lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Nie przejmując się tym, że luby właśnie bierze prysznic jak burza wpadła do łazienki i zaczęła rozkładać się na pralce ze wszystkimi swoimi niezbędnymi rzeczami. Butelka na wodę. Test ciążowy. Komórka. Jakieś głupawe, kolorowe pisemko dla zabicia czasu (na które znając życie zestresowana nawet nie spojrzy, ale chciała mieć je przy sobie. Zupełnie tak, jakby sama świadomość tego, że gdyby tylko chciała, miała się czym zająć - przynosiła jej ulgę).
"Mam dobre przeczucie!" rzuciła podekscytowana, otwierając małe, podłużne, kartonowe pudełeczko i wyciągając jego zawartość. Bez instrukcji, bo treść tej znała już na pamięć. Test wykonywać rano, naczczo. Odłożyć na równą powierzchnię, nie sprawdzać wyników przed upłynięciem piętnastu minut. Wydawało się proste, prawda? Z jakiegoś powodu jednak, gdy Hale siadała na kibelku (tak, to już był ten poziom zażyłości w związku, nie krępowało jej robienie siku przy swoim chłopaku) trzęsły się jej ręce. Za sobą mieli już dwa nieudane podejścia, niby nic wielkiego, inni starali się o dziecko latami. Poprzednim razem oni nie zrobili jednak nic, ciąży zupełnie nie planowali, a i tak dziewięć miesięcy po ich wspólnej, upojnej nocy na świecie pojawił się Eliott. Biorąc pod uwagę to oraz wrodzony brak cierpliwości Aimes, nic dziwnego, że dziewczyna zaczynała się stresować. Zastanawiać, czy aby na pewno wszystko dobrze robią? Na tyle, ile było to możliwe z biegającym po domu małym brzdącem, z sypialni prawie nie wychodzili. Robili to w dni płodne, na wszelki wypadek (i dla własnej przyjemności) również w niepłodne. Zmieniali pozycje, eksperymentowali, a brunetka nawet brała już specjalne suplementy dla kobiet starających się o potomstwo, tak, żeby od samego początku płód rozwijał się prawidłowo i nie było z nim żadnych problemów.
"Hej, spokojnie. Nie musisz się spieszyć. Jeszcze pięć minut, wracaj pod prysznic" ze śmiechem próbowała zagonić lubego z powrotem pod ciepłą wodę. On jednak już raz przegapił ten moment, kiedy dziewczyna robiła test ciążowy, a wynik okazał się być pozytywny. Teraz nie chciał tego powtorzyć. Obiecał, że będzie przy niej i słowa miał zamiar dotrzymać.
Stanął na chłodnych kafelkach, owinął się miękkim ręcznikiem, w pewnym momencie przyłapała go nawet na tym, że nachylał się nad nią i spoglądał jej przez ramię, chcąc dostrzec to, ile kresek maluje się na białym, podłóżnym kawałku plastiku. "Hej, umawialiśmy się. Żadnego podglądania. Zobaczymy razem, kiedy zadzwoni budzik!" pokręciła głową z dezaprobatą. Nie winiła go jednak za ciekawość. I jej ten kwadrans dłużył się w nieskończoność. Miała wrażenie, że wskazówki zagara zawieszonego na ścianie w ogóle nie posuwają się do przodu. Że czas jakby stoi w miejscu - na złość im, którzy z podekscytowania mało nie przebierają nogami.
"Uuu. Ładnie pachniesz. Czy to ten nowy żel pod prysznic?" zapytała, próbując zająć myśli czymś innym. Nawet małym small talkiem. Nim jednak luby zdążył otworzyć usta budzik się rozdzwonił jak szalony, a Aimes głośno pisnęła, podbiegając do pralki i łapiąc w dłoń test ciążowy. "Widzisz? Mówiłam, że tym razem się uda. Do trzech razy..." głos ugrzązł jej w gardle. Pospieszyła się z radością. Tak bardzo chciała zobaczyć na dwa paski (i może przez chwilę widziała je oczyma wyobraźni), na papierze malowała się jednak tylko jedna, długa linia. "Negatywny" szepnęła i powstrzymując łzy cisnące się do oczu, wyrzuciła test do kosza przy umywalce. "Następnym razem..." dodała cicho, spuszczając głowę. Na co Eric zdaje się nie mógł patrzeć, bo bez słowa podszedł do niej i od tyłu objął ją ramionami. Zadrżała niespokojnie, po czym odwróciła się do niego przodem i schowała twarz w jego klatkę piersiową, zanosząc się cichym szlochem. "Spróbujemy za miesiąc" nie panując nad nagłym poczuciem bezsilności, słonymi łzami zaczęła moczyć jego skórę. Kiedy postanowili zmajstrować sobie kolejnego bobasa, nigdy nie spodziewała się, że będzie aż tak ciężko.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Eric Milton nigdy nie planował mieć dzieci. Pierwsze wyskoczyło samo, totalnie nieplanowane, ale ostatecznie wcale nie niechciane. Zanim udało im się dojść do ładu z tym małym diabełkiem, Aimee zażyczyła sobie… drugie dziecko. Milton długo się opierał tłumacząc, że ma na głowie studia, robotę, spłacanie długu zaciągniętego u ojca. Drugie dziecko w takim kotle nie było najmądrzejszym posunięciem. Ale weź człowieku wytłumacz cokolwiek tej upartej głowie! Pocieszał się jedynie myślą, że gdy dziecko się urodzi - a urodzi się za dziewięć miesięcy - skończy już studia, więc odejdzie mu przynajmniej jeden obowiązek z głowy. No i myślał, że Aimee chciałaby wrócić do pracy, zamiast zajmować się cały czas dzieckiem, a przecież pierwszą ciążę straciła, druga przez długi czas była zagrożona, trzecia… to mogłoby być dla niej niebezpieczne. Jednak kiedy ginekolog dał zielone światło i Eric dał się namówić. I w ten oto sposób starali się już kolejny miesiąc o dziecko. Nie dało się zaprzeczyć, starania naprawdę były bardzo przyjemne, chociaż bezowocne. Po pierwszym niepowodzeniu nie było jeszcze tragedii. Drugi negatywny test ciążowy już wywołał napięcie między nimi, chociaż żadne z nich nie przyznało tego na głos. Przed trzecim Eric wolał się przygotować merytorycznie. Wiedział, że jeśli tym razem się nie uda, Aimee zareaguje bardziej emocjonalnie, bo taka była. A jego rolą znów było przywołanie jej do porządku spokojem i opanowaniem. I przedstawieniem rozwiązania, dzięki któremu wyciszy się i przyjmie rzeczywistość z nową nadzieją.
Dlatego zamiast uczyć się do ostatnich egzaminów na studiach, wieczorami czytał wszystko o bezpłodności. Czasem lepiej jednak było wiedzieć mniej niż więcej, bo im bardziej zagłębiał się w temat, tym sam był bardziej przerażony tymi wnioskami, które ludzie wyciągali na różnych forach internetowych. W ostateczności zamiast czytać o bezpłodności, zainteresował się samą fizjologią zapłodnienia, co już uspokoiło go na tyle, żeby móc z nią o tym porozmawiać bez niepotrzebnych emocji i stresu.
A kiedy Aimee tak niespodziewanie wpakowała mu się do łazienki w trakcie prysznica, Eric już wiedział, że jest nakręcona do niemożliwości. Próbowała ukryć swoje emocje za śmieszkami, jednak jego tak łatwo nie oszuka. Dlatego wyszedł szybko spod prysznica, zamiast wycierać się, zarzucił na siebie szlafrok i czekał. Czekanie było chyba najgorsze, szczególnie, że on miał właśnie złe przeczucia. Ale nie odnośnie dziecka, co samej Hale. A gdy wynik wreszcie wyszedł ujemny, Milton westchnął ciężko i jeszcze przed pierwszymi łzami objął ją ramionami i przytulił do siebie pozwalając jej się wypłakać. Po pierwszej fali szlochu odsunął się od niej na wyciągnięcie ramion, ujął pod brodę i podniósł jej głowę do góry, żeby z nią porozmawiać.
- Poczekaj, bo ty się już źle nakręcasz - powiedział łagodnie głaszcząc ją po ramieniu drugą ręką. - Na teście jest napisane, że test da najwcześniej wiarygodny wynik w dniu spodziewanej miesiączki. A sama wspominałaś, że masz ostatnio bardzo nieregularne okresy, więc może to jeszcze za wcześnie? - próbował ją jakoś pocieszyć. - Spróbujemy za kilka dni go powtórzyć, nie zaszkodzi, a nawet jeśli to dalej nie to, to trzeci raz nie oznacza jeszcze, że nie będziemy mieli więcej żadnego bobasa! - w jego głosie było pełne przekonanie. Bo chociaż chciał tego dziecka bardziej dla Aimee niż dla siebie, tak szkoda mu było patrzeć na nią w takim stanie, kiedy tak bardzo jej zależało! - Chyba nie wszystkie kobiece cykle są owulacyjne, a przecież do zapłodnienia potrzebna jest owulacja, tak? - potrzebował się dopytać, bo to było dla niego nieco zbyt skomplikowane. - Poza tym hej, staramy się bardzo krótko. Jeśli nie uda się teraz, jest mnóstwo medycznych sposobów wspomagających zajście w ciążę. - Jedną ręką głaskał ją po twarzy, drugą po ramieniu i wkładał w swoje przekonywanie całą pewność, na jaką było go stać w tym momencie. - Chociaż i tak myślę, że mamy do tego złe podejście. Pierwsze dziecko było nieplanowane. Może powinniśmy zmienić nieco strategię działania? - puścił jej oczko i uśmiechnął się próbując poprawić jej żartem nastrój.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Byli młodzi, mieli czas, a ciąża nie zając - nie musieli się z niczym spieszyć. Aimee jednak dorastała z gromadą rodzeństwa i nie chciała, żeby Eliott był samotnym jedynakiem. Nie miał z kim się bawić i psocić. Zależało jej na tym, żeby różnica wieku między pierworodnym a kolejnym Miltonem (albo Miltonówną, tego przecież nie mogła zakładać!) była jak najmniejsza. Tak, żeby dzieci miały wspólne tematy, dobrze się ze sobą dogadywały. Mając po kilka lat razem radośnie dokazywały, będąc starszymi natomiast, stanowiły dla siebie wsparcie. Sama przecież dobrze pamiętała jak to jest, gdy jest się nastolatką i z rodzicami nie chce się o wszystkim rozmawiać. Może myślami wybiegała daleko w przyszłość (za daleko?), ale czuła się o wiele spokojniejsza, gdy towarzyszyła jej świadomość, że od chwili, w której na świecie pojawi się kolejna pociecha, Eliott nigdy nie będzie sam. Podobnie zresztą jak jego maleńki brat czy tycia siostra.
Właśnie dlatego do tematu zajścia w ciążę podchodziła tak niesamowicie emocjonalnie i tak bardzo przejmowała się każdą porażką. Bardzo starała się nie postrzegać tego w kategoriach "na pewno robię coś nie tak, gdybym bardziej się postarała to w końcu by się udało", ale czasem, w chwilach takich jak ta, kiedy czuła się naprawdę bezradna i zagubiona, dawne, zgubne nawyki dochodziły do głosu. Na szczęście miała przy sobie Erica, który w ich związku był tą bardziej wyważoną i racjonalną połówką. I który zawsze wiedział co zrobić i co powiedzieć, jak do niej dotrzeć i przemówić jej do rozsądku. Zwłaszcza, że teraz nie działa się ani jej, ani jemu, ani przede wszystkim Eliottowi żadna krzywda. Oni owszem, nieco się cierpliwili, sam proces majstrowania bobasa był jednak na tyle przyjemny, że nie mieli na co narzekać. Upłynęło też zbyt mało czasu, aby realnie musieli zacząć się martwić o nagłe problemy płodnością. A Milton Junior? Jasne, pewnie ucieszył by się z towarzysza / towarzyszki zabaw, ale na ten moment był jeszcze za mały, żeby żeby zrozumieć, że poza mamą i tatą potrzebuje prawdziwego przyjaciela. Mogli więc nieco odpocząć, spuścić z tonu, zatrzymać się na moment, jeśli taka była potrzeba. Tylko najpierw Hale musiała tej fakt przyswoić i zaakceptować.
"Wspomniałam" mruknęła, pociągając nosem. W pamięci już licząc, czy aby na pewno okres powinna dostać dzisiaj, czy to całkiem prawdopodobne, że może przyjść dopiero za parę dni. "Naprawdę tak myślisz?" zapytał, zadzierając głowę do góry, ukochanemu wpatrując się prosto w oczy. Nigdy nie powiedział jej, że zgodził się na drugie dziecko tylko po to, żeby ją uszczęśliwić, ale nie musiał tego robić. Znała go na tyle dobrze, że wiedziała. I cholernie to doceniała. "Cykle owulacyjne? Owulacja? Skąd Ty znasz takie słowa?" zaśmiała się przez łzy, które jak na złość wciąż skapywały jej po policzkach. Ale co tu się dziwić. Dziewczyną była bardzo uczuciową, no i jak to mówią, widziały gały co brały. Milton miał okazję wciąć nogi za pas, a że tego nie zrobił, teraz był na nią skazany. Zwłaszcza, że kochała go jak szalona i teraz już nie miała zamiaru go nigdzie puścić. "Czy Ty zamiast uczyć się do egzaminów po nocach czytałeś poradniki dla kobiet, starających się zająć w ciążę?" dolna warga zadrżała jej w tłumionym uśmiechu. Był absolutnie przekochany. To jak o nią dbał.. Żadne słowa nie były w stanie opisać tego, jak wielką czuła się szczęściarą.
Skrzywiła się lekko, gdy wspomniał o medycznych sposobach. Niestety, to że wczoraj przed spaniem oglądali razem Jane The Virgin w tej sytuacji nie pomagało.
"Chyba nie masz na myśli Petry i jej pipety do indyka?" autentycznie się wzdrygnęła na samą myśl. Mówcie o niej co chcecie, być może tak, była staroświecka. Wolała jednak stare, sprawdzone sposoby. Naturalne. Żadnych plastikowych probówek. I żadnego jeżdżenia po klinikach leczenia niepłodności. Zmajstrowali jednego bobasa, uda się im i z drugim. Nawet jeśli zajmie to odrobinę więcej czasu niż za pierwszym razie. Jak śpiewała Beyonce "winners never quit" i tego Aimes miała zamiaru się trzymać.
"Sugerujesz, że powinniśmy pójść do klubu karaoke, upić w trzy dupy, a potem wrócić do domu i pieprzyć się jak króliki? Mam Ci przypomnieć, jak skończyło się nasze ostatnie wyjście?" zaśmiała się głośno, wycierając dłońmi mokre policzki. "Ale tak, masz rację. Powinniśmy zrzucić z siebie tą presję. Nie chcę, żeby seks kojarzył Ci się ze żmudnym i przykrym obowiązkiem. Kocham się z Tobą kochać. A możliwość robienia tego bez zabezpieczenia jest dla mnie dodatkowym atutem" mruknęła, uśmiechając się lekko, a następnie wspinając na palce, żeby dać ukochanemu słodkiego całusa. "Przez to, że tak bardzo chciałabym już teraz zobaczyć na teście dwie kreski czuję, że zaczynam świrować. Jeśli to jeszcze trochę potrwa, zamiast lepiej będzie tylko gorzej i gorzej. Może wyrzucimy te wszystkie testy w cholerę i pozwolimy, żeby natura robiła swoje? Zamiast sprawdzać, co miesiąc czy to już po raz kolejny spróbujemy wtedy, kiedy faktycznie nie dostanę okresu dłużej niż dwa, trzy tygodnie?" zaproponowała, łapiąc go za rękę i splatając ze sobą ich palce.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Nie lubił pytań “naprawdę tak myślisz”, bo odpowiadając na nie musiałby skłamać. Nie wiedział, czy tak myśli w rzeczywistości, tak naprawdę nie miał chyba żadnego zdania, ale przecież zrobiłby wszystko, byleby tylko Aimee poczuła się lepiej. Dlatego dyplomatycznie przemilczał tę jedną kwestią i skupił się na ocieraniu łez z jej twarzy i cierpliwym tłumaczeniu co ważniejszych elementów jej wypowiedzi, nie skupiając się na pomniejszych rzeczach. Ale już sam fakt, że potrafiła śmiać się przez łzy sprawił, że Eric odetchnął z ulgą uznajac, że najgorszy kryzys tego miesiąca już mają za sobą.
- Jestem prawnikiem, szukam dowodów gdzie się da, a jak czegoś nie wiem, to muszę się dokształcić. Sama rozumiesz, wszystko dla dobra klienta - przyznał z łobuzerskim uśmiechem, nie bezpośrednio odpowiadając na jej pytanie o naukę do egzaminów. Do tych jeszcze zdąży się nauczyć. A czego nie zdąży, to dowygląda i nabajeruje, akurat tę umiejętność rozwinął bardzo dobrze przez prawie trzydzieści pięć lat życia. Zresztą, jak mogła mieć do niego pretensje, kiedy włączała mu wieczorami seriale, kiedy to miał się uczyć?
- Miałem na myśli bardziej sposób Luisy, ale jeśli ten Petry ci bardziej odpowiada… - uniósł obie ręce do góry w geście, że jemu tam rybka, po czym puścił jej oczko. Co prawda oglądał z nią ten serial zaledwie jednym okiem, drugim pisząc prace lub nadrabiając zaległości w kancelarii, ale miał dobrą pamięć i całkiem podzielną uwagę, więc niektóre wydarzenia zapamiętywał bez wchodzenia w szczegóły, ale postaci z grubsza kojarzył. Widział jednak, że Aimee na ten pomysł wzdrygnęła się z obrzydzeniem, więc zaczął ją łaskotać, byleby tylko wybić jej ten sposób z głowy. A im dłużej rozmawiali, tym Hale dochodziła do siebie, a nawet zaczęła rozważać mądre i sensowne pomysły. Co prawda to ona miała na to większą presję, on po prostu “uczestniczył” w czynnościach, ale skoro łatwiej jej było zaakceptować formę “my”, Eric wejdzie w to razem z nią wpierając ją.
- Hej, niekoniecznie musi być w tej samej sekwencji. Ale możemy zrobić to spontanicznie. Bez pilnowania dni płodnych czy niepłodnych i chowania się po kątach przed Eliottem na szybki numerek, bo jesteś w tym odpowiednim momencie w trakcie miesiąca. - Pokiwał głową przyznając jej rację, a kciukiem zaczął gładzić jej miękką skórę na dłoni. Drugą ręką wziął resztę śmieci z testu ciążowego i wrzucił je do kosza pod umywalką, czyli tam, gdzie wylądował sam test. - Żadnych więcej testów - zakomenderował z pełną mocą i potrząsnął głową twierdząco z poważną miną, jak na przyszłego adwokata przystało. - Zobacz, Aimes, ja jestem spokojny - powiedział już łagodniej pochylając się nad nią. Dla dodania znaczenia swoim słowom dotknął całą dłonią klatki piersiowej na wysokości serca. Nie miał jednak całego dnia na pogaduszki, dlatego pociągnął Hale za rękę w stronę sypialni, gdzie zaczął chodzić po pomieszczeniu w poszukiwaniu poszczególnych elementów garderoby. - A jeśli jeszcze przez jakiś czas nie wyjdzie, to się kompleksowo przebadamy. Może wystarczy trochę więcej aktywności i zdrowsza dieta? Odpoczynek? Jestem w stanie zrezygnować z mięsa, jeśli to pomoże! - zaoferował się może nazbyt szumnie, bo steka lubił zjeść, ale co tam, na czas starania się o dziecko mógłby z tego zrezygnować! Zaglądając do szuflady po zegarek w szafce nocnej, znalazł tam opakowanie po jej tabletkach antykoncepcyjnych i to też mu o czymś przypomniało! - Zresztą, długi czas brałaś tabletki, więc może to też ma wpływ na zajście w ciążę? Nie żebym krakał, ale przeczytałem w internecie, że trzeba odczekać trochę dłużej po hormonach na powrót organizmu do sprawności. Poza tym podobno łatwiej przez to o bliźnięta. A sama wiesz, że ja jestem z bliźniaków! - zaśmiał się sugerując, że to może być dziedziczne. - Wyobrażasz to sobie? Kilkuletni Eliott, chłopaki - miał na myśli psiaki oczywiście - i dwa bobasy? Z jednym była tragedia, co dopiero z parką na raz! - tym razem on wzdrygnął się na samą myśl, ale także zaśmiał się z tego czystego wariactwa.
Naiwny, ach, jakże naiwny człowieku!

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Dla dobra klienta? Nie mogła się nie uśmiechnąć na te słowa, w pamięci mając dzień, w którym postanowili to zabawić się w romans biurowy. Do odgrywania ról podeszli bardzo poważnie. Pewnie, mogli się bawić w salonie czy zaciszu własnej sypialni, ale po co? W wielkim, szklanym biurowcu, którego najwyższe piętra należały do Miltona Seniora było o wiele bardziej autentycznie. A samo ryzyko tego, że ktoś ich przyłapie i rozpozna dodawało zbliżeniu szczypty pikanterii.
"Dla wszystkich się tak starasz, czy tylko dla Sandry?" zapytała, chociaż znała odpowiedź. Nieważne czy była Ejmi, jego upierdliwą dziewczyną, która robi mu awanturę, bo znowu odłożył do lodówki pusty karton po mleku, pragnącą czułości i słodkich buziaków przylepą, która kiedy stukał coś w klawiaturę laptopa ładowała mu się na kolana i zaczynała łasić, dziewczyną, która całe serce wkładała w gotowanie dla niego ciepłych obiadów, która za nic w świecie talentu do tego nie miała, spod ręki której wszystko wychodziło albo za słone, albo przypalone, czy koniec końców Sandrą Bailey, swoim zmysłowym alterego, które nosiło prześwitujące, białe koszule z rozpiętymi dwoma, czasem trzema górnymi guzikami, ołówkowe spódnice i niebotycznie wysokie szpilki. Kochał ją w każdej odsłonie i tylko na niej mu zależało. No i rzecz jasna na Eliocie. Byli jego rodziną.
"Hej! Akurat chowanie się po kątach było niesamowicie podniecające" zaśmiała się znowu, celując w niego swoim długim, smukłym palcem. Mając małe dziecko w mieszkaniu musieli być szybcy, kreatywni i skuteczni. Chcieli przecież zapewnić młodemu rodzeństwo, a nie do końca życia go straumatyzować!
Kiedy luby pociągnął ją za rękę w stronę sypialni nie oponowała. Wręcz przeciwnie, z entuzjazmem zaczęła przebierać nogami, bo za sprawą tego wszystkiego co powiedział wstąpiła w nią jakaś taka nowa energia. Nadzieja. Mając go przy sobie, wiedząc, że zawsze mogła liczyć na jego wsparcie, wierzyła w to, że się uda. Przetrwali niejedną burzę, poradzą sobie i z przedłużającymi się staraniami.
"W porządku. Jeśli nic się nie zmieni, umówimy się na wizytę w klinice i poprosimy o wykonanie wszelkich badań" pokiwała głową, patrząc na niego z miłością, w myślach zastanawiając się, jak odpłaci mu się za wszystko, co dla niej robił. Za ogarnianie jej, kiedy czarne myśli utrudniały spojrzenie z dystansem na sytuację, uspokajanie, kiedy na to, co się działo reagowała zbyt emocjonalnie i za to, że był... że co by się nie działo on zawsze przy niej był. "Jesteś pewien? Może na początek jedynie ograniczysz mięso? Nie chcę, żebyś padł mi z głodu" tak jak ona mogła żywić się samymi warzywkami, tak on często po zjedzeniu wege obiadu narzekał, że czuje się głodny i nie ma siły. Nie chciała, żeby jej tutaj padł! Starania o dziecko to miał być przyjemny i radosny proces, a nie pełna wyrzeczeń droga przez mękę. "Dziękuję, że to robisz" zadarła głowę do góry i pospala mu pełne wdzięczności spojrzenie.
"Nigdy nie myślałam o bliźniakach" przyznała, łapiąc się za głowę. "Jak to dobrze, że w razie co mam dwie ręce i dwie piersi. W razie czego dam radę je wykarmić. Z trojaczkami to dopiero byłby hardcore" zażartowała. "Nie, nie ma opcji. Musimy zmajstrować syna. Jednego syna. Nie dam rady z szóstką facetów pod jednym dachem. Wyobrażasz to sobie? Ty, Eliott, jego bracia, dwa psiaki. Nasz dom przypominałby wieczne pole bitwy. Nigdy bym nie zapanowała nad tym chaosem" parsknęła śmiechem. Dwoje dzieci jak najbardziej im wystarczało, co do tego byli zgodni. "O której dzisiaj wrócisz? Żebyś na spokojnie zastanowił się nad swoją decyzją nad nie jedzeniem mięsa przygotuje na kolację stek z kalafiora. Zobaczysz, posmakuje Ci!" obiecała wesoło. Widząc jego moje jednak nie wytrzymała i znowu się zaśmiała. "Jeśli Ci nie posmakuje będziesz musiał zjeść mnie. Niczego innego nie będzie" znacząco zafalowała brwiami.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Uśmiechnął się pod nosem, gdy stwierdziła, że ukrywanie się po kątach było interesujące. To zależy z której perspektywy. Może pierwsze trzy razy takie były, on już po którymś razie był zmęczony wykorzystywaniem każdej najmniejszej okazji do robienia dzieciaczka, bo przestawał postrzegać zbliżenie w kwestiach przyjemności czy intymności, a zaczął na siebie patrzeć jako na narzędzie do osiągnięcia celu, który Aimee sobie zamierzyła. Na razie jednak nie było to na tyle męczące, żeby dzielić się z nią swoimi opiniami. Całe szczęście, że Hale zdecydowała się złożyć broń i zmniejszyć presję, bo Eric wolałby uniknąć tej rozmowy na przyszłość. Z dwojga złego wolał przemilczeć własne emocje - o ile sytuacja się nie zmieni - niż dodawać jej jeszcze zmartwień, od których na pewno poczułaby się jeszcze gorzej i zafiksowała tym razem na innym punkcie.
- Dobrze, dajmy sobie jednak jeszcze trochę czasu. Pół roku? Może akurat się uda. Często się przecież słyszy, że pary, które starały się długo zajść w ciążę i ostatecznie odpuściły starania na rzecz adopcji, po adopcji doczekiwały się wiadomości o własnym dziecku. Presja to też jest stresor dla organizmu. Najchętniej rozładowałbym ją alkoholem, ale w tych okolicznościach może lepiej nie próbować? - uśmiechnął się lekko, bo skoro tym razem mieli świadomie zaplanować dziecko, zamierzał zrobić to konkretnie, a nie po łebkach, jak za pierwszym razem, gdy pili i imprezowali nie mając pojęcia o ciąży.
- Masz rację, ograniczenie mięsa będzie chyba sensowniejsze. Chociaż ty jakoś żyjesz bez niego, to nie może być przecież takie trudne! - chojrakował nieco, ale zawsze mógł nagiąć trochę zasady, żeby w domu jeść bez mięsa, na spotkaniach biznesowych pozwalać sobie na ten mały rarytasik. Chociaż na samą myśl pociekła mu ślinka… Szybko o tym zapomniał, gdy Aimee wspomniała, że chce… syna. Jakby w ogóle mieli w tym temacie coś do gadania.
- Jak to syna? - ubierając się oburzył się nieco sztucznie, ale wydawało mu się do tej pory, że chciała mieć zawsze parkę. On sam do tej pory nie zastanawiał się nad tym, czy wolałby córkę czy syna. Drugi syn był jednak “praktyczniejszy”. Ubrania i zabawki po pierwszym, mogliby dzielić wspólny pokój i bawić się bardziej zgodnie niż chłopiec z dziewczynką. Przynajmniej takie Eric miał wrażenie. - Ja bym chyba chciał córkę. Zawsze zazdrościłem Elizabeth więzi z ojcem, bo chociaż był jaki był, to jednak Liz była jego oczkiem w głowie. Standardowy schemat córeczki tatusia… - uśmiechnął się nieco zgryźliwie. Nie, nie winił siostry, że miała nieco lepszy kontakt z ojcem, ale chciałby zobaczyć, jak to jest. Poza tym to nowe doświadczenie. - A bliźnięta to istne piekło, choć więź jest… niezwykła. Nie wiem, nie miałem innego rodzeństwa, ale podświadomie czuję, jak z Liz jest coś nie tak. Tego nie da się oszukać - uśmiechnął się bardziej sam do siebie niż do Aimee. - No i byliśmy diabłami. Ale rodzice mieli cały tabun nianiek. Może zanim maluch się urodzi - bo oczywiście zakładał, że prędzej czy później do tego dojdzie - będziemy na tyle bogaci, żeby pozwolić sobie na taki luksus? - zaśmiał się i cmoknął ją lekko w czoło, gdy tak kręciła się wokół niego.
Steki z kalafiora? Czy to naprawdę było okrutne z jego strony, że nie dowierzał nie tylko w jej zdolności kulinarne co w fakt, że stek z kalafiora może smakować jakkolwiek dobrze? Stek kojarzył mu się z samym mięsem, a kalafior przy słowie “stek” wyglądał bardzo biednie. Nie był pewien, czy przejdzie mu to w ogóle przez gardło, uśmiechnął się jednak robiąc dobrą minę do złej gry. Przed powrotem zje chyba porządną kolację gdzieś na mieście…
- Nie wiem, A. Mamy dziś podsumowanie ostatniego kwartału i może się przeciągnąć. Te miesiące to był hardkor, ale zamknęliśmy sprawę z tym oszustem matrymonialnym. Jak można będąc milionerką i dziedziczką rodzinnej fortuny wychodzić za mąż po trzech dniach znajomości bez podpisania intercyzy? Ale podobno tę ostatnią naprawdę kochał. Coś było w jego oczach, gdy o niej mówił. Zwykle nie wierzę aż tak intuicji, ale cholera… na tej sali wisiało coś w powietrzu… - powiedział z dziwną zadumą i zaczął zapinać guziki koszuli nieświadomy tego, że w takich okolicznościach poruszył temat ślubu, do którego… jakoś tak nie było mu spieszno.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Jasne, związek to sztuka kompromisów, czasem należy schować dumę w kieszeń i zrobić coś, co może nam nie do końca jest w smak, z całą pewnością jednak uszczęśliwi drugą połówkę. Oczywiście w granicach rozsądku, pamiętając o samego szacunku do siebie. Zamiatanie wszystkiego pod dywan nie jest jednak dobrą strategią i gdyby Eric tylko zapytał, Hale powiedziałaby mu, że bardzo docenia to, jak się o nią troszczy i martwi o jej uczucia, nie chce jednak, żeby robił coś wbrew sobie. Na małe rzeczy, takie jak udawanie, że smakuje mu to, co dla niego ugotowała mogła przymknąć oko, ale kochanie się z nią, kiedy nie ma na to ochoty? Nie. Wolałaby, żeby robili to rzadziej i zmniejszyli częstotliwość zbliżeń, aniżeli gdyby jej własny mężczyzna miał sypiać z nią tylko z poczucia obowiązku. Żeby zmajstrować bobasa, którego tak bardzo teraz chciała. Zwłaszcza, że to co powiedziała mu wcześniej to była najświętsza prawda - starania o dziecko bardzo się jej podobały i czerpała z nich mnóstwo radości - i to takiej nie związanej ze świadomością, że swoimi poczynaniami sprowadzą na świat nowe życie, a związanej z wszechogarniającą przyjemnością.
"Hej. Nie chcę, żebyś czuł się jak na skazaniu i wszystkiego sobie odmawiał. Alkohol jasne, nie jest wskazany, ale w małych ilościach... Wszystko jest dla ludzi, z umiarem" uśmiechnęła się do niego lekko. Czasem tak bardzo zależało mu na tym, żeby ją uszczęśliwić, że zapominał o sobie samym - a ona nie mogła dopuścić do tego, żeby się w sobie zatracił i znowu poczuł tak, jak kiedyś. Gdy sam nie wiedział, kim właściwie jest, co i po co robi. "Między nami jest jedna, zasadnicza różnica. No, może kilka" poprawiła się po chwili, a wzrok jej uciekł na moment gdzieś w okolice jego rozporka. Flirciara była z niej przeokrutna i nic na to nie mogła poradzić. "Nigdy nie lubiłam smaku mięsa i nigdy, nie czułam, że brakuje mi go w diecie. Mam Ci przypomnieć, co było gdy urządziłeś sobie tygodniowy detoks i żyłeś na samych warzywach i owocach? Na siłę musiałam wyciągać Cię z łóżka, nie byłeś w stanie wstać" zaśmiała się, podchodząc do niego i czochrając go po włosach. Jeszcze ich nie ułożył, także nie sądziła, że się na nią za to pogniewa. "Małe kroczki, okej? Ustaliliśmy już, że nie musimy się z niczym spieszyć" przypomniała, lekko przytykając usta do jego ust i znowu się uśmiechając.
Gdy wspomniała o synu, a on na żarty się obruszył, spojrzała na niego mrużąc oczy. Z jakiegoś powodu założyła, że będzie chciał mieć drugiego syna. W Eliotta był całkowicie zapatrzony i nigdy nic nie wspominał o tym, że zależałoby mu na córeczce. A tu proszę, to była całkiem miła niespodzianka! I zaskakująco dobrze wpisywała się w jej wizję przyszłej rodziny. Chociaż tak po prawdzie, Hale mogła gadać co chciała, a jedynym co się dla niej liczyło to, żeby dziecko przyszło na świat całe i zdrowe. Chłopiec, dziewczynka, parka - cokolwiek zaczęłoby się rozwijać w jej brzuchu kochałaby je jednakowo mocno co Miltona Juniora.
"Skoro tak... Słyszałam, że gdy podczas poczęcia kobieta jest u góry w siedemdziesięciu procent przypadków później rodzi się dziewczynka" rzuciła lekko, niezobowiązująco. Moment później jednak śmiała się już jak szalona, bo w tego typu wymysły nie wierzyła. Podobnie jak i on nie wierzył. Miło było sobie jednak z tego pożartować. Tym bardziej, że nie mieli żadnego wpływu na to, jakiej płci będzie dziecko. Mogli co najwyżej trzymać kciuki i mieć nadzieję. "Czy jest coś, o czym nie wiem? Jakiś awansik się szykuje?" zafalowała brwiami. Bardzo mocno kibicowała prawniczej karierze ukochanego - był zdolny, pracowity, miał łeb na karku. Wróżyła mu świetlaną przyszłość. Mnóstwo wpływowych klientów i kto wie, może własną kancelarię? Ona sama dopiero planowała wrócić do pracy - a jeśli faktycznie zajdzie w ciążę siłą rzeczy długo nie popracuje. No chyba, że porozmawia z dyrektorem teatru i uda się jej go namówił, aby część pracy wykonywała w domu, jednym okiem patrząc na Eliotta, którego nie chciała oddawać na cały dzień do żłobka.
Ożywiła się, gdy wspomniał sprawę oszusta matrymonialnego. Wieczorami często opowiadał jej o przygotowaniach do procesów, ludzkich dramatach i tragediach. Historie te wciągały lepiej niż niejedne seriale i mogłaby ich słuchać całymi godzinami. Nie miała dość.
"Ile dostał?" zapytała zaciekawiona, siadając na skraju łóżka i przyglądając się, jak zapina guziki koszuli. Uwielbiała obserwować go, gdy szykował się do wyjścia. "Ślub! Dobrze, że mówisz" pokiwała entuzjastycznie głową. "Przez to całe zamieszanie, kompletnie zapomniałam. Kiedy brałeś prysznic dzwoniła moja siostra" jedna z trzech przyrodnich sióstr Hale, a poza nimi miała przecież jeszcze dwie biologiczne "Peter się jej oświadczył. Uwierzysz w to? Po roku znajomości!" podekscytowała się. "Zrobił to wczoraj wieczorem, ale dopiero teraz dała znać. Po kolacji wrócili do domu, upili się szampanem i przez całą noc się kochali" zaśmiała się radośnie. Cieszyła się szczęściem młodszej Hale. I chociaż luby mógł zrozumieć to opacznie, nawiązując do krótkiego stażu znajomości Niny i jej narzeczonego, Aimes nie miała wcale na myśli tego, że chociaż byli ze sobą już dwa i pół roku, on wciąż się jej nie oświadczył, a ona z utęsknieniem czekała na pierścionek. Owszem, raz po pijaku przypadkiem puściła parę z ust i głośno wyraziła swój zawód tym, że Milton nie zdecydował się uklęknąć przed nią na jedno kolano i zapytać, czy nie zostanie jego żoną, od tego czasu jednak sporo wody upłynęło, a Hale utwierdziła się w przekonaniu, że papierek do szczęścia nie jest im potrzebny. Jasne, stanowi miły dodatek. Podobnie zresztą jak zachwycająca, śnieżnobiała suknia, na dobrą sprawę jednak niczego między nimi nie zmienia. Kochali się, byli rodziną. Nie musiała nosić na palcu złotego krążka, żeby o tym pamiętać. Eric każdego dnia jej udowadniał jak bardzo za nią szaleje. "W każdym razie, zapytała czy nie zostanę jej druhną. Ja oczywiście się zgodziłam, jakbym mogła nie. Myślałam, że wezmą ślub za rok, za dwa, może i dłużej i wiesz co, planują ślub jeszcze w tym roku. Latem! W przyszłym tygodniu mam iść z nią ogladać suknie ślubne. Dasz wiarę?" pisnęła podekscytowana. "Będzie taką piękną Panną Młodą..." westchnęła z rozmarzeniem, wznosząc oczy ku niebu.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Eric pokiwał głową. Tak, no miała rację. Ale przez tę sprawę z ciążą ostatnio była bardzo poddenerwowana i wolał jej nie dokładać zmartwień. Jednak zaproponowana przez nią strategia miała szansę się udać, więc przystał na nią. Powiedział samym ruchem warg “dziękuję” i skupił się przez chwilę na ogarnianiu się do wyjścia, żeby na pewno niczego nie zapomnieć. Gdy wspomniała o pozycji, dzięki której szansa na dziewczynkę się zwiększała, parsknął śmiechem zarzucając krawat na szyję, aby go równo zawiązać.
- Świetnie! W takim razie ty będziesz się teraz bardziej męczyć! - odbił pałeczkę i w biegu pocałował ją w usta. - Ja za to słyszałem plotkę, że stosunek przed owulacją zwiększa szansę na dziewczynkę, a po owulacji chłopca. Jakoby plemniki z tym męskim chromosomem były szybsze i szybciej dobiegną do jajeczka, a te damskie wolniejsze, ale bardziej wytrzymałe i jak jajeczko się pojawi, to atakują bardziej agresywnie - cóż, bardzo to uprościł - chociaż w sposób niezwykle obrazowy! - ale sens oddał w każdym razie ten sam!
Wzmianka o awansie nieco go rozstroiła i źle przełożył krawat, więc musiał zacząć robić to od nowa. Przez chwilę siłował się z materiałem, aż w końcu udało mu się nadać odpowiedni kształt. - Niee, żaden awans. Na razie muszę studia skończyć. Poza tym zanim pozwolą mi robić coś konkretnego samodzielnie, miną jeszcze lata świetlne. Tak to jest, jak się na starość zachciewa studiować. W wieku pięćdziesięciu lat wypuszczą mnie samego do sądu, wcześniej będę jedynie klakierem wcale nie starszych kolegów, ale starszych stażem - wywrócił oczami i spojrzał na siebie w lustro. Przeniósł spojrzenie na odbicie Aimee w lustrze i podparł się pod boki. - Coś jest nie tak z tym krawatem, czy mi się wydaje? - odwrócił się tym razem twarzą do niej, a bokiem do lustra i wskazał na swoją szyję.
- Trzynaście lat, ale odwołał się od wyroku do wyższej instancji. Powodzenia mu życzę, im wyżej, tym więcej feministów i feministek. Nie dostanie wcale niższego wyroku. A podejrzewam, że tam jeszcze mogą mu podbić - uśmiechnął się z satysfakcją pod nosem, chociaż uśmiech długo nie zagościł na jego twarzy, bo Aimee zaczęła się entuzjazmować nie czym innym jak… ślubem.
A drażliwy był to temat dla Erica, oj, drażliwy! Chociaż sam nie rozumiał, dlaczego. Małżeństwo postrzegał jako instytucję, którą zawiera się z jakiegoś powodu, prawnego powodu. I chociaż sam na co dzień w tym prawie siedział, nie podobało mu się to, że dwoje kochających się ludzi musi mieć papierek, żeby móc w społeczeństwie być nazwanymi rodziną. Dlatego słuchał z mniejszym entuzjazmem tego, co Aimee opowiadała na temat okoliczności oświadczyn, jak i samego ślubu. A mimo to poczuł, że to wcale nie było jakoś specjalnie oryginalne i gdyby on miał się oświadczać, na pewno zrobiłby to w lepszym stylu! O ile w ogóle kiedykolwiek do tego dojdzie. Tak, zdecydowanie nie spieszyło mu się do ślubnych wojaży.
- Szybko - skomentował bardzo lakonicznie, ale co konkretnie? Szybkość zaręczyn, czy też organizowanie ślubu na łapu capu? Może oba? Pewnie nikogo i tak nie obchodziło jego zdanie, ale w jego opinii powinni się jeszcze wstrzymać, byli przecież tacy młodzi! - Oby tylko się nie rozmyślili. Przez ten czas schodzili się i rozchodzili tyle razy, że do tego lata wszystko się jeszcze może zdarzyć - rzucił niby od niechcenia, ale z jakiegoś powodu nie chciał, żeby Aimee się tym tak ekscytowała. Nie mógł jednak powiedzieć jej tego wprost, więc zdecydował się zagrać obocznym argumentem, który może byłby w stanie ją przekonać? - Aimes, wiem, że się cieszysz, ale skoro chcemy starać się o dziecko, może powinnaś to przemyśleć? Przygotowywanie ślubu i bycie druhną to na pewno duża rzecz, która będzie wymagała wielu stresów i obowiązków. Jesteś pewna, że to dobry pomysł bawić się w coś takiego w ciąży? Sama wiesz, że przez kilka tygodni w ciąży z Eliottem musiałaś leżeć w łóżku, nie chciałbym, żebyś się niepotrzebnie narażała… - zaczął niby spokojnie, ale nie patrzył jej w oczy, a dalej pakował swoje rzeczy do torby.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Praca w kancelarii ojca nie była szczytem jego marzeń - rozumiała to. Milton Senior był wyniosły, bezwzględny i nade wszystko uwielbiał przypominać synowi, że ten ma u niego dług wdzięczności. Że to właśnie dzięki niemu uniknął długiej odsiadki i teraz mógł cieszyć się rodzinnym szczęściem. Hale jednak nie do końca się z tym zgadzała, bo i owszem, jej ukochany podpisał kontrakt, legalnie wiążący dokument. Nie był to jednak żaden cyrograf, dzięki któremu staruszek mógł rościć sobie do niego jakieś prawa. Więcej, zdaniem Hale Eric nie musiał wypruwać sobie żył i harować za dwoje, tylko po to, żeby udowodnić swoją wartość i odpokutować dawne przewinienia. Teraz co prawda (póki studiował!) praca w rodzinnej firmie jawiła się jako bardziej rozsądna, bezpieczna opcja, kiedy jednak dyplom będzie trzymał już w kieszeni... świat przed nim będzie stać otworem. I bez względu na to, jak mężczyzna zdecyduje się pokierować swoją karierą, Aimee będzie go wspierać.
"Chodź, pokaż" rzuciła miękko, obserwując jego zmagania z krawatem. Zazwyczaj zawiązanie ładnego, równego supła zajmowało mu jakieś trzydzieści sekund, dzisiaj jednak coś nie mógł sobie poradzić. Czy to ich wcześniejsza rozmowa o planach powiększenia rodziny tak na niego wpłynęła? A może niepotrzebnie brunetka wspominała coś o awansie? Nie będąc do końca pewna, co było przyczyną jego poddenerwowania uśmiechnęła się przepraszająco. Nie czekając, aż blondyn ruszy się z miejsca podeszła do niego bliżej, zadarła głowę do góry, spojrzała mu prosto w oczy i skradła krótkiego całusa, co zdaje się, że przynajmniej odrobinę poprawiło mu humor, bo zamiast stać i się dąsać, uśmiechał się do niej, gdy wiązała u jego szyi krawat. "Jest idealnie. Wyglądasz cholernie seksownie. Będę musiała się porządnie zastanowić, czy chcę Cię w takim wydaniu wypuścić z domu" zaśmiała się, pociągając mocniej za wąski pas materiału, żeby znów na nią spojrzał. To był jej ekwiwalent jego "Aimee, natychmiast idź się przebrać, albo marsz do sypialni, z tak krótką sukienką nigdzie nie wyjdziesz".
Z przejęciem opowiadając o oświadczynach Petera na twarzy lubego nie dostrzegła tej mieszanki zaskoczenia, paniki oraz grozy. Może to i lepiej, bo pewnie po ludzku by się jej przykro zrobiło! Bo co z tego, że ich relacja była na tyle silna, że nie potrzebowała kawałka papieru, by potwierdzić jej wartość? Że Aimes już nie czekała, ba, nie liczyła na to, że Milton w najbliższej przyszłości przed nią uklęknie, wciśnie jej na palec diamentowy pierścionek i zapyta, czy zostanie jego żoną... Ot, łatwiej jej było mieć zakodowane w głowie, że ukochany o tym nie myśli, że temat jest mu kompletnie obojętny, a wszystko dlatego, że już teraz jest z nią tak szczęśliwy, że bardziej się nie da niż żyć z jakimś takim przeczuciem, że on tego nie chce, po prostu nie chce. Nie widzi jej w roli żony. "Hej, nam też nikt nie dawał dużych szans, a zobacz gdzie jesteśmy teraz?" uśmiechnęła się z rozmarzeniem. Jasne, Nina i Peter schodzili się i rozchodziło, kłócili i godzili, ale czy na pewnym etapie związku oni nie robili tego samego? On na początku był przerażony wizją ojcostwa i nie wiedział, co zrobić. Ona postawiła sprawę jasno i powiedziała, że jeśli nie zaangażuje się na sto procent, sama wychowa dziecko. A gdy wreszcie wszystko zaczęło się między nimi układać, pojawiły się kolejne przeszkody. Pretensje, niedopowiedzenia, fałszywe paszporty. Mieli naprawdę nikłe szanse na to, żeby wyjść z tego cało. Jeszcze mniejsze, gdy Hale postanowiła się spakować i w ósmym miesiącu ciąży wyprowadzić do innego miasta. A jednak. Czy jej siostra i narzeczony nie zasługiwali na podobną zaufania? Zwłaszcza, że tak naprawdę jedyne, co Aimee i Eric mogli zrobić to trzymać za nich kciuki.
"Jesteś taki słodki" rozpromieniła się, gdy wspomniał o tym, jak bardzo się martwi o to, że obowiązki druhny mogłyby pokrzyżować ich plany powiększania rodziny - no bo oczywiście przez myśl jej nie przeszło, że jego słowa nie tyle podszyte są troską o przyszłego potomka, a strachem, że ogarnie ją ślubna gorączka i przez najbliższe tygodnie będzie tylko stać i trajkotać mu do ucha o sukienkach, tortach i białych balonach, czego biedaczyna by po prostu nie zniósł. "Daj spokój, kochanie. Nic złego się nie stanie. Nina dobrze wie, jak trudne były dla mnie poprzednie ciąże. Sama powiedziała, że jeśli tylko na teście pojawią się dwa paski, a ja zacznę się gorzej czuć moje obowiązki przejmie Abby" wyjaśniła, radosnym głosem. Nie mogła się doczekać przygotowań! Może to było głupie z jej strony, ale czuła się trochę tak, jakby przy okazji organizowania wesela siostry mogła odhaczyć parę pozycji z własnej listy marzeń. "Naprawdę bardzo liczyłam na to, że teraz się uda, ale sam widzisz. To już kolejny miesiąc i nic. Nie mogę odmówić swojej siostrze tylko dlatego, że może zajdę w ciążę i może będę źle się czuła. Gdy to się stanie, wtedy przejdziemy do planu awaryjnego, ale poki co..." urwała. Parą byli zgodną i ważne decyzje podejmowali wspólnie. W tej sytuacji czuła się jednak trochę tak, jakby wybór należał tylko do niej. W końcu rozmawiali o Ninie! "Obiecuje, że będę na siebie uważać. I że całe to zamieszanie nie wpłynie na nasze plany. Dalej będziemy się starać o kolejnego ślicznego, różowego bobasa" zaśmiała się dźwięcznie, opadając plecami na miękką pościel.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Uśmiechnął się dziękczynnie, gdy Aimee pomogła mu z krawatem. Obserwował jej zwinne palce, gdy przekładały materiał z boku na bok i pod spodem, zastanawiając się jednocześnie, co takiego robił nie tak, że po tylu latach niemal codziennej rutyny, dziś nie był w stanie poradzić sobie z wyuczoną czynnością. Tak, chyba pamięć mięśniowa było za mało, gdy jego głowę zaprzątały inne myśli. Całe szczęście miał Aimee, na której mógł polegać nawet w tak prozaicznych czynnościach. Powiedział samym ruchem warg “dziękuję” i oddał całusa uśmiechając się pod nosem, gdy tak pokrętnie go skomplementowała odwracając inny kontekst.
Za to na argument o wróżeniu ich przyszłości Milton musiał przyznać rację jej. Bliscy Aimee uważali, że Eric nie jest odpowiednim mężczyzną dla Hale. Ba! Sam Eric był pewien, że jest po przeciwnej stronie jeśli chodzi o bycie “dobrą partią” dla córeczki państwa z bogatego domu. - Masz rację - przyznał niechętnie, sam nie rozumiejąc, skąd u niego ten sceptycyzm. Zdążył już poznać i Ninę, i Petera, wydawali się być dobraną parą - przynajmniej bardziej dobraną niż Aimee i Eric na początku. Chciał nawet powiedzieć, że ich przypadek był jednak nieco inny, w końcu zaczęli bardzo oryginalnie, ale na dobrą sprawę nie wiedział, co kryło się za relacją jej siostry z narzeczonym, więc zagryzł wargi nic więcej nie mówiąc. Zresztą, szybko przestał o tym myśleć, gdy Aimee doceniła jego troskę. Choć miał wyrzuty sumienia, że to była mała manipulacja z jego strony. Uśmiechnął się przelotnie na jej reakcję i pokiwał głową. Tak, takie rozwiązanie mógł przyjąć, co nie zmieniało faktu, że dalej nie podobało mu się, że Aimee wejdzie w cały ten ślubny wir tak po prostu. Był przez to niespokojny i gdy zabierał się za pakowanie torby do pracy, chodził bezmyślnie po sypialni przestawiając teczki i papiery z miejsca na miejsce, jakby szukał odpowiedniego położenia, chociaż wszystkie dokumenty i tak powinny znaleźć się w torbie. Jako prawnik nie mógł przestać zastanawiać się, jakie inne poboczne wyjście można znaleźć z tej sytuacji, byleby w jakiś sposób odwrócić uwagę od ślubu. Postanowił zatem grać na zwłokę. Jak to mówił jego ojciec - “nieważne, czy masz coś mądrego i ważnego do powiedzenia, nie pozwól na przesłuchaniu, aby zapadła cisza, to świadczy na niekorzyść twojego klienta”.
- No dobrze, Aimee, ufam ci w kwestii tego, że będziesz wiedziała, co dla ciebie najlepsze - pochylił się nad łóżkiem i pocałował ją w czółko. - Ale przyjrzę się tym przygotowaniom! Jeśli tylko w jakimś momencie zauważę, że się przepracowujesz… - pogroził jej palcem i tym razem spakował wszystkie dokumenty i teczki do torby, obejrzał się dookoła, czy niczego nie zapomniał, po czym spojrzał nerwowo na zegarek i zaklął cicho pod nosem. Już był spóźniony, a Eliott jeszcze nie wstał. Nie lubił wychodzić bez pożegnania się z synem - ach, braki z dzieciństwa, które leczył sobie jako ojciec! - dlatego po cichu zajrzał do pokoju dziecka i jemu również dał przez sen całusa w czoło. Wracając do Aimee zapinał jeszcze mankiety koszuli i zarzucił na plecy marynarkę. - Postaram się wrócić jak najwcześniej. Tylko Aimee… - spojrzał na nią błagalnie. - Jak możesz… nie rób kalafiorowego steka. Lubię kalafiora, ale… - westchnął dając do zrozumienia, że postawienie słowa “kalafior” koło “stek” woła samo z siebie o pomstę do nieba!

/zt part 1
Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Part 2

Stało się. Ziścił się największy koszmar Erica Miltona. Aimes ogarnęła ślubna gorączka. Całymi dniami przeglądała weselne katalogi, podsuwając siostrze pod nos kolejne rozwiązania. Nina uważnie przyglądała się zdjęciom, marszczyła nosek i... zarzucała starszą Hale gradem pytań. Ciemnowłosa co prawda nie miała w temacie większego doświadczenia, wszak za mąż jeszcze nigdy nie wyszła, zależało jej jednak na szczęściu kobiety, dlatego cierpliwie tłumaczyła, radziła i znacznie więcej! Razem z przyszłą panną młodą jeździła w jedną i drugą w poszukiwaniu wymarzonej, śnieżnobiałej sukni. Pomagała w wyborze nadzienia do tortu, koloru serwetek, miejsca samej ceremonii. Kiedy Nina zajęta była próbami przed pierwszym tańcem czy kolejnymi wizytami u kosmetyczki, Aimes dzwoniła po fotografach, kamerzystach i zespołach weselnych. Czasu na dopięcie wszystkiego na ostatni guzik było niewiele, a że panie z ich rodziny jakichkolwiek niedociągnięć po prostu nie znosiły, choć obiecała, że będzie się oszczędzać, ciemnowłosa przez ostatnie tygodnie funkcjonowała na zwiększonych obrotach.
Co szczerze, oprócz zmęczenia przynosiło jej nie do opisania wręcz ulgę, bo przynajmniej miała jakieś zajęcie i nie zadręczała się tym, że wciąż nie udało się jej zajść w ciążę. Jasne, z tyłu głowy wciąż gdzieś miała tę jedną myśl, że jeśli jeszcze trochę, a na teście nie pojawią się dwie kreski, oznaczające wynik pozytywny, raz z lubym najpewniej będą musieli udać się do kliniki leczenia niepłodności i gruntownie się przebadać. Starania trwające dłużej niż sześć miesięcy dla przyszłych rodziców powinny bowiem być więcej niż niepokojące. Stanowić jakiś taki sygnał, że z ich organizmami jest coś nie tak, że naturalne metody planowania rodziny zawodzą i kto wie, może czas sięgnąć po cięższą altylerię? Przeprowadzić terapię hormonalną? Zainicjować zabieg sztucznego zapłodnienia? Aimee nie była na to gotowa.
"Eric! Możesz tutaj przyjść, potrzebuję pomocy" krzyknęła do niego z sypialni. W czasie, kiedy ona próbowała wbić się w nową sukienkę, on z Eliottem na rękach krzątał się po kuchni - to też daleko nie miał i długo mu nie zajęło, aby pojawić się u progu pokoju. "Odebrałam sukienkę od krawcowej. Jest piękna, dokładnie taka, jaką sobie wyobrażałam tylko jest jeden problem, nie mogę się w nią zmieścić" jeknęła, przytrzymując dłonią niesforny materiał, który ledwie zakrywał jej piersi. Jej niesforne piersi dosłownie wyskakiwały z dekoltu. "Byłam na przymiarkach trzy tygodnie temu. Mierzyła mnie dosłownie wszędzie. Myślisz, że się pomyliła?" spojrzała na niego z powątpiewaniem. "Spróbujesz zapiąć?" poprosiła, podchodząc do niego i odwracając się do niego plecami, aby ułatwić mu dostęp do zamka. Może to było naiwne z jej strony, ale miała szczera nadzieję, że luby upora się z suwakiem, a ona na siłę gdzieś jakoś upcha swoje kobiece kragłości. W całym tym chaosie, szukanie nowej kreacji to byłoby dla niej prawdziwe wyzwanie. "Powiedz szczerze, przytyłam? Przytyłam! Przed samym weselem" rozemocjonowała się, ze złością wpatrując się we własne odbicie w lustrze.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Eric był cierpliwy. Naprawdę. Ale im bardziej Aimee angażowała się w ten ślub, tym częściej odchodził od zmysłów. Wracając do domu po pracy chciał spędzić czas z rodziną. O ile Eliott chętnie współpracował, tak Aimee… non stop nadawała o przygotowaniach. Rozumiał, że jest mocno zaangażowana i ekscytuje się nie mniej niż przyszła panna młoda, jednak wolałby rozmawiać o czymś innym. Widział jednak, że Hale jest w swoim żywiole i nie miał serca jej o to karcić. Miesiącami nie widział jej w takim stanie. Zaangażowanej w projekt, któremu oddała swoje serce. I chociaż wiązało się to z tym, że na Erica spadło więcej obowiązków związanych z Eliottem, przez co musiał zarywać nocki na naukę czy ogarnianie pracy, nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo, jak ostatnio, kiedy w podobnych okolicznościach czuł wypalenie. Teraz widział, że Aimee także potrzebowała zajęcia poza rodziną. Chciał nawet poruszyć ten temat i zaproponować jej powrót do pracy. Wiedział, że może to będzie kontrowersyjne w momencie, kiedy starali się o dziecko, ale lubił ją taką zaangażowaną, pewną siebie. Może brakowało jej pracy, tylko nie chciała się przyznać, żeby nie wyszła na niekochającą matkę?
Takie myśli nawiedzały głowę Erica, kiedy jedną ręką ogarniał obiad, drugą zabawiał syna. Sobotnie przedpołudnie miało być dla nich, ale Aimee wróciła z sukienką od krawcowej i oczywiście musiała przymierzyć ją, aby się pochwalić. I Eric nie miał nic przeciwko. Dopóki w panice nie zaczęła wołać pomocy. Odłożył Eliotta do dziecięcego kojca, w którym miał całe stado swoich ulubionych zabawek i ruszył do sypialni na ratunek Aimee. Uśmiechnął się widząc, jak próbuje założyć na siebie kilka skrawków materiału, które zapewne po zapięciu miały przypominać sukienkę, jednak na ten moment wyglądały bardziej jak kilka niezależnych od siebie bytów.
- Pokaż - podszedł bliżej i - zanim zabrał się do czegokolwiek - pocałował ją w kark na rozluźnienie. Wytarł wilgotne ręce w koszulkę, zebrał ze sobą obie części materiału po dwóch stronach zamka, aby lepiej było je zapiąć. - Nie, Aimee, nie przytyłaś, zobacz, ładnie się zapięło - pogłaskał ją dłonia po zapiętym już odcinku lędźwiowym kręgosłupa, co miało świadczyć o tym, że z jej brzuchem jest wszystko w porządku i absolutnie nie ma się o co martwić. - Po prostu cycki ci urosły - powiedział z rozbawieniem - oczywiście żartując! - bo o ile zapięcie na brzuchu nie stanowiło problemu, tak dopięcie zamka w klatce piersiowej groziło puszczeniem wszystkich szwów. - Albo założyłaś inny stanik? - podpowiadał siląc się mimo wszystko na zapięcie zamka, bo skoro przymiarki były tak niedawno, to przecież niemożliwe, żeby w tak krótkim czasie urosły jej piersi! - Na pewno krawcowa coś źle wymierzyła. Ale to problem dla ciebie? Możesz sama sobie poprawić tę drobnostkę? - na dobrą sprawę nie miał pojęcia, czy dało się jeszcze naprawić sytuację z sukienką, ale nie poddawał się w staraniach z zapięciem nieszczęsnego zamka. A im wyżej próbował pociągnąć suwak, tym większe zaszokowanie pojawiało się na jego twarzy, bo powoli na swoje miejsce wskakiwały poszczególne elementy układanki. I uzmysłowił sobie, z czym wiązały się powiększające się piersi. W końcu przestał siłować się z zamkiem i cofnął się o krok mrugając szybko powiekami, ale nie mógł wydobyć z siebie ani jednego słowa. Po prostu stał i patrzył blady jak ściana w odbicie Aimee w lustrze nie dowierzając, że to działo się naprawdę.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
ODPOWIEDZ