Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Mimo, że aktualnie Colton miał pełne ręce roboty z pakowaniem pudeł do przeprowadzki jaka miała nastąpić lada dzień, musiał znaleźć miejsce na pracę. Może czasami wydawało się, że jest leniem, ale wcale tak nie było. Oczywiście miał taką robotę, że mógł się tym zająć w domu, nawet na samych pudłach, ale nie... lepiej wyjść na obiad i stamtąd się udzielać. No, ale żeby pracować to trzeba jeść, prawda?! Nawet był tak miły, że wstrzymał się z telefonem do Scarlet aż do deseru co by jej nie gadać z pełnymi ustami przy posiłku. Nie... w sumie się tym nie przejmował, ale potem by się kobieta wykpiła, że w ogóle go nie zrozumiała - nie z nim takie numery!
- Czy ty wiesz jaki dzień się zbliża? - zaczął od razu jak tylko odebrała jego połączenie. Tak prawdę mówiąc to było święto kiedy mogła usłyszeć wpierw jego "dzień dobry" na powitanie. Dlatego zdarzało się to serio głównie podczas świąt. Nie będzie tracił reszty roku na jakieś grzecznościowe odzywki skoro może od razu do rzeczy przejść. Przy tym na stoliku w knajpie miał deser, shake, notes i wcześniej telefon, na którym sprawdzał kilka rzeczy, które na pewno pomogłyby karierze Callaway. Ociągała się strasznie z nową książką i fani prędzej czy później znudzą się czekaniem, więc jakby jej zorganizować spotkanie gdzieś to by podniosła ich oczekiwania. A przekonany był, że sama zainteresowana w ogóle o tym nie myśli. No cóż... w zasadzie po to właśnie był on. Co nie znaczy, że nie pomarudzi na to wszystko jak pora przyjdzie. Im więcej marudzenia tym większe szanse na podwyżkę za jako ciężki trud! No i niańczenie pisarki. Jakby napisała już nową książkę to przynajmniej miałby więcej do roboty z prawdziwą pracą i załatwianiem jej więcej spotkań co by bardziej wszystko rozreklamować, ech... No, ale da radę. Wszak to Colton Brooks! Nieraz i nie dwa udowodnił, że nadaje się do tej pracy. Teraz jednak należało się zająć jej bezpieczeństwem bo był przekonany, że Scarlet nawet nie wie co może ją niedługo czekać! Tak więc należało pannę uświadomić co by tak ręki nie straciła zanim książki nie napisze. Ach, ta jego wrodzona troska o drugiego człowieka.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Wdech i wydech. Od jakiegoś czasu telefony od Coltona przyprawiały ją o szybsze bicie serca i to wcale nie dlatego, że była w nim zakochana czy coś. Nie, nie. Daleko jej było do tego typu uczuć względem jej marudnego agenta. Chodziło o coś innego. O krzyczący i zbliżający się deadlinie, o którym Scarlet wolałaby szczerze zapomnieć. A właściwie… nie tyle o nim zapomnieć, co się go pozbyć w znaczeniu takim, że chciałaby go po prostu mieć z głowy. Ale nie mogła. I nie potrafiła się w sobie zebrać i czuła tą cholerną blokadę pisarską, której nie mogła się pozbyć żadnym sprawdzonym sposobem. Zazwyczaj jej w końcu przechodziło, ale nie tym razem. Zbyt wielką ranę miała w sercu, która wydawała jej się już skutecznie zaklejona, ale jednak wciąż uparcie jej o sobie przypominała. Najpierw zatem Scarlet stwierdziła, że potrzebuje zmian. Dlatego wyyniosła swoje manatki do Lorne Bay już jakiś czas temu, następnie wyniosła się z rodzinnego domu, gdzie przecież znajdowało się całe jej rodzeństwo. Za głośno i za dziko tam było z nimi. Zdecydowanie nie tego potrzebowała Scarlet. Dlatego wybrała to mieszkanko z młodszymi od niej ludźmi, których grafiki tak niezmiennie się od siebie nawzajem różniły, że mieszkanie ich przypominało bardziej hotel, do którego ludzie wpadali i wypadali, aniżeli prawdziwe mieszkanie. Ale zapomniała o tej przeprowadzce wspomnieć Coltonowi. Wolała po prostu uniknąć momentu, w którym zirytowany agent wpadnie do jej domu z zapytaniem gdzie do cholery jest chociażby rozdział tej przeklętej, nowej książki. Bo prawda była taka, że go nie było.
Poczekała chwilę, udając wybitnie zajętą i wreszcie odebrała wesołym głosem. – Hm… Walentynki? – palnęła bez większego zastanowienia. W sumie jakoś bardzo się nie pomyliła, bo w istocie zbliżały się Walentynki. A, że Colton Brooks chodziło zapewne o deadline… cóż, o tym wolała nie myśleć. Wyszczerzyła się promiennie, jak gdyby miał ją teraz widzieć i nakręciła na palec wymykający jej się z blond koczka kosmyk włosów. – A co? Chciałeś mnie gdzieś zaprosić? Aww, wiesz, że nie musisz, prawda? Aczkolwiek… mogę się zgodzić na jakiś wypad do kina. Ooo… A może maraton horrorów anty-walentynkowy? Colton, chcesz? – zaczęła gadać, byleby tylko odwieść go od prawdziwego powodu, dla którego dzwonił.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
I od tego właśnie był super agent per Colton. Został zatrudniony nie tylko po to by załatwiać jej sprawy, ale też by ją w ryzach trzymać. Deadline to nie byle co! I on musiał o tym pamiętać za ich oboje bo ostatnimi czasy miał wrażenie, że Scarlet wypiera tą informacje tak bardzo jak się tylko da. No kto to widział aby pisarka nie chciała kolejnego hitu! Widział już jej blokady, ale aktualnie nie dostał informacji o co tak naprawdę chodzi, więc mógł się jedynie domyślać... leniła się! Przeniosła z powrotem do Lorne Bay by się lenić i korzystać z plaży! Przecież znał sposoby na odblokowanie weny. Pracował dla Scarlet od jakichś dwóch lat i wiele się nauczył. Poza tym, może on nie pisał, ale był artystą. Też go czasem brak natchnienia nachodził, a w mieszkaniu tkwiły niedokończone obrazy. No, ale mniejsza bo teraz był w pracy "agenta", a swoje to na potem odłoży.
- Właśnie! Walentynki! - zabrzmiał tak jakby serio o to mu chodziło i... serio o to mu chodziło. Na tą chwilę - centralnie tą, a nie że cały dzień - dał jej spokój z deadline'm bo chciał o Walentynkach pogadać. - Jak stawiasz to możemy iść - odparł obojętnie bo kino dobra rzecz, a jeszcze lepsza jak nie on będzie płacił. Grzech nie skorzystać. - Pamiętasz nasze wiadomości dotyczące randkowania w Walentynki? Dzwonię aby ci o tym przypomnieć. Dobrze, więc trafiłaś z zaproszeniem mnie do kina bo dzięki temu nie będziesz mieć randki z podejrzanym typem, którego nie znasz - co innego podejrzany typ, którego się zna, i którym można by go określić złośliwie bo sam nie uważał siebie za podejrzanego, ale za innych to nie odpowiadał. W dodatku specjalnie kino podkreślał. Wszak to Scarlet sama siebie właśnie wkopała z takim zaproszeniem i będzie się musiała z tego wywiązać. W innym wypadku będzie jej to wypominał do końca życia. A jak zaś, gdzieś zaprosi to i dodatkowo wypomni, że nie może jej ufać skoro wymiguje się z planów. Najważniejsze, że teraz kobieta nie będzie mieć szansy na normalną randkę w Walentynki, a on będzie mógł przypomnieć dobitnie o tym, że termin się zbliża. Nie ma to jak dwie pieczenie na jednym ogniu, ha! I to wszystko dzięki obawie Callaway o powód jego telefonu. I tak lepiej, że nie przyszedł bo by się dowiedział, że już nie mieszka tam, gdzie mieszkała i ta rozmowa wyglądałaby zupełnie inaczej.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Nigdy by mu nie przyznała, że faktycznie zatrudniała go po to, by ktoś wprowadził w jej życie odrobinę dyscypliny. Swoją drogą, Colton był chyba pierwszą (i jedyną) osobą, której rzeczywiście pozwalała na takie rygorystyczne zachowanie względem niej. Zdawała sobie sprawę, iż bez niego zwyczajnie nie byłoby to aż tak kolorowe i jej terminy byłyby bardzo-bardzo odległe, ale mimo wszystko nigdy nie mówiła tego na głos. Nie chciała, by jeszcze bardziej urosło mu ego. Tym razem nawet jego dyscyplina i uporządkowanie nie mogło pomóc – nie kiedy Scarlet zmagała się z tak ogromną blokadą, która dla odmiany wynikała właśnie z rozstania, które to poprzednim razem było motorem napędowym do pisania. Tym razem bolało i uderzyło w najczulszy punkt – zwłaszcza, że zbliżały się Walentynki.
Jego głos przywołał ją do porządku. Zmarszczyła czoło, zastanawiając się czy aby się nie przesłyszała i Colton naprawdę dzwonił w sprawie Dnia Zakochanych. – Serio? – zapytała z powątpiewaniem, a zaraz oprzytomniała. – Jak to stawiam? To nie randka, więc każdy płaci za siebie – stwierdziła ze śmiechem i przewróciła oczyma. Co prawda umówiła się już z rodzinką, ale jeśli Colton chciałby wybrać się na maraton… to w sumie czemu nie. W roli kumpla, oczywiście! – Czy ty naprawdę próbujesz wmówić mi, że kino z tobą będzie dobrym rozwiązaniem tylko dlatego, że nie będę miała możliwości iść na randkę z tindera? ¬– zapytała z rozbawieniem, ale i słyszalną ironią w głosie. Chciała go zapytać, dlaczego tak bardzo się o nią martwi, ale w porę uzmysłowiła sobie, że przecież była jego źródłem dochodu, o który przyszło mu dbać, jeśli nadal chciał płacić za te swoje apartamenty. Westchnęła przeciągle i od niechcenia przeklikała konwersacje na randkowej aplikacji. – W zasadzie to dostałam już parę zaproszeń, ale…. – Ale prawda była taka, że żadne z nich nie było wystarczająco interesujące. W sumie to dość zabawne, że o wiele ciekawszą propozycję wydawał jej się maraton horrorów anty-walentykowy niż randka na jakąś komedię romantyczną – to już chyba mówiło samo przez siebie.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Czasem się zastanawiał jak ta Scarlet bez niego w ogóle żyła wcześniej. Nie pod względem prywatnym rzecz jasna, ale zawodowym. Odkąd dla niej robił to miał wrażenie, że byłaby kilka książek do tyłu, gdyby nie on. Może to wyolbrzymiał bo jakoś sobie radziła, no ale uważał, że im więcej spóźnień tym wydawnictwo chętniej przestaje z autorami współpracować. A przynajmniej musiał mieć takie nastawienie by być męczącym agentem i mobilizować swoją klientkę do zarabia... pisania... jednego i drugiego! A przy okazji jak widać robił za ochroniarza.
- To ty mnie zaprosiłaś. Zapraszający płaci - oczywista oczywistość! Może zmięknie przed seansem i coś się dołoży, ale zależy jak będzie miał dobry humor. A na pewno by mu się poprawił jakby zobaczył choć kilka stron nowej książki. - Będzie dobrym pomysłem też dlatego, że jestem super dobrym kinomanem i nie będę gadać w trakcie seansu. No chyba, że się rozdzielą, a zawsze to robią mimo, że każdy wie, że pierwsza zasada horrorów brzmi aby się nie rozdzielać - aż oczyma przewrócił bo serio... muszą się rozdzielać? Wiadomo, że to najgorszy pomysł! Tak czy siak ładnie się reklamował co by nie było, że idzie tylko po to aby Scarlet nie szła na randkę z podejrzanym typem - mimo, że serio to był główny powód wyjścia bo do tej pory planował Walentynki spędzić w domu i tyle. - Tak w ogóle to co wy widzicie w tym całym tinderze? Nie nacięłaś się tam jeszcze? - o dziwo pytał serio bo nie ciągnęło go do tej apki w ogóle. Nie mniej słyszał często to trzeba zasięgnąć informacji bo nie ogarniał tego. Po tym przyszła pora na dokończenie zdania, którego Scarlet nie skończyła bo dobry agent czyta w myślach. - Ale wolisz pójść do kina ze swoim super agentem, który wygląda jak model i będziesz mogła się nim chwalić przed ludźmi. Tak, wiem. Rozumiem cię. Na twoim miejscu zrobiłbym tak samo - westchnął pod nosem. Biedny model per agent musi znosić takie rzeczy aby jego praca szła w dobrym kierunku i nie porwano mu źródła dochodów. Ach, zbyt dobrym człowiekiem był, a w ramach podziękowania oczekiwał tylko dotrzymywania terminów wydawniczych, a i tak było z tym kiepsko. Co on musiał biedny znosić.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Hej, może i był dobry w tym co robił, ale i bez niego Scarlet raziła sobie całkiem nieźle. Jej poprzedni agent może i trochę nawalał czasem i nie potrafił do końca ogarnąć spraw, o które prosiła go Scarlet, ale mimo wszystko nie wychodziło ostatecznie wcale fatalnie. A jeśli chodzi o jej terminowość to i również zazwyczaj deadline nie był jej straszny. Właściwie rzadko kiedy wpadała w zastój pisania. Od czasu do czasu, okej. Tym razem sprawa miała się po prostu nieco inaczej, a Scarlet szczerze nie potrafiła wyjść z tego dołka pisarskiego, bo wciąż miała złamane serce – o czym Colton nie mógł wiedzieć i dlatego tak bezdusznie pewnie ją męczył o te terminy. A przynajmniej robił to wtedy, gdy nie starał się zniechęcić jej do randeczki.
Ale to tobie zależy, żebym nie szła z kimś innym – odparła, wzruszając ramionami, jak gdyby miał to zobaczyć. Cicho prychnęła. – Maraton jest 15 a nie 14 lutego. Czternasty mam zajęty, ale nie musisz się martwić, bo nie będę wtedy na żadnej randce – dodała jeszcze. Nie zamierzała mu przyznać się, co będzie robiła, bo lubiła się z nim droczyć. Ale Colton mógł spać spokojnie, bo Scarlet po prostu umówiła się ze swoim bratem – przy okazji odwiedzi dom rodzinny i przynajmniej będzie mogła sprawdzić co u jej siostry i siostrzenicy. Roześmiała się na jego słowa. – Nie ma gwarancji dobrej jakości, ale może jakoś przeżyjesz – powiedziała mu. W sumie kilka razy już pewnie w swoim życiu była na takich maratonach i wiedziała, że różnie bywało z doborem filmów.
Nie, nie nacięłam – odpowiedziała zgodnie z prawdą, aczkolwiek nie randkowała jakoś długo na tinderze. Wcześniej trafiali jej się faceci, których znała w realu. – Chcesz to ci założę i znajdziemy ci jakąś miłą dziewczynę – oznajmiła przymilnie. – Albo miłego pana. Jak wolisz – dodała szybko, bo w sumie nie wiedziała jakiej jest orientacji Colton. Jasne, prawie wpakował się w związek z jej przyjaciółką, ale równie dobrze mógł być przecież biseksualny, prawda? Albo pan.
Znowu przewróciła oczyma. – Tak, właśnie o to chodzi – powiedziała ironicznie. Polemizowałabym z tymi kiepskimi terminami wydawniczymi, ale za to śmiechłam na porwanie mu źródła dochodów, więc wygrał tutaj tymi myślami. – Tylko proszę bez żadnych zdjęć. Jeszcze zasięgi mi spadną, jak ludzie się dowiedzą, że poszłam na NIE-RANDKĘ z moim własnym agentem – dodała złośliwie. Ale hej, jakby nie patrzeć, to sporo w tym było prawdy, no, bo przecież odpadła by jej zaraz spora część publiki. No, bo na razie Scarlet uchodziła za hot-singielkę-autorkę.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Colton powinien zareklamować jej swoją pracę na początku memem - którego chyba jeszcze wtedy nie było, ale to szczegół! Memem z tekstem "Życie jest dobre... ale może być jeszcze lepsze" - i wtedy wchodzi Brooks, cały na biało. A jeszcze jakby go rozświetlić to dopiero by miał wejście! Szczegółem też jest to, że na początku nie był aż taki ochoczy do pracy dla Scarlet bo wszak przyjaźniła się z kimś kto jemu złamał serce dobrych parę lat temu. Może właśnie dzięki temu faktycznie byłby bardziej człowiekiem, gdyby poznał powód, dla którego jego szefowa nie dotrzymuje terminu. Doskonale pamiętał jak go zmiażdżono, jak się czuł i jak to na niego wpłynęło. I prawdę mówiąc nie chciał aby Callaway popadła w obszar zgryźliwości w jaki on wpadł i już z niego nie wyszedł.
- Maraton anty-walentynkowy powinien być w Walentynki. Ewentualnie przed tym dniem. Jeśli jest po nim to się z celem mija. Przypomnij mi, że mam napisać skargę na to kino - i jeszcze zaczął mruczeć zgryźliwie pod nosem no bo kto to widział! W Walentynki takie maratony, a nie! Ech, niektórzy to mają serio dziwne repertuary. - To po co ta rozmowa skoro nie idziesz na randkę? Bo na razie wygląda to tak jakbyś chciała mnie podstępem wyciągnąć do kina i to tobie zależy - dodał obojętnie, ale i słusznie zauważając! Przynajmniej według siebie. - To co takiego planujesz na ten dzień dręczenia singli, hm? - bo to najwyraźniej lepsza nazwa. Osobiście Colton nie czuł się jakoś gorzej z powodu tytułu singla, ale wiedział, że są tacy co w ten konkretny dzień czują się gorzej niż normalnie. Nie wiedział w sumie jak Scarlet to znosi. Sądził, że dlatego chce z nim spędzić Walentynki by o tym wszystkim nie myśleć, a teraz to już serio nie ogarniał jej planów. Ech, co on z nią miał.
- Po pierwsze, nie mam czasu na tindera. Mooooże jak ktoś by wziął się za nową książkę to kto wie - czas było w końcu o tym napomknąć. Oczywiście super niewinnie jak to on. - A po drugie byś nie miała wątpliwości to mimo wszystko wolę umawiać się z twoją płcią. Z kumplami tylko platoniczne relacje, więc nie jesteś zagrożona - i sam siebie powstrzymał od jakichś żarcików o koleżankach bo momentalnie przypomniał sobie z kim Scarlet się przyjaźni i wolał trzymać się od jej znajomych z daleka. Wciąż się dziwił, że ją polubił mimo tego.
- Mnie by wtedy akurat ranking popularności skoczył - niby miało to zabrzmieć jak złośliwa groźba, ale oboje wiedzieli, że obecnie Colton nie był łasy na żadną popularność. Nie był nieśmiały i potrafił się bawić na wyjściu z kumplami, ale sława go nie interesowała. Co innego sława Callaway.

scarlet callaway
archeolożka — na świecie
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Autorka kryminałów i komedii kryminalnych, która powróciła do archeologicznych wyjazdów, bo stęskniła się za grzebaniem w ziemi. Leczy złamane serce, po mieszkaniu biega w okularach i w dresie oraz z butelką wina w ręku, próbując zwalczyć blokadę twórczą.
Właściwie te koligacje z Cami nie powinny mieć wpływu na ich pracę. W końcu to była odrębna sprawa, która nijak się miała przecież to samej relacji Coltona i Scarlet – bo Scar nie odpowiadała za czyny i słowa swojej najlepszej przyjaciółki. Poza tym nie wypowiadała się w tej kwestii, nie uważała, by miała do tego prawo. Bo Cami mogła mieć swoje powody, by uciec sprzed ołtarza, zwłaszcza będąc w tak młodym wieku, a Colton miał swoje powody, by nie potrafić się z tym pogodzić. Ale Scarlet była poza tymi sprawami.
Daj spokój – mruknęła dziewczyna i tylko ciężko westchnęła. – Czasem sobie myślę, że jesteś wręcz stworzony do pisania tylko i wyłącznie skarg – oznajmiła. – Ale to ty do mnie dzwonisz, Colton! No to ja się ciebie pytam po co ta rozmowa? – Odbiła zręcznie, bo taka prawda, że to on do niej zadzwonił z pytaniem czy wie jaki dzień się zbliża. No to mu odpowiedziała. – I przestań odwracać tą całą rozmowę na swoją korzyść, tak jakby to ja ciebie prosiła! Sam do mnie zadzwoniłeś i dawałeś mi ewidentnie sygnały, że lepiej, żebym poszła z tobą – oznajmiła stanowczo, bo tak właśnie było.
Odetchnęła i po chwili zdecydowała się odpowiedzieć. – Odwiedzam rodzinę. – Krótko i na temat, ale Scarlet stwierdziła, że nie ma co się dłużej rozwodzić na temat tego, co będą robić, i że w sumie z bratem też zamierzała sobie zrobić maraton filmowy, ale już w domowym zaciszu.
Nie odpowiedziała na przytyk dotyczący książki, bo nadal nic nie napisała. Nie dała rady. Otwierała worda i wpatrywała się w pierwsze zdanie godzinami, po czym dopisywała kilka słów, kasowała, dopisywała zdanie i zamykała z frustracją laptopa. Zagubiona we własnych myślach nawet nie zareagowała na szpilkę, że nie powinna czuć się zagrożona. Bo i też w ogóle się nie czuła. Dopiero o słowach o rankingu popularności nieco się uśmiechnęła. – Fakt. A na mnie rzuciłyby się wszystkie zazdrosne o ciebie dziewczyny z Lorne Bay – zażartowała. – Muszę kończyć. Do następnego! – I nie czekając na odpowiedź po prostu się rozłączyła. Colton Brooks

[koniec rozmowy]
ODPOWIEDZ