest. Wsunęła dłoń do kieszeni i wyciągnęła z niej dwie pary zatyczek do uszu.
Masz, włóż to, jeśli nie chcesz stać się jednak pokarmem dla rybek. – W duchu podziękowała za ostrzeżenie kapitana i mały prezent, który miał im teraz posłużyć. – I wiosłuj, mała, bo teraz najważniejsze, żebyśmy dotarły do wyspy – rzuciła, a kiedy sama wsadziła zatyczki, złapała za wiosła, biorąc się do pracy.

Chandra Ginsberg
wystrzałowy jednorożec
-
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Także i Chandra powiodła spojrzeniem w stronę fal, które uderzały o burtę ich łajby. W przeciwieństwie do Cory, nie szukała w niej stworzeń, które chętnie by na nią zapolowały. Bardziej ciekawiło ją, czy woda jest wystarczająco schłodzona, by przynieść ulgę jej zaczerwienionym od pracy (bo zupełnie do niej nieprzystosowanych) dłoni.
- Jestem za młoda, żeby umierać! - stwierdziła płaczliwie Chandra, sycząc z bólu, gdy tylko dotknęła podrażnionego miejsca na skórze dłoni. - Byłaś w niewoli u piratów, że wiesz, że ona jest gorsza? Czy tak gadasz, byle gadać i pokazać, jaka jesteś hop do przodu? - zapytała, prychając przy tym lekceważąco. - Skoro wybrałaś się szukać tej perły, pewnie byłaś nic nieznaczącym majtkiem albo innym obszczymurkiem w porcie. Nie to co ja! Płynie we mnie piracka krew. Mój ojciec… - ucięła, bo najwyraźniej i ona usłyszała dobiegającą z oddali melodię. Zmrużyła oczy, próbując wypatrzeć coś na horyzoncie, ale nie było jej dane zbyt długo prowadzić - i tak bezskutecznych - obserwacji. Że też nie wzięła ze sobą lunety!
- Strasznie dużo gadasz! - warknęła, słysząc posłane pod swoim adresem niekoniecznie miłe słowa. - Zamiast bezsensownie mielić ozorem, mogłabyś teraz ty tak dla odmiany powiosłować. Ciekawe, czy jesteś taka mocna w rękach, jak w gębie - odpyskowała, uśmiechając się złośliwie. Niemal od razu odebrała od Cory zatyczki i wepchnęła je sobie do uszu.
- O, jaka ulga! - podsumowała, ewidentnie zadowolona z tego, że nie musi dłużej wysłuchiwać swojej towarzyszki. Nawet wiosłowanie wydawało jej się przez to jakby lżejsze i te śmiertelne bąble nie przeszkadzały tak bardzo.
- Ląd! Widać ląd! - wykrzyknęła, widząc majaczące w oddali skały, które wcale nie musiały oznaczać celu ich wyprawy, a wręcz mogły być skuteczną przeszkodą na drodze do odnalezienia perły. - Nie za szybko…? - zapytała samą siebie, gdy dotarło do niej, że coś tu jest nie tak.

Cora Westwood
chandra ginsberg
◠‿◠
właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
Cora zaczynała się odrobinę martwić o powodzenie tej wyprawy. Z drugiej strony, może ktokolwiek był na tej wyspie, na którą właśnie płynęły przestraszy się tej paplaniny Chandry i nie chcąc jej słuchać, od razu odda im perłę! Tak, taka opcja podobała jej się na tyle, że usta Westwood rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu, a nawet zareagowała na kolejne słowa dziewczyny wyraźnym rozbawieniem.
Zawsze masz tak dużo do powiedzenia? To aż dziwne, że nie wysadzili cię w najbliższym porcie albo przehandlowali komuś innemu. Albo że nie zagadałaś ich na śmierć. A może oni też używali zatyczek? – Tym razem ona zdobyła się na złośliwy uśmiech. Ale chociaż jej towarzyszka była niewątpliwie marudną gadułą, a do tego najwyraźniej uważała, że wszystko wie lepiej, to Cora w jakimś sensie poczuła przebłyski sympatii wobec dziewczyny. Może właśnie z powodu tych wyżej wymienionych cech.
Masz rację, sprawdźmy to. – Wyszczerzyła się, mocniej chwytając za wiosła i skupiła na tej konkretnej czynności. Przez to albo przez zatyczki, które wciąż tkwiły w jej uszach, komunikat Chandry dotarł do niej z pewnym opóźnieniem. Spojrzała w stronę skał. Oj, coś jej się wydawało, że to nie mógł być cel ich destynacji. Zwłaszcza, że z wody coś zaczęło się na to wdrapywać. A one były coraz bliżej.
Odbijaj, odbijaj! – wrzasnęła, naprawdę licząc na to, że Ginsberg zrobi to, co mówi, bo to, co właśnie siadało na skałach, wygrzewając swój rybi ogon, raczej nie miało dobrych zamiarów. Łódka z wyraźnym oporem zmienia kurs, żeby ominąć te nieszczęsne skały, z których syrena właśnie znów wskakiwała do wody. To nie mógł być dobry znak. I nie był, bo zaraz potem coś uderzyło o spód ich łódki. Zatrząsało nią.
Cholera! Uważaj, nie daj się wywalić do wody. – Sama musiała się powstrzymać, gdy syrena znów uderzyła w łódź, ale równie szybko, jak atak nastąpił, tak się skończył. Cora policzyła do dziesięciu, nim wypuściła powietrze z płuc. – Wszystko okej? Chyba nie jesteśmy mile widzianymi gośćmi. – Starała się robić dobrą minę do złej gry.

Chandra Ginsberg
wystrzałowy jednorożec
-
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Chandra, z błąkającym się złośliwym uśmieszkiem i takimż samym błyskiem w oku, dumnie zadarła głowę. Dobrze, że nie byli na większym statku, gdzie opuszczono żagle, bo istniało ryzyko, że nabawiłaby się guza prezentując swoją wyższość.
- Skąd wiesz, że nie zagadałam? Dziwnym trafem ostatnio nikt nie widział dwóch członków mojej poprzedniej załogi. Podobno zachorowali i siedzieli pod pokładem, ale, ups! nikogo tam nie było. Sprawdzałam! - pochwaliła się, może odrobinkę koloryzując tę historię, bo chodziło o jednego pirata, który najprawdopodobniej przesadził z rumem, ale przecież Cora nie musiała o tym wiedzieć. Skoro ona straszyła ją rekinami, to Ginsberg nie mogła pozostać jej dłużna, zwłaszcza gdy nadarzyła się ku temu okazja.
Widząc, że i jej towarzyszka wzięła się za wiosłowanie, a do tego było nawet względnie cicho, Chandrze od razu lepiej szło… przyglądanie się wysiłkom towarzyszki. Trochę też pomagała, próbując nadążyć za jej tempem, które nagle, po tym jak zauważyła ląd znacznie się zwiększyło.
- Nie dam rady tak szybko! Zwolnij! Wyrwiesz mi ręce! - biadoliła, leczy tylko na początku, dopóki nie zorientowała się dlaczego Cora coś krzyczała, próbując odbić z kursu. - Czy to... Syreny!! - krzyknęła Ginsberg i przez chwilę zrobiło jej się ciemno przed oczami. Pamiętała te wszystkie opowieści, co te stworzenia robiły z nie takimi jak one wilkami morskimi. Nie chciała tak zginąć! Poklepała się po policzkach, żeby oprzytomnieć i chwyciła za wiosła, machając nimi ile tylko miała sił.
- Aaa! Zaraz nas wywrócą! - jęknęła, czując jak zakołysało łódką. - Zaśpiewaj im coś! Może to ich odstraszy! - zaproponowała Chandra, na ten moment nie widząc lepszego sposobu, by jakoś odwrócić uwagę kotłujących się pod wodą syren. - Ja mam zbyt piękny głos, tylko bardziej je zachęcimy do zbliżenia - dodała, by nie było wątpliwości, jak ocenia zdolności wokalne Cory.
Wcale nie było łatwo nie dać się wciągnąć w morską toń. Ginsberg nerwowo rozglądała się po pokładzie, czy nie ma pod ręką choćby cienkiej liny, żeby móc ją doczepić do nogi albo ręki, tym samym tworząc choć pozorne zabezpieczenie. Jak na złość nic takiego nie było w jej pobliżu, musiała więc trzymać się mocno i liczyć, że to wystarczy.
Gdy przez chwilę zrobiło się spokojniej, Chandra spojrzała na towarzyszkę.
- Myślałam, że one atakują tylko facetów! - poskarżyła się, patrząc ze złością w stronę piany, która unosiła się na wodzie. - Jesteśmy wystarczająco daleko? Zostawiły już nas w spokoju? - zapytała, by upewnić się, że to nie cisza przed burzą.

Cora Westwood
chandra ginsberg
◠‿◠
właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
Cora aż się obróciła delikatnie przez ramię, rzucając powątpiewające spojrzenie swojej towarzyszce. Chandra niewątpliwie potrafiła zagadać każdego, choć Westwood szczerze wątpiła, aby prawdziwy powód nagłego zniknięcia piratów leżał akurat w jej osobie. Prędzej obstawiałaby trochę za duże ilości rumu, po którym łatwo byłoby wylecieć za burtę. Ugryzła się jednak w język, nie prezentując na głos swojej teorii. Poniekąd dlatego, że spodziewała się wtedy ze strony Chandry kolejnej dyskusji.
Jasne, strach się ciebie bać! – mruknęła, odwracając się natychmiast, żeby nie było widać, jak się uśmiecha po tych słowach.
Wkrótce zresztą nie było jej już ani trochę do śmiechu, kiedy Chandra i ona stały się celem ataku syreny (wolała nie myśleć w liczbie mnogiej, bo wtedy dopuściłaby do siebie opcje, że może tych stworzeń kryje się więcej pod wodą), Cora przez chwilę naprawdę myślała, że za moment ich łódź się wywali, a one wpadną do wody, gdzie szanse na przeżycie drastycznie zmaleją.
No nie wiem, to aż dziwne, że jeszcze im nie popękały bębenki od twojego ciągłego jazgotu – warknęła, nie zamierzając pozostać dłużna nowej koleżance, choć prawdopodobnie był to najgorszy moment na temu typu rozmowy. Powinny raczej współpracować, żeby jakoś wydostać się z tych tarapatów.
Cora była czujna, o czym świadczyło jej napięte ciało. Nie chciała zakładać z góry, że syrena tak po prostu sobie odpłynęła, bo wolała ewentualnie być przygotowana na kolejny atak, gdyby ten miał nastąpić.
Spójrz na to z innej strony – poradziła – w ten sposób obaliłyśmy jeden mit o syrenach. Możemy to potem opisać w książce. Oczywiście, o ile przeżyjemy – dodała niemal bezbarwnym tonem i złapała za wiosła, dziarsko poruszając ramionami, by oddalić się od tamtego miejsca. I znów coś przed nimi majaczyło, ale tym razem to rzeczywiście wyglądało na wyspę, a nie przeszkoda. Kiedy nalazły się blisko brzegu, Cora wyskoczyła z łódki i próbowała wyciągnąć ją trochę na brzeg, żeby przypadkiem nie odpłynęła, jak wejdą w głąb wyspy. – Możesz mi pomóc – zauważyła, bo kiedy dziewczyna siedziała w środku, było jej zwyczajnie za ciężko. – I trochę odciążyć łódkę, wyskakuj – poleciła stanowczo.

Chandra Ginsberg
wystrzałowy jednorożec
-
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Chandra prawdopodobnie uwierzyła w to, że Cora na poważnie mogłaby się jej wystraszyć, bo zadarła dumnie nos, od teraz spodziewając się jak nie grzeczniejszego traktowania, to chociaż taryfy ulgowej.
Zatyczki wypadły jej z uszu, przez co krzyki towarzyszki słyszała aż za dobrze. Łodzią jednak tak chybotało, że powoli Ginsberg zbierało się na mdłości, więc zamiast kolejnej pyskówy, postanowiła zacisnąć wargi i jakoś to wszystko przetrwać. Obiecała sobie w duchu, że jak już staną na lądzie, to zdąży powiedzieć to, co chwilowo przemilczała. Bała się, cholernie się bała, że porwą ją fale i nawet nie będzie miejsca, gdzie ktoś wbije krzyżyk nad jej szczątkami. Nie chciała, by posyłano w morze jakieś wieńce, by ją upamiętnić…
Otrząsnęła się, wyrzucając z głowy te ponure scenariusze. Ta przygoda przecież nie może się tak skończyć!
- Kto w tych czasach czyta książki - mruknęła bez przekonania, przewracając przy tym oczami. Ewidentnie nie trafiła do niej siła argumentu Westwood, chociaż… gdyby się nad tym dłużej zastanowić, to nie miałaby nic przeciwko temu, żeby jej śliczna buźka zdobiła okładki książek, które znalazłyby się w biblioteczkach bogaczy i innych wpływowych ludzi.
Zaczęła nad tym rozmyślać, bo to była o wiele przyjemniejsza wizja, niż bycie wciągniętym pod wodę przez syreny. Kilka razy nawet na ustach Chandry zabłąkał jej się uśmieszek, gdy próbowała wybrać pozę, w jakiej najlepiej uchwycić jej ciało, by zachwycało.
Ginsberg pewnie nawet nie zauważyłaby nieobecności towarzyszki, gdyby nie to polecenie, które padło pod jej adresem. Brutalnie spadła z obłoków na twardą ławkę starej łodzi, czując wszelkie skutki nieustannego wiosłowania. Cicho jęknęła, ponownie koncentrując się na swoich dłoniach, które były jeszcze bardziej poranione, niż gdy wznosiła poprzedni lament.
- Mogę, ale nie muszę? - zapytała zuchwale, bo nie zamierzała zbyt wiele dawać z siebie. Już i tak była przemęczona! - Wyskakuj?! Co?! Gdzie…? - dopiero teraz do niej dotało, co dodała Cora. Ginsberg bez przekonania spojrzała słabo widoczny spod wody brzeg. - Tu na pewno nie jest głęboko? A jak jest nierówne dno i tam gdzie ty wyskoczyłaś było akurat wyżej? Ja mogę nie mieć takiego szczęścia, a chyba nie chcesz, żeby coś mi się stało. Pssst! Robię się wtedy bardziej marudna - oznajmiła Chandra, dodając do tego niewinny uśmieszek. W końcu jednak wstała, trochę w obawie, że Cora mogłaby ruszyć bez niej, a jakoś nie uśmiechała jej się wizja ponownego dryfowania po morzu albo innego spotkania z czymś gorszym od syren. Z dwojga złego wolała towarzystwo Westwood.
- Masz jakąś mapę? - zapytała towarzyszki, kiedy już uporały się z łódką i mogła się przeciągnąć, czując jak niemal każdy mięsień pulsuje z bólu. - Bo chyba nie będziemy szukać tej perły na oślep? - dodała z grymasem, mając wrażenie, że po tej walecznej kobiecie może spodziewać się wszystkiego.

Cora Westwood
chandra ginsberg
◠‿◠
właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
W gruncie rzeczy była zadowolona z tego, że chociaż dogadanie się z towarzyszką momentami nastręczało trudności, dziewczyna przynajmniej nie była panikarą, przez co zyskała w oczach Cory. To nie tak, że Westwood się nie bała. Bała, i to cholernie, ale jednocześnie starała się przekuć ten strach w motywację do walki o własne życie. Poza tym tliła się w niej również złość. Na kapitana, który się nimi wysługuje i tę paskudną syrenę, która chciała je wciągnąć do wody. Z jednej strony żałowała, że dała się wciągnąć w to szaleństwo. Jakieś rodzinne sekrety, zaginione statki i głupie zadania, które musiała wykonać po drodze, a teraz jeszcze to. Czy naprawdę wszystko to było warte swojej ceny?
Z drugiej strony, Corze podobała się ta adrenalina, ekscytowała się, będąc coraz bliżej celu.
Możesz być jeszcze bardziej marudna? – Cora mimo takich okoliczności zaniosła się śmiechem. Może zresztą takie chwile były jej – im? – potrzebne, żeby jakoś sobie z tym poradzić. Na szczęście Chandra, mimo swoich słów ostatecznie wyszła z łódki, a nawet pomogła jej w wyciągnięciu jej trochę na brzeg. Westwood chciała być pewna, że ich jedyny środek transportu nigdzie sam nie odpłynie, bo wtedy nawet w razie powodzenia akcji z perłą, miałyby poważny problem. Nie chciała rozważać konieczności pozostania na tej wyspie i bawienia się w Robinsona Cruzoe.
Rozejrzała się, po minucie powracając spojrzeniem do Chandry.
Nie do końca – przyznała bez skruchy. – Nie mam mapy. Kapitan powiedział, że powinnyśmy kierować się główną ścieżką w głąb wyspy. Ponoć po jakiejś pół godzinie marszu z lewej strony dostrzeżemy jaskinię. To tam niby mają trzymać tę jego perłę – wyjaśniła i zmarszczyła brwi, bo do jej uszu dotarł jakiś dziwny dźwięk. Nie był to szum morza ani ćwierkanie ptaków. Zwróciła się do Chandry, przykładając palec do ust, a potem znów zerknęła w stronę znajdujących się kawałek dalej zarośli.

Chandra Ginsberg
i prosimy Bunyip o jednorazową ingerencję :hihihi:
wystrzałowy jednorożec
-
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jarzące się jak ogniki gwiazdy zdradzały, że oto nadchodzi dzień przepowiedni.
Wśród syren od siedmiu dni panowało zamieszanie, a choć nie wymieniano ze sobą żadnych słów – cisza, jaka zapadła, dotkliwie odbierała każdej Yawkywak nadzieję. Niektóre z syren podpływały bliżej brzegu, obserwując z wściekłością ludzi, szukając tejże jednej postaci, która zakłócić miała ich losy. Rozgniewane swym niepowodzeniem, zsyłały na mieszkańców ulewne deszcze, gromkimi burzami rujnując ich domy. A potem zrozpaczone wracały na wyspę, pewne, że losu oszukać się nie da.
Mimo to próbowano powstrzymać przybyszów przed dotarciem do wyspy. Czarami kierując wzburzonym morzem, hipnotycznym śpiewem zmuszającym do odwrotu, a także wreszcie bezpośrednim atakiem. To wszystko na nic, szeptały między sobą. Trzeba uszanować decyzje bogów, lamentowały melodyjnie, nucąc pieśń żałobną. Wracając na wyspę, gotowe były stawić czoła przeznaczeniu.
Na spotkanie z przybyszami wysłana została Minjarra, słynąca ze swego rozsądku i mądrości. Spędzając kilka lat wśród ludzi, nauczyła się z nimi rozmawiać, rozpoznawać ich gesty i akceptować. W swej ludzkiej postaci, porzuciwszy syreni ogon, prezentowała się jednak niepokojąco: naga, blada skóra, mokra od wody, kontrastowała z długimi czarnymi włosami. Puste, równie czarne oczy, zdawały się przenikać na wskroś ludzie myśli i tajemnice. I to jedynie te pełne usta, wykrzywiające się w uśmiechu sprawiały, że Minjarra zdawała się najpiękniejszą kobietą świata. Po kilku chwilach jej obnażona sylwetka wyłoniła się z zarośli, bacznie obserwując nieproszonych gości. — Przybyłyście po perłę — jej głos był miękki i przyjazny, lecz nie usta wymówiły te słowa — zdanie to zabrzęczało w uszach Cory i Chandry tak, jakby stała tuż za nimi lub jakby wymówiła je wprost do ich myśli. Odwracając się, ruszyła w głąb wyspy, oczekując, że podążają za nią.
Czekałyśmy na was od siedmiu dni dodała w myślach, zwracając się do obu. Wędrując przed siebie, nie obejrzała się nawet na moment na kobiety. Wiedząc, że te mogłyby uciec lub atakować, rzuciła na nie urok, zgodnie z którym podążać musiały jej śladem.
Nagle drogę zagrodził im nagi mężczyzna, równie piękny, acz przerażający, jak Minjarra. — Musicie dowieść swojej mądrości — rzekł chłodno, w przeciwieństwie do kobiety wymawiając te słowa tak, jak zwykli porozumiewać się ludzie. Minjarra zamieniwszy się w ważkę, przysiadła na jego ramieniu i uważnie przyglądała się scence. — Chandro — zwrócił się do jednej z przybyszek. — Mogę żyć tylko tam, gdzie jest światło, ale jeśli światło na mnie świeci, umieram. Czym jestem? — pytanie to brzmiało niemalże jak śpiew, nużący i uspakajający. Mężczyzna o imieniu Iluka usiłował w ten sposób przechytrzyć kobiety, mając nadzieję, że na zagadki odpowiedzą w sposób niewłaściwy. Wzrok przeniósł jednak na Corę, zgodnie z wolą bogów zadając kolejne pytanie. — Nikt na Ziemi nie szedł tą drogą. Co to za droga? — znów usiłował sprawić, że kobieta odpowie źle, ale los z góry przesądzony nie może być zmieniony. Gdy zarówno Cora, jak i Chandra udzieliły poprawnej odpowiedzi, Iluk zmienił się w krokodyla i zniknął w ciemnej dżungli.
Kobiety kierowane przez czary syren ruszyły jednak przed siebie, docierając do groźnie prezentującej się jaskini. Tuż przy jej wejściu, czekała na nie znudzona Minjaraa. Uśmiechając się do nich lekko, wskazała, by ruszyły jej śladem — prowadząc je krętymi korytarzami, jakby labiryntem, schodziła coraz bardziej pod ziemię. W pewnym momencie zabrakło światła, ale cel wyprawy już ukazał się ich oczom — oto znajdując się w jasnej grocie, przepięknej, pełnej mitycznych stworzeń, znalazły się w Źródle Syren. — Oto Pearl — powiedziała inna, starsza i nie tak piękna syrena w ludzkiej postaci, wskazując im... małe dziecko. Dziewczynka nieświadoma zagrożenia bawiła się wodorostami, a jej lśniące jasne włosy były tym, co tak mocno rozświetlało jaskinię. — Kto odbierze życie niesyreniej córce Tęczowego Węża, posiądzie wieczne życie — starsza przemówiła smutnym, pełnym bólu głosem, musząc uważać się za córkę małej. — Bogowie mówili, że dzisiaj przybędziecie — szepnęła Minjaraa, szybkim ruchem w dłoń Cory wciskając sztylet. Teraz oczy wszystkich syren utkwione były w kobietach, z wyczekiwaniem i przerażeniem oczekując ich kolejnego ruchu. — Zgodnie z przepowiednią, pewien zły człowiek odebrać chce życie Pearl, by panować nad światem. Jeśli jednak Pearl przeżyje, świat przez lat siedem trawić będą kataklizmy i nieszczęścia. Obie jednak możecie uratować Pearl i ludzi. Jeśli któraś z was odbierze jej życie, panować będzie nad światem w sposób rozsądny i sprawiedliwy, zyskując przy tym życie wieczne. Jeśli zaś któraś z was poświęci się, umierając w jej miejsce, stanie się jedną z gwiazd, znajdując się w życiu wiecznym przy boku Baiame. Tym samym dziecko i ludzie będą już zawsze bezpieczni — wyjaśniła bezsłownie Minjaraa, przyglądając się śmiertelniczkom uważnie.

Cora Westwood Chandra Ginsberg <33
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
aktorka/sprzedawca lodów — the little ice cream shop
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ale żaden artysta – teraz już wiem – nie zadowoli się samą sztuką. Potrzebny mu jest jeszcze aplauz.
Chandra czuła jak śmiech Cory jest zaraźliwy, dlatego nawet nie próbowała powstrzymać się przed parsknięciem, które wyrwało się z jej piersi. Czy to był dobry moment, by powiedzieć kobiecie, że wcale nie żartowała i to, czego zakosztowała na łódce to była gra wstępna jej możliwości biadolenia i lamentowania? Może jednak lepiej pozwolić jej trochę się jeszcze pośmiać? Wybrała tę drugą opcję, pozwalając też samej sobie na chwilę rozluźnienia.
Niezwykle krótką chwilę, bo wiadomość o ustnym przekazie i wyłapanych przez Westwood wskazówkach, spadły na ramiona Chandry niczym wielotonowe brzemię. Aż dziw, że nie zapadła się po kolana w piasek!
- Jesteś pewna, że dobrze zapamiętałaś kierunki…? - zapytała z powątpiewaniem, przyglądając się kobiecie, by podjąć próbę oszacowania jej wieku. Nie widziała siwych włosów, ale może dobrze się maskowała, stosując jakieś smarowidła?
Miała już o to zapytać, ale także i Ginsberg spojrzała w kierunku, gdzie coś zaszeleściło. Dziewczyna nie chcąc się nakręcać od razu wyobraziła sobie, że pewnie zaraz z zarośli wyskoczy słodki, puchaty króliczek i chyba tylko dlatego wciąż wpatrywała się w tamten punkt, przygryzając przy tym wargę. Gdy jednak jej oczom ukazała się blada, naga kobieta, której spojrzenie wydawało się przeszywać na wskroś, odruchowo cofnęła się, chowając za plecami Cory.
- To nie króliczek… - stwierdziła, głośno przełykając ślinę. - Co robimy…? - zapytała cicho, ale nim Westwood udzieliła jej odpowiedzi, Chandra usłyszała głos tej dziwnej zjawy.
Obróciła się, mając wrażenie, że blada kobieta stoi tuż koło nich. Wciąż jednak widziała ją przed sobą. Nieprzyjemny dreszcz zatrząsł ciałem Ginsberg, która już nie tylko była przyklejona do pleców Cory, ale też uczepiła się jej ramienia. Choć rozum podpowiadał, żeby zwiewać, ciało zupełnie nie współpracowało; nogi same niosły w ślad za tą niezwykłą przewodniczką. Aż do momentu, gdy nagle stanął przed nimi mężczyzna.
Chandra zupełnie się tego nie spodziewając, pisnęła głośno.
- On też jest goły! Czy my też powinnyśmy się rozebrać? - zwróciła się konspiracyjnym szeptem do Cory, w międzyczasie lustrując nieznajomego. - Mógłby mieć chociaż jakiegoś liścia… tu i ówdzie - skwitowała, chcąc chyba tym paplaniem dodać sobie otuchy, która była jej niezwykle potrzebna, bo głos, który teraz słyszała był zupełnie inny i mroził od środka.
- Widziałaś to?! Zamieniła się w ważkę! Albo to on ją zamienił?! Nie chcę być robakiem! Jeszcze ktoś mnie rozdepcze! - jęknęła płaczliwie Chandra, próbując się obrócić, by skontrolować jak daleko oddaliły się już od łodzi i czy gdyby teraz zaczęła biec, to zdołałaby do niej dotrzeć, nim czar dotknie i ją.
- O nie… - wyrwało jej się, gdy mężczyzna zwrócił się do niej, podając zagadkę. Ginsberg zdezorientowana popatrzyła na Corę, mając nadzieję, że starsza koleżanka jej pomoże. Ta jednak wydawała się mieć myśli zaprzątnięte zupełnie czymś innym, więc Chandra była zdana tylko na siebie. Nie pozostało nic innego, niż wysilić szare komórki albo znaleźć jakąś podpowiedź w otoczeniu.
- Chodzi o… - zaczęła, zadzierając głowę do góry, by następnie spojrzeć na ziemię. - Cień? - zapytała, by po chwili dodać z większym przekonaniem. - Tak, to musi być cień.
Odetchnęła z ulga, gdy okazało się, że udzieliła poprawnej odpowiedzi, dzięki czemu mogły ruszyć dalej i zbliżyć się do perły, która wcale nie okazała się błyszczącą kuleczką, ale żywą istotą! Do tego miała wkrótce zginąć...
- C-co? - Chandra nie mogła uwierzyć własnym uszom i była wręcz przekonana, że nie dosłyszała jakiegoś fragmentu czekającej na nie misji albo coś w myślach poprzekręcała.
Jednak, gdy w dłonie jej towarzyszki wciśnięto sztylet, odsunęła się nieco.
- No chyba jej nie zabijesz?! - zapytała z szeroko otwartymi oczami, zupełnie nie umiejąc przewidzieć ruchu Westwood.

Cora Westwood
chandra ginsberg
◠‿◠
właścicielka — the tea atelier
29 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Była w niej miękkość jedwabiu i szorstkość wełny. Oraz dużo zbłąkanego błękitu, przypominającego kwiaty polnych ostów.
Cora nie zdążyła odpowiedzieć Chandrze ani tym bardziej pociągnąć tematu związanego z pamięcią lub jej brakiem, ponieważ wyglądało na to, że nie były tu same. Oczywiście Westwood się tego spodziewała; niezależnie od zapewnień kapitana, gdzieś z tyłu głowy cały czas miała myśl, że gdyby nikt nie strzegł tej perły, a jej zdobycie było proste, mężczyzna już dawno by to zrobił. Skoro jednak szukał kogoś, kto uczyni to za niego, musiał istnieć ku temu powód. A Cora przypuszczała, że za chwilę dowiedzą się, jaki on jest.
Nie spodziewała się tylko jednej kobiety, w dodatku nagiej. To wprawiło ją w konsternację, a jednocześnie nie czuła ulgi. Kobieta – syrena? – wydawała się zbyt groźna, by można byłoby ją zignorować. Widząc zachowanie Chandry, delikatnie przekręciła głowę w jej stronę.
Wszystko będzie dobrze – rzuciła cicho i jedynie drżenie głosu Westwood mogło przeczyć tym słowom. Przez chwilę kusiło ją, aby walczyć z tym, co niby miało być jakimś przeznaczeniem. Uciec, wskoczyć na łódkę i spróbować odpłynąć jak najdalej od tego przedziwnego miejsca. Była gotowa chwycić rękę Chandry i pociągnąć ją za sobą, ale miała wtedy poczuła, że jedyny ruch, jaki jest w stanie wykonać to podążanie za przewodniczką. Dopóki na ich drodze nie stanęła kolejna osoba. Tym razem mężczyzna, który wydawał się jeszcze groźniejszy, a przy tym patrzył na nie tak nieprzychylnie, że Cora z całych sił chciała się cofnąć i umknąć jego spojrzeniu.
To nie Eden, mała. Pewnie dla nich to my jesteśmy dziwolągami w tych ubraniach – mruknęła i nie wiedzieć czemu, ale ta myśl wywołała rozbawienie. I tak nic już nie mogła zrobić, skoro z każdym krokiem były coraz dalej od brzegu. – To go lepiej nie prowokuj – poradziła Chandrze, tuż przed usłyszeniem zagadki. Z chęcią pomogłaby swojej towarzyszce, ale potrzebowała skupić się na tej części, na którą sama miała odpowiedzieć. A jak na złość w głowie czuła zupełną pustkę. Dopiero odpowiedź Chandry sprawiła, że i Corze zaświeciła się odpowiednia lampka. – Droga mleczna – rzuciła, starając się brzmieć pewnie, ale bóg jej świadkiem, że ogromny kamień spadł jej z serca, kiedy ich odpowiedzi okazały się poprawne, a one mogły ruszyć dalej.
Nie mogła nawet przypuszczać, co czeka ich na końcu. Corze nawet przez myśl nie przeszło, że skarb, który tak bardzo chciał odzyskać kapitan, mógł nie być rzeczą, a... dzieckiem. Dzieckiem, które wydawało się Corze absolutną definicją niewinności. Perła – Pearl. Z opóźnieniem uświadomiła sobie, co wciśnięto w jej dłonie. Słuchała opowieści, spoglądając to na sztylet, to na dziewczynkę. Na ziemię sprowadził ją głos Chandry. Spojrzała na towarzyszkę.
Czy była w stanie zabić dziecko?
Nie. – To słowo spadło na ziemię jakby było z ciężkiego materiału i rozbiło się w drobny mak. Cora skupiła wzrok na twarzy Chandry i wyciągnęła w jej stronę dłoń ze sztyletem. – Dźgnij mnie. – W pierwszej chwili sama nie wierzyła, że to mówi. Ale im bardziej w jej głowie krystalizował się ten plan, tym większego sensu nabierał. Wiedziała, co trzeba zrobić. – Im nie ufam, ale wierzę, że ty zrobisz to tak, jak należy – dodała, uśmiechając się blado.

Chandra Ginsberg
wystrzałowy jednorożec
-
ODPOWIEDZ