31 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel najlepszego baru w mieście. Ojciec czteroletniego Benny'ego. Czarnoskóry wrzód na dupie opieki społecznej, która szuka powodów, by zabrać mu syna.
⋟ You make mistakes. Mistakes don’t make you. ⋟

Marzyłem o lataniu; jako dziecko nic nie fascynowało mnie bardziej niż przyglądanie się rozpościerającym skrzydła ptakom, unoszącym się ponad moją głową. Zapragnąłem polecieć – wszedłem na dach rodzinnego, zaledwie piętrowego, domu, rozłożyłem ręce i skoczyłem, głęboko wierząc, że wzbiję się ponad horyzont i dosięgnę chmur. Mój lot nie trwał długo. Skończył się po kilku sekundach. Skończył się palącym bólem wynikającym z otwartego złamania lewej ręki. Blizna zdobiąca moje przedramię przypomina mi, że popełniłem masę błędów – tych, których można było uniknąć oraz tych, których nie dało się powstrzymać.

Błąd numer jeden:
Nigdy nie lubiłem się uczyć. Mimo niefortunnego wypadku wciąż marzyłem o lataniu. Chciałem zostać pilotem. Wraz z ojcem złożyłem dziesiątki, może nawet setki, modeli odrzutowców, śmigłowców, boeingów czy myśliwców – tych z drewna, tych z plastiku, a nawet takich, które posiadały silniczek napędzany bateriami. Choć rodzice wkładali mi do głowy, że znajomość budowy samolotu nie wystarczy, by zostać pilotem, że trzeba utrzymywać wysokie oceny, zdobywać punkty niezbędne do uzyskania miejsca na najlepszych uczelniach, ja wolałem bumelować. Byłem rozrabiaką, który nie potrafił skupić się na tyle, by zapamiętać tabliczkę mnożenia – po co, skro istnieją kalkulatory? Jak możecie się domyślić, nie zostałem pilotem. Prawdę mówiąc, w ogóle nie podjąłem próby zdobycia odpowiednich kwalifikacji. Byłem leniwym nastolatkiem. Musiałem dorosnąć, by zrozumieć, że życie to coś więcej niż dobra zabawa i smak zimnego piwa.

Błąd numer dwa:
Nigdy nie potrafiłem docenić tego, co posiadałem. Życie zawsze wydawało mi się niewystarczające, ale jednocześnie nie robiłem niczego, by ten stan rzeczy odmienić. Wydawało mi się, że mam niewielkie wymagania. Dojrzewając, zrozumiałem, że Lorne Bay jest moim miejscem, że nigdzie nie poczuję się równie swobodnie. Niczego ponadto nie byłem pewien.
Chciałem wielkiego domu – bo gnieżdżenie się w małym mieszkaniu było niewygodne i uciążliwe.
Chciałem stworzyć coś własnego – bo praca pod czyjeś dyktando była poniżej mojego poziomu.
Chciałem lepszego samochodu, większego telewizora, nowocześniejszego telefonu…
Brakowało mi całego tego materialistycznego gówna. Nie potrafiłem zrozumieć, że żadna z tych rzeczy nie da mi szczęścia. Szczęście miała dać mi ona; śmiała się z moich głupawych żartów, zachęcała do rozwijania pasji, rozumiała, dlaczego po raz kolejny pokłóciłem się z ojcem, a jej ciało wręcz nieprzyzwoicie pasowało do mojego.

Błąd numer trzy:
Nigdy nie byłem cierpliwy. Gorączkowałem się, ilekroć coś nie szło zgodnie z moimi założeniami. Dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że gdy Nellie – kobieta, z którą wiązałem swoją przyszłość – oznajmiła mi, że wyjeżdża, że nie wróci, nie zamierzałem na nią czekać. Nie chciałem łaski. Nie chciałem też, by dla mnie zmieniała swoje plany. Odeszła. Spakowała się i wyjechała. Raptownie zmieniła moje życie. A ja poszedłem za falą zmian.
Jedna noc przesądziła o reszcie mojego życia – wpadka.
Owszem, chciałem mieć dzieci, w przyszłości, dalekiej przyszłości. Los chciał inaczej i na świecie pojawił się Benny; mały gałgan, owoc jednonocnej przygody i jednocześnie najcudowniejszy brzdąc na świecie. Gdy jego matka poinformowała mnie o ciąży, momentalnie ścięło mnie z nóg. Ale nie mogłem jej zostawić. Nazywajcie mnie jak chcecie, ale nie zamierzałem wymigać się od odpowiedzialności.

Błąd numer cztery:
Nigdy nie ufałem tym, którym powinienem. Wierzyłem, że tak samo jak ja, matka Benjamina stanie na wysokości zadania. Ale uciekła. Zniknęła, by rozwijać karierę za oceanem. Ja zostałem samotnym ojcem, który nie potrafił zakładać pampersa. Nauczenie się dbania o maleńkie życie zajęło mi cholernie dużo czasu. Nie sypiałem. Nie chodziłem na randki. Nie imprezowałem. Nie żyłem. Za to Benny żył pełną piersią, bo jego płacz słychać było w sąsiednich domach.
Wraz z kumplem kupiłem bar – nadarzyła się okazja, obok której nie dało się przejść obojętnie. Chciałem go mieć. Chciałem być szefem, stać za barem, polewać drinki i czuć energię innych ludzi. Niestety, gdy pojawiły się kłopoty, wspólnik zniknął. Został kredyt.
W dodatku, uwierzcie na słowo, niełatwo żyje się samotnemu ojcu posiadającemu bar - pracownik opieki społecznej lubi się nam przyglądać, zerkać na moje konto, doglądać postępów małego Ben'a.

Czy życie mogłoby być lepsze?


Elio Chataway
15.03.1990
Lorne Bay
Właścicel baru/barman
Rudd's Pub
sapphire river
Kawaler, heteroseksualny
Środek transportu
Jest właścicielem kredytu na białego, trzyletniego pickupa - za piętnaście rat wreszcie będzie mógł uważać samochód za w pełni swój.
Ma również rower, którym wybiera się na wycieczki z czteroletnim synem - Bennym.

Związek ze społecznością Aborygenów
Ma to w głębokim poważaniu.

Najczęściej spotkasz mnie w:
RUDD'S PUB - jako właściciel oraz barman spędza tam bardzo dużo czasu.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Rodziców oraz młodsze rodzeństwo.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak
Elio Chataway
Rege-Jean Page
powitalny kokos
Presta#1949
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany