33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Miał nazywać się John. Po ulubionym prezydencie Stanów Zjednoczonych ojca. Jeśli wierzyć słowom rodziców, poprzez nadanie tak zacnego imienia, chcieli mu zagwarantować świetlaną przyszłości, jakoby ten zbitek liter stanowił jakikolwiek znaczący wyznacznik. Sam Leo podsumowałby to obojętnym wzruszeniem ramion, wsunąłby papieros między wargi, a po chwili rzuciłby, że to życie i tak jest gówno warte. Prawdziwy współczesny myśliciel o poglądach głębokich jak woda w brodziku. Ostatecznie został Leonardem i to z winy staruszka, który tak ucieszył się z narodzin syna, że opijał je praktycznie dzień w dzień przez kolejny tydzień, a co się z tym niestety wiązało, chodził w tamtym okresie wybitnie roztrzepany i w urzędzie podał pierwsze lepsze imię, które nasunęło mu się na myśl (nie, raczej nie chodziło o malarza). Cóż - to tyle w temacie przyszłej wiekopomności.
Był nieznośnym dzieckiem. Jednym z tych, nad którym matki załamują ręce i zastanawiają się, gdzie popełniły błąd. On oczywiście tak tego nie postrzegał, bo czy to jego winą było, że dużo bardziej od książek ciekawiło go odkrywanie miejscowych skarbów? Bóg jeden wiedział, ile razy do domu wracał umorusany od góry do dołu, z poobdzieranymi łokciami, jakby co najmniej to nimi przemierzał okoliczne szlaki. Chociaż to jeszcze było nic – prawdziwe problemy się zaczęły, gdy nieco od ziemi odrósł i zaczął wszędzie szukać zwady. Sąsiadki go nienawidziły, bo co najmniej raz w tygodniu rujnował im rabatkę, wjeżdżając na nią to na deskorolce, z którą się nie rozstawał, to na rowerze, a czasem po prostu lądując w krzakach, bo z kolegami uznali, że zabawnie będzie pobić się kijami. Nie, nigdy nie kończyło się to dobrze.
Idealnym sposobem na zwalczenie jego roztrzepania okazało się być podarowanie mu pod choinkę gitary. Ach, ależ on był nią oczarowany! Przez pierwszą godzinę nie potrafił oderwać od niej wzroku – to była po prostu miłość od pierwszego wejrzenia. Szybko stali się nierozłącznym duetem, choć trzeba przyznać, iż nauka na samym początku szła mu dość opornie, a jego rodzice, słysząc pełne fałszu brzdąkanie, ciężko wzdychali, prawdopodobnie w duchu żałując, iż w ogóle mu taki prezent sprawili. No, ale po licznych ćwiczeniach, wreszcie lekcjach z nauczycielem, Leo w końcu się poprawił i nie przyprawiał już postronnych słuchaczy o więdnięcie uszu.
Powinien ją znienawidzić, prawda? Wszakże to ta jego miłość do muzyki związała go z nią. Gdyby nie grał na gitarze, gdyby nie zostali sobie przedstawieni, gdyby nie dołączył do zespołu… Być może nie staliby się sobie tacy bliscy. Cóż, z racjonalnego punktu widzenia takie gdybanie jest pozbawione sensu, dlatego skupmy się na fakcie, iż on i ona rzeczywiście dość szybko przestali być jedynie przyjaciółmi, lubiącymi czasem sobie w piwnicy pobrzdąkać. Ich związek przechodził przez całą masę upadków, poczynając od zbytecznych scen zazdrości, a kończąc na tym definitywnym, który ich ostatecznie rozdzielił. Zdrada. Zabawne, nawet po tylu latach zdarzało mu się wracać myślami do tamtych dni i za każdym razem był tak samo mocno rozczarowany, że ona tak po prostu uwierzyła, iż mógłby taki okrutny numer jej wywinąć. Choć czy nie tego właśnie pragnął? By podejrzewała go o to, co najgorsze? Chyba tak.
Kolejne lata nie odznaczyły się niczym szczególnym w jego życiu. Poświęcił je na naukę i pracę nad formą fizyczną, gdyż postanowił zostać strażakiem. Doszedł bowiem do wniosku, że skoro i tak to wszystko jest nic niewarte, to może chociaż ten czas wykorzystać… mądrze. Ale niech Was to nie zwiedzie, iż nagle zaczął wieść proste życie i odmawiać sobie przyjemności. A gdzie tam – bywał w klubach częściej niż w latach młodzieńczych, a żadna panna nie zabawiła w jego życiu na dłużej niż kilka miesięcy.
To jest – do czasu. Bo któregoś pięknego dnia, w wyniku czystego przypadku, los postawił na drodze Leo Zoyę. Skłamałby, gdyby powiedział, że była to miłość od pierwszego wejrzenia, że zakochał się w niej już w momencie, gdy nagle wyskoczyła mu na drogę i zaczęła coś chaotycznie gestykulować. Nie – nauczył się ją kochać z czasem. Specjalnie trudne to nie było, bo była nie dość, że ładna, to jeszcze inteligentna. Jednak i ten związek nie był mu pisany, bo zakończył się całkowitym fiaskiem, a samego Leo popchał na nowo w objęcia niezobowiązujących relacji i pustych jednonocnych przygód.
Leonardo Woodsworth
20/03/1988
lorne bay
strażak
lorne bay fire station
opal moonlane
kawaler, hetero
Środek transportu
Najczęściej po mieście porusza się motorem, o który troszczy się bardziej niż matki o swoje nowonarodzone dzieci.

Związek ze społecznością Aborygenów
-
Najczęściej spotkasz mnie w:
W każdym możliwym barze, prawdopodobnie zagadującego do jakiejś ładnej, długonogiej panny.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Eskel Woodsworth.
Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Owszem.
leonardo woodsworth
aaron tveit
powitalny kokos
leoncjo
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany