radczyni — ratusz
36 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
“As far as the brain is concerned, fantasy and reality are chemically identical.”
Kiedy się urodzili - to on darł się wniebogłosy, jakby już od pierwszej sekundy zapowiadał, które z nich będzie głośniejsze. Dopiero z czasem okazywało się, że jej też nie brakowało niczego, do roli prowokatorki awantur, robiła to jednak znacznie subtelniej od brata. Jeszcze w czasach przedszkolnych, kiedy on biegł naprzód wyładować swoją energię, ona podsłuchiwała i podglądała podstępnie, szukając odpowiednich elementów, na których można byłoby wywierać presję. W końcu wszystko w świecie miało słabe ogniwa.
Ojciec powtarzał często, kiedy z nim przesiadywała - oczywiście cicha jak zawsze - że nawet ich rodzina ma taki punkt słabości - jednak choć spoglądał wtedy w kierunku Reggiego, a ona kiwała głową ze zrozumieniem, to nie rozumiała wcale. Nie widziała w nim nigdy słabości.
Widziała słabość w swojej własnej matce, zakochanej w ojcu do bólu, miłującej tabletki i patrzącej tęsknym wzrokiem za wspomnieniami czegoś, czego już nigdy nie będzie. Podobnie do swojego bliźniaka dorastała w strachu, by nie stać się swoim rodzicem. W odróżnieniu od Reggiego jednak, chwytała wyzwanie swojego nazwiska za pysk i robiła dokładnie to, czego chciał ojciec. Byle dalej od matki. Interesowała się wszystkim, co oferował, wszystkim, czym interesował się on, podążała jego śladami, z każdym kolejnym rokiem odsuwając się od rodzicielki o kolejne kilka kroków. Nie chciała jej słabości, nie chciała jej gorzkiego żalu, chciała mieć tak bardzo lepsze życie.
Lepsza. Najlepsza. Doskonała.
Skrupulatna. Bystra. Pozbawiona sentymentów.
Miała wystarczające zaplecze i wsparcie ze strony rodziny i ojca, by bez zająknięcia rzucić, że idzie na prawo. Godziny spędzone na nauce wydawały się być ceną, którą płaciła za swoje przyszłe wykształcenie. Nikt nie widział tej paskudnej skazy, którą nosiła na barkach jak brzemię wielkiej winy, skazy, za którą odpowiedzialność zawsze ponosił Reginald. Jej chwile chaosu, młodzieńczy bunt, jej zaburzenie rozróżniania dobra od zła. Próbowała mu się odpłacać, zawsze czuła się zobowiązana do zadośćuczynienia, od kiedy ojciec dowiedział się o jej planach na przyszłość, z ulubionej córki stała się mianowanym najważniejszym dzieckiem. Czasem umiała coś zmienić, czasem jednak, w obawie przed jakimkolwiek zbliżeniem, siedziała i milczała, jak zawsze cicho, patrząc na to, jak ojciec i Reg się gryzą.
Wyjazd na studia był jak pierwszy oddech wolności. Byle dalej. Wprawdzie od brzemienia, które sama przyjęła na ramiona, nie zdołała uciec (nie chciała, bała się, że nie będzie w stanie robić niczego innego), ale uciekła od smutnych oczu matki, niezrozumienia wśród rodzeństwa, od wymagającego tonu głosu ojca. Zawodowo? Nie mogła narzekać. Dobre wyniki przekładały się na duże możliwości, a te potem na satysfakcjonujące miejsce aplikacji radcowskiej. Nazwisko również nie należało do tych, które w karierze mogłoby jej przeszkadzać.
W karierze przeszkadzało jej tylko to, że nie można było pracować całą dobę.
Jeśli w życiu panuje jakaś sprawiedliwość, to okazuje swoje kaprysy w niezbadany sposób. Choć na płaszczyźnie zawodowej nie można było jej zarzucić niedokładności, braku konsekwencji czy pasji, w życiu prywatnym, gdyby odciąć jej osiągnięcia, nie można było określić jej niczym innym, niż kaleką. Ilość podjętych, nieudanych prób budowania czegoś, co w teorii miało się udać, była żałosna. Jak dotknięty szaleństwem budowlaniec, próbujący stawiać wieżowce na ruchomych piaskach, rzucała się w relacje z nadzieją na osiągnięcie kolejnego sukcesu. Pozbawiona elastyczności, próbując przypasować swoje uczucia do patologicznej relacji własnych rodziców, zawsze po pracy wracała do pustego domu, do wielkich, zimnych okien, do szklanego stolika, na którym jeszcze stała szklanka po wczorajszym burbonie i ciszy, szeleszczącej samotnością po szarych ścianach.
Głodna relacji schylała się po nie coraz niżej, mniej godnie, coraz bardziej niezdrowo. Wpadłszy po uszy w układ, którego nie potrafiła zerwać, postanowiła przenieść się na powrót w rodzinne strony, pod pretekstem zmęczenia wielkim miastem i chęci udzielania się w społeczności, z której pochodziła. Złożyła aplikację na radcę prawnego w ratuszu i zakasała rękawy w celu odkurzenia dawnych znajomości.
Georgina "Georgie" Pritchard
04/06/1986
Lorne Bay
Radczyni prawna
Ratusz
Sapphire River
Panna, heteroseksualna
Środek transportu
Porusza się po miasteczku swoim kompaktowym spiderem 124 w kolorze candy apple red.

Związek ze społecznością Aborygenów
Brak.

Najczęściej spotkasz mnie w:
pracy. Poza pracą? Wszędzie. Georgie błąka się po mieście odgrzebując wspomnienia z młodzieńczych czasów.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Reginald Pritchard - brat bliźniak.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Nie.
Georgie Pritchard
Jessica De Gouw
powitalny kokos
trynka
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany