instruktorka boksu — Lorne Bay Gym
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś gasiła pożary, teraz przed nimi ucieka. Bawi się w instruktorkę boksu żeby mieć co włożyć do garnka i próbuje od nowa ułożyć sobie życie zawodowe, tym razem z dala od ognia.
✶ 6 ✶
Zimowe egzaminy dobiegły końca, a to oznaczało, że Valentina mogła na chwilę przestać być ambitną i ciężko pracującą studentką, jak sama zwykła się określać. Tak naprawdę to przez ostatnie kilka tygodni non stop rozbijała się po jakichś imprezach a większość egzaminów pisała mocno na przypale, ale przecież rodzina i znajomi z Lorne wcale nie musieli o tym wiedzieć, prawda? Tym bardziej, że jakimś cudem wszystko pozaliczała, choć przy historii sportu udało jej się prześlizgnąć dosłownie na styk. Pomyślałby kto, że na AWFie może być w ogóle coś, co tak bardzo będzie wymagało wkuwania tak obszernej ilości materiału!
Przerwę pomiędzy semestrami spędzała w rodzinnym Lorne, nie robiąc w zasadzie zupełnie nic produktywnego, a jeśli ktoś ośmielił się zwrócić jej w tej kwestii uwagę, Valentynka od razu rzucała mu na twarz wymówką, że przecież przez cały semestr dużo się uczyła więc teraz należy jej się odpoczynek i impreza raz na jakiś czas. Czyli średnio raz na parę dni.
Tego wieczora bawiła się na domówce u Luke'a, dobrego kumpla z czasów szkolnych, którego co prawda ostatnio widywała starsznie rzadko, ale i tak mieli bardzo dobry kontakt. Dokładniej, od pół godziny olewali resztę towarzystwa i siedzieli z butelką wina w jego łóżku (oczywiście bez żadnych podtekstów, bo on leciał na inną a Tinę nieszczególnie ciągnęło do facetów), prowadząc poważne pijackie rozmowy o życiu. Wiadomo, że głębokie, poważne tematy najlepiej wchodziły po odpowiedniej ilości wysokoprocentowych trunków, a tych nie szczędziła sobie dzisiaj ani Valentina ani jej kumpel. Opowiadała mu właśnie oburzającą historię o tym, jak jeden stary i głupi profesor się na nią uwziął i prawie zawaliła przez niego semestr, ale jej emocjonalny wywód został przerwany przez dźwięk wiadomości z telefonu Luke'a. Chłopak zerknął na wyświetlacz, oznajmiając, że Judy przyjechała i że dokończą tą rozmowę za chwilę... a potem jak gdyby nigdy nic wstał i skierował się w stronę drzwi od pokoju, pozostawiając Valentynkę samą sobie.
- Acha? - rzuciła za nim, robiąc przy tym minę naburmuszonego dziecka, której niestety Luke już nie miał szansy zobaczyć bo wyszedł z pokoju. No to już był szczyt! Przerwał jej opowieść o jej niezwykle ważnych życiowych problemach i w dodatku pozbawił ją nadspodziewanie wygodnej poduszki jaką było jego ramię... i to wszystko, bo co, bo jakaś Judy przyjechała? No do chuja pana! - O nie, nie ze mną takie rzeczy. - Wprawdzie w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby ją usłyszeć, ale w jej własnym wyobrażeniu myśli miały większą moc jeśli były wypowiadane na głos. Niezdarnie podniosła się z łóżka, sięgnęła na szafkę nocną, po butelkę jakiegoś podłego wina które przed chwilą pili, ale kiedy tylko podniosła ją do ust, z przykrością uświadomiła sobie, że szkło jest już całkowicie puste.
Biednemu to zawsze wiatr w oczy i chuj w dupę.
Z tą jakże optymistyczną myślą rzuciła butelkę na łóżko, sama natomiast powędrowała w stronę wyjścia z pokoju, by z powrotem znaleźć się w samym centrum imprezy. Siostra Luke'a tańczyła na środku, zupełnie nie do rytmu, i chyba właśnie potknęła się o własne nogi, w kącie pokoju jakaś mocno napalona dwójka mało dyskretnie pożerała sobie nawzajem twarze, kawałek dalej ktoś zaliczał ostry zgon pod stołem. Valentynka kręciła się chwilę pośród tego chaosu, czując, że chyba zwariuje jeśli zaraz się nie napije.
- Weź się podziel - mruknęła niewyraźnie do jakiegoś pierwszego lepszego podpitego chłopaka który jej się nawinął, dosłownie wyrywając mu z ręki butelkę ginu. Bez wahania pociągnęła porządnego łyka, skrzywiła się, kaszlnęła kilka razy, oddała flaszkę jej właścicielowi, po czym odgarnęła włosy z twarzy i dumnym krokiem ruszyła w stronę korytarza, przekonać się na własne oczy, kim do jasnej cholery jest Judy, która tak bezczelnie odebrała jej atencję przyjaciela.

Judy Evans
ambitny krab
Brysia
Muzyk — Moonlight bar
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Widzi barwy w dźwiękach, którymi wypełnia sale Moonlight bar. Królowa złych wyborów, grająca w milion różnych gier z której żadnej nie da się wygrać. Wolna duch, balansujący na krawędziach z butnym uśmiechem i filuternym spojrzeniem wodzącym po twoim ciele.
Outfit

Judy Evans ambitną i ciężko pracującą studentką nigdy nie była. W zasadzie w ogóle nie planowała jakiegokolwiek wyższego wykształcenia zwyczajnie uznając je za niepotrzebne… Przynajmniej do czasu gdy nie dowiedziała się o studiach powiązanych z muzyką, która za sprawą jej przypadłości była jedną z jej największych pasji. Już w dzieciństwie, za sprawą wujka Kevina brunetka miała okazję odkrywać piękno najróżniejszych instrumentów, szlifować własny głos oraz odkrywać piękno swojej, niecodziennej przypadłości. Wielu uznawało ją za chorobę, Judy jednak uwielbiała fakt, że w jej umyśle kolory oraz dźwięki łączyły się w jedno… Tak samo jak uwielbiała odpowiednie wejścia, nic więc też dziwnego, że na imprezę przyszła spóźniona.
W zasadzie w ogóle nie powinno jej tu być - sama dopiero co zaczynała swoją studencką przygodę, a Luke był przypadkowo poznanym znajomym z o wiele wyższego rocznika oraz kierunku sprawiającym, że nie mieli między sobą wiele tematów do rozmowy… A jednak było w tych szczenięcych oczach coś, co sprawiało że nie miała zamiaru odmawiać (bo przecież nie przyzna, że przekonał ją darmowy alkohol). Zjawiła się więc w końcu, w satynowej sukience odkrywającej spore części jasnego ciała, szpilkach i papierosem, którego w przypływie łaski zgasiła nim przekroczyła próg mieszkania by już po chwili znaleźć się w wielkich ramionach Luke’a unoszącego ją ponad ziemię.
- Przyszłaś… - Wymruczał gdzieś koło jej ucha z wyraźnym zadowoleniem, a Evans zaśmiała się perliście. - Tak ładnie mnie prosiłeś, że nie mogłam odmówić… - Odpowiedziała ze słodkim uśmiechem, łapiąc chłopaka za policzek w geście, którego nie powstydziłaby się żadna, szanująca się ciotka. Lubiła go, tę jego chęć spełniania jej zachcianek nawet jeśli nie raz dała mu odczuć, że raczej nic z tego nie będzie… Przynajmniej według niej, wszak to nie jej winą było, że chłopak nie potrafił zrozumieć jej sugestii. I już miała upomnieć się o drinka dla niej, gdy coś przykuło jej uwagę. Dokładniej para niebieskich, cholernie przenikliwych oczu utkwionych w ich stronę. Ładnych oczu, równie ładnej choć chyba niezadowolonej właścicielki. - Luke, ktoś chyba nam się przygląda… I powinieneś mnie przedstawić! - Kolejny słodki uśmiech pociągniętych czerwoną szminką ust powędrował w stronę mężczyzny, który odstawił brunetkę na ziemię i odwrócił się w stronę jeszcze nie znanej jej dziewczyny.
-Judy, to Valentina studiuje na akademii wychowania fizycznego. Valentino, a to właśnie Judy jest na czymś związanym z muzyką. - Luke przedstawił sobie obie panie, co Judy skwitowała jedynie wywróceniem zielonych oczu. - Kiepsko się orientujesz… - Mruknęła do chłopaka wyplątując się z zasięgu jego ramion, aby skrócić dystans między nią a nieznajomą, po której uważnie powiodła wzrokiem. - Miło mi cię poznać, Valentino. - Wypowiedziała z firmowym uśmiechem numer pięć wyrysowanym na ustach, by niespodziewanie skrócić dystans i pozostawić lekko widoczny ślad czerwonej szminki na jej policzku. Otoczona zapachem wyrazistych perfum trwała tak przez ułamek sekundy, przenosząc w końcu spojrzenie w stronę gospodarza. - Luke, gdzie jest drink dla mnie? Obiecałeś mi te kolorowe, co piliśmy u Jasona! - Rzuciła z niezadowoloną minką, a gospodarz zniknął gdzieś dalej ruszając na poszukiwanie alkoholu dla gościa, który dopiero co przybył. Judy zsunęła z ramion niewielką kurteczkę by rzucić ją na jedną z szafek, po czym ruszyła w stronę miejsca które, przynajmniej według jej pamięci, powinno być salonem.
- A więc? Jak się bawisz? I skąd znacie się z Lukiem? - Zagadnęła dziewczynę, posyłając jej zaciekawione spojrzenie. I miała nadzieję, że okaże się rozmówczynią choćby odrobinę ciekawą.

Valentina Goldsworthy
niesamowity odkrywca
chaosem
instruktorka boksu — Lorne Bay Gym
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś gasiła pożary, teraz przed nimi ucieka. Bawi się w instruktorkę boksu żeby mieć co włożyć do garnka i próbuje od nowa ułożyć sobie życie zawodowe, tym razem z dala od ognia.
Dopiero, kiedy została zauważona, uświadomiła sobie, że musi wyglądać dosyć głupio, tak się zakradając i przypatrując z boku. Ponadto, prawdopodobnie wyszła przy tym na zazdrosną, a wcale nie była! No dobra, może troszkę, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że była nieznośną atencjuszką i bardzo nie lubiła, kiedy ktoś olewał ją na rzecz kogokolwiek innego, jak to miało miejsce dosłownie przed chwilą. Nie miała jednak zamiaru niczego dać po sobie poznać. Z Lukiem pogada sobie o tym później, najpewniej nad ranem, kiedy będzie pomagała mu ogarnąć poimprezowy armagedon w mieszkaniu, bo znając życie nikt inny nie będzie się do tego garnął. Teraz natomiast musiała zrobić jak najlepsze pierwsze wrażenie - może byłoby jej łatwiej, gdyby wyglądała choć odrobinę bardziej trzeźwo, ale hej, będąc pijanym też dało się prezentować zajebiście! Chyba.
Och, a więc to najwyraźniej Judy była ową tajemniczą dziewczyną, która podobała się Luke'owi. Valentina, widząc rozgrywającą się przed nią scenkę, bez problemu połączyła fakty, mimo, że miała już porządnie wypite przez co jej mózg nieszczególnie miał ochotę na myślenie. Szczerze mówiąc wcale nie dziwiła się przyjacielowi, bo z pewnym niezadowoleniem musiała przyznać, że dziewczyna faktycznie była bardzo ładna, a w dodatku, jakby tego było mało, wręcz tryskała pewnością siebie. No ale przecież ona nie będzie gorsza, nie ma w ogóle takiej opcji!
- Cały Luke - rzuciła, teatralnie wywracając oczami, bo faktycznie, przyjaciel nigdy nie grzeszył pamięcią do takich rzeczy. Prawie rok zajęło mu zapamiętanie, na jakim dokładnie kierunku studiuje ona, a nie było to nic specjalnie wyszukanego, bo wyszukane, mądrze brzmiące kierunki totalnie nie byłyby czymś, na czym potrafiłaby się odnaleźć. - Więc czym dokładnie jest coś związanego z muzyką? - zwróciła się do Judy, posyłając jej wyraźnie zaintrygowane spojrzenie. Większość ludzi których poznawała na imprezach studiowało jakąś nudną ekonomię czy oklepane prawo, więc muzyka wydawała się interesującą odmianą. W ogóle persona Judy z minuty na minutę zaczynała jej się wydawać coraz bardziej ciekawa, ale nie miała zamiaru przyznawać się do tego przed samą sobą. A przynajmniej jeszcze nie teraz.
Ta niespodziewana bliskość również była czymś, co ją w jakiś sposób ruszyło ale co również zamierzała wypierać, bo przecież jeszcze chwilę temu Judy totalnie wkurzała ją tylko dlatego, że śmiała się tu pojawić i tym samym zgarnąć całą uwagę Luke'a. Teraz natomiast po jej złości nie został nawet ślad, za to cholernie bardzo chciała dokładniej dowiedzieć się, kim właściwie jest Judy Evans.
- Szkoła średnia, stare czasy. Był chyba jedynym normalnym chłopakiem z naszego rocznika. - Nie była pewna czy to z ich szkołą było coś nie tak czy po prostu większość facetów miała tak w tym wieku, ale poza Lukiem z mało którym dało się normalnie porozmawiać. Apropo Luke'a, nie wracał już od dłuższej chwili, co było dosyć dziwne, bo biorąc pod uwagę, z jakim entuzjazmem powitał przed chwilą Judy, to Tina zakładała że przyniesie jej te drinki w kilka sekund. No cóż. - Nie wiem jakie drinki piliście u Jasona, ale założę się, że potrafię zrobić ci tak samo dobre, albo nawet lepsze! - oznajmiła nagle, posyłając dziewczynie lekki uśmiech. Grunt to pewność siebie, czyż nie? W tym przypadku dodatkowym atutem Valentynki był fakt, że na pierwszym roku studiów dorabiała w weekendy jako barmanka więc faktycznie coś tam potrafiła. Wprawdzie dawno nie bawiła się w robienie niczego bardziej fancy niż tania wódka z colą, bo studenckie imprezy na których bywała zazwyczaj były organizowane mocno po kosztach i każdy patrzył tylko, żeby upić się jak najbardziej za jak najmniejszą cenę, ale pamiętała jeszcze to i owo, nawet jeśli już nie praktykowała. - Wolisz słodkie, czy raczej niekoniecznie? - Najpierw chciała usłyszeć preferencje Judy a później rozejrzy się co jeszcze zostało i co ciekawego można z tego wymyślić. Naprawdę chciała się czymś popisać i z jakiegoś powodu uznała, że zaserwowanie dziewczynie świetnego drinka będzie do tego idealne.
Tymczasem do chaosu rozgrywającego się gdzieś między nimi doszedł podniesiony głos Angie, siostry Luke'a, która już nie tańczyła, tylko krzyczała na kogoś żeby nie zbliżał się do jej studia i zostawił te pieprzone igły. No tak. Angie przerobiła jeden z pokoi na niewielkie studio tatuażu i za każdym razem popełniała ten sam błąd - zapominała zamykać go na klucz, kiedy Luke urządzał domówki. Standard. Valentina przyzwyczaiła się już do podobnych atrakcji i podejrzewała, że to tylko kwestia czasu nim Angie któregoś pięknego razu postanowi zrobić tatuaż któremuś z pijanych znajomych brata.

Judy Evans
ambitny krab
Brysia
Muzyk — Moonlight bar
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Widzi barwy w dźwiękach, którymi wypełnia sale Moonlight bar. Królowa złych wyborów, grająca w milion różnych gier z której żadnej nie da się wygrać. Wolna duch, balansujący na krawędziach z butnym uśmiechem i filuternym spojrzeniem wodzącym po twoim ciele.
Judy doskonale wiedziała o tym, że znajomy robił w jej stronę maślane oczy i… Bezczelnie to wykorzystywała. Sama zwyczajnie nie widziała się u boku Luke’a choćby na jeden, upojny wieczór nigdy nie szczędziła mu jednak słodkich uśmiechów, dwuznacznych półsłówek czy spojrzeń, gdy zbyt długo czuła na sobie parę jego oczu. Kto jednak odrzuciłby te wszystkie przysługi, zaproszenia oraz nowe znajomości, jakie wiązały się z przyjaźnią z Lukiem? Z pewnością nie Judy, zwłaszcza teraz, gdy zielone spojrzenie uważnie przyglądało się przedstawianej jej dziewczynie, której niebieskie tęczówki cholernie przyciągały wzrok. Bo to właśnie to spojrzenie było pierwszym, na co Judy Evans zwróciła uwagę i tym, co najmocniej z tamtego spotkania zapadło jej w pamięć - przenikliwe spojrzenie od którego nie potrafiła oderwać oczu. I nie chciała, to z pewnością gdyż dziewczyna zwyczajnie wpadła Judy w oko, mimo iż przez chwilę brunetka miała wrażenie, że jest zazdrosna o jej ciepłe powitanie z Lukiem.
Z nonszalancją więc Judy Evans oparła pośladki o komodę, układając usta w ten, najładniejszy ze swoich uśmiechów, zapowiadający wprowadzenie do życia towarzyszki (przynajmniej dzisiejszego wieczoru) odrobiny chaosu.
- Produkcja i rozrywka muzyczna. Wiesz, wszystko co powiązane z tworzeniem muzyki do różnych celów kulturowych połączone z organizacją koncertów i takie tam… - Stwierdziła, wzruszając delikatnie drobnym ramieniem, chociaż błysk w oku dziewczyny podpowiadał, że otarły się o temat jej pasji. Judy Evans była przekonana, że jej życie w dziwny sposób zostało stworzone po to, aby łączyć się z dźwiękami muzyki za sprawą przypadłości na jaką cierpiała - o tym sekrecie jednak nie mówiła na prawo i lewo. - A Ty? Skąd pomysł akademii wychowania fizycznego? - Pytanie zaraz uleciało z jej ust, bo choć po figurze dziewczyny dało się wnioskować, że ćwiczenia niezwykle jej służą, tak sama Judy nigdy nie zdecydowałaby się na podobny wybór, wszelkie ćwiczenia lubiąc a i owszem, lecz tylko oglądać na ekranie telewizora. - Jedyny normalny wcale nie brzmi dobrze. - Zauważyła wyraźnie rozbawiona tym całym stwierdzeniem jak i faktem, że sama raczej nie wpasowałaby tego mężczyzny do kategorii normalny. Nie ciągnęła jednak dalej tego tematu, jedynie na chwilę przeniosła spojrzenie w stronę, w którą powędrował ich znajomy, z rozczarowaniem zauważając, że nie zbierał się w ich stronę z jej drinkiem. Judy przygryzła delikatnie dolną wargę, smukłymi palcami przesuwając po cienkiej skórze swojego obojczyka gdy docierały do niej kolejne słowa, na które nie potrafiła zreagować inaczej niż cichym parsknięciem śmiechu.
- Ciekawość nie pozwala mi nie sprawdzić twoich słów… - Jak gdyby nigdy nic zmniejszyła ponownie dzielącą ich odległość, aby delikatnie oprzeć swoje przedramię o ramię Valentiny, nadal nie odrywając od niej zahipnotyzowanego spojrzenia. - A co według ciebie najlepiej do mnie pasuje? Słodkie czy raczej niekoniecznie? - Spytała, przypadkiem odgarniając pasmo dziewczęcych włosów za jej ucho. Nigdy nie należała do kobiet subtelnych bądź w jakikolwiek sposób nieśmiałych. Wręcz przeciwnie, lubiła prowokować; naginać granice i bezczelnie dźgać je palcem aby sprawdzać na ile może sobie pozwolić… I zwyczajnie nie potrafiła się przed tym powstrzymać, by choć przez chwilę zrobić odrobinę lepsze wrażenie - taka jednak była i nie miała zamiaru tego zmieniać.
I już, już miała coś dodać w kwestii tych drinków, gdy do jej uszu doleciał głos Angie, rugającej jakiegoś biedaczynę o ruszanie jej pieprzonych igieł. Judy parsknęła pod nosem, doskonale znając dziewczynę oraz jej zafiksowanie na igłach oraz tatuażach, na chwilę nawet przeniosła spojrzenie w tamtą stronę, szybko jednak zielone tęczówki powróciły do buzi Valentiny. - Masz jakieś tatuaże? - Spytała, z zaciekawieniem przekrzywiając głowę w odrobinę gołębim geście. W tym samym momencie Angie zauważyła Evans, a donośne: -Judy! - przetoczyło się przez pomieszczenie. Czyżby tak skończyła się ich chwila prywatności?

Valentina Goldsworthy
niesamowity odkrywca
chaosem
ODPOWIEDZ