barman — moonlight bar
32 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Staram się myśleć możliwie jak najmniej o swoim dzieciństwie, przynajmniej o tych pierwszych czternastu latach, które, zupełnie szczerze, były prawie najgorszym doświadczeniem w moim życiu. Tak, całe długie czternaście lat mogłem nazwać doświadczeniem i z zasady o nich nie rozmawiam. Wychowała mnie samotna matka. Mieszkaliśmy z moim ojcem co prawda, ale moim zdaniem i tak była zawsze samotna. Rzadko bywał w domu, nie pamiętam nawet co robił w życiu, zapadło mi w pamięć tylko to, że chlał na umór. Kojarzył mi się ze smrodem potu, wódki i papierosów, był to swąd który zapowiadał jego pojawienie się w pokoju zazwyczaj. Mieszkanie, które moja mama wynajmowała było malutkie, zaledwie dwa pokoje, klaustrofobiczna kuchnia i jeszcze mniejsza łazienka; nie było za bardzo gdzie uciec, chociaż uciekać musiałem dość często. Moja mama zwykła wciskać mnie do mniejszego pokoju i tam zamykać. Starałem się nie słuchać kłótni, zatykać uszy przed dźwiękami szamotaniny, nie widzieć oczami wyobraźni jak ją prał; starałem się, tak samo jak teraz, jako dorosły facet staram się, żeby natrętne myśli nie powracały do mojej głowy. Na marne. I tak wiedziałem i tak czułem się bezradny i szczerze mówiąc, przez większość tego czasu chciałem po prostu przestać istnieć. Nie tyle umrzeć, nie, wiedziałem, że to by zabiło moją matkę, po prostu nigdy nie istnieć. W szkole radziłem sobie zawsze przeciętnie. Umówmy się, dom w którym dorastałem nie sprzyjał nauce, ale mam wrażenie, że nawet gdyby sprzyjał, nie byłem materiałem na prymusa. Cała inteligencja którą posiadałem, postanowiła ulokować się w spostrzegawczości i umiejętności prędkiego rozczytywania ludzkich intencji. Miało to sens, nie? Widziałem to u matki, sunącą ostrożnym spojrzeniem za swoim katem i to samo spojrzenie przejąłem później ja. Tylko że z uporem maniaka próbowałem grać swoją rolę normalnego dziecka. Mama nauczyła mnie, że nie wolno nikomu mówić o problemach rodzinnych, choćby nie wiadomo co. Posiadam blade wspomnienie, że miała taką małą torebkę z rzeczami do makijażu i że używała jej tylko idąc na wywiadówki, żeby przykryć rzucające się w oczy siniaki. Pamiętam, że pracowała w sklepie i nie raz słyszałem jak mówi, że jest bardzo podatna na siniaki, jak to byle co potrafi jej je nabić. Kłamstwa. Wszędzie były kłamstwa, ale przecież wszyscy kłamali. Uchodziłem zawsze za bardzo grzecznego, spokojnego, zabawnego, zawsze uśmiechniętego chłopca, który może trochę zbyt łatwo uciekał do ataku, jeśli poczuł się zagrożony. To akurat była prawda, chyba zwyczajnie nigdy nie chciałem dać beznadziejnemu życiu satysfakcji z tego, że mnie złamało? Wolałem być jak karaluch, nie do zniszczenia, w dodatku pokazując losowi środkowy palec z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie miałem ambicji, nie miałem planów na przyszłość, nie potrafiłem nawet myśleć o czymś tak abstrakcyjnym jak przyszłość, ale trzymałem głowę nad powierzchnią. Powiedzmy. Czasami rzeczywiście przysparzałem biednej matce kłopotu, kiedy zamiast odejść od upierdliwych złośliwych gnojków, reagowałem agresją. Często się biłem, długo nie potrafiłem w żaden inny sposób rozwiązywać konfliktów.. Ale lubię myśleć, że wczesny start zapewnił mi praktykę, której potrzebowałem, żeby wyrzucić z domu tamtego gnoja, mojego ojca, kiedy miałem czternaście lat i powyżej uszu tego, jak traktował mnie i moją mamę. Nie widziałem go od tamtego momentu, posiadam wciąż jego nazwisko, chyba tylko i wyłącznie z głupiej przekory.
Wszystko było lepsze od tamtego momentu. Mama była na mnie wściekła przez pierwsze kilka miesięcy, szukała mojego ojca, co uznałem wtedy za przejaw jakiejś psychicznej choroby. Teraz w sumie uważam, że zbyt długo żyła jako ofiara i za bardzo się do tego życia przyzwyczaiła; syndrom sztokholmski czy inne gówno na pewno jej dotyczyło. W końcu przestała jednak być na mnie wściekła i mogliśmy zacząć żyć względnie normalnie. W końcu. Zaczynając od gruntownego sprzątania mieszkania, odnalezienia wszystkich skrytek mojego starego, pozbycia się pustych butelek, jego szmat i zapasów. Trochę tego było. Po dokładnym wywietrzeniu i odmalowaniu ścian, serio, dało się żyć.. I ja też odetchnąłem pełną piersią po raz pierwszy w swoim życiu. Znalazłem nawet dorywczą pracę na czarno, żeby dokładać się trochę mojej mamie do wydatków; coś, czego mój ojciec nigdy nie robił.. Szkołę skończyłem bez fajerwerków i nawet przez moment nie pomyślałem, żeby kontynuować edukację. Nie miałem pomysłu i nie czułem takiej potrzeby; tak po prostu, wolałem pracować, smak (marnej) pierwszej wypłaty poznałem przecież dość wcześnie i to raczej do zarabiania pieniędzy, nie do książek mnie ciągnęło. Załapałem się do pracy na zmywaku w jednej z droższych restauracji, trochę przypadkiem, trochę dlatego, że w ramach dorywczych robótek pomagałem kiedyś szefowi kuchni się przeprowadzać. Ze swojej klaustrofobicznej, wiecznie dusznej nory, obserwowałem eleganckich gości i jeszcze bardziej eleganckich kelnerów.. Zwłaszcza tych od win. Był jeden konkretny, starszy sommelier, z którym nawiązałem bliższe kontakty, a który po jakimś czasie zastąpił mi figurę ojca, której nigdy nie posiadałem. Wina były jego największą miłością, posiadał na ich temat ogromną wiedzę i bez większego problemu potrafił do każdego posiłku dobrać to najlepiej pasujące. Podziwiałem go. Sposób, w jaki tańczył po sali, jak serwował swoje wina, jak roztaczał wokół siebie aurę gracji i elegancji, jak skupiał na sobie wzrok.
Zacząłem się od niego uczyć fachu, kiedy ze zmywaka wskoczyłem w rolę barmana. Nauki było naprawdę dużo, bo ile z alkoholem miałem styczność pośrednio w dzieciństwie (nieśmieszne, wiem), o tyle nie wiedziałem o nim nic. Jako barman miałem możliwość podszlifowania swoich socjalnych zdolności, podszlifowania charyzmy i chciałbym też powiedzieć, że mięśnie i doświadczenie w bijatykach też się przydało, ale to niestety nie był taki bar. Tak czy siak, bardziej skłaniałem się do roli sommerliera, zapatrzony w znacznie starszego kolegę, a który musiał mnie nauczyć wszystkiego; nawet poprawnie chodzić. W życiu bym nie powiedział, że będę się musiał w wieku dwudziestu lat uczyć chodzić, a jednak, życie jest pełne niespodzianek, nie? Nauka zajęła mi łącznie trzy lata, wliczając w to małą przerwę, którą musiałem wziąć, żeby zająć się pogrzebem matki. Oficjalnie zostałem wtedy na świecie zupełnie sam i chciałbym powiedzieć, że potrzebowałem miesiąca czy dwóch, żeby stanąć na nogi, ale nie miałem na to czasu. Niestety. Wziąłem tylko tyle wolnego, ile było mi potrzebne na zorganizowanie jej pogrzebu, cholernego kredytu na opłacenie wszystkiego i nie wiem czy płakałem wtedy bardziej z powodu tego kredytu, czy tej straty. Jedno i drugie na pewno miało tutaj dużo do gadania. Zostałem młodym sommelierem w wieku 22 lat, dalej pamiętam jak nieswojo na początku czułem się w sztywnym, eleganckim garniturze, który teraz mógłbym równie dobrze nosić na co dzień. Tak czy inaczej weszło mi w krew przez te długie lata podawania wina i teraz trudno jest mi nie wyglądać tak jakbym się wystroił. Wbito mi do głowy, że wygląd jest zdecydowanie najważniejszy; że mogę nie mieć niczego, mieszkać w rozpadającej się ruderze i nie posiadać dwóch centów do swojego imienia, ale muszę wyglądać. Wziąłem to sobie do serca i, patrząc do własnej szafy, rzeczywiście ciężko byłoby mi założyć na grzbiet coś innego niż koszulę.
Mój przyjaciel/mentor/przyszywany ojciec przeszedł na emeryturę, a ja.. Chyba po prostu poczułem się tym faktem głęboko zraniony. Potrzebowałem całkowitej zmiany otoczenia, najlepiej jak najdalej jest to możliwe bez potrzeby załatwiania wizy... Na szczęście miał znajomą z Lorne, która akurat pracowała w barze..
Noah O'Sullivan
17.06.90
Brisbane
Barman
Moonlight Bar
Sapphire River
Kawaler, heteroseksualny
Środek transportu
Brak.

Związek ze społecznością Aborygenów
Nie jest związany z Aborygenami.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Najłatwiej w Moonlight, mieszka w Sapphire River, więc tam też można na niego wpaść.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Brak.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak.
Noah O'Sullivan
Vinnie Woolston
kawka
AR#7194
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany
cron