Strażak — Lorne Bay Fire Station
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Strażak. Księgowa dla znajomych. Wolontariusz w schronisku. Dwa lata temu zbyt zabawowa - dzisiaj przeciwnie.
Podczas wszelakich świąt wolała wracać do domu. Ktoś powiedział, że studiowanie łatwe nie było, a ona mimo swego młodego, dwudziestoletniego wieku radziła sobie całkiem nieźle. Ba, lubiła to. Nie mniej korzystała z każdej wolnej chwili aby wrócić do domu. Nie do rodziców, a do rodzeństwa. Sprawdzić jak ma się Ben oraz przede wszystkim Judy. Halloween mimo, iż nie było jakimś ważnym świętem - to w ogóle można świętem nazwać? - było jednym z tych dni, które klasyfikowały się na szczycie jej ulubionych. Chyba własny ślub będzie nawet niżej w hierarchii. niż Halloween. A to wszystko zasługa tego, że nie musiała się wtedy ukrywać i mogła ubrać coś co sama zrobiła - nie wychodząc przy tym na kogoś dziwnego kogo należało unikać. Niestety była zbyt miła dla sąsiadów brata i zgodziła się mieć oko na kilku dzieciaków. W dodatku wcale nie aniołków bo niedługo trwało nim się jej wymknęli. Nie jej wina, że wszyscy byli w kostiumach, a jej grupa miała takie, które się szczególnie powtarzały! Ech, nigdy nie powinna za niańkę robić. Chciała po prostu spędzić czas ze znajomymi i tyle. To zbieranie słodyczy powinno się skończyć szybko, a ona zdążyłaby jeszcze wykorzystać ten czas lepiej. Musiała jednak przyznać, że nawet przy tym spokojnym spacerze w okolicy, doceniała tą dziwność unoszącą się w powietrzu. Każdy był kimś innym i nikt się tym nie przejmował. Aż musiała odetchnąć - jak zawsze w to święto kiedy dociera do niej, że serio dzisiaj to mogła sobie pozwolić założyć wszystko.
Po drodze spotkała kilka znajomych osób, z którymi wymieniła kilka informacji typu "co tam u nich" i została zaproszona na kolejną imprezę, która zaczynała się za jakieś dwie godziny - kiedy to z dzieciakami i słodyczami będzie spokój. Przypomniała sobie też o swoich "podopiecznych". Teoretycznie nie byli aż takimi dzieciakami bo mogli śmiało sami chadzać, ale musiała mieć pewność, że przynajmniej dotarli do domu. Dlatego wciąż się za nimi rozglądała... aż w końcu znalazła kiedy to "ozdabiali" jakiś dom papierem toaletowym. No jasne, że im zrobiła wykład! Nie była fanką takich durnych żarcików. Wszak ktoś to będzie musiał potem sprzątać i jakoś wątpiła aby to byli oni. Wykład, z podniesionym głosem naturalnie ich spłoszył. A jeszcze prawie dostała rolką, którą fartem złapała, wręcz odruchowo. No, ale lepiej złapać niż dostać w twarz, prawda? Co nie znaczyło, że się za nimi nie oglądnęła mając nadzieję, że rolki im się skończyły i reszta domów będzie bezpieczna.

Lorcan Winchester
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Nigdy nie przepadał za tym „świętem”, było mu ono zwyczajnie obojętne i przenikało na mapie dni kalendarza, ot musiał przyznać, że potrafił docenić estetyczne dekoracje domów, czy kostiumy, jednakże sam nie udzielał się i nie łapał ogólnego podekscytowania, stąd też dom Winchesterów prezentował się, jak biała plama – i dosłownie, jest biały – w oceanie, tych udekorowanych i klimatycznie przystrojonych. Nie miał ponadto na to czasu, aby kilka dni wolnego spędzić na takich, a nie innych pierdołach, w jego oczach, było to zajęcie, na które w chwili obecnej nie miał czasu, chcąc odpocząć od szybkiego tętna wielkiego miasta i zakosztować odrobiny spokoju, stąd też nie wyobrażał sobie, aby odpoczynek od uczelni i wszelkich obowiązków dodatkowych spędzać w ogródku stawiając szkielety, czy inne dynie na patyku. Aczkolwiek wyposażył się w słodycze, w całe dwie pokaźne misy łakoci, albowiem dzieciaki po zmroku pukały do wszystkich domów, wszak nie odpuszczą tylko z tego względu, iż takowy nie ma odpowiedniej dekoracji, a ten, chociaż mógł uchodzić za ponuraka w okolicy, to bynajmniej był kulturalny i życzliwy, nawet dla dzieci.
Stąd jego zaskoczenie, gdy hałasy sprzed domu, kazały mu podnieść cztery litery z fotela i odstawić czytaną książkę na stolik. To ta nagłe przeczucie, iż coś się dzieje, nawiedziło jego myśli i sprawiło, że ruszył do drzwi wejściowych, aby upewnić się w swoim przekonaniu. Nie widział nic złego w dobrej zabawie i hałasach, a muzyka z okolicznych domów, wcale mu nie przeszkadzała, nawet jeśli miałaby grać do świtu. Był odporny na takie niedogodności, ponadto było święto i ludzie chcieli się bawić, odpocząć, odetchnąć i zrzucić maskę nudziarza i zarzucić cóż kogoś innego bohatera świata komiksów lub kina.
Otworzył drzwi gwałtownie, a ciche, niknące w oddali śmiechy i wrzaski niosły się jeszcze chwilę, nim wmieszały się w ogólny gwar. Spojrzenie szarych oczu spoczęło na postaci kobiety, która w dłoni trzymała rolkę papieru, a następnie skierowało się automatycznie na dom i ogród przed nim. Zwłaszcza drzewa i krzaki, oberwały, ale nie było, aż takiej tragedii, przynajmniej, teraz gdy panowała ciemność. Zapewne w świetle poranka rzecz będzie prezentowała się znacznie gorzej.
Ekhem… – Odchrząknął i podszedł cicho do kobiety. – Przepraszam, ale co pani zamierzała zrobić z tą rolką papieru? – Jego głos nie zdradzał irytacji, wręcz przeciwnie, był ciepły, niemal serdeczny, a i cień uśmiechu zabłądził na oblicze Brytyjczyka. – My się chyba dziś widzieliśmy – dodał, a w szarych oczach pojawiły się iskierki zaciekawienia. Pomoc przy aucie, była czystą formalnością i nie musiał specjalnie wiele czasu nań poświęcać, lecz zaproponowanie pomocy było, cóż w tamtym momencie jego pierwszym odruchem i jak widać, bardzo się mu to opłaciło. Skrzyżował przedramiona na piersi i patrzył na kobietę wymownie.

Blake Hargrove
sumienny żółwik
Lorcan
Strażak — Lorne Bay Fire Station
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Strażak. Księgowa dla znajomych. Wolontariusz w schronisku. Dwa lata temu zbyt zabawowa - dzisiaj przeciwnie.
Uwielbiała ten dzień, ale chyba z innych pobudek niż większość. Choć może nie? Nawet za dzieciaka łażenie po domach dla niej frajdą nie było wielką. W domu miała wszystko co chciała. Nawet jeśli nigdy nie miała z rodzicami dobrego kontaktu i obecnie wręcz wolała ich unikać to i tak mogli sobie na wiele pozwolić. Nie potrzebowała słodyczy. Żarciki też jej nie ciekawiły. Najważniejsze było przebranie. To kostiumy sprawiały jej taką radość. Zwłaszcza jak sama mogła coś przygotować - tak samo dla znajomych. Po prostu to lubiła, a w ten jeden dzień nie musiała się martwić opinią innych na swój temat. Nie żeby w inne dni paradowała jak dzisiaj... W tym problem, że nie mogła! Dlatego doceniała ten wieczór i całą noc, gdzie sobą być nie musiała.
Dzisiaj dodatkowo dowiedziała się, że za rok stanowczo odmówi rzucania okiem na dzieciaki. Zwłaszcza na nastolatków. Nie pamiętała aby ona była taka nieodpowiedzialna. Została jednak inaczej wychowana, ale i tak! Nastolatką była zaledwie rok temu. Wszak miała dwudziestkę, a już coś się czuła za dorosła. Swoją drogą miała nadzieję, że gospodarza domu nie ma w środku i będzie miał tylko niemiłe zaskoczenie jak wróci. Trochę wszak tu nabałaganiono, więc jakby wzięła się za próbę sprzątania to na sto procent wyglądałaby dziwnie, gdyby ją przyłapano... jak teraz! Tyle, że nie tak jak to powinno być! W zasadzie w ogóle nie powinno być. W każdym razie głos ją z zamyśleń wyrwał i troszkę się zdziwiła, że niestety racji nie miała i gospodarz wcale nie balował poza domem.
- Wyrzucić do śmieci - odrzekła spokojnie, ale momentalnie zdała sobie sprawę jak to wygląda, więc trochę jednak stres wszedł. - Sprawcy uciekli, a to dowód zbrodni. Mogę pokazać jak rzucam. Do drzewa by nie doleciało - nie mogła powiedzieć, że nie ćwiczy, no ale rzucenie to co innego. W jej przypadku "rzucasz jak dziewczyna" całkowicie się pokrywało. Uznała to więc za super dobrą strategię obronną. I była gotowa zaprezentować! - Doceniam kulturę, ale proszę mi nie mówić "pani". Mam dopiero dwudziestkę na karku, więc aż tak mi się do tego nie spieszy - fakt faktem jednak serio doceniała kulturalne i miłe wręcz zachowanie. Nie każdy by tak potraktował domniemanego chuligana. Ale znała takich, którzy tylko miłych udają by zaraz wbić ci topór w głowę - bo nie ma to jak maraton horrorów dzień przed Halloween. - Och...? - przyjrzała się mężczyźnie uważniej kiedy oznajmił, że się już widzieli. W pierwszej chwili stawiała na obronę, więc dopiero teraz mogła to zrobić. - Pomoc przy samochodzie. Jeszcze raz dziękuję i... na pewno bym się nie odwdzięczała w taki sposób okropny - przypomniała sobie bo może to, że mieli ze sobą styczność wcześniej zadziała jakoś na jej prawdę? Miała nadzieję, że wtedy zrobiła lepsze wrażenie niż teraz.

Lorcan Winchester
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Wymownym wzrokiem mierzył kobietę jej mina, jak i reakcja wyjątkowo nie pasowały, do kogoś, kto zamierzał „udekorować” czyjeś podwórko rolką papieru, mimo iż trzymała takową w dłoni. – Mhm – westchnął i pokonał kolejny krok w jej stronę wciąż targany podejrzeniami, lecz spojrzenie jakby złagodniało, odrobinę. – Nie trzeba, darujmy sobie te pokazy – kwaśny uśmiech, zameldował się na twarzy Brytyjczyka i wraz z nim wyraz rezygnacji. – Cóż sprawcy uciekli, a jako, iż byli w przebraniach trudno doszukiwać się, kim są. Zresztą, cóż i tak im nic nie mogę zrobić. – Odwrócił się plecami do kobiety i spojrzeniem otaksował posesję oraz dom.
Jej słowa sprawiły, że drgnął i powrócił wzrokiem do jej osoby. – Ach, tak? No dobrze. Jak masz na imię? – Zapytał niesiony ciekawością i faktem, że przy awarii auta nie zapytał jej o imię tak skupiony na tym, by jej pomóc, być może to był błąd, ale nie widział w tym niczego złego. Ot, każdemu się może zdarzyć, zwłaszcza w takiej sytuacji, a i ona była wówczas zdenerwowana i rozumiał ją doskonale, to stresująca sytuacja, jak samochód odmawia posłuszeństwa przed skrzyżowaniem, a inni kierowcy, miast uzbroić się w cierpliwość lub zapytać, czy coś się stało, zaczynają rzucać bluzgami i trąbić. Takie wychowane społeczeństwo.
Domyślam się. Wydałaś się, z takich, które mają odrobinę kultury osobistej i nie rzucają rolkami papieru w czyjeś domy – zażartował i wyciągnął do niej dłoń. – Lorcan Winchester – przedstawił się i uśmiechnął serdecznie. – Jak już wspomniałem, chyba nie ma sensu ścigać podejrzanych, zwłaszcza że nic im nie możemy zrobić. Znasz ich? – Zakładał, że tak, skoro ich przegoniła i powstrzymała jednocześnie przed dalszą dekoracją. – Nie pytam, by się na nich jakoś mścić – uspokoił, natychmiast, by nie pomyślała, że ma jakieś niecne zamiary względem dzieciaków, te były tylko, cóż dziećmi i obwinianie ich, o to, że w noc taką, jak ta szaleją, byłoby głupotą. – Z autem już wszystko dobrze? – Zapytał, by upewnić się, że kobieta nie miała już nieprzyjemności i mogła spokojnie wrócić do domu. Miał nadzieje, że uniknie tego typu sytuacji. – Ładny kostium – zerknął i dłużej zawiesił oko, bo chociaż była noc, to światła latarni dawały im odrobinę światła i miał nawet dobry wgląd na to dzieło jej rąk? A może kupiła, któż to wie?

Blake Hargrove
sumienny żółwik
Lorcan
Strażak — Lorne Bay Fire Station
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Strażak. Księgowa dla znajomych. Wolontariusz w schronisku. Dwa lata temu zbyt zabawowa - dzisiaj przeciwnie.
Nie wydawało się aby miała mieć jakieś problemy, ale i tak bacznie się chłopakowi przyglądała. Tak na wszelki wypadek jakby jednak tylko zgrywał jako tako miłego, a zaraz chciał capnąć i policji oddać. Co prawda powiedziałaby to samo co tutaj, no ale mimo wszystko wolała unikać takich sytuacji. Mogła być na dosyć straconej pozycji skoro przyłapano ją z "narzędziem zbrodni" w ręce.
- Teoretycznie nie, ale podobno kazania są straszną karą dla nastolatków - powiedziałaby, że coś o tym wiedziała, ale jak dostawała kazania to irracjonalne i tylko od rodziców, więc to było coś innego. Coś czego wolałaby nie wspominać i wyprzeć z pamięci. Nie mniej wychwyciła, że nowo poznany tak czy siak nie zrobiłby dzieciakom krzywdy. A przynajmniej tak mówił. Nie żeby źle myślała! Trzeba być gotowym na wszystko jak się kogoś nie zna. Z drugiej strony jakby był mordercą to by jej nie pomógł z samochodem, a pewno wepchnął do swojego, więc to działało na jego korzyść.
- Blake - przedstawiła się krótko i nawet z małym uśmiechem bo wolała być nazywana po imieniu. Nawet takim, które się zdarzało, że wciąż wyśmiewane było. Ona w tym nie widziała nic zabawnego i je lubiła, no ale ludzie są różni. Zwłaszcza jak się dziwią, że "Blake" jest kobietą. Już miała z tym kłopot na studiach - w tym czasie nierozwiązany jeszcze - no, ale trzeba sobie jakoś radzić. Nie uważała też za dziwne fakt, iż nie poznali swoich imion wcześniej. Za dużo stresu, wdzięczność za pomoc i w ogóle sytuacja dosyć pospieszna. Zdecydowanie lepiej się przedstawić po napaści na dom. Domniemanej napaści.
- Dziękuję. I to prawda - przyznała, ponownie z małą ulgą, że takie zrobiła pierwsze wrażenie. Jakby nie ten zepsuty samochód to mogłoby nie być teraz tak kolorowo. Kto by pomyślał, że będzie to takim szczęściem we wcześniejszym nieszczęściu. - Blake Hargrove - niby już się przedstawiła, ale jedynie z imienia, więc kiedy chłopak podał pełne dane to nie chciała zostać dłużna. Naturalnie również dłoń podała co by lekko uścisnąć jego na przywitanie. Tak, parę chwil temu obawiała się, że może jednak jej nie uwierzy i należało zwiększyć dystans, ale serio robił dobre wrażenie. Poza tym uznała, że by wyglądała podejrzanie jakby zaczęła się nagle oddalać. Nigdy nie ogarniała czemu niewinni uciekają przed stróżami prawa, więc no... niewinna była - choć pojęcia nie miała, że ma przed sobą serio stróża prawa w jakimś znaczeniu. - Ee... - i znowu się włączył uważny tryb. Przez moment się zastanawiała czy kłamać bo mimo wszystko dzieciaki wolała bronić... ale chciała wierzyć, że Lorcan mówi prawdę. I to nie tak, że poda ich adresy. - "Znam" to za dużo powiedziane. To dzieciaki sąsiadów. Miałam mieć na nich oko... trochę... Tak, nie wyszło za bardzo - skrzywiła się, mimochodem zerkając na posesję Winchestera. W jakimś stopniu była to jej wina jednak. - Tak. Spisuję się na razie świetnie - odrzekła z wdzięcznym uśmiechem, pojęcia nie mając co by zrobiła jakby wybawca się wtedy nie zjawił. Pewnie do teraz by tam tkwiła... - Dzięki - odchrząknęła z małym zażenowaniem po komplemencie odnośnie jej kostiumu. - I to nie jest jakiś strój cyrkowego konferansjera - bo już kilka osób tak uznało i czuła się w obowiązku momentalnie zaprzeczać tej nieprawdzie.

Lorcan Winchester
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Uśmiechnął się kwaśno sytuacja, w jakiej się znalazł, była cóż już przegrana, więc mógł się jedynie nastawić na sprzątanie następnego dnia.
Rozumiem, cóż nie twoja wina – stwierdził fakt. Wymiana uprzejmości była, a jakże miła i zbliżała ludzi, to też mógł się nieco swobodniej do niej zwracać, a to ułatwiało wiele. Nie miał jednak nastroju do dalszej rozmowy o nieszczęsnym papierze, co wylądował w jego ogrodzie. – No nic, jako ofiara dowcipu, będę musiał ponieść jego konsekwencje i uporać się z tym problemem. – Jasno stwierdził, oczywistość, acz mało brakowało, aby westchnął, uśmiech, jednak przeważył, a że ten nie był specjalnie promienny, to raczej nie mogła mu się dziwić. Cofnął się o kilka kroków i zerknął na sąsiednie domy. – Przynajmniej teraz pasuje do reszty – rzucił jakże trafną uwagę tyczącą otoczenia.
Jej słowa tyczące kostiumu nieco go rozbawiły, a on sam miałby inne określenia i porównania w stosunku do niego i tego jak kobieta się w nim prezentowała. – Masz plany na resztę nocy? – Pytanie, było być może zbyt osobiste, możliwe, że nawet zabrzmiało dwuznacznie, jednakże w sposobie bycia, spojrzeniu i łagodności, jaką przybrało oblicze Winchestera, nie było za grosz z tego, o co mogłaby go oskarżyć, wręcz przeciwnie. Wykazywał się spokojem od samego początku ich spotkania, tak jak i na drodze, gdy pomógł jej z samochodem, zero negatywnych emocji. A jeśli te nawet były ukrywał je z wprawą przed światem.
Jeśli nie to zapraszam na herbatę, albo coś mocniejszego – uśmiechnął się, łagodnie. I nie patrząc na kobietę skierował swe kroki ku przymkniętym drzwiom, z których wypływało jasne światło z holu, oświetlając nieznacznie tylko ganek. Kontrastowało z ciemnością wokół i wabiło owady stąd też, gdy stanął w drzwiach spojrzał pytająco na ciemnowłosa i w zależności od jej decyzji zareagował. Nie miał nic przeciwko towarzystwu, ale rozumiał, że i ta mogła mieć już jakieś plany, to też nie nalegał, ot tylko zaproponował.

Blake Hargrove
sumienny żółwik
Lorcan
Strażak — Lorne Bay Fire Station
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Strażak. Księgowa dla znajomych. Wolontariusz w schronisku. Dwa lata temu zbyt zabawowa - dzisiaj przeciwnie.
Prawdę mówiąc to mu współczuła. Wiedziała, że na jego miejscu nie byłaby szczególnie zadowolona, gdyby ktoś jej dom tak "ozdobił". Te psikusy zawsze były według Blake minusem Halloween. Nawet jak dzieciakiem była to nie przepadała za tymi wszystkimi kawałami.
- Znosisz to całkiem nieźle - przyznała po jego miłym zachowaniu, które bardzo doceniała. Niektórzy zapewne by się na niej wyżyli od razu - zwłaszcza, że teoretycznie wiedziała, gdzie nicponie mieszkają. - Hm? Och? Nie przystrajałeś domu? - dopiero teraz przyjrzała się budynkowi, który był ozdobiony głównie papierem toaletowym. Wcześniej nie zwróciła szczególnej uwagi i może nawet podświadomie myślała, że jakieś ozdóbki papier przykrył, ale teraz faktycznie nie widziała nic podobnego.
- Zaproszono mnie na przyjęcie, ale to dopiero za jakiś czas - przyznała choć tryb podejrzliwości się włączył. Co się dziwić? Noc Duchów wszak, a ona trochę horrorów widziała - nawet jak fanką nie była. Z drugiej strony faktycznie Lorcan sprawiał dobre wrażenie. Nie wydawał się wielce mściwi ani agresywny. Nie zareagował na to wszystko tak jak sądziła, że mogłoby się to potoczyć. Dzięki temu zyskiwał trochę zaufania. Przynajmniej na tyle aby z krzykiem nie uciekać.
- Hm... - chwilę się zastanawiała, ale kiedy chłopak dotarł do drzwi to powoli do niego dołączyła. - Mam trochę czasu. Ale jeśli jesteś mordercą to pamiętaj, że kilku świadków widziało mnie z Tobą po raz ostatni - nie oskarżała o nic, ale dobrze jakieś zabezpieczenie mieć. W dodatku miała głównie na myśli tych nicponi co to "ozdobili" dom nieszczęsnego Lorcana, ale to jednak świadkowie! Zabezpieczenia dobrze mieć jak się przyjmuje zaproszenia od nowo poznanego osobnika. - Jeśli chcesz... i jeśli przeżyję to mogę pomóc z doprowadzeniem domu do porządku - naturalnie miała na myśli ten cały papier. Mimo wszystko w jakimś stopniu czuła się jednak odpowiedzialna. Moralność nie pozwalała jej podać nazwisk i adresów wandali - bo byli niepełnoletni - ale może chociaż pomogłaby ze sprzątaniem? Z góry łatwe to się nie wydawało, ale cóż... w więcej osób pójdzie na pewno szybciej i lżej niżby Lorcan miał to wszystko sam robić. Domyślała się też, że porządki zostawi na jutro bo kto wie czy dzisiaj jeszcze ktoś nie zechce dzieła dokończyć... ale oby nie!

Lorcan Winchester
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Oczekiwał na jej decyzje cierpliwie, nie ponaglając samemu raczej skupiony, był na lustrowaniu otoczenia i tego ile czeka go rano sprzątania, to była dość ponura wizja, ale zawsze mogło być znacznie gorzej i tym się w jakiś sposób pocieszał, to może nie było najistotniejsze, ale w całej tej sytuacji musiał przyznać, że ich dom idealnie komponował się z bielą papieru.
Myślę, że ci ludzie byli na tyle pijani, iż nie będą pamiętać, co robili po przebudzeniu, więc jeśli istnieje lepszy czas na morderstwo, niż Halloween, to może Sylwester, lub karnawał w Rio, równie tłoczno, gwarnie i alkohol się leje strumieniami – uśmiechnął się, kwaśno do kobiety. – Lecz nie widzę sensu mordować kogoś, kto niczym mi nie zawinił, więc raczej nie powinnaś się bać – rozwiał jej wątpliwości, w gruncie rzeczy byli w podobnym wieku, acz mimo to Lorcan czuł się o niebo starszy od kobiety, możliwe, że to doświadczenie życiowe tak, a nie inaczej na niego wpłynęło i cóż w tak młodym wieku prezentował maniery starszego pana po trzydziestce. Ale to w kilku sytuacjach i raczej chyba sporadycznie, a przynajmniej miał taką nadzieję. Propozycja herbaty była dość logiczna, rozsądna, aczkolwiek dziadkowa, patrząc z punktu widzenia nastolatka. Zwłaszcza w taką noc jak dziś.
Nie trzeba, to miłe z twojej strony, ale poradzę sobie. – uśmiechnął się, życzliwie i otworzył szerzej drzwi przed kobietą. W progu domu wskazał jej drogę do salonu, samemu udając się do kuchni, by tam przygotować wodę i kubki oraz przejrzeć możliwości herbaciane. Wątpił, aby kobieta była wielką smakoszką, ale mógł zaskoczyć ją, którymś wyborem więc postanowił zaproponować jej szeroką gamę wyboru. Samemu dość tradycyjnie uznając dominację czarnej oraz zielonej z dodatkami.
Proszę – gdy napar, był gotowy wręczył kobiecie filiżankę i usiadł w fotelu w salonie. Czekała ich miła rozmowa, chociaż hałas bawiących się, ludzi mógł nieco psuć nastrój.

Blake Hargrove

zt x2
sumienny żółwik
Lorcan
ODPOWIEDZ