Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Nie ważne jak bardzo była zmęczona pracą i długą podróżą autem, zamierzała dotrzymać obietnicy. Była zdeterminowana i zamierzała podkoloryzowała wszystko po drodze kupując bukiet kolorowych kwiatów. Tak po prostu. Bez powodu albo raczej żeby pokazać Gin jak bardzo cieszy się z tego, że kobieta była w jej życiu. Że mogła przyjechać do niej zmęczona, wziąć prysznic, położyć się spać i rano powitać kobietę śniadaniem. Chciała tego, a nawet obiecała, że gdy Blackwell wróci z pracy, to ona będzie w jej łóżku/mieszkaniu/na kanapie albo razem z tym śniadaniem na stole. Od koloru do wyboru. Paxton była gotowa to zrobić, poświęcić nieco czasu na zaangażowanie w związek, o który chciała zadbać nieco bardziej. Nie żeby do tej pory tego nie robiła, ale podniosła poprzeczkę będąc hojną i romantyczną. Obdarowywała partnerkę kwiatami, przywoziła prezenty z miejsc, w których akurat była w pracy, gotowała jej i nawet ścieliła łóżko. Była kurwa idealna aż do porzygu. Do tego stopnia, że zaczęła pytać o ich przyszłość, bo przecież człowiek mocno zaangażowany o tym rozmawia prawda? To oznaka miłości na zabój – a przynajmniej tak napisali w Cosmo (albo w poradniku „Jak być idealną partnerką i nie zjebać sobie życia”).
- Gin! Jestem! – zawołała niepewna, czy Blackwell nadal była w domu. O tej porze zazwyczaj zbierała się do pracy albo już była w drodze.
Zanim zdjęła buty puściła Jello wolno. Psina dobrze znała to miejsce, w którym całe szczęście była mile widziana i od razu pognała do misek w kuchni.
- Cześć, kochanie. Dobrze, że cię złapałam – przywitała się z uśmiechem i skradła od Gin szybkiego buziaka. – Piękne kwiaty dla cudownej kobiety. – Nikt nie wiedział, skąd brała te teksty. Pewnie po drodze słuchała starej kasety z tekstami na podryw dla prawdziwych kozaków albo po prostu była w tym kiepska. Bo była. Bycie poważną nie szło jej dobrze a bycie poważno-romantyczną tym bardziej. Prędzej rzucała żartem, droczyła się przyjaźnie, zaczepiała dłońmi i uśmiechem skradała kolejne pocałunki aż w ten sposób doprosiła się o resztę. Nigdy nie była statyczna i romantyczna jak teraz a tak to właśnie wyglądało. Pocałowała krótko, podarowała kwiaty i trzymała rączki przy sobie.
- Jak wrócisz, to zrobię ci śniadanie, a potem kto wie.. – Puściła do niej oczko odchodząc tyłem w stronę sypialni, w której chciała zostawić swoją torbę. Zanim jednak do niej weszła dodała jeszcze: - Zaprosiłabym cię pod prysznic, ale jestem padnięta. – Innymi słowy nie ma mowy o seksie, chociaż pewnie by się przydał, skoro tak dziwnie na mnie patrzysz. Paxton zaczęła podejrzewać, że strasznie śmierdziała, ale gdy na moment zniknęła w sypialni i powąchała swoją koszulkę, to nie stwierdziła niczego, co aż tak mogłoby odrzucić Gin. Może po prostu kobieta miała kiepski dzień? Zdarzało się.

Gin Blackwell
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
#21

Nie lubiła gdy Eve wyjeżdżała. Wolała ją mieć obok siebie, spędzać z nią czas, budzić się i zasypiać w jednym łóżku. Trochę było jej smutno, gdy nie mogła tego robić, ale pogodziła sie z tym, że jej dziewczyna ma taką, a nie inną pracę. Nie chciała sie o to kłócić i po prostu starała się jakoś z tym handlować. Ufała kobiecie, ale ostatnio zaczęła zachowywać się jakoś inaczej, Gin ciężko było określić o co dokładnie chodzi, miała po prostu to dziwne, niespotykane wrażenie, że coś jest nie tak. Czy można było nazwać to kobiecą intuicją? Bardzo prawdopodobne. Czy była trafna? Z biegu czasu wiemy już, że nie do końca, ale niestety nie było wehikułu czasu i współczesna Blackwell nie mogła tam teraz wpaść i strzelić samej sobie w mordę za głupie i bezsensowne przypuszczenia.
Na razie Gin musiała przygotować się do pracy. Nie miała pojęcia, że Eve postanowi ją tak zaskoczyć i sądziła, że pewnie pojawi sie u niej kolejnego dnia, dlatego postanowiła pójść do baru trochę wcześniej. Co lepszego miała do roboty? Gości się nie spodziewała, siedzieć w pustym mieszkaniu też nie zamierzała. Nie było nawet jej współlokatorów, którzy najwyraźniej też mieli inne rzeczy do roboty. Wynajmowanie mieszkania było ciężkie w pojedynkę, szczególnie z wypłaty barmanki, całe szczęście miała swoich znajomych, którzy też potrzebowali dachu nad głową i dzięki temu mogli ogarnąć sobie coś razem.
Była mocno zaskoczona słysząc głos Eve. - Hej - rzuciła uśmiechając się od razu do swojej ukochanej. Może i jej się nie spodziewała, ale zawsze cieszyła się na jej widok. Chciała o wiele lepiej się z nią przywitać, ale najwyraźniej Paxton nie miała na to ochoty i dlatego ten pocałunek był taki krótki, co wywołało u Gin tylko ciche westchnienie. Najwyraźniej jednak niespodzianek miało być więcej. - Zapomniałam o jakiejś rocznicy? Jakieś głupie święto? Zmieni datę walentynek, a ja nie ogarnęłam? - Zapytała biorąc od niej kwiaty wcześniej oczywiscie za nie dziękując. Było to bardzo dziwne zachowanie, bo Blackwell nigdy jakoś specjalnie nie mówiła o tym, że chciałaby dostawać bukiety, czy w ogóle jakiekolwiek prezenty. Wolała pieniądze odkładać na jakąs miłą, wspólną podróż niż na kilka ściętych badyli.
- Podoba mi się to "kto wie" - rzuciła z łobuzerskim uśmiechem przyglądając się kobiecie, a później odłożyła kwiaty gdzieś na bok kierując się powoli za Eve. - To szkoda, bo mogłabym Ci pomóc z umyciem pleców - trochę zrobiło jej się smutno. Była stęskniona za bliskością dziewczyny i myślała, że działało to w dwie strony, ale najwyraźniej musiała się grubo pomylić. Nie była już na tyle interesująca? Kiedyś, pomimo zmęczenia, spędzały ze sobą intymne chwile bardzo często, a już szczególnie wtedy, gdy nie widziały się przez dłuższy czas. - Jak było w pracy? - Zapytała stając w drzwiach od sypialni nonszalancko opierając się o framugę. Starała się teraz wygląda jak najbardziej seksi, żeby jednak skupić kobietę na wspólne igraszki, bo miała jeszcze trochę wolnego czasu.

Eve Paxton
towarzyska meduza
catlady#7921
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Zdjęła z siebie flanelową kraciastą koszulę, którą mogłaby rzucić na podłogę obok swojej torby, a potem pozbierać. Nie. Paxton złożyła ją w kostkę i wsunęła do swego bagażu jak porządny człowiek. Nie taki zmęczony dniem, ale cholernie pedantyczny, a przecież taka nie była. Nie należała też do flejtuch, bo jednak pracowała z psami i musiała dbać o ogólny porządek i małą ilość sierści wokoło, ale na pewno każdego dnia nie zdałaby testu białej rękawiczki. W kwestii porządku była przeciętna. Dbała o to, żeby w aucie nie śmierdziało psami, ale nie widziała problemu, że brudne ubrania rzucić na podłogę, a później je pozbierać.
Przynajmniej tak robiła zanim popadła w paranoję z potrzebą pokazania Gin, że była idealna.
- Jesteśmy same? – zapytała zanim odpowiedziała na pytanie. Brzmiało to tak, jakby faktycznie się rozmyśliła i zdejmując spodnie jednak planowała rzucić się na Blackwell. Stała w sypialni w samej bieliźnie i szła pod prysznic. To aż prosiła się o zaproszenie. O chwile bliskości, której potrzebowała, a jednak według poradnika nie powinna być rozwiązła i należało pozwolić Gin za nią zatęsknić; bardziej niż przez tych parę dni.
Powinna spalić ten poradnik albo shejtować gościa prowadzącego podcast o udanych związkach (albo raczej o urabianiu kobiet), ale nie chciała.. nie chciała, bo tak bardzo wbiła sobie do głowy to, że Gin może zniknąć z jej życia. Zostawi ją tak samo, jak prawie cała rodzina, że uwierzyła w konieczność zmiany swego zachowania.
- Co do pracy, to się spisałam. – Nie zawsze mogła mówić o szczegółach, co kiedyś tłumaczyła Gin. Raz po prostu przekazywała komuś wytresowane psy i o tym mogła opowiadać w nieskończoność. O poszukiwaniu zaginionych także. Jednak inaczej sprawa miała się w przypadku morderstw, przemytów lub innych wciąż trwających sprawach śledczych; o tym, nie mogła i nie powinna mówić wcale. – A raczej Jello. Wiesz, że mogłabym ją zachwalać w nieskończoność, ale teraz na pewno nie o tym chciałabyś słuchać. – Eve miała rację i gdyby nie świrowała, to zrobiłaby to na co miała ochotę, czyli zgarnęłaby Blackwell na nieco przyśpieszone chwile przyjemności. Ale nie.. o nie.. coś musiało strzelić do jej łba i robiła wszystko na opak.
Wyjęła z torby czystą bieliznę i mijając(!) Gin w drzwiach rzuciła:
- Ślicznie wyglądasz. – Tak ślicznie, że mogłaby ją przelecieć przy tej framudze, ale zamiast tego Eve skierowała się do łazienki. Poszła w samej bieliźnie skoro w mieszkaniu nikogo nie było i nie zamykała za sobą drzwi. Skoro w swoim domu tego nie robiła, to tutaj także.
- Nie spóźnisz się do pracy?! – zawołała z łazienki, w której zdjęła z siebie bieliznę tuż po tym, gdy puściła wodę pod prysznicem czekając aż ta złapie odpowiednią temperaturę.

Gin Blackwell
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Głupia Blackwell absolutnie nie wiedziała o co jej chodzi. Ta nagła zmiana jej zachowania sprawiła, ze Gin zaczęła robić się podejrzliwa, coś jej tu po prostu nie grało, a bała się zapytać Eve wprost o co chodzi. Nie chciała prowokować kłótni, która mogłaby się dla niej skończyć źle, na przykład potwierdzeniem jej najgorszych obaw. No, bo co jeżeli Eve ją zdradzała? Co jeżeli gdzieś tam, w swojej pracy, miała kogoś kto bardziej do niej pasował? Kogoś, kto był twardszy, silniejszy i bardziej nieustraszony. No, albo z lepszą pracą lub wykształceniem. Co taka Gin miała jej do zaoferowania? Była zwykłą barmanką, nie robiła w życiu niczego ekscytującego, nie walczyła z przestępcami, nawet nie miała zwierzaka. Na studia też jej nie było po drodze, więc była tylko zwykłą dziewczyną po liceum i szkole baletowej, która na dodatek miała kontuzję kolana więc nawet z tańcem było u niej ciężko. Jeden wielki przegryw.
- Tak, reszta gdzieś wybyła - odpowiedziała - a co? Masz wobec mnie jakieś plany, że tak pytasz? - Oczywiście miała nadzieję, że Eve teraz da jej tu pozytywną odpowiedź. Teraz, gdy jej ukochana była tak blisko, wcale jakoś mocno nie spieszyło jej się do baru. Miała po co tu siedzieć. Eve czytała jakieś naprawdę chore pamiętniki, które powinny być w spisie ksiąg zakazanych, bo Blackwell zawsze za nią tęskniła. To było głupie i takie bardzo mocno ckliwe i tandetne, ale serio wystarczyło jej, że nie widziały się kilka godzin, by zatęsknić za brzmieniem jej głosu, dotykiem czy zwykłą rozmową. Dlatego dość często do niej dzwoniła, nawet nad ranem, gdy wracała z pracy do domu, co pewnie Eve musiało trochę denerwować, ale czego sie nie robi z miłości! Poza tym Blackwell czuła się bezpieczniej wracając o tak później porze i rozmawiając z kimś przez telefon, a z kim innym miałaby to robić jak nie ze swoją dziewczyną.
- Jello powinna dostać jakiś złoty medal, bo najwyraźniej odwala całą robotę za Ciebie, powinnaś jej odpalać jakąś część wypłaty na psi fundusz - zaśmiała się, ale oczywiście nie dopytywała o szczegóły, bo czasem sądziła, że im mniej wie o pracy Eve tym lepiej śpi. Gdyby posiadała więcej informacji, to bardzo prawdopodobne jest to, że mocno, by się o nią martwiła.
- Dziękuję, Ty też - nawet delikatnie klepnęła kobietę w tyłek, gdy obok niej przechodziła. Taki strój na ciele Eve zdecydowanie przypadł Gin do gustu i nie mogła oderwać od niej wzroku aż do momentu, gdy Paxton zniknęła za ścianami łazienki. - Mam jeszcze chwilę czasu, myślałam, żeby pójść wcześniej, bo nie spodziewałam sie Ciebie, ale skoro zrobiłaś mi taką niespodziankę to aż tak mi się tam nie pali. W sumie to może mogłabym sobie zrobić wolny wieczór i spędzimy go razem, powiem w pracy, że mam nagły wypadek - nieszczęścia chodziły po ludziach, a istniało coś takiego jak urlop na żądanie! Poza tym Gin chciała w ten sposób trochę sprawdzić czy Eve chciałaby z nią posiedzieć czy znajdzie sobie jakąś wymówkę, że jest mocno zmęczona i pewnie boli ją głowa i nie ma ochoty... Gin się trochę obawiała odpowiedzi.

Eve Paxton
towarzyska meduza
catlady#7921
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Wszystko co mam wydaje na psy – Była miękka i zarazem bardziej dbała o czworonogi oraz cały ośrodek niż samą siebie. Sobie mogła pożałować, a nawet jeść mniej niż powinna, ale nigdy nie przekładała własnych potrzeb ponad psy. Po prostu taka nie była i zarazem trochę nie miała wyboru. Gdyby nie błędy ojca nie musiałaby się martwić o pieniądze pod koniec miesiąca. Niestety jego grzechy dopadły Eve w najmniej spodziewanym momencie i za cholerę nie widziała rozwiązania, jakiegoś sposobu, żeby się od tego uwolnić. Musiała płacić jego długi albo spierdolić z kraju. Pewnie zrobiłaby to drugie, gdyby nie miała już ośrodka, psów, zobowiązań i chyba po prostu była masochistką..
Odkręciła wodę pod prysznicem ani trochę się nie krępując. Skoro współlokatorów nie było w mieszkaniu, to mogła robić co chciała i paradować w samej bieliźnie albo nawet nago. Oto właśnie chodziło, gdy zapytała o obecność innych osób w mieszkaniu, bo – niestety – nie miała żadnych planów wobec Gin.
Sięgnęła do zapięcia stanika i zdjęła go zanim usłyszała słowa Blackwell wraz z sugestią, która jej się podobała, ale planowała na jutro wyjątkowy dzień. Wolałaby być wypoczęta a nie zjebana jak teraz, bo nie spała od wczoraj.
- Bardzo chętnie, ale naprawdę jestem wykończona. Głupio będzie, jeśli nagle w trakcie wieczoru zasnę. – Ona by poszła w kimę, kiedy Gin specjalnie wzięłaby wolne.. trochę słabo. – Jutro jak najbardziej. Co ty na to, żeby spędzić razem cały dzień? – Poczynając od śniadania, o którym już wspominała, a jaki będzie idealny. Przynajmniej w wyobrażeniu Eve, która postara się o jak najlepsze rozpoczęcie dnia dla Blackwell. – Zjemy śniadanie, poleniuchujemy i wyskoczymy gdzieś za miasto albo obejrzymy jeden z twoich ulubionych seriali. – Propozycja nie do odrzucenia, której zwieńczeniem mogłaby być kolacja, ale tę myśl Paxton pozostawiła sobie. Kolejna niespodzianka w postaci romantycznego wieczoru nie zaszkodzi. A jak się nie uda, to spróbuje innego dnia. – Może być? – dopytała, bo coś długo nie doczekała się odpowiedzi a wolałaby nie iść pod prysznic bez potwierdzenia. Jak to mówią, lepiej nie iść spać w niezgodzie (to samo tyczyło się prysznica - ok? - to nowa zasada).

Gin Blackwell
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Gin teraz poczuła się jakby ktoś dał jej plaskacz prosto w pysk. Naprawdę aż jej się zrobiło smutno i trochę też się zdenerwowała. Nie wiedziała dlaczego nagle tak wiele się zmieniło. Oczywiście rozumiała, że Eve może być zmęczona, było to jak najbardziej akcpetowalne, ale czy nie fajniej byłoby zasnąć w swoich ramionach? Nawet jeżeli nic miałyby nie robić. Wolałaby po prostu położyć się razem z nią w łóżku niż iść do pracy, bo to jej bliskości najbardziej Blackwell brakowało i tego potrzebowała. Niestety, nie było jej to dane, przez co nieco się zirytowała. Musiała wziąć porządny oddech i chwilę się uspokoic zanim będzie w stanie odpowiedzieć na jej pytanie. Nie byłaby sobą, gdyby reszty nie rozegrała trochę po złośliwości. Wiedziała, że nie powinna tego robić i eskalować niepotrzebnego konfliktu, ale było to silniejsze od niej. – Wiesz co, to musiałoby być bardzo późnie śniadanie, bo pewnie będę przez cały dzień odsypiać dzisiejszą nockę – oczywiście mogłaby się przemęczyć i jeden dzień po prostu się nie położyć, ale teraz zachowywała się odrobinę jak dziecko i musiała zrobić na przekór. – Pewnie będę zmęczona – zagrała tą samą kartą co ona. – Ale możemy zjeść wspólnie obiadokolacje gdzieś na mieście – chociaż raczej nie w jakiejś fancy restauracji, bo nie było Blackwell na takie ekscesy stać. Chciałaby zrobić sobie z nią jakiś wieczór z netflix and chill, ale teraz trochę się obawiała, że znów może dostać „kosza”, tak jak to się przytrafiło dzisiaj. – Zresztą, nie musisz się mną martwić, najwyraźniej masz już w głowie jakieś plany – trochę podniosła głos, bo była tym zirytowana. – Coś się stało na Twoim wyjeździe, że tak bardzo nie chcesz ze mną dzisiaj spędzać czasu? – Zapytała w końcu prosto z mostu oczywiście obawiając się najgorszego, czyli bardzo brzydkiej zdrady.

Eve Paxton
towarzyska meduza
catlady#7921
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Zmarszczyła brwi i zacisnęła wargi, bo nie rozumiała, skąd w Gin taka postawa. Przecież postarała się o niespodziankę, kwiaty i zapowiedziała pyszne śniadanie albo śniadanio-obiad. Czemu Gin tego nie doceniała? Czemu robiła wszystko na opak? I czemu przez to Eve czuła się insecure (bo polski wyraz wypadł mi z głowy)?
- I one wszystkie dotyczą ciebie! – odkrzyknęła zła czując się atakowana tak, jakby planowała wszystko inne byleby nie spędzać czasu z Blackwell a to przecież nie była prawda. Planowała wszystko z nią, ale rozsądnie tak jak uznała za lepsze albo wręcz idealne, bo przecież ludzie rozsądni byli idealni, prawda?
Wzięła głęboki wdech i pomyślała o tym, dlaczego to wszystko robiła. Po co te kwiaty, inne prezenty, niespodzianki i sprzątanie po sobie, a nawet po Gin. Starała się. Chciała być kimś lepszym, bo najwyraźniej bycie sobą nie wystarczyło, żeby potrafiła zatrzymać obok najbliższych. Sądziła, że zawodziła na każdej linii, dlatego teraz wolała tego uniknąć robiąc coś przeciw sobie. Nie żeby nigdy nie myślała o kupieniu kwiatów dla Gin, ale była świadoma, że o wiele bardziej jej partnerka doceni dobry alkohol, lepszą kolacje albo wypad na gokarty niż kwiaty, które zaraz zwiędną. Po prostu wszystko inne nie pasowało do jej zachowania. Wcale nie była rozsądna. Decyzje podejmowała pod wpływem chwili lub pragnień. Była zaczepna, a nawet czasami zachowywała się jak zakochana nastolatka drocząc się ze swą wybranką, jak z najlepszą kumpelą.
- Przepraszam. – Za to, że podniosła głos. – To nie tak. – Złapała za ręcznik, którym się owinęła, bo jednak dziwnie było na golasa prowadzić poważną rozmowę. – Bardzo chcę spędzić z tobą czas – przyznała podchodząc do kobiety, której policzki ujęła w dłonie – Stęskniłam się i w pracy.. ciągle myślałam o tym, żeby się do ciebie przytulić. – Wciąż mówiła szczerze, chociaż nadal nie mogła zdradzić szczegółów ostatniego zlecenia. – Po prostu szkoda, żebyś wykorzystała na mnie swój urlop. – Czy była tego warta? Tego jednego dnia zmarnowanej barmańskiej kariery? – Jeżeli uważasz, że jestem tego warta, nawet jeśli lada moment miałabym zasnąć, to będę zaszczycona. – Słodziła jak wlezie, ale czuła, że tylko tak mogła ugłaskać Blackwell i ją przy sobie zatrzymać. Żeby nie odeszła jak inni.

Gin Blackwell
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Gin nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Nie lubiła wymuszonych spotkań, a tak się własnie w tej chwili czuła, jakby zmuszała Paxton do swojego towarzystwa, chociaż oczywiście nie chciała tego robić. Sądziła, że te słowa Eve są jakimś słabym wytłumaczeniem, na które nie powinna się zgodzić, a z drugiej strony naprawdę się za nią stęskniła i chciała spędzić z nią czas. Była przez to dość mocno rozdarta między swoim własnym, wybychowym charakterem i obrażaniem się, a tym czego pragnęło jej serce, a to aż rwało się do Eve. Westchnęła więc sobie, gdy kobieta chwyciła jej twarz i spojrzała kobiecie prosto w jej piękne oczy. Przez chwilę się nie odzywała, bo totalnie w nich utonęła i musiała teraz pozbierać swoje myśli i to co chciała jej powiedzieć, a fakt, że Paxton była w samym ręczniku zupełnie jej w tym nie pomagał. – No to, to zrób – powiedziała – bo oprócz szybkiego całusa nie dostałam nic – kwiaty się nie liczyły, bo dla Gin prezenty naprawde nie miały wielkiego znaczenia. Oczywiście miło było je dostać, ale bardziej cieszyłaby się z bliskości swojej dziewczyny, a nie z kilku badyli. Wolałaby po prostu spędzić z nią czas i tyle. – Szkoda? Pozwól, że ja ocenię na co mi szkoda tracić urlop, a na co nie – nie lubiła, gdy ktoś podejmował za nią decyzję. Nic jej tak nie wyprowadzało z równowagi jak właśnie coś takiego. Gdyby nie chciała brać tego wolnego, to by tego nie robiła. Sprawa w tym wypadku akurat była naprawdę prosta. Stęskniła się, więc nic dziwnego w tym, że starała się zrobić wszystko żeby móc z nią tego wieczora być, porozmawiać, wymienić się spostrzeżeniami i tym co się działo ujednej i u drugiej w czasie, w którym się nie widziały. – Głupia jesteś Eve – westchnęła kręcąc głową, bo oczywiście dla Gin takie gadanie było pozabwione jakiegokolwiek sensu. – To tylko wolne, Twoja wartość jest większa niż kilka godzin w pracy – rzuciła ale i tak zrobiła krok w tył. – Musisz przestać to ciągle kwestionować, bo zaczyna mnie to męczyć. Nie byłabym z kimś, kogo wolałabym wymienić na pracę – wiele rzeczy można było o Blackwell powiedzieć, ale aż taką masochistką nie była. – Przestaniesz w końcu? – Zapytała unosząc brew i krzyżując ręce na piersiach. Nie była może najlepsza w prawieniu jakiś komplementów, ale chciała się teraz postarać więc spojrzała na całą sywetkę kobiety i uśmiechnęła się lekko pod nosem. – Nie mogłabym rzucić kogoś kto się tak dobrze prezentuje w ręczniku – stwierdziła więc łapiąc się pod boki i cały czas wpatrywała się w Eve lekko też przygryzając dolną wargę, co robiła zupełnie nieświadomie.

Eve Paxton
towarzyska meduza
catlady#7921
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Nie dojrzała do tego, żeby przyznać Gin rację, a raczej bała się, że gdy przytaknie na słowa – jesteś głupia – to kobieta przejrzy na oczy i jednak ją zostawi. Nosiła w sobie te obawy od wielu lat i choć momentami wierzyła, że tak się nie stanie, to strach powracał. Ostatnio z taką mocą, że kompletnie zwariowała. Starała się odwrócić złą passę swego życia i wyjść na prostą nieświadoma tego, że jednocześnie tworzyła wokół siebie atmosferę niepewności w Gin, która widząc zmianę w partnerce podejrzewała ją o najgorsze. A może właśnie o to chodziło? Może Eve pod pretekstem poprawy własnego zachowania podświadomie dążyła do zerwania zanim Blackwell sama nagle zniknie z jej życia. W końcu lepiej się pokłócić , żeby „zmniejszyć” ból rozstania.
Zabrała dłonie, kiedy kobieta się odsunęła i przez chwilę spojrzała w dół.
- Masz rację – westchnęła i podnosząc wzrok przeczesała włosy z pomocą dłoni, na których również czuła zmęczenie (wcale nie z powodu robótek ręcznych, o które podejrzewała ją Gin). – Przepraszam. – Raz jeszcze. – Postaram się przestać. - Nigdy nie była osobą, która narzucała się swej drugiej połówce. Nie odbierała jej całego czasu. Jeżeli Gin chciała wyjść ze znajomymi, to jej tego nie zabraniała tylko dlatego, bo sama miała wolny wieczór. W tej kwestii była bardzo otwarta i mało zaborcza, bo sama miała dużo pracy i lubiła czasami sama wyjść do baru, w którym spotykała się z innymi weteranami.
- Wiem, jest taki miękki i przyjemny w dotyku – stwierdziła na temat ręcznika, w którym podobno dobrze się prezentowała, co oczywiście było jednym z jej żartów. Od razu podeszła do Gin i złapała za jej dłoń. – Dotknij i zobacz. – Ciągnęła dalej i pomimo tego spojrzenie Eve przez cały czas skupione było na twarzy Blackwell. – Powinnaś kupić ich więcej – zachęciła, jakby serio wszystko zależało od ręczników. Nadal jednak delikatnie się uśmiechała i nieznacznie zbliżyła twarz do drugiej tym samym przyciągając uwagę kobiety. – Cześć – przywitała się raz jeszcze, skoro wypomniano jej, że za pierwszym razem kiepsko to zrobiła. – Jak się masz? - Delikatnie musnęła ciepłe wargi swoimi. – Może zostaniesz dzisiaj ze mną? – zapytała i zanim doczekała się odpowiedzi przesunęła dłonie na plecy Gin, zaś usta mocno docisnęła do drugich. To nie był krótki całus. Chciała pokazać, że wcale nie miała gdzieś swojej partnerki i nic takiego nie wydarzyło się w pracy. Jasne, nie było przyjemnie, dawno nie spała i miała za sobą długą trasę, ale to coś, z czym sobie poradzi. Zawsze dawała radę.
Głębszy pocałunek zamienił się w delikatniejsze muśnięcia trochę w ramach droczenia a trochę dla zabawy, którą poprowadziła z uśmiechem i wraz z nim raz jeszcze docisnęła wargi do ciepłych ust.
- Zostaniesz? – zapytała ponownie, żeby usłyszeć odpowiedź. – Tylko naprawdę muszę wziąć ten prysznic. Po parugodzinnej jeździe czuje się jak kapeć. – Brudny kapeć, a raczej przesiedziały w samochodzie.

Gin Blackwell
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Gin złapała sie na tym, że nie do końca wierzyła w słowa Paxton. Było to straszne, bo przecież powinna jej ufać bezwarunkowo, a jednak przeszła jej przez głowę taka myśl, ze pomimo tej rozmowy i tak nic się nie zmieni. Czuła w kościach, że cos jest nie tak, można to było nazwać kobiecą intuicją, dziwnym przeczuciem, objawianiem czy czymkolwiek. Dla Blackwell niezależność, którą dawała jej Eve była bardzo istotna i doceniała to, że nie wszystko musiały robić razem, jednak gdyby miała poświęcić wyjście ze znajomymi żeby zostać z ukochaną kobietą, to by to zrobiła bez zająknięcia się. Oczywiście, nie za każdym razem, ale w momentach, w których nie widziały się kilka dni? To nie było problemem. A dzisiaj nie miała w planach spotkać się ze znajomymi tylko iść do pracy, której nawet nie lubiła i, w której za wiele nie robiła, bo starała się obijać tak mocno jak tylko mogła. Sama się zastanawiała dlaczego nikt jej jeszcze nie wyjebał na zbity pysk. - Jasne - rzuciła i postarała się o lekki uśmiech. Może rzeczywiście powinna iść do pracy? W końcu teraz trochę humor jej się pogorszył, ale patrząc na Eve w tym ręczniku to zdecydowanie za niedługo bardziej prawdziwy uśmiech zagości na jej buzi.
- Tak myślisz? - Zapytała unosząc brew, a później wyciągnęła dłoń żeby złapać rzeczywiście za skrawek tego ręcznika. - Mięciutki to prawda, ale więcej mi sie nie przyda, w końcu tylko jedna osoba powinna w nim chodzić - mruknęła i zrobiła krok w stronę kobiety. Gin miała swoje prywatne ręczniki, a inne miała dla gości, ten już zdecydowanie zaklepała dla Eve.
Humor zdecydowanie jej się poprawił, gdy twarz Paxton znalazła się tak blisko. Krótki chichot wyrwał się z ust Blackwell i pokręciła lekko głową. - No hej, coraz lepiej - odpowiedziała na jej pytanie i poddała się jej w zupełności odwzajemniając pocałunek jednocześnie pakując swoją dłoń na jej pośladki, które skrywała pod tym nieszczęsnym ręcznikiem. Stęskniła się za jej ustami, dlatego zamiast się od niej odsunąć to pogłębiła ich pocałunek pokazując tym jak bardzo była za nią stęskniona. Jęknęła cicho, gdy Eve się odsunęła, bo zdecydowanie wolałaby kontynuować tą chwilę bliskości. - Zostanę, idź pod prysznic, a ja zadzwonię do pracy - pogoniła ją i złapała za ramiona odwracając jej ciało w stronę drzwi od łazienki na koniec klepiąc ją jeszcze w tyłek. Gdy Paxton zniknęła w łazience to Blackwell wykonała krótki telefon, w którym poinformowała szefa, że niestety coś jej wypadło i dzisiaj nie da rady przychodzić. Zakaszlała mu jeszcze kilka razy do słuchawki, żeby myślał, że się źle czuje, tak w razie gdyby miała wziąć jakieś dłuższe zwolnienie w niedługim czasie. Takim to właśnie była pracownikiem miesiąca. - Umyć Ci plecki? - Zapytała, gdy dość bezczelnie wpakowała się jej do łazienki, ale skoro nie szła do pracy to postanowiła zmyć z siebie makijaż. - Powinnam się martwić o to, czy sobie dorobiłaś jakiś siniaków w pracy? Bo może muszę zrobić obdukcje porządną.... - do takich oględzin to mogła się polecić!

Eve Paxton
towarzyska meduza
catlady#7921
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Ziewnęła zanim zgarnęła z pułki szampon należący do Gin. Spotykały się na tyle długo aby wiedziała, które kosmetyki należały do kobiety a które do współlokatorów. Musiała się jednak popędzić, bo zbyt przyjemnie stało się pod wodą i jeszcze chwila a by tam zasnęła.
Odwróciła się słysząc głos Gin i szybko wróciła pod strumień wody sprawnie namydlając całe ciało, które przy okazji sprawdziła.
- Szczerze ci powiem, że nie wiem. – A skoro nie była tego pewna to oznaczało, że nie upadła, nikt na nią nie napadł ani ona za nikim się nie uganiała. Pod tym względem to była w miarę spokojna robota, ale i tak zapadająca w pamięć. Szkoda, że dopiero po swoich słowach dotarło do niej, co na koniec powiedziała Blackwell (a czego nie wyłapała, co było dziwne). Serio musiała się wyspać.. dlatego udawała, że wcale tego nie przegapiła i dalej robiła z siebie głupka. – Obyło się bez obić i nieprzyjemnych konfrontacji, ale.. Cholera, bardzo żałuje, że nie mogę ci powiedzieć. – Może trochę by mogła, ale z drugiej strony nie chciała straszyć Blackwell. Owszem, kobieta nie była delikatna i na pewno ciężko ją było wystraszyć, ale świat wydawał się łatwiejszy, kiedy człowiek nie wiedział o jego wszystkich wadach. – Może po prostu opowiesz mi, jak ci minęły te dni? – Zapytała wychodząc spod prysznica i od razu owinęła się tym samym ręcznikiem. – Będzie mi bardzo miło, jak opowiesz, kto tym razem wkurzył cię w pracy. – Uśmiechnęła się podchodząc do kobiety i z ledwością powstrzymała przed przytuleniem się do jej pleców. Nie chciała, żeby zmokła. Ktoś idealny nie robił takich rzeczy. Poprzednia Eve by się nie przejęła. – I ilu facetów cię podrywało, żebym wiedziała, jak bardzo być zazdrosną. – Drugim ręcznikiem względnie wytarła włosy, które pozostawiła wilgotne. Rzadko je suszyła i nie martwiła się, że rano będzie miała na głowie szopę. W tej kwestii akurat nie miała problemów. – W ogóle widziałam, że ktoś wnosi meble. Będziecie mieli nowych sąsiadów? – zapytała zanim wyszła z łazienki w stronę pokoju Gin, w którym zostawiła swoją torbę. W duchu liczyła, że nie byli to hałaśliwi sąsiedzi, bo naprawdę marzyła o spokojnym śnie bez atrakcji dookoła.
Nałożyła czarne figi, t-shirt już bez stanika i krótkie spodenki wygodne do spania. Przeszła do kuchni po drodze głaszcząc Jello, która ją zaczepiła a jaka potem w podskokach pognała do Gin chcąc aby i ona ją wygłaskała.
- Gin, bo tak sobie myślę - zaczęła nieco głośniej, jeżeli kobieta wciąż była gdzieś w okolicach łazienki albo pokoju. - że może, jakbyś oczywiście chciała, wprowadzisz się do mnie? - Do farmy, do której raczej Blackwell nie ciągnęło, ale zapytać nigdy nie zaszkodzi.
Nalała sobie wody do szklanki i szybko wypiła czując, że nagle zaschło jej w ustach.

Gin Blackwell
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
- Możesz mi powiedzieć wszystko, potrafię trzymać buzie na kłódkę – jej tajemnice były z Gin bezpieczne, a na bank poczułaby się o wiele lepiej wiedząc więcej na temat pracy, którą wykonywała Eve. Martwiła się o nią, to było zrozumiałe. Może gdyby miała nieco więcej pojęcia o jej zleceniach to nie zastanawiałaby się tyle nad tym, czy przypadkiem ta jej praca nie jest powiązana z jakimś miłym panem albo panią, z którą widuje się regularnie na wyjazdach. To trochę Blackwell dobijało. Wiedziała, że jest wiele innych osób, które bardziej pasowałyby do stylu życia Paxton. No, bo kim była taka Gin? Nie miała nic wspólnego z wojskiem, żaden był też z niej detektyw, nigdy w swoim życiu nie trzymała prawdziwej broni w ręku. Rózniła się od Paxton i obawiała się, że kiedyś to może wyjść,a Eve zda sobie sprawę, że zycie u boku zwykłej barmanki po prostu ją nudzi.
- W sumie nic wielkiego – machnęła ręką – praca, dom, obejrzałam kilka odcinków serialu – same nudne rzeczy. – Byłam ostatnio na siłowni i chyba trochę przesadziłam z przysiadami, bo kolano znowu zaczęło mnie boleć – pożaliła się na swoje głupie kontuzjowane kolano, przez które musiała zrezygnować z tanecznej kariery. Dalej nie do końca się z tym pogodziła, chociaż oczywiście udawała, że jest zupełnie inaczej. To wszytsko było jednak dość smutne, bo przez ten mały uraz jej marzenia legły w gruzach, a życie stało się szare i ponure. – Ilu facetów? Hmmm standardowa liczba – zaśmiała się kręcąc lekko głową z wyraźnym rozbawieniem, które wymalowane było na jej twarzy. – Chyba już się przezwyczaili, że dostają wielkiego kosza i odchodzą z urażonym ego – bo co jak co, ale Gin była wierną bestią, a życie z Eve jej w stu procenrach odpowiadało i nie zamierzała tego zjebać jakimś skokiem w bok. Chciała mieć nadzieję, że Paxton tak samo o tym myśli, ale niestety w jej głowie zaczęło pojawiać się coraz więcej wątpliwości i głupich przypuszczeń. – A u Ciebie? Ilu ludzi z drugiego końca Australii powinnam zapoznać z moim prawym sierpowym? – Niby zapytała to w sposób, który można było odebrać za żart, ale nie oszukujmy się, Eve była niezwykle piękną kobietą, miała pewnie wielu zalotników, a z niektórymi z nich Blackwell nie mogła się równać. Co nie zmieniało jednak faktu, że potrafiła być naprawdę mocno zazdrosna i gdyby trzeba było to użyłaby całej swojej fizycznej siły żbey to zademonsrować. – Nie mam bladego pojęcia, wiesz, że dobrze żyje tylko z Eloise – czyli starszą pania, która mieszkała na parterze i, z którą Gin czasem sobie pogadała i pomogła jej wnieść zakupy. Eloise odwdzięczała się przynosząc Blackwell pyszne, domowe jedzenie. Traktowała ją trochę jak wnuczkę.
Gdy usłyszała pytanie zadane przez Eve na chwilę ją zamurowało. Nie spodziewała się czegoś takiego! Zrobiło jej się dziwnie gorąco i musiała usiąść na starym fotelu w salonie, żeby jakoś przyswoić tą informację, która spadła na nią jak grom z jasnego nieba. – Hmmm – mruknęła sama do siebie patrząc jak głupek w jedno miejsce. Dopiero po chwili postanowiła się odezwać. – Nie wiem co mam Ci na to odpowiedzieć – taka była prawda! – Bardzo chętnie bym z Tobą zamieszkała, ale farma? – Miałaby cholernie daleko do pracy, a jednak wracała z niej często nad ranem co nie do końca było bezpieczne. Wstała w końcu z miejsca i podeszła do kobiety łapiąc w swoje dłonie jej twarz. – Wiesz, że uwielbiam się obok Ciebie budzić i zasypiać – uśmiechnęła się do niej i złozyła na jej ustach szybki pocałunek – a co gdybyśmy się zaczęły rozglądać za jakimś wspólnym miejscem? – Zapytała, chociaż podejrzewała, że to nie wchodziło w grę ze względu na psy, które posiadała Eve.

Eve Paxton
towarzyska meduza
catlady#7921
ODPOWIEDZ