(pijany) psychiatra — cairns hospital
44 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
My beer drunk soul is sadder than all the dead Christmas trees of the world.
Saint-Malo, sierpień, rok 2004

O godzinie szóstej piętnaście młody mężczyzna wystawił za okno głowę, a pojedyncza kropla deszczu wpadła wprost w jego błękitne oko. “Będzie padać” powiedział z przekąsem, uśmiechając się przy tym z ulgą. “Cholera, będzie padać Helena, a ty nic nie możesz z tym zrobić.”
I faktycznie nie mogła. Do późnego popołudnia tęsknie wpatrywała się w rozszalałe morze, szare, nijakie. “Ja jestem jak te fale, Theo. Za kilka dni wyjdzie słońce i nikt już o nich nie będzie pamiętać. O tym jak tańczyły na wietrze, jak rozbijały się o skały, jak wołały o pomoc. Będą spokojne i ja będę spokojna, a ty będziesz jak te skały. Samotny i naznaczony już na zawsze moim cierpieniem”. Zaledwie dwudziestoczteroletni chłopak zaśmiał się tylko, jak zwykle w tego typu sytuacjach i złożył całusa na jej czole. Zawsze wtedy, gdy zwykł wygrać jakąś nieistotną sprzeczkę, ona odwoływała się do jego moralności. “Zatęsknisz za mną”, zwykła mówić. “Pożałujesz tych swoich słów, brutalu”, dąsała się, a po kilku godzinach była dawną sobą. Piękną kobietą o długich, brązowych włosach. Najpiękniejszą z miasta. Tą, za którą biegali wszyscy, a którą udało się zdobyć tylko jemu. Z którą planował ślub i dzieci, z którą wszystko miało być właściwe. Skąd mógł wiedzieć, że smutek jej jest szczery? Jako student językoznawstwa, wybitny sztukmistrz w zakresie szermierki, odznaczony aktor studenckiego teatru (cholera, jego imię wznieść go miało na wyżyny, nadane mu przez samego Shakespeare’a) nie wiedział jeszcze, och nie!, że porzuci niedługo to wszystko, że pośle w diabły, że los swój zwiąże z psychiatrią? Że za dni kilka strata nada nowy sens jego życiu, a on mając lat nawet czterdzieści nadal, na nowo ten jeden, szczególny dzień przywoływać będzie w swej pamięci? Że nic poza tym mu nie zostanie, tylko te puste, chłodne wspomnienia; jej nosek zadarty i oczy zapłakane, ciało filigranowe i deszcz, który miał padać wtedy, cholera, już zawsze.
“Przestaje, Theo, przestaje! Obiecałeś!”, biegając, krzycząc, podchwycała w dłonie swe ubrania. On z przekleństwem wymalowanym na twarzy oderwał wzrok od telewizora, w którym śledził poczynania francuskich polityków, kłócących się jak zwykle o sprawy nikogo nie interesujące. Już trzeci rok z rzędu wakacje spędzali na półwyspie bretońskim, w willi już tylko do nich należącej, podarowanej im przez obie rodziny. Zdawało się, że od zawsze byli sobie pisani i że ten ich związek zapisany był w gwiazdach na długo przed ich pojawieniem się na świecie; wbrew wszelkim plotkom, Helena i Othello kochali się szczerze, a nie z obowiązku. Ona kochała go trochę mocniej, jak miał potem wyczytać z jej listu. Żegnając go w nim wyjawiała swój żal wobec tego, że on nie odnajdywał w sobie równej miłości. “Gdybyś mnie kochał, jak i ja ciebie”, głosiło ostatnie zdanie samobójczej notki, “powędrowałbyś do piekła razem ze mną”. I faktycznie próbował. Po przywiezieniu jej ciała do Australii, po pogrzebie, po tych kilku dniach oczekiwania na jej powrót, który przecież nie miał nastąpić. Upił się straszliwie i wyszedł na tory, wprost pod pędzący pociąg. Ale jakiś skurwiel go uratował, nazwał idiotą, a Theo odkrył w sobie miłość do gorzkiej wódki przypominającej mu o tym, że jest nikim, nikim, tylko zwykłym nędzarzem. Potworem, który nie dostrzegł, że ukochana jego w sekrecie ślub bierze ze śmiercią.
Bał się wody. A ona o tym wiedziała, gdy za rękę prowadziła go do przystani, w której zakotwiczony był ich jacht. “Płyniemy, bez wymówek. Zobacz, słońce wstaje!”, śmiała się, cieszyła, a on kierowany strachem nie był w stanie wykonać najmniejszego ruchu. Ale obiecał jej, obiecywał od dawna. Że wypłyną w morze, że uczyć się od niej będzie żeglugi, że nie będzie się już bać. “Nie dzisiaj, jutro, pojutrze, nie w tę pogodę”, błagał, bo fale wciąż były gniewnie rozkołysane, a on tak bardzo się bał. To była ta jego skaza - nie potrafił pływać. Sądził, że kiedyś to minie. Że się nauczy, że będzie odważny. Kto by przypuszczał, że mając lat czterdzieści jeden zamieszka z dala od morza, bojąc się wciąż tych samych fal. I tego, że Helena wciągnie go w końcu w ten bezkres, wprost do krain piekielnych.
Więc wypłynęli. Ląd majaczył jako kolorowe plamki, a on siedząc w kokpicie odliczał w głowie upływające minuty. Dopiero za którymś razem dał się jej wyciągnąć do przodu, ostrożnie, krok po kroku. Potem w zachodzącym słońcu kochali się, nieskrępowani niczym, wolni i szczęśliwi. Myślał o tym, że takich dni będą mieć jeszcze wiele, że całe życie przepełnione takimi właśnie chwilami na nich czeka. Ale miał tylko to, to jego popołudnie, na zawsze wpisane w jego pamięci. Ten jej brzuch brązowy i usta o smaku miodu. Potem, w przyszłości, nie miał już nikogo tak prawdziwego, jak Hela. Ludzie przychodzili i odchodzili, romanse sabotowały szczęście. Nigdy już z nikim szczerze, nigdy na zawsze. Bo tylko w myślach Helena, Helena, Helena. Ten dzień na jachcie i policzki przyprószone różem. “Kochaj mnie już zawsze”, na co odpowiedział, że nigdy nie przestanie.
Ściemniało się. Łódź poczynała tańczyć, a on opatulając się swetrem zgadywał, w jaki sposób przyjdzie im wrócić. Ze śmiechem próbując przypomnieć sobie jej nauki, nie potrafił jednak wskazać co i jak, by przed zmierzchem znaleźć się na lądzie. I wtedy ona wstała. “Łap mnie”, błagała, wbijając w niego te swoje czarne oczy. “Chodź ze mną, Theo, bo co tu po nas, nic to wszystko, nic”. Chyba trochę wtedy już rozumiał. Mówił łagodnie, lecz szybko. Że świat piękny, że się kochają, to najważniejsze. Że on dla niej wszystko i jakoś sobie poradzą przecież. A potem ona, że jak tak kocha, to ma ją ratować. I już jej nie było. Niknąc w morskiej toni, pośród dzikich fal, śmiała się jeszcze. Chłopak zaś, czując się kimś obcym, zdolniejszym, wyskoczył za nią. Płuca wypełnione wodą, głowa co rusz pod falami. Wołał. Dusił się i błagał, by wróciła, by przestała. “Oboje zginiemy, kurwa, Helena”, takimi słowami ją pożegnał. Jakoś powrócił do łodzi, jakoś zdołał się wspiąć, a jej już nigdzie nie było. Czekał do późnej nocy, przecinanej szlochem i krzykami, aż ktoś go odnalazł. Ale wracać nie chciał, nie bez niej. Helena gdzieś tam przecież była. Droczyła się. Dopiero kilka dni później jej ciało odnaleziono rozbite o skały.
Othello Lounsbury
13 marca 1980
Cairns
psychiatra
Cairns Hospital
carnelian land
Kawaler, biseksualny
Środek transportu
Tak często prowadził pod wpływem alkoholu, że odebrano mu przywilej posiadana jakiegokolwiek pojazdu.

Związek ze społecznością Aborygenów
Brak.

Najczęściej spotkasz mnie w:
W szpitalu, w barach, na ławce przed monopolowym.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Być może rodzinę, choć od lat nie utrzymuje z nią kontaktu.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak.
Othello "Theo" Lounsbury
Oscar Isaac
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany