manager — Shadow
42 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Chłodna, dumna i nieco wyniosła manager w klubie Shadow, związana z nim od początku istnienia. Rok temu w końcu się rozwiodła, domykając ostatecznie swoje małżeństwo, które już od wielu lat było małżeństwem jedynie z nazwy.
Adopcja była jednym z pierwszych słów, jakie poznała. Rodzice nigdy nie ukrywali, że jej starszy brat, został przez nich przygarnięty. Za każdym razem powtarzali dwójce maluchów obecnych już w domu, że cała trójka jest dla nich tak samo ważna i mają się wzajemnie szanować, a rodzina jest jedynym, co tak naprawdę liczy się w życiu. Można się spierać, można mieć inne poglądy, ale rodziny nigdy nie zostawia się w potrzebie. Rodziny się nie odpuszcza.

Gdyby wtedy mała Connie wiedziała, jak wielki wpływ na jej dorosłe życie będą miały te słowa, prawdopodobnie nigdy nie słuchałaby rodziców.

Zawsze była indywidualistką. Nie potrzebowała tabuna koleżanek, wystarcza jej grono zaufanych przyjaciółek, na które zawsze mogła liczyć. Dobrze czuła się w swoim towarzystwie, wszystko robiła po swojemu, a niemal każda decyzja, jaką podejmowała, miała swoje mocne uzasadnienie. Rzadko ponosiły ją emocje. Kiedy już je okazywała, od razu było wiadomo, że mówi poważnie. Zresztą, to zostało jej do dziś. Nie rzuca słów na wiatr. U niej wszystko ma jakieś pokrycie. Bez względu na to, czy mówiła, że któreś z dzieci ma szlaban, czy kogoś zabije, tak właśnie było.

No właśnie. Dzieci.

Mali ludzie nie biorą się z powietrza. Żeby je spłodzić, potrzebny jest ojciec. Wcześnie wyszła za mąż, wcześnie zaczęli powiększać swoją małą rodzinkę. Ostatecznie mają aż trójkę dzieci, warto jednak wspomnieć o tym, że sama Connie nie do końca wiedziała, jak to się stało. Może nie uważali, może któreś z nich źle wyliczyło dni płodne (to na pewno był James, ona by się nie pomyliła), ale czy to ważne? Liczyło się tylko to, że trafiła im się trójka. O ile pierwszy poród był w miarę lekki, tak drugi... Niech ją ręka boska broni przed posiadaniem większej ilości potomstwa! Co ciekawe, tak samo mówiła za pierwszym razem. Nie sprawdziło się. To nic.
Nie była idealną matką, ale w ostatecznym rozrachunku i tak liczy się tylko to, że szczerze kocha całą tróję, wszystkich tak samo mocno i za każdym z nich poszłaby do piekła. W tej wyprawie prawdopodobnie towarzyszyłaby jej jedna osoba.

Ich ojciec. Jej mąż. Były mąż.
Zagraniczne studia (padło na zarządzanie) od zawsze były jej wielkim planem. Część forsy dali pożyczyli jej rodzice, na resztę zapracowała sama, dorabiając tylko tam, gdzie się da oraz biorąc kredyt. Tam go poznała. Był Australijczykiem, tak jak ona, nic więc dziwnego, że ją wzięło. Najpierw rozmiękczył ją akcentem, potem całą resztą. Naprawdę dobrze się dogadywali, całkiem nieźle się uzupełniali. W domu pełniła raczej rolę żandarma, rzadko pobłażała młodym Adlerom i nie dawała im wchodzić sobie na głowę, ale nie mogła zachowywać się inaczej. James pochłonięty był swoją pracą, więc Connie musiała zorganizować sobie wszystko tak, żeby ich rodzina jakoś funkcjonowała. Jakby na to nie patrzeć, miała do wychowania czwórkę dzieci. Tak, czwórkę, bo pan Adler zachowywał się momentami jak wielkie dziecko, którym musiała się zajmować i kto wie, czy przypadkiem nie trzeba było poświęcać mu najwięcej uwagi spośród wszystkich członków rodziny. Załatwiała mu bilety lotnicze, zanosiła do pralni jego garnitury, troszczyła się o to, żeby dobrze wyglądał. W domu bywał gościem, ale blondynka miała na głowie tyle spraw, że chyba nawet jej to nie przeszkadzało. W zasadzie... Na swój własny, pokręcony sposób chyba ją to cieszyło. Mąż do niczego jej się nie wtrącał, nie kwestionował jej metod, nie podważał jej autorytetu, musiała również przyznać, że szalenie przyjemnie było opowiadać mu o tym, jak świetnie sobie radziła. Czy to wypada? Prawdopodobnie nie, ale żadne z dzieci nie skończyło jeszcze w więzieniu, można więc założyć, że wychowanie Adlerów nie wyszło jej aż tak źle.

Źle zaczęło dziać się z kolei w ich małżeństwie, chociaż to chyba i tak określenie nieco na wyrost. Gdyby miała wskazać jeden konkretny moment, który sprawił, że coś zaczęło psuć się akurat w tamtym momencie, nie potrafiłaby tego zrobić. Po prostu w pewnym momencie uznała, że żyją razem i jednocześnie osobno, a skoro tak, to dlaczego nie mieliby robić tego na odległość? Tęskniła za Australią, Wielka Brytania ani trochę jej się nie podobała, spakowała więc siebie i dzieciaki i wyjechała.
To nie było rozstanie, a przynajmniej nie takie oficjalne. Wciąż byli małżeństwem, Connie wciąż dbała o jego sprawy, zdawała mu relacje z postępów dzieci w szkole i udawała, że naprawdę wie już, czym jest spalony, tyle tylko, że... Chociaż dość głośno podkreślała to, że czekała na każdy jego przyjazd, prawda była taka, że niezbyt za nimi przepadała. Życie w pojedynkę weszło jej w krew. Miała już swoje nawyki, swój harmonogram, ustawiła sobie wszystko po swojemu, a James zaburzał ten rytm. On chyba też to czuł i choć nigdy nie rozmawiali na ten temat i niczego takiego nie ustalili, to jego przyjazdy były coraz rzadsze. Co ciekawe, w te sposób funkcjonowali o wiele lepiej, niż dawniej, gdy mieszkali razem.

Była sama, ale nie samotna. Nie można było nazwać tego związkiem, bo wciąż miała męża, nazwanie tego romansem również nie byłoby odpowiednie. Ich relacja rozwijała się przez kilka ładnych lat, ale blondynka nigdy tak naprawdę nie wpuściła go do swojego życia. Mogłaby, w końcu po jej rozwodzie nic nie stało już na przeszkodzie, ale nie po to budowała własny, spokojny świat, żeby przeprowadzać w nim rewolucję. Ot, prawdziwa indywidualistka.

Dlaczego ostatecznie poprosiła o rozwód, skoro układ Adlerów idealnie funkcjonował? Bo stało się coś, po czym nie mogła już patrzeć na Jamesa jak na męża. Tolerowała wszystko. Naprawdę, wszystko. Tej jednej rzeczy po prostu nie potrafiła zaakceptować.
Od roku jest rozwiedziona. W końcu może bez wyrzutów sumienia skupiać się na sobie oraz swojej pracy.

Nigdy nie nauczyła się gotować, ale miała inny talent. Słuchały jej liczby. Słuchały jej cyferki. W matematyce nie miała sobie równych. Do dziś żartuje sobie czasem (choć poczucie humoru ma wyjątkowo kiepskie), że na przestrzeni wszystkich lat zawodowej kariery najlepiej wychodziła jej praca z liczbami urojonymi, chociaż i tak najlepiej radzi sobie w kreatywnej księgowości. Pracowała w kilku mniej lub bardziej znanych miejscach w Lorne Bay oraz jego okolicach, ale tak naprawdę odnalazła siebie dopiero w nocnym klubie.
Z Shadow związana jest niemal od początku jego działalności. Nie przeszkadza jej opinia lokalu, nie interesuje jej to, co ludzie o nim mówią, nie ma również problemu z tym, by twardą ręką trzymać dyscyplinę wśród pracowników, bo w dużej mierze właśnie za to płaci jej szef. Bywa oschła, chłodna, niedostępna, ale taka już jest.

Pali. Nie przepada za alkoholem. Jeśli już coś pija, to tylko wino, czerwone, wytrawne i czerwień zdecydowanie jest jej ulubionym kolorem. Zapach? Jaśmin. Leworęczna. Na prawej kostce ma niewielki tatuaż, daty urodzenia dzieci. W samochodowym schowku wciąż wozi nieopłacony mandat za złe parkowanie sprzed roku. Zdaje się, że nawet już o nim zapomniała.
Więcej grzechów nie pamięta.
Constance Adler (née Hargreeves)
14.01.1980
Lorne Bay
manager
Shadow
Flourite View
rozwiedziona, heteroseksualna
Środek transportu
Gdyby była mężczyzną, z pewnością uznano by to za przejaw kryzysu wieku średniego spowodowanego rozwodem i odzyskaniem wolności, bo od niedawna jest właścicielką sportowego auta. Czerwonego. Podobno całkiem dobrego, ale kompletnie nie zna się na motoryzacji, więc nie umie tego obiektywnie ocenić.

Związek ze społecznością Aborygenów
Nic jej na ten temat nie wiadomo.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Pracy lub w domu. Czasami, w wyjątkowych sytuacjach, zagląda też na farmę byłego męża.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Kogoś z rodziny: dzieci oraz rodzeństwo. Wypadałoby też zadzwonić do eks małżonka oraz jej szefa.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak, ale bez zabijania.
Constance "Connie" Adler
Diane Kruger
ambitny krab
pani Adler
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany