Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Kłamała.
Chciała być w porządku i najwyraźniej w świecie skłamała pisząc Galanis, że „rozumiała”. Wmawiała sobie, że tak będzie lepiej, ale to również nieprawda. Do ostatniej chwili wierzyła, że jakoś sama to ogarnie. Nie potrzebowała nikogo. Do tej pory sobie radziła, więc i dalej da radę, a jednak sprawa Isabelle była czymś, czego zdecydowanie sama nie rozwiąże. Próbowała tego od wielu lat i nadal stała w miejscu. Pomoc Galanis, choć niespodziewana i wiążąca się z wieloma skrajnymi emocjami, była niezastąpiona. Nagle miałaby ją utracić, bo nie dogadały się w kwestiach niezwiązanych z nieżyjącą Paxton?

1 nieodebrane połączenie

6 nieodebranych połączeń

Przestała liczyć po siódmym razie, kiedy próbowała dodzwonić się do Sameen. Oczami wyobraźni widziała, jak kobieta patrzy na ekran i po prostu odkłada telefon albo odrzuca połączenie. W najlepszym wypadku po prostu nie ma przy sobie telefonu albo była zajęta. Paxton to jednak nie zniechęcało. Nie chciała też zostawiać wiadomości głosowych. To byłoby kiepskie o wiele bardziej od próby połączenia się z Galanis, która na pewno nie miała ochoty z nią rozmawiać. Rozumiała to. Chyba. Ostatnim razem nawet nie dano jej niczego wyjaśnić. Sama uznała, że uszanuje wolę kobiety, bo nawet nie była w stanie z nią walczyć. Nie była w stanie walczyć o siebie samą to co dopiero o nią. O drugą osobę, która nie zasłużyła na takie traktowanie i jaka widziała niektóre rzeczy inaczej niż Eve.
Wtedy jednak o to nie zawalczyła. Straciła swoją szansę wychodząc z apartamentu Sameen i doskonale o tym wiedziała. Rozumiała też decyzję blondynki o tym, że nie będzie kontynuować pracy nad sprawą Isabelle. Przynajmniej starała się zrozumieć, bo gdy tylko dojechała do domu i zobaczyła pudło, to kompletnie się załamała. Wszystko stało się jasne, a później wszystkie sprawy się pogorszyły. Sytuacja nabrała tempa. Atak paniki, szału, kłótnia i zastanawianie się czego lepiej użyć (narkotyków czy pistoletu). Była na skraju, w kropce i nad przepaścią a nie mogła utracić siebie przed zamknięciem sprawy Isabelle. Żyła tylko dla niej.
Po godzinie znów spróbowała zadzwonić i gotowa dotrwać do ostatniego sygnału nie spodziewała się, że te zostaną przerwane przez odebrane połączenie.
Po drugiej stronie panowała cisza. Zero przywitania lub choćby słowa, żeby już nie dzwoniła.
- Daj mi minutę. Proszę – odezwała się i chwilę odczekała, lecz nie dostała nic w zamian. Cisza po drugiej stronie wciąż panowała. Instynktownie wiedziała, że ktoś tam był i słuchał a brak odpowiedzi był niemą zgodą na kontynuowanie. – Masz prawo mieć do mnie żal. Masz prawo do tych wszystkich syfiastych uczuć, którymi mnie darzysz, ale – proszę – niech Isabelle nie płaci za moje błędy. Ona nie ma z tym nic wspólnego. – Nie dzwoniła po to, żeby drążyć inne tematy. Sądziła, że Sameen i tak nie chciałaby słuchać. Musiała jednak spróbować zawalczyć o Isabelle, bo kłamała pisząc, że „Rozumie” decyzję Sameen. Chciała ją zrozumieć, ale nie potrafiła. Nie umiała tego przyjąć i pogodzić się z faktem, że zmarnowała jedną z najlepszych szans na rozwiązanie sprawy. – Schrzaniłam. Biorę to na klatę i jednocześnie proszę, pomimo tego co napisałam, nie chcę łagodnie przyjąć do wiadomości, że to rzucasz. Że nie będziesz już pracować nad tą sprawą. Jeżeli decyzja ta ma jakikolwiek związek z naszym ostatnim spotkaniem, to nie mogę siedzieć spokojnie. Isabelle w niczym nie zawiniła, więc – proszę raz jeszcze – zrób to dla niej. Zapłacę. – Sprzeda farmę albo nerkę, ale zapłaci w pełni świadoma, że usługi Galanis nie były tanie. – Zrobię wszystko, ale jeżeli to możliwe, znajdź jej mordercę.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
70.

Sameen nie marnowała czasu. Przyjęła kilka kontraktów na terenie Australii. Głównie po to, żeby móc sobie podróżować po kraju nowym Jaguarem, w którego zainwestowała. Tęskniła za poprzednim, a nie chciała pojawiać się w życiu Raine tylko po to, żeby pozbawić ją auta, które było prezentem. Podobno prezentów się nie odbiera. A dla Galanis problemem nie było kupienie sobie kolejnego. Już na oku miała inne auto. Musi sobie jednak do niego dorobić. Ostatnimi czasy była zbyt rozrzutna inwestując w nieruchomości.
Siedziała właśnie w bibliotece w Geelong i wymieniała ukradkowe spojrzenia z pewnym studentem. Zawsze ubolewała nad tym jak miała zabić kogoś tak przystojnego i z pozoru niewinnego. Co konkretni stało za tym, żeby chłopaka zamordować nie interesowało Sameen. Część pieniędzy już przyjęła, więc teraz tylko czekała na odpowiedni moment. Kusiło ją, żeby zrobić to w bibliotece. Kochała takie miejsca za bardzo, żeby splamić je krwią kogoś takiego. Tym bardziej, że biblioteka w Geelong należała do jednej z najładniejszych w Australii. Sameen już od dawna planowała wybrać się w podróż po świecie, żeby zwiedzić najładniejsze biblioteki. Nie było jednak do tego okazji. I towarzystwa. Zdecydowanie jednak będzie musiała sprawę przemyśleć i zacząć realizować marzenie.
Między wymienianiem spojrzeń ze studentem, czytała o zatruciach jadem kiełbasianym i starała się ignorować telefon, który co jakiś czas się rozświetlał informując ją o przychodzącym połączeniu oraz o każdym, które dotychczas zignorowała. W końcu jednak jej cel posłał jej ostatnie spojrzenie, które odwzajemniła posyłając mu uśmiech. Kiedy mężczyzna opuścił pomieszczenie to Sameen zamknęła swoją książkę, chwyciła ją i odebrała telefon. Przyłożyła słuchawkę do ucha i ruszyła między regałami w stronę okna, z którego będzie mogła go dalej obserwować. Nie odezwała się, bo biblioteki były dla niej jak świątynie, nie chciała niczyjego spokoju zakłócać rozmową telefoniczną. Tym bardziej, że był zakaz korzystania z telefonów.
Słuchała Eve, ale jednocześnie skupiła się na celu, który właśnie wsiadał do granatowego auta. Sameen stanęła przy ścianie i ukradkiem wyglądała przez okno. W międzyczasie wyjęła z kieszeni drugi telefon, znacznie grubszy i włączyła aplikację, żeby się upewnić, że urządzenie namierzające działa prawidłowo. Normalnie ruszyłaby za nim, ale nieprzerwanie dzwoniący telefon utrudniałby jej każdy krok. –Możesz znaleźć ukojenie w fakcie, że nie czuję do ciebie absolutnie nic. – Wyszeptała nadal dostosowując się do panującej w budynku ciszy. Przeszła na drugą stronę, żeby zerkać na auto, które miało właśnie zniknąć za zakrętem. Na wyświetlaczu drugiego telefonu migała pomarańczowa kropka świadcząca o tym, że namierzanie działa poprawnie.
Sameen nie widziała sensu w nienawidzeniu czy gardzeniu Eve. To oznaczałoby, że czuła cokolwiek do kobiety, a bardziej jej zależało na tym, żeby nie czuć niczego. Wiedziała też, że obojętność i brak uczuć bardziej ją zranią niż żywienie nienawiści. A jednak chyba trochę zależało jej na tym, żeby Paxton zranić. Odłożyła książkę na odpowiedni wózek i skierowała się do wyjścia.
-Nie wiem czy kiedyś ci to mówiłam, ale jak przyjmuje zlecenia to kieruje się tylko i wyłącznie pieniędzmi. Nie interesują mnie motywy i powody. – Powiedziała schodząc po schodkach i kierując się w stronę auta, która zaparkowała na parkingu przy wodzie zamiast na tym przy bibliotece. –Nie sądzę, żeby było cię stać na moje usługi, Eve. – Nie kłamała. Była w czołówce najlepszych płatnych zabójców. Chciała zasugerować, że Eve mogłaby się skontaktować z kimś innym, ale nie mogła ot tak podawać kontaktu do innych zabójców. Dodatkowo trochę ją śmieszyło, ale jednocześnie raniło to, że Paxton zarzucała Sam to, że ją wykorzystała, a teraz sama była gotowa odłożyć na bok wszystko, żeby wykorzystać umiejętności Sameen.
-Przekonaj mnie. – Rzuciła podchodząc do auta, otwierając je i wyciągając paczkę papierosów i jednego odpalając. Sprawa Isabelle byłaby pierwszą misją, której Galanis nie dociągnęłaby do końca. Lubiła mieć nieskazitelną reputację, więc na dobrą sprawę nie potrzebowała zbyt wielu powodów. Po prostu chciała się poznęcać nad Eve. A to i tak bardzo skromne tortury w jej wykonaniu. Robiła gorsze rzeczy.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Taaa, bo ostatnio to przez obojętność do mnie tak się wściekłaś. – Przewróciła oczami, bo można jej wciskać różne ciemnoty, ale nie tę. Miała jak na tacy ostatnie zachowanie Sameen, któremu chciała wyjść naprzeciw, ale nie było jej to dane. Pochwycenie broni i wyjście do kuchni to więcej niż w kółko powtarzane słowo „Wypierdalaj”. Bardziej wymownego zachowanie nie potrzebowała do tego, żeby wycofać, chociaż bardzo chciała zostać i wszystko wyjaśnić. Możliwe, że już nie było co a jej samej brakowało siły na walkę z czymkolwiek. Nawet na to, żeby zadbać o siebie to co dopiero o relacje z innymi. Może i dobrze się stało. Teraz bez cienia zastanowienia mogła robić różne głupoty wmawiając sobie, że nie obchodziły ją konsekwencje. – W porządku. Niech będzie po twojemu. – Przystała na to, że Sameen była wobec niej obojętna. Nie dzwoniła po to aby cokolwiek sprostować, bo wątpiła, że kobieta w ogóle chciałaby tego wysłuchać. W tej chwili Eve pozwoliła sobie na więcej egoizmu myślą o Isabelle i tylko ona się liczyła. Żadne kłótnie, zagmatwane relacje czy działania. Tylko Isabelle i nikt więcej.
Wierzyła, że właśnie po to żyła. Innego wytłumaczenia – na ten moment – nie posiadała.
- Zdobędę pieniądze. – Sprzeda nerkę, farmę, cały dobytek i zaciągnie się u lichwiarzy, której rodzina i tak ją ścigała za długi ojca. Zrobi wszystko byleby opłacić Sameen. Byleby sprawiedliwości stała się za dość. Musiała. Długo żyła w niepewności, czy w ogóle chce robić to w ten sposób, ale kolejne życiowe sytuacje zmusiły ją do przyśpieszenia tempa. Musiała to zrobić. Musiała zadziałać zanim przez depresję wpływają na nasilanie się objawów PTSD stanie się zagrożeniem dla innych i samej siebie.
- Daruj sobie, Sam. Nie baw się mną. Podaj cenę a zdobędę pieniądze. – Znajdzie jakiś sposób. Na tę chwilę nie miała planu, ale była świetna w podejmowaniu spontanicznych złych decyzji, więc może po prostu ograbi bank albo zdobędzie część towaru z przemytu, który podobno prowadzono na terenach portu Lorne Bay. Miała uszy, ale nie była policyjnym kapusiem. Wiedziała co działo się dookoła, ale żaden z niej bohater albo mroczny mściciel. Pracowała, jak wszyscy inni i nie zamierzała wrabiać kogoś tylko dlatego, bo robił coś nielegalnie. To samo tyczyło się Galanis. Pomimo ich mocnej zwady nie planowała nikomu mówić, kim była ani czym się zajmowała. Nie zamierzała sprzedawać tych informacji, chociaż była świadoma, że pewnie na czarnym rynku coś takiego kosztowało fortunę. Musiało, skoro Sameen tak się ceniła.
Nie. Eve była lojalna i coś już kiedyś obiecała blondynce. Mogły mówić sobie prawdę, ale ta nie powędruje dalej do niewłaściwych uszu. Paxton nie była mściwa. Nie zależało jej na zemstach. Życie było i tak trudne bez tego.
- Po prostu powiedz ile albo czego chcesz a to dostaniesz. – Zrobi wszystko, bo w tej chwili liczyła się tylko Isabella. Ta martwa dziewczynka, jej własna siostra, której widoku martwego ciała nigdy nie wyzbędzie się ze swej głowy.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Dzwonisz, żebyśmy znowu udawały, że wiemy o sobie cokolwiek czy co? – Zapytała poirytowana. W momencie „wybuchu” na Eve czuła naprawdę dużo. Wielu uczuć nie była nawet w stanie zidentyfikować, a przeanalizowanie ich kosztowałoby ją zbyt wiele. Postanowił się więc odciąć i wrócić do momentu, w którym nie czuła niczego. Z tym akurat nie miała problemu. Robiła tak zawsze. No dobra, może nie zawsze, bo w sumie to pierwszy raz w życiu miała taką sytuację, ale nie dało się ukryć, że była zadziwiona tym jak szybko udało jej się wrócić do bycia sobą. Może była w stanie kontrolować swoje uczucia w sposób, o którym nie wiedziała.
-Możemy zrobić po twojemu, ale na chwilę obecną nie widzę, żebyś miała jakieś plany i pomysły. – Nie kłamała mówiąc co nią kieruje podczas wybierania kontraktów. Robiła to tylko i wyłącznie dla pieniędzy. Nigdy nie próbowała i nie miała zamiaru robić z siebie bohaterki, która przyjmuje kontrakty tylko po to, żeby pozbywać się „złych” ludzi. Nie jej oceniać kto tak naprawdę był zły. Ona, bo mordowała ludzi czy ci którzy zlecali morderstwo? Robiła co miała robić i ruszała dalej ze swoim życiem. Raz przyjęła kontrakt, bo miała ochotę dobrze się zabawić i w sumie nie żałowała. Rzeczywiście dobrze się bawiła i zarobiła przy tym niemałą kwotę. –Nie bawię się. Traktuję moją pracę bardzo poważnie. Wbrew pozorom. – Stała przy samochodzie i dopalając papierosa do końca obserwowała migające światełko na urządzeniu namierzającym. Chciała mieć pewność, że mężczyzna dotrze do domu, a ona będzie mogła się przygotować do tego, żeby pozbyć się go jeszcze dzisiaj. Miała inny kontrakt, którym również musiała się zająć.
-Nie wiem, Eve. – Przycisnęła słuchawkę do ucha, zgasiła papierosa i wsiadła do auta. –Musiałabym to wyliczyć. Nie pracowałam jeszcze nad czymś takim. – Wcześniej pracowała nad tą sprawą wyświadczając Eve przysługę. Robiła to dla kogoś kto był jej bliski. Teraz, kiedy relacja uległa zmianie, a Sameen zmieniła swoje nastawienie, wszystko się zmieniło. Normalnie jej praca polegała na znajdowaniu i likwidowaniu ludzi, którzy nie odpowiadali za zbrodnie sprzed dwudziestu lat. Tutaj nawet nie miała pewności czy jej cel nadal żyje. Ani nie wiedziała kto tak naprawdę nim jest. –Zaglądałaś w ogóle w to co znalazłam? – Nie miały okazji do omówienia dotychczasowych znalezisk Galanis, bo… wyszło jak wyszło. Sameen w oczekiwaniu na odpowiedź Paxton odpaliła auto i ruszyła w stronę mieszkania, które wynajmowała na czas tego kontraktu.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Sameen może i traktowała pracę poważnie, ale innych rzeczy już nie; przynajmniej tak teraz myślała Eve.
- Pracę tak. – Powinna ugryźć się w język, ale nie potrafiła. Od dawna wiedziała, że Sameen angażowała się w swoją pracę, nawet wtedy, kiedy jeszcze nie znała prawdy o jej zawodzie. To była jedna z tych rzeczy, które je łączyła. Podchodziły poważnie do tego, co robiły i angażowały się w to całą sobą. Takie właśnie zdanie Paxton miała o Galanis, lecz nigdy nie przekładała tego w wiedzę, którą już posiadała. Czy zaangażowanie się w mordowanie innych było w porządku? A czy cokolwiek na tym świece było w porządku? Praca to praca i choć Eve mogłaby potępić blondynkę albo ją widać, to nie zamierzała postąpić jak ostatnia szuja. Pewnie powinna w ramach programu „moralność społeczna”, ale przez lata widziała różne okropności i już nie mogłaby powiedzieć, że coś było białe albo czarne. Dobre albo złe. Że wrogie wojska były złe, ale jej własne jest w porządku, nawet jeśli spod ich kul również umierali ludzie.
Świat nie był prosty.
- W porządku. Po prostu daj mi znać, ile to wyniesie. – Poczeka, ale chciała to wiedzieć. Nie pozostanie dłużna. Coś wykombinuje zwłaszcza, że wreszcie poczuła ogromną desperację, z którą żyła od śmierci Isabelle. Desperacko pragnęła odnaleźć mordercę, bo wiedziała, że bez tego nigdy nie da sobie samej spokoju. Będzie go szukać aż do śmierci, o ile wcześniej nie zwariuje.. poprawka, już zwariowała. Po prostu udawała, że tego nie widzi a co śmiało oznajmił jej brat.
- Taa.. – przyznała niechętnie, bo oglądanie zdjęć z innych miejsc zbrodni nie było niczym przyjemnym. – To potwierdza moją hipotezę, że ten ktoś zabija nie tylko w Australii. – W innych krajach, co udowodniła Sameen, również miały miejsce nierozwiązane zbrodnie z identycznym modus operandi. – Cholerniak nie boi się porywać dzieci na widoku. W tłumie, ale jednak. – Nie czaił się za krzakiem na samotnie idące w ciemności dziecko. Wykorzystywał pogodę albo wspomniany tłum, żeby dobrać się do swego celu. Być może nawet ich nie wybierał. Po prostu wodził wzrokiem i łapał pierwszą rybkę, która mu się spodoba. – Może porwał kogoś i nie zabił? – zapytała bardziej samą siebie. – Sprzedał albo zachował na pamiątkę? – Przez lata trzymając dziewczynę w piwnicy. Na samą tą myśl poczuła żółć napływającą do gardła. – Które dziecko nie krzyczy? – Znów zadała pytanie w przestrzeń uznając, że skoro zaczęły rozmawiać o sprawie, to mogła pozwolić sobie na burze mózgu. Niezależnie od tego co się między nimi wydarzyło mogły współpracować i tak samo Eve myślała o tajemnicy Sam. Nie wyda jej. Nigdy nawet o tym nie pomyślała. – Zastanawiam się, skoro ten ktoś porywa dzieci w tłumie, to czemu one nie krzyczą? Czemu nie proszą o pomoc? Może to ktoś, kto wzbudza zaufanie? Policjant albo.. - A jednak pomimo swobody, z jaką przyszło jej dumanie na ten temat dotarło do niej, że być może (a raczej na pewno) Sameen nie chciała tego słuchać. To nie była rozmowa kumpelek a czysto zawodowa wymiana informacji; przynajmniej taką miała być, skoro wszystko co w pokrętny sposób próbowały zbudować, rozpadło się na drobny mak.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Przewróciła oczami i korzystając z okazji, że i tak stała w małym korku, przymknęła na chwilę oczy a czoło oparła na kierownicę. Sama ta rozmowa była dla niej wyczerpująca. Wmawianie jej tego co traktuje poważnie, a co nie było naprawdę niemiłym dodatkiem.
-Jesteś chętna, żeby mi powiedzieć czego nie traktuję poważnie? – Zapytała i naprawdę siliła się na jakiś normalny ton głosu, ale było wyczuć, że jest wściekła. Być może nie była tak dobra w kontrolowaniu emocji jak wcześniej myślała. No chyba, że chodziło o pracę. Wtedy zachowywała się perfekcyjnie. Ale to może przez to, że tylko pracę, traktowała poważnie.
Podniosła głowę w odpowiednim momencie. Światła się zmieniły i Sameen mogła ruszyć w dalszą trasę. –Jasne. Wystawię fakturę. – Oczywiście żartowała, ale nic nie wskazywało na to, że był to żart. Przez chwilę rozkminiała co Eve może zrobić, żeby zdobyc pieniądze na jej usługi i nawet trochę się uśmiechnęła myśląc o tym, że pójdzie do banku i będzie tłumaczyć, że potrzebuje pożyczki czy tam kredytu, żeby opłacić zabójcę, który ma znaleźć mordercę jej siostry. Zaraz jednak przestała się uśmiechać, bo zdała sobie sprawę z tego, że dokładnie to samo zrobili jej rodzice, żeby ją znaleźć. Tylko, że ludzie, których oni opłacili, nigdy nie przynieśli żadnego rozwiązania. Sameen nie dopuszczała do siebie myśli o porażce. Sam fakt, że i tak przez ostatni okres czasu dużo znalazła, napawał ją optymizmem. Jest szansa, że morderca siostry Eve nadal żyje. Nie mogła dopuścić do tego, żeby Paxton finansowo doprowadziła się do tego do czego dopuścili jej rodzice.
-Myślę, że to mądre z jego strony. – Nie żeby chciała chwalić typa, który morduje dzieci, ale jednak widać było, że nie mają tutaj do czynienia z jakimś przygłupem. –W tłumie jest ciężko nadążyć za tym co się dzieje. Nawet jeżeli ktoś krzyknie, albo coś się wydarzy to potrzeba sekund, żeby tak naprawdę zorientować się co się stało. – W tłumach ludzie zazwyczaj są skupieni na sobie. Myślą o tym, żeby nie oddzielić się od grupy, z którą są, albo żeby na nikogo nie wejść.
-Może. Byłoby to nieco niepasujące do jego zachowania, ale na tym etapie niczego nie wykluczam. – Przez chwilę, parę tygodni temu, miała moment zawahania. Zastanawiała się czy czasem mężczyzna, którego śledziła teraz, nie był jakimś niedobitkiem z szajki, która pracowała dla organizacji, która uprowadziła Sameen. Kiedy mordowała swoich porywaczy zrobiła wszystko, żeby mieć pewność, że nikt nie przeżył. Mimo wszystko, istniał cień szansy, że Isabelle w pewnym momencie mogła skończyć tak jak ona. Zaraz jednak obaliła tą teorię, bo wiekowo, siostra Eve była już „za stara”, żeby organizacja Galanis się nią interesowała.
Westchnęła nie wiedząc co na to odpowiedzieć. Właściwie to wiedziała co odpowiedzieć, ale nie wiedziała czy była to odpowiedź, którą Eve chciała usłyszeć. –Te dzieci po prostu nie krzyczą. – Znowu zatrzymała się w korku. –Nie chodzi nawet o osobę budzącą zaufanie. Wystarczy, że powiedzą coś w stylu „odprowadzę cię do twojego rodzica”, albo „twoja mama prosiła, żebym cię zgarnął”. Czasami zadają sobie nawet trochę trudu, żeby poznać imiona rodziców i obserwują dziecko. – Zamilkła na chwilę i zmieniła rękę przyciskającą telefon do ucha. –Zaczynają krzyczeć i płakać dopiero jak sobie zdają sprawę z tego co się wydarzyło. – Sameen pamiętała te momenty kiedy była trzymana przez swoich porywaczy. Kiedy dostarczana była nowa partia dzieciaków, nikt o tym nie wiedział. Nie było żadnej inicjacji czy rozmawiania o tym, przedstawiania się sobie itp. Po prostu słychać było nowe krzyki, nowy rodzaj płaczu. Wtedy było wiadome, że nowe dzieci trafiły do tego samego piekła.
-Najświeższy trop jaki mam jest sprzed dwóch lat. Zbadam go dopiero za około dwa tygodnie. Ale w tej chujowej sytuacji jest to dobra informacja. Oznacza to, że być może jeszcze żyje. A nawet będzie mógł uderzyć znowu. – Wpasowywało się to w odstępy czasowe z jakimi poszukiwany działał. Sameen była dobrej myśli, ale wolała nie wdawać się w więcej szczegółów, żeby nie składać fałszywych obietnic.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Cholerny z niego geniusz. – Facet zniszczył życie wielu rodzinom. Trzeba było mieć łeb, chociaż akurat nie o tym wspominała Sameen. Miała jednak rację mówiąc, że typ postępował mądrze. Eve sama to zauważyła biorąc pod uwagę wszystkie odnalezione zbrodnie. Sam fakt, że jeszcze go nie złapano świadczył o jego inteligencji. Wiedział co robił i robił to dobrze. W przeciwieństwie do Paxton, która wcześniej mogła ugryźć się w język, co też zrobiła decydując się przemilczeć sprawę z Sameen i jej „braniem na poważnie pracy, ale niekoniecznie już innych rzeczy”. Udawała, że nie powiedziała nic złego woląc nie doprowadzić do kolejnego konfliktu między nimi zwłaszcza, że w tej chwili była roztrzęsiona. Widząc pozostawione przez Galanis pudełko z aktami spraw podobnymi do Isabelle, zaatakowało ją wiele nieprzyjemnych uczuć, które nadal w niej buzowały. W przypływie tych emocji zadzwoniła do Sam. Była skłonna ją błagać (i błagała), ale też stała się nieprzyjemna w rozmowie, co na szczęście w porę opanowała nie doprowadzając do kolejnej sprzeczki.
Bezpieczniej będzie rozmawiać o sprawie, która spędzała sen z powiek Eve. Przez lata z tym walczyła, wręcz popadła w paranoję i nie wyobrażała sobie tak po prostu przestać. Być może to był jej jedyny życiowy cel. Jedyna rzecz, która miała znaczenie.
- Isabelle by krzyczała – stwierdziła z ogromną dozą pewności w głosie. Wiedziała, że jako rodzina zmarłej była mało obiektywna, ale znała siostrę. Na tyle dobrze aby wiedzieć, jakby zareagowała gdyby ktoś obcy zasugerował jej „odprowadzenie od mamy” albo coś podobnego. – Była bardzo nieufna. To chyba u nas rodzinne. – Dłonią przetarła twarz i kontynuowała. – Zdarzało się, że inna mama, z której córką Isabelle się uczyła, miała odebrać ją ze szkoły. Raz nasza rodzicielka zapomniała o tym wspomnieć, więc kiedy tamta chciała zabrać Is to ta się wydarła tak, że do szkoły wezwano policję. – Paxton dobrze wspominała siostrę i gdyby tylko się zastanowiła to pierwszy raz tak często w jednej rozmowie wypowiadała jej imię. Możliwe, że niepotrzebnie tak samo jak bezsensownym było opowiadanie tej historii. Sameen na pewno to nie interesowało, bo nie miało żadnego ścisłego związku ze sprawą (a na pewno nie pomoże w jej rozwiązaniu).
- Nie powinno mnie to cieszyć – stwierdziła cicho nie przyznając się jednak na głos, że facet znów uderzając mógł wreszcie popełnić błąd. Nie ma mowy aby przez tyle lat mu się udawało. Kiedyś wreszcie noga musi się podwinąć. Czy się cieszyła? To nie była radość warta uścisku lub wesołego uśmiechu, przecież przez ten czas umierały niewinne dziewczynki, ale zarazem istniało prawdopodobieństwo, że dopadnie faceta we własne ręce. - Spróbuje zadzwonić do brata. Podobno sam próbował się czegoś dowiedzieć, ale to rzucił. Może zechce podzielić się tym co ma. - Wcześniej tego nie rozważała. Sądziła, że sama z dodatkowymi danymi od Sameen posiadała więcej, ale teraz chwytała się wszystkiego. Nawet pokusi się o telefon do brata, a raczej wiadomość sms, bo facet na pewno nie będzie chciał z nią rozmawiać.
- Dziękuję, Sam. - Kulturę jeszcze miała. Tylko czasami palnie coś od rzeczy.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-To prawda. – Zgodziła się z Eve. Oczywiście Sameen zauważyła, że jej pytanie zostało olane, ale postanowiła nie ciągnąć tematu. Ciężko powiedzieć, że nie zależało jej aż tak bardzo na odpowiedzi, bo jednak zależało, ale jednak postanowiła bez niej żyć. I tak raczej niczego to nie zmieni. Ani w życiu jej, ani w relacji z Eve. –W samych Stanach Zjednoczonych działa obecnie od 25 do 50 seryjnych morderców, którzy pewnie nigdy nie zostaną schwytani. Jest to dosyć wąskie grono, a jednak nasz cel działa na skali światowej. Chociaż fakt, że najwięcej przestępstw popełnił na terenie Australii sugeruje, że może jest stąd, albo tutejsze tereny zna najbardziej. – Nie była w tym przypadku niczego pewna na sto procent. Mogło po prostu być tak, że z jakiegoś niezrozumiałego dla nikogo powodu po prostu upodobał sobie Australię. Może miał sentyment do tego kraju, może któryś z rodziców stąd był. Fakt, że działał też w Europie poważnie utrudniał jej śledztwo. Przerwy między popełnianymi przestępstwami były różne i dosyć spore. Sameen nie była w stanie nawet sprawdzać list pasażerów, żeby zobaczyć, które nazwiska się upewniają. Sprawdzenie tego zajęłoby jej lata, a i tak mogłaby źle wydedukować. Ludzie latają w sprawach służbowych. –Właściwie to dobrze, że o tym rozmawiamy, bo podsunęło mi to jedną rzecz, którą mogę sprawdzić. – Mruknęła bardziej do siebie niż do Paxton i wykorzystała to, że nadal stała w korku. Sięgnęła ręką do schowka, gdzie miała notatnik, wyjęła pióro i przyciskając słuchawkę do ucha zaczęła sobie coś notować.
-Więc jesteś pewna, że krzyczała? – Zapytała unosząc wzrok na lusterko wczesne, bo akurat ktoś zaczął na nią trąbić. Odrzuciła notatnik i ruszyła. –Jeżeli krzyczała i nikt nie zareagował to może warto jeszcze raz sprawdzić świadków? – Kojarzyła, że lista świadków „zdarzenia” była krótka i niezbyt pomocna. Nikt nic nie wiedział i nikt nic nie widział. –Może któryś ze świadków jest porywaczem? – Raczej zakładano, że porywacz wraz ze swoją ofiarą od razu odjechał. Może został na stacji, dziewczynka leżała nieprzytomna w jego aucie, a on w tym czasie tworzył sobie alibi. Policja nie olała świadków. Przesłuchali ich raz, na początku, później ich porzucono, bo zajęto się ewentualnym ściganiem porywacza i wrócono do świadków ponownie, po tym jak ciało Isabelle zostało znalezione. Byli przesłuchiwani, ale pod kątem bycia świadkiem. Nigdy jako ewentualni podejrzani.
-Dlaczego nie? To może być dobra wiadomość. – Wiedziała o co Eve chodziło. Mogło to być słodko-gorzkie zwycięstwo kosztem życia kolejnej dziewczyny. Z drugiej jednak strony, Sameen niekoniecznie przejmowała się czymś takim. Dla niej liczył się tylko wynik końcowy. Obiecała zająć się tą sprawą i miała zamiar to zrobić. Jeżeli jakieś postronne osoby, nie z winy Sameen, stracą przy tym życie, nie będzie rozpaczać.
-Nie musisz mi dziękować. Obiecałam się tym zająć, a obietnic dotrzymuję. – Przynajmniej będzie miała czyste konto jeśli chodzi o sprawy, którymi kiedykolwiek się zajmowała.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Miała ochotę zapytać, co chodziło Sameen po głowie, ale czuła się zmęczona dzisiejszym dniem. Właściwie ostatnimi tygodniami, a nawet miesiącami. Możliwe, że całe jej życie zmierzało do tego punktu, podczas którego załamana jawnie prosiła o pomoc. Rzadko to robiła. Uważała, że ze wszystkim poradzi sobie sama, a jednak potrafiła schować dumę do kieszeni i pomimo ostatniej kłótni wręcz błagać Galanis o pomoc w sprawie Isabelle. Owszem, gdyby tylko kobieta stała tuż przed nią to mogłaby uklęknąć i prosić, jak ktoś, kto już stracił wszystko. Jak ktoś niezwykle żałosny, bo tak właśnie czuła się Eve.
- Na pewno wyrażała swe niezadowolenie. – A jak to dzieci, w takich chwilach krzyczały. Jednak nie wiadomo czy dopadnięto ją w przydrożnym barze, czy po wyjściu z niego. Na zewnątrz stało wiele samochodów, ale wszyscy ludzie tłoczyli się w lokalu a na zewnątrz ulewa zagłuszała dźwięki i ograniczała widoczność. Jeżeli Isabelle dopadnięto w drodze między barem a samochodem to możliwe, że nikt jej nie usłyszał. – Wątpię, że po dwudziestu latach ktokolwiek coś pamięta. – Dłonią znów przesunęła po powiekach zaskoczona, że jeszcze nie puściła pawia. Normalnie samo wspomnienie Isabelle przywoływało okropne obrazy z chwili odnalezienia jej zwłok a organizm Eve uruchamiał traumę objawiającą się oddaniem wszystkiego co miała w żołądku.
- Nie. To.. – Była tak wstrząśnięta prostym wnioskiem Sameen, że nie wiedziała jak zareagować. Automatycznie poczuła złość na samą siebie za to, że wcześniej na to nie wpadła. Albo już kiedyś brała pod uwagę tę opcję, ale szybko uznała to za niemożliwe. Najgorsze jednak było to, że gdyby ów teoria okazała się prawdą, to najpewniej Eve widziała mordercę już wtedy. Że patrzyła na niego w dniu zaginięcia Isabelle co przyprawiało ją o mdłości.. właśnie, mdłości (jednak niektóre rzeczy pozostawały niezmienne). – Przeklnę wszystko, jeżeli okaże się to prawdą. Albo rzucę mołotowa w pobliski komisariat. – Poprawka, dopadnie wszystkich policjantów, którzy nie wzięli tego pod uwagę. Sama miała zaledwie czternaście lat i nie myślała w tak szerokiej perspektywie, ale teraz nie mogła powiedzieć, że to nie niemożliwe. Morderca mógł być w pobliżu. Mógł być świadkiem albo pomagał im w poszukiwaniach.
- Dobra wiadomość, ale za to jakim kosztem. – Nikt nie powinien umierać w taki sposób, a jednak każda kolejna zbrodnia dokonana przez tego samego wariata dawała szanse na złapanie go.
Bycie dobrym na tym świecie było cholernie trudne.
- A jednak nie bez powodu to pudło znalazło się znów u mnie. – Obietnica obietnicą, ale całkiem niedawno Sameen napisała, że rzuca tę robotę i miała ku temu swoje powody. – Wiesz co właśnie odkryłam? Że powinnam przestać gadać. – Prychnęła z pogardą do samej siebie. – Jak milczę to przynajmniej niczego nie spierdolę. – Galanis dobrze wiedziała, o czym była mowa. – Nie przedłużam. Słyszę, że prowadzisz i chyba jesteś zajęta. – Nie była pewna, skąd to przekonanie. Możliwe, że jednak jako tako poznała Sam i potrafiła rozróżnić jej ton głosu, kiedy myślała o czym innym (chociażby w pracy albo wpadła na coś genialnego) a kiedy całkowicie skupiała się na rozmówcy.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Jestem pewna, że tak było. – Po jej głosie można było rozpoznać, że się uśmiechnęła. Mimo wszystko w tym przypadku musiała skłamać Eve. Nie wierzyła, że Isabelle krzyczała, ale też tego nie wykluczała. Jeżeli krzyczała to ludzie, którym nawet się wydawało, że coś słyszą musieli być prawdziwymi skurwielami, żeby nie zareagować czy nawet się nie upewnić czy dobrze czy źle słyszeli. Sameen jednak wiedziała, że jeżeli siostra Eve nie była jego pierwszą ofiarą, to wiedział jak działać. Wiedział co robić, żeby wzbudzić zaufanie, żeby wydawać się przyjaznym i znajomym, żeby uśpić wszystkie instynkty niewinnego dziecka. Rozgrzebywanie tego tematu nie miało jednak sensu. Nie sprawdzą tego, nigdy nie poznają prawdy w tym kontekście. –No właśnie. – Zgodziła się z Eve. –Nikt nie będzie tego pamiętał. Więc wyobraź sobie jak podejrzana będzie osoba, która jednak będzie coś pamięta. Będzie pamiętała cokolwiek, żeby wykluczyć się z podejrzeń. Więc warto sprawdzić kto żyje i ma się dobrze. – Sameen nie będzie ich przepytywała w kontekście świadków zdarzenia. Przygotuje zestaw pytań, który raczej serwowałoby się osobom podejrzanym. Przesłucha ich, a później poświęci trochę czasu na obserwowanie reakcji tych ludzi po wizycie Sameen. Prześledzi ich przeszłość i albo wpadnie na czyjś trop, albo rzeczywiście całkowicie tych ludzi uniewinni.
-Lepszym rozwiązaniem będzie pozwanie miasta. – Bogowie wiedzieli, że Sameen nie miała nic przeciwko temu, żeby patrzeć jak jakiś komisariat staje w płomieniach. Z chęcią pomogłaby w tym Eve, pewnie nawet sama dałaby jej już gotowe koktajle. –Będziesz mogła udowodnić im niekompetencje. Dostaniesz pieniądze, będziesz mogła trochę odpocząć. – Wiadomo, że za coś takiego Eve mogłaby dostać pokaźną kwotę. Kwotę, dzięki której rzeczywiście będzie mogła skupić się na jakiś czas na swoim zdrowiu psychicznym. A nawet Sameen wiedziała, że takiego odpoczynku Paxton potrzebowała.
-Pudło należało do ciebie, Eve. Naturalnie, że musiałam ci je zwrócić. Sprawą zajmowałabym się dalej. We własnym zakresie. Nie mogłabym splamić mojej nieskazitelnej opinii. – Nawet jeżeli praca dla Eve nie była oficjalna i nie była czymś czym Sameen na co dzień się zajmowała. Wiedziała, że gdyby porzuciła tą sprawę to traktowałaby ją jako kontrakt, którego nie była w stanie skończyć. Była zbyt pojebaną perfekcjonistką, żeby to odpuścić. –W porządku, Eve. Życie. – Nie będzie przecież do końca życia obrażona czy urażona, bo została odrzucona.
-Tak. Pracuję. – Podjechała akurat pod wynajęte mieszkanie. Zgasiła silnik i odpięła pas, ale nie wysiadła z auta. –Mam parę spraw do załatwienia zanim pojadę zbadać ten najświeższy trop. Jak wrócę to możemy się spotkać i dam ci znać co znalazłam. O ile coś znajdę. – Istniało przecież ryzyko, że trop był fałszywy, albo, że porywacz mimo upływu lat, nie stracił na perfekcji.
W końcu się pożegnała i zakończyła rozmowę. Zabrała wszystkie graty z auta i weszła do mieszkania, gdzie zaczęła się szykować do wykonania zadania.

/ ztx2

Eve Paxton
ODPOWIEDZ